Czy to już fatum pogodowe !? Babia ma różne oblicza.
: 2023-12-21, 16:29
Dzień dobry.
Pogoda na Babiej bywa różna …
Jedni idą na Babią i mają piękną bajkową zimę z oblepionymi drzewami, błękitnym niebem, słońcem …
Ja również taką miałem i to nawet więcej niż raz, ale fart mnie chyba opuścił, bo to moja trzecia wycieczka z rzędu, na której warunki były z lekka inne niż bym sobie wymarzył.
Śledziłem pogodę od kilku dni, starając się wyłapać chociaż jedną która dawałaby cień szansy że nie będzie aż tak źle jak pokazują wszystkie inne.
I faktycznie jedna taka była, optymistka
A że z kolegą Bartkiem ostatni wypad nam nie wypalił, w góry nam się chciało, to podjęliśmy ryzyko i ruszyliśmy w bój !
Pobudka 3.00 rano, 4.30 wyjazd, na szlak wkraczamy 6.45, tuż po tym jak płacimy 20 zł panu parkingowemu.
Czołówki na głowę i w drogę !
Deszcz zaczyna padać, ale lekko, na pewno przejdzie …
Po lewej pojawiają się jakieś kolory, uradowani widokiem ognistego wschodu, to może jednak nie będzie aż tak źle, taki wschód zwiastuje coś dobrego, na bank
Idziemy całkiem dobrym tempem, nim zrobiło się całkiem jasno wyszliśmy z lasu.
Wiatr jakoś dziwnie szumił ruszając drzewami, które wydawały dziwne trzeszczące dźwięki, pewnie się cieszyły
Na Sokolicy dostajemy pierwszą dawkę wiatru i wody na raz i bezpośrednio w pyszczysko
O przerwie nie ma mowy, kawałek dalej szybkie przebranie, bo po gorącym podejściu przez las, nastały chłodne chwile.
Tuż obok balkonu widokowego zapłonęła tęcza, a na pobliskich pagórkach pojawiły się pomarańczowe plamy słońca, które przebijało się gdzieś przez chmury.
taki widok mógł napawać optymizmem
jeszcze się cieszymmy obiektyw zapadany
Po lewej zaczyna się dziać, tak ładnie nawet się zrobiło i widoczność niczego sobie.
Przystanąłem na chwilę, pstrykłem kilka fotek i ruszyłem w górę, goniąc Bartka.
zaczęło się bardzo intensywnymi barwami, mocny pomarańcz
ale śwaitło traciło na wyrazistości z każdą minutą
Nie cieszyłem się pięknym widokiem zbyt długo, bo przyszły chmury z lewej i z prawej, zrobiło się jakoś bardziej ponuro, rozejrzałem się czy nie ma gdzieś w pobliżu jakiegoś Dementora
Po drodze spotykamy kilka osób które schodziły już z góry, ale żadna nie weszła na szczyt.
Hmmm, z dołu to wygląda wszystko całkiem fajnie, czemu nie wchodzili ?
Wiatr stawał się coraz silniejszy, szliśmy tylko po śladach które było jeszcze dobrze widać, głowa ciągle w dół, kiedy tylko podnosiłem głowę, to kryształki lodu wbijały się w moje oczy, to było bolesne, gogli czy chociaż okularów brak, Bartek miał ale całe parowały więc i tak nic nie widział.
Pogoda całkowicie się zepsuła, parliśmy do góry, ale to był automat, głowa w dół, ręka na twarz żeby móc oddychać i szliśmy …
W pewnym momencie przydarzyło mi się to samo co Małgosi w poniedziałek, kiedy razem z Witkiem byli na Babiej, wiatr był tak mocny że powodował u mnie problemy z oddychaniem, za pierwszym razem pojawiła się nawet u mnie panika, wokół szalał wiatr, marznący mokry śnieg i gęsta mgła.
Jakieś 150 metrów od szczytu, nie widząc już zupełnie nic postanawiamy zawrócić, póki jeszcze możemy.
przedwczesna radość, tuż przed wycofem
W drodze powrotnej śnieg zaczął już tak mocno zacinać, że zasypywało ślady po których wchodziliśmy, niżej spotykamy parę która chwilę później zawraca, kawałek dalej kolejna trójka, też zawrócili, na punkcie widokowym pod Kępą kolejna 4 młodziaków, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, wszyscy w dresach, cześć ma raczki, dziewczyny mają gogle, razem mają cały sprzęt potrzebny do wejścia
Wychodzi na to, że większość ludzi których mijaliśmy, zawróciła.
Przypuszczam że pozostali również zawrócili …
I tak to zaliczyłem mój drugi w życiu wycof, nie miałem wyrzutów sumienia, raczej wrażenie że to była jedyna słuszna decyzja
Czekamy żeby podjąć kolejną próbę ataku.
I taka to była wycieczka.
Pogoda na Babiej bywa różna …
Jedni idą na Babią i mają piękną bajkową zimę z oblepionymi drzewami, błękitnym niebem, słońcem …
Ja również taką miałem i to nawet więcej niż raz, ale fart mnie chyba opuścił, bo to moja trzecia wycieczka z rzędu, na której warunki były z lekka inne niż bym sobie wymarzył.
Śledziłem pogodę od kilku dni, starając się wyłapać chociaż jedną która dawałaby cień szansy że nie będzie aż tak źle jak pokazują wszystkie inne.
I faktycznie jedna taka była, optymistka
A że z kolegą Bartkiem ostatni wypad nam nie wypalił, w góry nam się chciało, to podjęliśmy ryzyko i ruszyliśmy w bój !
Pobudka 3.00 rano, 4.30 wyjazd, na szlak wkraczamy 6.45, tuż po tym jak płacimy 20 zł panu parkingowemu.
Czołówki na głowę i w drogę !
Deszcz zaczyna padać, ale lekko, na pewno przejdzie …
Po lewej pojawiają się jakieś kolory, uradowani widokiem ognistego wschodu, to może jednak nie będzie aż tak źle, taki wschód zwiastuje coś dobrego, na bank
Idziemy całkiem dobrym tempem, nim zrobiło się całkiem jasno wyszliśmy z lasu.
Wiatr jakoś dziwnie szumił ruszając drzewami, które wydawały dziwne trzeszczące dźwięki, pewnie się cieszyły
Na Sokolicy dostajemy pierwszą dawkę wiatru i wody na raz i bezpośrednio w pyszczysko
O przerwie nie ma mowy, kawałek dalej szybkie przebranie, bo po gorącym podejściu przez las, nastały chłodne chwile.
Tuż obok balkonu widokowego zapłonęła tęcza, a na pobliskich pagórkach pojawiły się pomarańczowe plamy słońca, które przebijało się gdzieś przez chmury.
taki widok mógł napawać optymizmem
jeszcze się cieszymmy obiektyw zapadany
Po lewej zaczyna się dziać, tak ładnie nawet się zrobiło i widoczność niczego sobie.
Przystanąłem na chwilę, pstrykłem kilka fotek i ruszyłem w górę, goniąc Bartka.
zaczęło się bardzo intensywnymi barwami, mocny pomarańcz
ale śwaitło traciło na wyrazistości z każdą minutą
Nie cieszyłem się pięknym widokiem zbyt długo, bo przyszły chmury z lewej i z prawej, zrobiło się jakoś bardziej ponuro, rozejrzałem się czy nie ma gdzieś w pobliżu jakiegoś Dementora
Po drodze spotykamy kilka osób które schodziły już z góry, ale żadna nie weszła na szczyt.
Hmmm, z dołu to wygląda wszystko całkiem fajnie, czemu nie wchodzili ?
Wiatr stawał się coraz silniejszy, szliśmy tylko po śladach które było jeszcze dobrze widać, głowa ciągle w dół, kiedy tylko podnosiłem głowę, to kryształki lodu wbijały się w moje oczy, to było bolesne, gogli czy chociaż okularów brak, Bartek miał ale całe parowały więc i tak nic nie widział.
Pogoda całkowicie się zepsuła, parliśmy do góry, ale to był automat, głowa w dół, ręka na twarz żeby móc oddychać i szliśmy …
W pewnym momencie przydarzyło mi się to samo co Małgosi w poniedziałek, kiedy razem z Witkiem byli na Babiej, wiatr był tak mocny że powodował u mnie problemy z oddychaniem, za pierwszym razem pojawiła się nawet u mnie panika, wokół szalał wiatr, marznący mokry śnieg i gęsta mgła.
Jakieś 150 metrów od szczytu, nie widząc już zupełnie nic postanawiamy zawrócić, póki jeszcze możemy.
przedwczesna radość, tuż przed wycofem
W drodze powrotnej śnieg zaczął już tak mocno zacinać, że zasypywało ślady po których wchodziliśmy, niżej spotykamy parę która chwilę później zawraca, kawałek dalej kolejna trójka, też zawrócili, na punkcie widokowym pod Kępą kolejna 4 młodziaków, dwie dziewczyny i dwóch chłopaków, wszyscy w dresach, cześć ma raczki, dziewczyny mają gogle, razem mają cały sprzęt potrzebny do wejścia
Wychodzi na to, że większość ludzi których mijaliśmy, zawróciła.
Przypuszczam że pozostali również zawrócili …
I tak to zaliczyłem mój drugi w życiu wycof, nie miałem wyrzutów sumienia, raczej wrażenie że to była jedyna słuszna decyzja
Czekamy żeby podjąć kolejną próbę ataku.
I taka to była wycieczka.