Góry Leluchowskie
: 2022-12-08, 22:16
Blisko Muszyny i Krynicy-Zdrój, a jednocześnie jakby na końcu świata.
Góry Leluchowskie jedni zaliczają w skład Beskidu Sądeckiego, inni traktują je jako osobne pasmo z najwyższym szczytem o nazwie Kraczonik (936 m npm.), dla niektórych kolejnych szczytem do zdobycia w ramach Jakiejś Ważnej Korony Gór. Nie jest to nazwa powszechnie znana wśród turystów, więc dodam tylko, że obszar Gór Leluchowskich ogranicza od zachodu dolina Popradu, od północy i wschodu dolina Muszynki, a na poludnia droga Leluchów - Dubne.
Góry Leluchowskie mają podobną historię jak Bieszczady i Beskid Niski. Przed II wojną światową były zamieszkane przez Wengrinów, odłam Łemków zamieszkujących najbardziej wysunięte na poludnie ziemie Łemkowszczyzny. W języku i obyczajach Wengrinów można było zauważyć węgierskie wpływy.
Miejscową ludność wysiedlono stąd w 1947 roku w ramach akcji "Wisła". Opustoszałe wsie zostały spalone przez wojsko. Po wysiedleniach pojawiła się tu na niewielką skalę ludność polska zasiedlając te tereny w niewielkim stopniu - tylko w dolinach. Nieużytkowane górskie polany i drogi zarosły lub zostały zalesione. Obecnie większość obszaru Gór Leluchowskich porasta las, a turyści rzadko tu zaglądają. Pewną popularnością wśród fotografów cieszą się polany pod Malnikiem, doskonałe na wschód lub zachód słońca, nieliczni turyści idą na Kraczonik w ramach swoich prywatnych koronacji, ale generalnie są to tereny wolne od turystyki. Trudniej tu o człowieka, niż w uważanym za rzadko uczęszczany Beskidzie Niskim.
Cały ten opis brzmi bardzo kusząco, to odludzie mnie pociąga, a jednocześnie siedząc nad mapą szukam trasy, która zapewni mi jakieś wrażenia widokowe, a nie będzie jedynie łażeniem po lesie. W końcu wytyczam trasę, która w moim mniemaniu będzie w stylu wędrówek po łąkach i polach "krainy łagodności" Beskidu Niskiego, a prowadzić będzie mniej więcej po połowie w Polsce i na Słowacji. Po modyfikacjach w czasie wycieczki końcowy efekt jest taki:
Listopadowy dzień jest krótki, wyjeżdżam wcześnie z Krakowa.
Wycieczkę rozpoczynam i kończę w Wojkowej. To wieś położona w centrum Gór Leluchowskich, otoczona górami i lasami, ale z licznymi polami i łąkami nad zabudowaniami. Prowadzi do niej przez las jedna wznosząca się 120 metrów pod góra droga spod drogi Powroźnik-Tylicz. Auto można zaparkować przy wznoszącej się nad miejscowością cerkwi.
Cerkiew św. Kosmy i Damiana pochodzi z XVI wieku, a jej obecny budynek powstał w roku 1790 lub 1792 po zniszczeniu poprzedniego przez pożar. Po wysiedleniu w ramach akcji ,,Wisła" cerkiew została przejęta przez kościół rzymskokatolicki, jak wiele innych na terenach od Piwnicznej po Ustrzyki Górne.
Wycieczka ma miejsce na początku listopada, gdy dzień jest krótki, a słońce późno wychyla się zza gór. Gdy parkuję samochód, w dole Wojkowej zalega jeszcze cień. Idę obejrzeć cerkiew i czekam aż słońce wzniesie się ponad graniczny grzbiet. Udaje się.
Obok cerkwi znajduje się mały cmentarz z kilkoma zachowanymi nagrobkami.
Idę żółtym szlakiem i okolicznymi łąkach na grzbiet, którym prowadzi granica polsko-słowacka. Krajobraz jest typowy dla Beskidu Niskiego. Wokół pełno modrzewiowej żółci, po wyjściu nieco wyżej widać Jaworzynę Krynicką i zalegające pod nią resztki porannej mgły. Na prawo od Jaworzyny jest wieża widokowa, pardon: "ścieżka w koronach drzew", na Słotwinach, która niczym strzelba Czechowa wypali za kilka relacji.
po prawej wieża na Słotwinach
na horyzoncie Jaworzyna Krynicka
Na łąkach pasą się krowy. Dwie z nich reagują na moją obecność, podchodzą bardzo blisko, ale drut elektrycznego pastucha jest dla nich zaporą nie do przejścia. Nie sprawdzam, czy jest pod prądem.
Roztoka - tam będę kończył wycieczkę
Po słowackiej stronie granicy znajduje się schron turystyczny „Králova Studňa". Wygląda na nowy, jest czysty i zadbany, dla niektórych może brakować w nim,,klimatu". Král'ova Studňa to miejsce ważne dla lokalnej społeczności. W miejscu tym w 1471 roku spotkali się trzej królowie: król Węgier Matej Korvin, król Polski Kazimierz IV Jagiellończyk oraz jego syn Kazimierz, który później został świętym.
Nieopodal schronu znajduje się studnia, która wg legendy powstała pod kopytami króla Mateja Korvina, gdy przejeżdżał tędy swoim orszakiem do Polski w czasie suszy. Obecnie nad studnią widnieje drewniana budka, a w pobliżu znajduje się krzyż oraz miejsce do modlitwy. Jest tu również postawiona tablica informująca o historii tego miejsca. O te wszystkie pamiątki historyczne dba stowarzyszenie obywatelskie "Králova Studňa" z Lenartova, które organizuje również imprezy turystyczne, sportowe kulturalne przy schronie.
studnia aktualnie
św. Cyryl i Metody - patroni Czech i Słowacji
przy Královej Studni
Kilkaset metrów dalej na południe znajduje się wg mapy drewniana wieża widokowa, zbudowana również z inicjatywy wyżej wymienionego stowarzyszenia. Tablica stojąca obok informuje, że budowa wieży wysokiej na 13 metrów zakończyła się w 2011 roku, ale niestety wieża nie przetrwała długo, bo z uwagi na zły stan techniczny została rozebrana dziesięć lat później. Aktualnie jedyną pozostałością po niej są cztery wystające z ziemi betonowe fundamentowe „nogi" i sterta desek leżąca obok. Szkoda.
Teraz wkraczam na dobre na teren Słowacji - schodzę zielonym szlakiem do Lenartova. Po przejściu kawałka lasem szlak wychodzi na rozległe łąki z widokami na Beskid Niski i położone na południu góry Čergov. Szlak jest taki, jakie lubię najbardziej. Zejście jest lekkie, nieabsorbujące. Mimo że jest listopad, jest tu bardzo kolorowo. Na samej górze trochę się martwiłem, że słońce świeci dokładnie na wprost tych łąk, na szczęście w listopadzie przesuwa się ono szybko po niebie.
Po moich kilku październikowych i listopadowych wizytach w Beskidzie Sądeckim i Beskidzie Niskim odnoszę wrażenie, że jesienne „kolorki" trzymają się na tych terenach dużo dłużej niż w innych częściach Beskidów. To się już robi tradycją, że na takich szlakach zbaczam ze ścieżki, kluczę z aparatem wokół, chłonę krajobraz i szukam dobrych kadrów. Pejzaże dla mnie są fenomenalne.
Čergov
Busov i Stebnicka Magura
Busov
wieś Malcov
Efekt jest taki, że muszę później przedostać się na szlak przez zarośla jakiegoś potoku, ale nie żałuję.
po drugiej stronie potoku
Wychodzę z łąk koło cmentarza w Lenartovie. Teraz czeka mnie kawałek do przejścia asfaltem, najpierw lokalną drogą, a potem już główną szosą.
Mijam skrzyżowanie przy którym położone jest cygańskie osiedle. Nie zaglądam tam, jak ktoś jest ciekaw, jak takie osiedle wygląda, to proszę - film z drona znaleziony na YouTube
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=t1d3fvRRWxk[/youtube]
Teraz bezszlakowo ide do Dubnego, wsi położonej po polskiej stronie granicy. Skręcam z szosy na ścieżkę wiodącą prawym brzegiem Židovskego Potoku. Tu drzewa są bezlistne, mnóstwo opadłych liści leży na ziemi, jar potoku po lewej stronie potoku jest bardzo fotogeniczny. Bardzo klimatyczne miejsce.
Wychodzę na otwartą przestrzeń na granicy polsko-słowackiej, nad wsią Obručne. Miejsce jest dla mnie takie trochę nierealne, unoszące się "30 cm nad powierzchnią". Tak analizując na chłodno to nie ma tu nic nadzwyczajnego: małe wzniesienie, droga wijąca się wśród wzgórz, wioska na wzniesieniu z położonym wewnątrz niej kościółkiem, widok na pagórki nad Dubnem, tyle. Jednak urok tego miejsca jest uderzający, choć na pewno dla tych, którzy dojrzeli do tego typu pejzaży.
Schodzę teraz do Dubnego. To taka wieś położona "na krańcu świata" z jedyną drogą dojazdową prowadzącą z Leluchowa (miejsce dawnego przejścia granicznego polsko-słowackiego). Składa się na nią kilkanaście domów w różnym stanie, część z nich wygląda na zakupione przez "miastowych" domy letniskowe. Nad wsią, na południowym stoku znajduje się również mała winnica. Schodzę z drogi i wdrapuję się na wzgórze górujące nad winnicą i nad cerkwią.
winnica nad Dubnem, w dole Obručne
w stronę Leluchowa, na horyzoncie fragment Tatr
Dubne jest znane ze swojej położonej na lekkim wzniesieniu cerkwi. Jest to obiekt najbardziej kojarzący się z Górami Leluchowskimi. W obecnym kształcie cerkiew została wzniesiona w 1863 po pożarze poprzedniego budynku z XVII wieku. Po wypędzeniu Łemków w ramach akcji "Wisła" została zaadoptowana na kościół rzymskokatolicki. Historia typowa dla cerkwi z gór południowo - wschodniej Polski. Niestety cerkiew jest otwierana tylko na msze święte w niedziele o 9 rano, więc ciężko jest obejrzeć jej bogate w zabytki wnętrze.
Nie widziałem w Polsce ładniej położonej cerkwi niż ta.
przycerkiewny cmentarzyk
Dubne
Spod cerkwi idę w górę Dubnego wzdłuż domów, a potem wkraczam w leśne drogi, którymi docieram na Roztokę. To bezleśna góra wznosząca się po zachodniej stronie Wojkowej. Nie prowadzi na nią żaden szlak turystyczny!. Rozciąga się stąd widok na Pasmo Jaworzyny oraz na wzgórza wznoszące się nad Wojkową. Jest godzina 15.15, słońce już jest nisko na niebie, gdzieś za godzinę - półtorej schowa się za Góry Leluchowskie. Teraz mam piękne, miękkie światło popołudnia na porosłej żółtymi trawami Roztoce, ale już niedługo Wojkowa i jej okolice skryją się w cieniu. To jest niestety negatywny aspekt listopadowych wycieczek - przy dobrej pogodzie mogą być urzekające (i dzisiejsza taka jest), ale krótki dzień powoduje pewną pogoń z czasem na trasie.
Králova Studňa
Roztoka
pasmo Jaworzyny Krynickiej
Jaworzyna Krynicka
Gdy fotografuję okolicę, widzę że z domu znajdującego się pod szczytem biegnie w moją stronę duży pies. Biegnie i szczeka, ale zatrzymuje się w bezpiecznej odległości ode mnie i zaczyna się tylko przyglądać. Po chwili idzie pod duży kamień znajdujący się na wierzchołku i tam zalega na trawie. Na tym kamieniu chciałem zasiąść zjeść resztę herbatników z wycieczki. Idę, pies się cofa na bezpieczną odległość i patrzy na mnie spode łba. Częstuję go herbatnikami, tzn. rzucam je w trawę. Pies zaczyna je zajadać. Wiem, wiem, to nie jest dieta dla psa. Siedzimy dłuższą chwilę i zajadamy wspólnie, robię mu jeszcze kilka zdjęć.
Słońce się powoli chowa za las, pojawia się cień na Roztoce. Schodzę na dół, bo chcę zejść pod cerkiew, jak jeszcze będzie tam jakieś słońce. Zaraz na początku zejścia, przy drodze na jednym z drzew wisi tabliczka ostrzegawcza ,,uwaga, groźny pies". O kurka.
Udaje mi się idealnie trafić, ponieważ o 15.30 rozpoczyna się w cerkwi jakieś nabożeństwo, można wejść, obejrzeć wnętrze i zrobić zdjęcia (choć napis na drzwiach informuje, że nie wolno). Jest środek tygodnia, cerkiew jest zapełnia, inny świat.
Cała dzisiejsza wycieczka była dla mnie w pewnym sensie dniem wędrówki po innym świecie. Oglądane krajobrazy były bliskie tym z Beskidu Niskiego, ciekawie wytyczona trasa zaoferowała niezłe widoki, a przemierzona samotnie sprzyjała wyciszeniu i rozmyślaniom. Małe góry, ale duże przeżycie duchowe, nie da się ukryć. Powiem bez kozery słowami jednego z moich kolegów, inspirującego się wytyczanymi przeze mnie szlakami wycieczek: "megaprzygoda".
Czy Góry Leluchowskie oczyszczają umysł? Mój tak. Z oczyszczaniem ciała trochę gorzej, bo pod cerkwią (!) w Dubnem chwyciła mnie rwa kulszowa. Dotarłem do końca wycieczki bez problemu, potem było dużo gorzej. Kara boska?
Panoramy z wycieczki do obejrzenia na pełnym ekranie po kliknięciu w zdjęcie:
pod schronem Králova Studňa
na zejściu do Lenartova
na Roztoce