Na zakończeniu Sezonu Górskiego KG Zdobywcy padł pomysł udania się na kolejną wycieczkę w 2023 roku. Takie zakończenie po zakończeniu. Lud turystyczny się ucieszył. Do tego jesień tego roku jest piękna. Co prawda trochę biała ale nic to.
Wybraliśmy wycieczkę na Wielką raczę, przez Beskidy Kusyckie - zielonym szlakiem z Oszczadnicy. Czyli zagraniczna wycieczka w zimowych warunkach. Dramat.
W tym dramacie wystąpiło 20 ludzi i 1 pies. Był też byk i sarny.
Wyjeżdżamy o 6 rano spod US. Po kilku minutach wracamy pod US, co by zabrać ostatnią osobę. Za szybami busa cudowne warunki. Jak listopad to musi być śnieg. I bardzo dobrze. WON z kolorkami. Po drodze kierowiec zatrzymał się, łańcuchy na koła i jedziemy dalej.
W okolicach ósmej rano ruszamy z buta. Śnieg na szlaku paskudny - świeży i niezwiązany. Mimo to daliśmy radę - Młodzież Górska ponad Wszystko.
Szarżujący Pies Górsko - Śnieżny.
Wspaniałe widoki jesienne.
Mijamy ostatnie zabudowania. Po przeczytaniu kolejnych opowiadań Kariki byłem przygotowany na najgorsze ... Tym razem się udało. Ale było groźnie - wcześniejsza grupa była zaatakowana przez zwierza. Ponoć tylko bohaterstwo kilku osobników ustrzegło innych przed dramatem.
Amen.
Pogoda się poprawia.
Strach myśleć co tam może się czaić.
Kolorki. Liście. Klimat.
Robi się groźnie.
Biegną. Taka młodość jest w Zdobywcach !
I przyszedł czas na pierwszą przerwę. To miejsce ma swoją nazwę. Zapomniałem jaką.
Po wypiciu przerywników ruszamy dalej. Zielony szlak prowadził nas do słowackiego schroniska pod Raczą.
Szykujemy euro. Cieszymy się. Planujemy co kupimy. Zagrzejemy się. Pogadamy przy stole.
Schronisko było nieczynne.
Mimo tego słowackiego podstępu nie daliśmy się. Gęsiego ruszyliśmy pod górę.
Wkraczamy na tereny narciarskie. Znam się na tym - raz miałem narty na nogach.
Kolory jesienne kolejny raz.
Ale Oni są dzielni !
Po przeczytaniu kolejnych opowiadań Kariki boję się słowackich chmur.
Zbliżamy się do celu.
O godzinie 11.19 wchodzę na Wielką Raczę. Pochwalę się - byłem przedostatni z grupy.
Przepiękne widoki ze szczytu.
Wtaczamy się do schroniska i zajmujemy trzy stoły. Do tego okazuje się, że jest tam też jeden dawny Zdobywca - w wersji narciarskiej. odpoczynek trwa ponad godzinę. Uważajcie tam tylko na piwo grzane - przygotowanie trwa o wieeeeeeeeeeellllleeeeee za długo.
Czas wracać. Tym samym szlakiem. Tylko, że nie do końca.
W trakcie schodzenia Zdobywca Daniel zauważa, że szybko pomyka podpierając się kijkami, które ... zostawił w schronisku. Wrócił się, a my ( w ilości czterech sztuk ) poczekaliśmy na niego przy kolejnym wyciągu.
Narciarze uważajcie ...
Po przeczytaniu kolejnych opowiadań Kariki obawiam się tego powitania ...
Daniel wraca, kijki stały przy stole. Co by grupa nie czekała idziemy stokiem narciarskim. Z nachyleniem 115 procent.
Spójrzcie jak błyskawicznie pomykamy.
Zatrzymujemy się. Nie można stale tak pędzić. Należy się wzmocnić. I tutaj się okazało, że dobre uczynki procentują. Wiśniówką.
Pogoda się poprawia.
Przed nami kolejne zejście o nachyleniu 115 procent.
Pokonaliśmy je i wkroczyliśmy w świat cywilizowany. Z sarnami.
Widzicie stadko na zboczu ?
Jeszcze udaje nam się wydać euro i w okolicach 14.30 docieramy do busa.
Bez strat.
Radośni.
Spełnieni górsko.
Pełni planów na przyszłość.
Ambitni.
Powrót był wesoły.
Dziękuję za kolejne zakończenie.
Do zobaczenia na rozpoczęciu w 2024. Na Magurze Witowskiej.
P.s. Sprocket czekam na wpłatę.