Spontaniczna wspólna wycieczka rozpoczęła się we mgle. Z liści kapało. Lekki mrok.
Warunki szybko zaczęły się poprawiać
I już było dobrze, nawet bardzo dobrze
Już po apogeum
Wyżej drzewa bezlistne.
Hala Jaworowa.
Zdjęcie niesamowitego drzewa, z dedykacją dla Dobromiła
Przy chatce sporo ludzi, mimo że są tabliczki, ze teren prywatny i zakaz wstępu na halę.
Wiśnie w spirytusie!
Niestety w chatce zrobiono śmietnik
Zawsze mnie dziwiło, że jest piękne miejsce i ludzie potrafią zrobić tam taki syf.
Idziemy jeszcze odwiedzić Kotarz.
A potem wracamy halą.
Ładnie jest.
Kolorystyka, taka późnojesienna, mi się podoba.
Niestety miłą wycieczkę psuje Adrian.
Najpierw prowadza w krzaki.
Potem długa stroma droga na krechę w dół. Zawalona liśćmi i kamieniami.
Dziewczyny nie dają rady. Iza upada! A Adrian cały czas ma na twarzy szelmowski uśmieszek.
Najgorsze na koniec. Lodowaty szeroki strumień. Jesteśmy załamani!
Tobi ma wypadek podczas przeprawy. Potyka się i prawie tonie w zdradliwym nurcie.
Na koniec kiedy okazało się, że uszliśmy z życiem, robimy podsumowanie.
Wycieczka ogólnie na plus - dzięki wiśniom!!!
