Na Trzy Kopce z Mirkiem
: 2022-01-15, 21:01
Dobry wieczór.
Kolejny raz kombinuję, gdzieby tu, co by tu …
Była chrapka na Tatry, ale nie … Zbawieniem okazuje się wpis Mirka o tym że wybiera się na Trzy Kopce Wiślańskie.
Zaproponował, ja się podczepiłem i tak poszliśmy razem
Do dzisiaj nie znaliśmy się z Mirkiem na żywo, więc wspólne wyjście miało sens, tym bardziej że jest głównym organizatorem najbliższego zlotu GBG
Umawiamy się na PKSie w Cieszynie, skąd odbieram Mirka i bez zbędnych ceregieli ruszamy od razu w stronę Wisły.
Parkujemy kawałek za rondem na małym parkingu przy rzece, skąd ruszamy brukowymi serpentynami wijącymi się między opuszczonymi ośrodkami wczasowymi, które swoje lata świetności mają już dawno za sobą.
Mirek opowiada krótkie epizody z życia turysty, wiążące się z opuszczonymi domami wczasowymi, prezentując co lepsze miejscówki osobiście
Z serpentyn schodzimy na wielką polanę która doprowadzi nas wprost na żółty szlak i zaprezentuje pierwsze poważne widoki tego lekko pochmurnego dnia
Kończy się krajobraz wiosenno-jesienny i zaczyna ten prawdziwy, zimowy ! Można przysiąść i podziwiać przez chwilę, jak światło ładnie się przeplata między chmurami pokazując pierwsze skrawki błękitu.
Na pewno się nie zgubiliśmy ?
Można podziwiać na różne sposoby
Domek ukryty wśród zimy
Walka białego z zielonym
Droga zrobiła się biała i śliska, drzewa coraz bardziej zmarznięte i pokryte śniegiem, a zieleń zaczęła zanikać, to był znak że zbliżamy się do szczytu …
Bo kiedy w dolinach rządzą wiosenne klimaty, kilkaset metrów npm wyżej zima ma się całkiem dobrze, nawet zaskakująco dobrze
Schronisko na horyzoncie ! Robimy przerwę na coś ciepłego do picia i jedzenia
Podczas wychodzenia od stolika strąciłem swój aparat, który pierdyknął na ławkę, a potem na beton, całe szczęście że ochronka przeciwsłoneczna i filtr wyłapały uderzenie i jak na razie wszystko działa …
Wychodząc natknęliśmy się na małego puchatego kolegę, który ogrzewał sobie łapki o ciepłe nogi Mirka
Trochę widoków z okolic schroniska, bo pogoda chwilami robiła ładne chmurki i takie tam
Ruszamy w drogę powrotną, słońce raz się chowa, raz wychodzi powodując że trochę jest mi zimno na otwartej przestrzeni gdzie wiatr hula. Chwilę później przy drewnianym pomniku odbijamy w prawo na szlak czarny i ostro zaczynamy schodzić w dół.
Zapamiętałem ten szlak jako lodowy, tym razem również taki był, sporo lodu połączone ze stromizną sprawiało pewne trudności w poruszaniu się, każdy radził sobie jak mógł
Po drodze były malunki tajemniczej pani o śmiertelnych rysach i spojrzeniu ...
Później były hordy fasiągów pełne ceprów jeżdżące w te i z powrotem, ludzie się cieszą, koniki też, My również się cieszyliśmy idąc krętą asfaltówką w promieniach słonecznych
Dochodzimy do głównej drogi, to znak że parking i nasze nogi dzieli jakieś 1.5 kilometra, ruszamy !
Sprawdzamy godzinę na zegarku i stwierdzamy że trzeba szybko ruszać w stronę Ciszyna, żeby Mirek zdążył na autobus do domu …
Dojeżdżamy praktycznie na ostatnią chwilę, może nawet została chwila na siku
I taka to była wycieczka.
Kolejny raz kombinuję, gdzieby tu, co by tu …
Była chrapka na Tatry, ale nie … Zbawieniem okazuje się wpis Mirka o tym że wybiera się na Trzy Kopce Wiślańskie.
Zaproponował, ja się podczepiłem i tak poszliśmy razem
Do dzisiaj nie znaliśmy się z Mirkiem na żywo, więc wspólne wyjście miało sens, tym bardziej że jest głównym organizatorem najbliższego zlotu GBG
Umawiamy się na PKSie w Cieszynie, skąd odbieram Mirka i bez zbędnych ceregieli ruszamy od razu w stronę Wisły.
Parkujemy kawałek za rondem na małym parkingu przy rzece, skąd ruszamy brukowymi serpentynami wijącymi się między opuszczonymi ośrodkami wczasowymi, które swoje lata świetności mają już dawno za sobą.
Mirek opowiada krótkie epizody z życia turysty, wiążące się z opuszczonymi domami wczasowymi, prezentując co lepsze miejscówki osobiście
Z serpentyn schodzimy na wielką polanę która doprowadzi nas wprost na żółty szlak i zaprezentuje pierwsze poważne widoki tego lekko pochmurnego dnia
Kończy się krajobraz wiosenno-jesienny i zaczyna ten prawdziwy, zimowy ! Można przysiąść i podziwiać przez chwilę, jak światło ładnie się przeplata między chmurami pokazując pierwsze skrawki błękitu.
Na pewno się nie zgubiliśmy ?
Można podziwiać na różne sposoby
Domek ukryty wśród zimy
Walka białego z zielonym
Droga zrobiła się biała i śliska, drzewa coraz bardziej zmarznięte i pokryte śniegiem, a zieleń zaczęła zanikać, to był znak że zbliżamy się do szczytu …
Bo kiedy w dolinach rządzą wiosenne klimaty, kilkaset metrów npm wyżej zima ma się całkiem dobrze, nawet zaskakująco dobrze
Schronisko na horyzoncie ! Robimy przerwę na coś ciepłego do picia i jedzenia
Podczas wychodzenia od stolika strąciłem swój aparat, który pierdyknął na ławkę, a potem na beton, całe szczęście że ochronka przeciwsłoneczna i filtr wyłapały uderzenie i jak na razie wszystko działa …
Wychodząc natknęliśmy się na małego puchatego kolegę, który ogrzewał sobie łapki o ciepłe nogi Mirka
Trochę widoków z okolic schroniska, bo pogoda chwilami robiła ładne chmurki i takie tam
Ruszamy w drogę powrotną, słońce raz się chowa, raz wychodzi powodując że trochę jest mi zimno na otwartej przestrzeni gdzie wiatr hula. Chwilę później przy drewnianym pomniku odbijamy w prawo na szlak czarny i ostro zaczynamy schodzić w dół.
Zapamiętałem ten szlak jako lodowy, tym razem również taki był, sporo lodu połączone ze stromizną sprawiało pewne trudności w poruszaniu się, każdy radził sobie jak mógł
Po drodze były malunki tajemniczej pani o śmiertelnych rysach i spojrzeniu ...
Później były hordy fasiągów pełne ceprów jeżdżące w te i z powrotem, ludzie się cieszą, koniki też, My również się cieszyliśmy idąc krętą asfaltówką w promieniach słonecznych
Dochodzimy do głównej drogi, to znak że parking i nasze nogi dzieli jakieś 1.5 kilometra, ruszamy !
Sprawdzamy godzinę na zegarku i stwierdzamy że trzeba szybko ruszać w stronę Ciszyna, żeby Mirek zdążył na autobus do domu …
Dojeżdżamy praktycznie na ostatnią chwilę, może nawet została chwila na siku
I taka to była wycieczka.