Jesień nadchodzi i jest tuż tuż, a w górach już. Na Baraniej
: 2023-10-06, 07:35
Miał być weekend z namiotem, ale...plany mają to do siebie, że się lubią sypać. Najważniejsze, że w niedzielę o ósmej już się drapałem pod górę.
Oczywiście piękna pogoda jest wtedy, gdy trzeba być w pracy. Jak już można się gdzieś wyrwać, to...pada. Na szczęście padało w sobotę, w którą muszę iść do pracy, więc gdy ruszamy w niedzielę przejść się po górach, to liczymy, że może nawet słońce choć trochę nam potowarzyszy.
W planach miał być weekend pod namiotem, ale w sobotę musiałem iść do pracy, co wobec ulewy nie było złą opcją, ale musiałem pomyśleć gdzie pojechać i uwzględniać w tym pogodę. Na niedzielę szukając okna pogodowego rozglądałem się po mapie od zachodu do wschodu (Sudety-Niski). Ostatecznie stwierdzamy, że jechać daleko nie mamy ochoty i ruszamy na Rysiankę.
Tą zaś w ostatnim momencie zamieniamy na Baranią Górę, bo w rejonie Rysianki prognozy są znów kiepskie - podobne do tych z lutego , gdy słońca miało się pojawić, a było go dosłownie dwie, może trzy minuty.
Jedziemy.
Za Bielskiem pochłania nas mgła, którą szybko zostawiamy za sobą i w końcu parkujemy auto. Ruszamy w góry. Wpierw asfaltem, później szlak schodzi na ścieżkę w lesie.
Gdy w końcu wychodzimy z lasu na łąkę, widzimy, że dziś głównym tematem widokowym dziś będą mgły i chmury. Romanka dymi:
Mijamy ostatnie zabudowania i całkiem fajnie położoną agroturystykę, przechodząc przez jej podwórko i znów mocno się pocimy idąc pod górę, by w końcu zrobić pierwszą przerwę. Na piwo - ach jak ono smakowało!
Widoków brak, więc po chwili ruszamy dalej. Wychodzimy ponad las, skąd można się rozejrzeć. Jest co podziwiać! Nad lasem widać mgły w dolinach:
Pięknie! Czas na pierwsze zachwyty, Małą Fatrę ledwo widać:
Podglądam jak niżej w dolinach pełza mgła:
Im wyżej jesteśmy, tym trawy żółkną, a borowiny czerwienieją, nawet liście na drzewach wiszą pożółkłe. Dość szybko docieramy do rozdroży szlaku - tu krótka przerwa na kanapki i ruszamy w las jaki kiedyś porastał Baranią Górę, jednak dość szybko zmienia się on w las kikutów:
Wkraczamy na GSB i szybko dochodzimy pod wieżę - jesteśmy na Baraniej. Od tej strony (południe) szczyt jest mało wybitny i idąc szlakiem nie wygląda to na szczyt. Ale jesteśmy na szczycie!
Kręci się tu kilka osób, ktoś siedzi zjada zapasy, inne osoby podziwiają widoki siedząc na pniakach wokół, a skoro na wieży pustki więc szybko wchodzimy na nią, skąd oglądamy panoramę w wersji 360stopni. Mgły dalej rządzą w dolinach.
Obserwuje jak na skałkach kilka osób robi sobie sesje - postanawiamy podejść ich przegonić aby ją przejąć w nasze władanie i gdy ruszamy oni się zbierają ...
Beskidzka Madera:
Na skałce podziwiamy widoki, robimy zdjęcia a potem chwilę siedzimy poprostu podziwiając widoki.
A jest co! Panorama na północ:
Ja w swoim żywiole:
Marek też podziwia widoki:
Widok na rejon Grupy Lipowskiego Wierchu - my słońca nie mamy, ale tam to nawet widoków brak!
Robię sporo zdjęć, potem znów pijemy zapasy. Obserwujemy jak kolejni turyście podchodzą pod górę, część skręca do naszej skałki, cześć idzie bezpośrednio na górę. Czas więc na nas, zaczynamy zejście, tu spotykamy się ze zdziwieniem, że idziemy w kurtkach i czapkach, no ale jak się siedzi dłużej, to nawet przy lekkim wietrze zrobiło się zimno. Drugie zdziwienie ale moja, to zmiana poprowadzenia szlaku.
Schodzi on granią wśród lasu wprost na północ, a nie jak kiedyś zakosem. W miejscu, gdzie szlak łączy się ze starą ścieżką zejście jest ostre po kamieniach i wtedy z dołu podjeżdża dwóch rowerzystów (o ile elektryki to jeszcze rowery ) i słyszę, 'no to koniec' (jazdy). Śmieję się, że co nie dacie rady? Pada słynne - potrzymaj mi piwo i rozstajemy się ubawieni. Pod nami widok na dolinę Bystrej:
My tymczasem schodzimy ze szlaku i docieramy do miejsca, które od dawna chciałem poznać.
To Hala Barania, widziana i z góry, a teraz ze szlaku:
Wychodzimy niedaleko wiaty, chatki. W między czasie wyszło słońce, my się rozgrzaliśmy więc tu się rozbieramy, zasiadamy na ławkach i rozmawiamy z chłopakami, którzy spędzili tu noc, a teraz rozgrzewają się na słońcu. Dowiadujemy się, że bacówka i polana to efekt prac z projektu Owca Plus, pod lasem są podobno tablice opisujące ten projekt. Zaglądamy również do chatki i po chwili rozgrzani ruszamy dalej.
(i nowy fryz )
Przed wejściem w las, oglądamy się i podziwiamy halę z góry:
Teraz czeka nas podejście na Magurkę Wiślańską, skąd ruszamy grzbietem ku Magurce Radziechowską:
Lubię ten grzbiet. Mimo kikutów, które świadczą o tragedii jaka spotkała tu las, a może dzięki temu, wygląda ona ekstra. Oto widok na grań biegnącą w kierunku Skrzycznego:
Oraz widok na Skrzyczne nad doliną Zimnika i Kościelcem:
Idziemy dalej:
by dojść do skałki, pięknej skałki:
Gdzie znów robimy sejse:
Marek a ja niżej:
Zresztą skałki, mur skalny idzie wzdłuż szlaku, a na samej Magurce Radziechowskiej dzięki Markowi można zobaczyć jego wysokość:
Teraz czeka nas szybkie zejście kolorowym lasem
do miejsca, które Markowi reklamuje jako jedne z najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim, czyli na Halę Radziechowską...i następuje rozczarowanie. Moje. Miałem nadzieję na widok fal pożółkłych traw, a tu cała hala jest skoszona i zielona. To fajnie pokazuje, jak często zastane warunki mogą spowodować zachwyt, czy też odwrotnie, do jakiegoś miejsca. Wlipcu 2022go roku gdy wieczorem dotarłem na halę, uroku dodawały chmury/mgły które się tu przetaczały, nad łanami traw, a pustka i cisza, czasem tylko przerywana krakaniem kruka tylko potęgowała zachwyt. Dziś skoszone trawy, brak wiaty (która niedawno została rozebrana), oraz małe grupki turystów i pora (południe), a także moje oczekiwanie spowodowały lekkie rozczarowanie.
Hala pierwszego października 2023 roku:
kontra hala z lipca 2022:
a przecież dalej jest tu co najmniej ładnie :
No cóż, na trawy pewnie trzeba było przyjść tu na początku września.
Robimy tu krótką przerwę, po której nogi mnie nie chcą w ogóle nieść. Mijamy Cebulę trawersem i rozpoczynamy zejście, ostre do małej przełęczy, z której czeka nas również ostre podejście na Glinne.
Za nami widok na Cebulę, za której widać Halę Radziechowską:
I Glinne mnie się podoba. Płaski szczyt, z wyblakłymi trawami - no jest pięknie! Tego się nie spodziewałem:
Rozpoczynamy zejście, by w pewnym momencie odbić na stokówkę, którą zamierzamy skrócić nasz powrót do auta. Przechodzimy obok Wielkiego i Małego Żaru, mijając na przełęczy między nimi małą chatkę zamkniętą na cztery spusty, zbieramy z drogi kilka grzybów i docieramy do zielonego szlaku biegnącego z Węgierskiej Górki do Fajkówki, którym schodzimy do wsi. Idziemy lasem, jedyny widok mamy znad chaty w przysiółku Poplatówka na zbocza Baraniej:
Końcówkę zejścia zamieniamy na asfalt, którym schodzimy nieco okrężnie, ale z o wiele mniejszym spadkiem, dzięki czemu nasze nogi odpoczywają. Wychodzimy tuż obok parkingu i pola kempingowego:
które ma o dziwo całkiem mało zakazów:
Mijamy jeszcze nową bacówkę, nad którą dźwięczą dzwonki owiec:
i maszerując asfaltem przez Kamesznicę docieramy do auta.
Na koniec tradycyjne zdjęcie:
I czas na powrót do domu.
Zrobiliśmy 22km , ponad 900 metrów przewyższenia, słońce nas lekko zróżowiło, a pogoda pokazała się z całkiem fajnej strony - było ciekawie. Wybór Baraniej na rzecz Rysianki jak najbardziej słuszny. Na widoki z tamtych hal przyjdzie czas...
więcej zdjęć
Oczywiście piękna pogoda jest wtedy, gdy trzeba być w pracy. Jak już można się gdzieś wyrwać, to...pada. Na szczęście padało w sobotę, w którą muszę iść do pracy, więc gdy ruszamy w niedzielę przejść się po górach, to liczymy, że może nawet słońce choć trochę nam potowarzyszy.
W planach miał być weekend pod namiotem, ale w sobotę musiałem iść do pracy, co wobec ulewy nie było złą opcją, ale musiałem pomyśleć gdzie pojechać i uwzględniać w tym pogodę. Na niedzielę szukając okna pogodowego rozglądałem się po mapie od zachodu do wschodu (Sudety-Niski). Ostatecznie stwierdzamy, że jechać daleko nie mamy ochoty i ruszamy na Rysiankę.
Tą zaś w ostatnim momencie zamieniamy na Baranią Górę, bo w rejonie Rysianki prognozy są znów kiepskie - podobne do tych z lutego , gdy słońca miało się pojawić, a było go dosłownie dwie, może trzy minuty.
Jedziemy.
Za Bielskiem pochłania nas mgła, którą szybko zostawiamy za sobą i w końcu parkujemy auto. Ruszamy w góry. Wpierw asfaltem, później szlak schodzi na ścieżkę w lesie.
Gdy w końcu wychodzimy z lasu na łąkę, widzimy, że dziś głównym tematem widokowym dziś będą mgły i chmury. Romanka dymi:
Mijamy ostatnie zabudowania i całkiem fajnie położoną agroturystykę, przechodząc przez jej podwórko i znów mocno się pocimy idąc pod górę, by w końcu zrobić pierwszą przerwę. Na piwo - ach jak ono smakowało!
Widoków brak, więc po chwili ruszamy dalej. Wychodzimy ponad las, skąd można się rozejrzeć. Jest co podziwiać! Nad lasem widać mgły w dolinach:
Pięknie! Czas na pierwsze zachwyty, Małą Fatrę ledwo widać:
Podglądam jak niżej w dolinach pełza mgła:
Im wyżej jesteśmy, tym trawy żółkną, a borowiny czerwienieją, nawet liście na drzewach wiszą pożółkłe. Dość szybko docieramy do rozdroży szlaku - tu krótka przerwa na kanapki i ruszamy w las jaki kiedyś porastał Baranią Górę, jednak dość szybko zmienia się on w las kikutów:
Wkraczamy na GSB i szybko dochodzimy pod wieżę - jesteśmy na Baraniej. Od tej strony (południe) szczyt jest mało wybitny i idąc szlakiem nie wygląda to na szczyt. Ale jesteśmy na szczycie!
Kręci się tu kilka osób, ktoś siedzi zjada zapasy, inne osoby podziwiają widoki siedząc na pniakach wokół, a skoro na wieży pustki więc szybko wchodzimy na nią, skąd oglądamy panoramę w wersji 360stopni. Mgły dalej rządzą w dolinach.
Obserwuje jak na skałkach kilka osób robi sobie sesje - postanawiamy podejść ich przegonić aby ją przejąć w nasze władanie i gdy ruszamy oni się zbierają ...
Beskidzka Madera:
Na skałce podziwiamy widoki, robimy zdjęcia a potem chwilę siedzimy poprostu podziwiając widoki.
A jest co! Panorama na północ:
Ja w swoim żywiole:
Marek też podziwia widoki:
Widok na rejon Grupy Lipowskiego Wierchu - my słońca nie mamy, ale tam to nawet widoków brak!
Robię sporo zdjęć, potem znów pijemy zapasy. Obserwujemy jak kolejni turyście podchodzą pod górę, część skręca do naszej skałki, cześć idzie bezpośrednio na górę. Czas więc na nas, zaczynamy zejście, tu spotykamy się ze zdziwieniem, że idziemy w kurtkach i czapkach, no ale jak się siedzi dłużej, to nawet przy lekkim wietrze zrobiło się zimno. Drugie zdziwienie ale moja, to zmiana poprowadzenia szlaku.
Schodzi on granią wśród lasu wprost na północ, a nie jak kiedyś zakosem. W miejscu, gdzie szlak łączy się ze starą ścieżką zejście jest ostre po kamieniach i wtedy z dołu podjeżdża dwóch rowerzystów (o ile elektryki to jeszcze rowery ) i słyszę, 'no to koniec' (jazdy). Śmieję się, że co nie dacie rady? Pada słynne - potrzymaj mi piwo i rozstajemy się ubawieni. Pod nami widok na dolinę Bystrej:
My tymczasem schodzimy ze szlaku i docieramy do miejsca, które od dawna chciałem poznać.
To Hala Barania, widziana i z góry, a teraz ze szlaku:
Wychodzimy niedaleko wiaty, chatki. W między czasie wyszło słońce, my się rozgrzaliśmy więc tu się rozbieramy, zasiadamy na ławkach i rozmawiamy z chłopakami, którzy spędzili tu noc, a teraz rozgrzewają się na słońcu. Dowiadujemy się, że bacówka i polana to efekt prac z projektu Owca Plus, pod lasem są podobno tablice opisujące ten projekt. Zaglądamy również do chatki i po chwili rozgrzani ruszamy dalej.
(i nowy fryz )
Przed wejściem w las, oglądamy się i podziwiamy halę z góry:
Teraz czeka nas podejście na Magurkę Wiślańską, skąd ruszamy grzbietem ku Magurce Radziechowską:
Lubię ten grzbiet. Mimo kikutów, które świadczą o tragedii jaka spotkała tu las, a może dzięki temu, wygląda ona ekstra. Oto widok na grań biegnącą w kierunku Skrzycznego:
Oraz widok na Skrzyczne nad doliną Zimnika i Kościelcem:
Idziemy dalej:
by dojść do skałki, pięknej skałki:
Gdzie znów robimy sejse:
Marek a ja niżej:
Zresztą skałki, mur skalny idzie wzdłuż szlaku, a na samej Magurce Radziechowskiej dzięki Markowi można zobaczyć jego wysokość:
Teraz czeka nas szybkie zejście kolorowym lasem
do miejsca, które Markowi reklamuje jako jedne z najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim, czyli na Halę Radziechowską...i następuje rozczarowanie. Moje. Miałem nadzieję na widok fal pożółkłych traw, a tu cała hala jest skoszona i zielona. To fajnie pokazuje, jak często zastane warunki mogą spowodować zachwyt, czy też odwrotnie, do jakiegoś miejsca. Wlipcu 2022go roku gdy wieczorem dotarłem na halę, uroku dodawały chmury/mgły które się tu przetaczały, nad łanami traw, a pustka i cisza, czasem tylko przerywana krakaniem kruka tylko potęgowała zachwyt. Dziś skoszone trawy, brak wiaty (która niedawno została rozebrana), oraz małe grupki turystów i pora (południe), a także moje oczekiwanie spowodowały lekkie rozczarowanie.
Hala pierwszego października 2023 roku:
kontra hala z lipca 2022:
a przecież dalej jest tu co najmniej ładnie :
No cóż, na trawy pewnie trzeba było przyjść tu na początku września.
Robimy tu krótką przerwę, po której nogi mnie nie chcą w ogóle nieść. Mijamy Cebulę trawersem i rozpoczynamy zejście, ostre do małej przełęczy, z której czeka nas również ostre podejście na Glinne.
Za nami widok na Cebulę, za której widać Halę Radziechowską:
I Glinne mnie się podoba. Płaski szczyt, z wyblakłymi trawami - no jest pięknie! Tego się nie spodziewałem:
Rozpoczynamy zejście, by w pewnym momencie odbić na stokówkę, którą zamierzamy skrócić nasz powrót do auta. Przechodzimy obok Wielkiego i Małego Żaru, mijając na przełęczy między nimi małą chatkę zamkniętą na cztery spusty, zbieramy z drogi kilka grzybów i docieramy do zielonego szlaku biegnącego z Węgierskiej Górki do Fajkówki, którym schodzimy do wsi. Idziemy lasem, jedyny widok mamy znad chaty w przysiółku Poplatówka na zbocza Baraniej:
Końcówkę zejścia zamieniamy na asfalt, którym schodzimy nieco okrężnie, ale z o wiele mniejszym spadkiem, dzięki czemu nasze nogi odpoczywają. Wychodzimy tuż obok parkingu i pola kempingowego:
które ma o dziwo całkiem mało zakazów:
Mijamy jeszcze nową bacówkę, nad którą dźwięczą dzwonki owiec:
i maszerując asfaltem przez Kamesznicę docieramy do auta.
Na koniec tradycyjne zdjęcie:
I czas na powrót do domu.
Zrobiliśmy 22km , ponad 900 metrów przewyższenia, słońce nas lekko zróżowiło, a pogoda pokazała się z całkiem fajnej strony - było ciekawie. Wybór Baraniej na rzecz Rysianki jak najbardziej słuszny. Na widoki z tamtych hal przyjdzie czas...
więcej zdjęć