A mieliśmy jechać w Alpy
: 2021-12-18, 11:38
Mieliśmy - ale mnożące się i nieprzewidywalne zmiany przepisów Covidowych spowodowały odłożenie decyzji do ostatniej chwili. A w ostatniej chwili zobaczyliśmy zdjęcia pięknej zimy... w Bieszczadach.
Pojechaliśmy w składzie dwuosobowym, dobrze znanym i pewnym, co daje zazwyczaj gwarancję fajnego wyjazdu niezależnie od warunków.
Spaliśmy w Dwerniku. Po przyjeździe pierwszego dnia trzeba było pójść gdzieś blisko przetrzeć foki, poszliśmy więc na spacer narciarski na Przysłup Caryński.
Caryńskie jest jednym z moich ulubionych miejsc w Bieszczadach. Od dłuższego czasu wolę chodzić nie tyle na oklepane i w sezonie oblepione ludźmi połoniny, co właśnie w takie miejsca. Poza niewątpliwym urokiem ważna jest ich historia - Caryńskie, Tworylne, Krywe i wiele innych podobnych miejsc to tereny byłych wsi, w których mieszkały setki ludzi wypędzonych podczas akcji "Wisła". Tak naprawdę dopiero w jej wyniku Bieszczady stały się obszarem prawie bezludnym i dzikim (wcześniej miały poziom zaludnienia porównywalny z Beskidem Śląskim czy Żywieckim). Zachwycając się tymi górami warto pamiętać, że za ową dzikością stoją tragedie tysięcy ludzi.
Zima była jak trza.
Koliba na Przysłupie Caryńskim działa. Jej nazwa w zestawieniu z obecną wielkością budynku brzmi trochę zabawnie, ale jest OK. W Kolibie nie było nikogo poza dwoma kotami, ale było otwarte, można wejść i się ogrzać, w jadalni stoi czajnik elektryczny, którego można użyć itp. - i taka praktyka w obiekcie, który w jakiś sposób pełni funkcję schroniska jest w porządku (zapewne ktoś tam pomieszkuje cały czas, tylko akurat gdzieś wyszedł).
Po drodze spotkaliśmy jednego pracownika BdPN, który minął nas terenówką na początku drogi, ale zostawił auto stosunkowo wcześnie. Wrażenie samotności w dolinie zasypanej śniegiem jest niesamowite. Tylko cisza i dźwięk nart...
Drugiego dnia wymyśliliśmy Wetlińską. Najkrótszy szlak z przełęczy do Chatki Puchatka nie jest (zwłaszcza po zmianach spowodowanych budową nowego schronu) drogą sprzyjającą użyciu nart, jeśli się nie zna terenu, którym można alternatywnie zjechać. Poszliśmy więc tradycyjnie z buta.
Żadna z prognoz nie zapowiadała warunków, które zastaliśmy. Zazwyczaj prognozy jeśli się mylą, to w drugą stronę
Na górze szlak chwilowo omija miejsce budowy dołem. Schron wygląda imponująco, szkoda że jeszcze nieczynny.
Trzeciego dnia takiej pogody już nie było, ale nadal był spręż. Poszliśmy więc na Krywe, narciarska wycieczka do tego miejsca od dawna mi się marzyła.
Kolega dysponuje samochodem 4X4, co zaoszczędziło nam konieczności długiego podejścia drogą z Zatwarnicy. Da się (latem nawet z dzieciakami tak chodziliśmy), ale nudno.
Od leśnego parkingu - bajka. Chwilę lasem, później wychodzimy na wzgórze Ryli. Trochę śniegu, trochę mgły, momentami błędnik głupieje, ale tylko na chwilę. Wszystko cudnie zasypane.
Dochodzimy do gospodarstwa, widać dym z komina. Nie chcemy się narzucać, więc idziemy dalej, ale... psy szczekają, za chwilę słychać, że ktoś nas woła, więc podchodzimy. Przyjemnie jest porozmawiać z człowiekiem, kiedy dookoła tylko śnieg i cisza. Kiedy powiedzieliśmy, że idziemy do ruin cerkwi, poproszono nas o zapalenie świeczek na grobie Pani Antoniny Majsterek, co oczywiście chętnie zrobimy. Dostaliśmy świeczki i zapalniczkę, ruszamy dalej.
Na podejściu na wzgórze Diłok śniegu mniej, zwłaszcza w zaroślach, za to inne przeszkody terenowe wymuszają stosowanie nieortodoksyjnych technik narciarskich typu "na kolanach pod złamanym drzewem" lub "na fokach wierzchem po tarninie"
Dochodzimy do cerkwi, zapalamy świeczki. Wokół sporo symbolicznych krzyży upamiętniających ludzi kiedyś zamieszkujących Krywe. Jak zawsze w tych miejscach przychodzi zamyślenie nad losem ludzi, których stąd wygnano... Całe rodziny z dzieciakami, często bez żadnego dobytku, później spalono wszystko, co zostało. W imię czego?
I trzeba wracać. Podejście na wzgórze pozwala się trochę zmęczyć. Na parking i do Dwernika. Absolutnie fantastyczny dzień.
Czwartego dnia nie było ani pogody, ani spręża. Padał chwilami deszcz ze śniegiem, temperatura na plusie - ogólnie syf. Poobijaliśmy się trochę
Piątego dnia śniadanie i do domu. Siedzę w chałupie i najchętniej już bym wracał do Dwernika
Jako podsumowanie:
https://www.wykop.pl/wpis/4919473/rozmo ... polityczn/
Pojechaliśmy w składzie dwuosobowym, dobrze znanym i pewnym, co daje zazwyczaj gwarancję fajnego wyjazdu niezależnie od warunków.
Spaliśmy w Dwerniku. Po przyjeździe pierwszego dnia trzeba było pójść gdzieś blisko przetrzeć foki, poszliśmy więc na spacer narciarski na Przysłup Caryński.
Caryńskie jest jednym z moich ulubionych miejsc w Bieszczadach. Od dłuższego czasu wolę chodzić nie tyle na oklepane i w sezonie oblepione ludźmi połoniny, co właśnie w takie miejsca. Poza niewątpliwym urokiem ważna jest ich historia - Caryńskie, Tworylne, Krywe i wiele innych podobnych miejsc to tereny byłych wsi, w których mieszkały setki ludzi wypędzonych podczas akcji "Wisła". Tak naprawdę dopiero w jej wyniku Bieszczady stały się obszarem prawie bezludnym i dzikim (wcześniej miały poziom zaludnienia porównywalny z Beskidem Śląskim czy Żywieckim). Zachwycając się tymi górami warto pamiętać, że za ową dzikością stoją tragedie tysięcy ludzi.
Zima była jak trza.
Koliba na Przysłupie Caryńskim działa. Jej nazwa w zestawieniu z obecną wielkością budynku brzmi trochę zabawnie, ale jest OK. W Kolibie nie było nikogo poza dwoma kotami, ale było otwarte, można wejść i się ogrzać, w jadalni stoi czajnik elektryczny, którego można użyć itp. - i taka praktyka w obiekcie, który w jakiś sposób pełni funkcję schroniska jest w porządku (zapewne ktoś tam pomieszkuje cały czas, tylko akurat gdzieś wyszedł).
Po drodze spotkaliśmy jednego pracownika BdPN, który minął nas terenówką na początku drogi, ale zostawił auto stosunkowo wcześnie. Wrażenie samotności w dolinie zasypanej śniegiem jest niesamowite. Tylko cisza i dźwięk nart...
Drugiego dnia wymyśliliśmy Wetlińską. Najkrótszy szlak z przełęczy do Chatki Puchatka nie jest (zwłaszcza po zmianach spowodowanych budową nowego schronu) drogą sprzyjającą użyciu nart, jeśli się nie zna terenu, którym można alternatywnie zjechać. Poszliśmy więc tradycyjnie z buta.
Żadna z prognoz nie zapowiadała warunków, które zastaliśmy. Zazwyczaj prognozy jeśli się mylą, to w drugą stronę
Na górze szlak chwilowo omija miejsce budowy dołem. Schron wygląda imponująco, szkoda że jeszcze nieczynny.
Trzeciego dnia takiej pogody już nie było, ale nadal był spręż. Poszliśmy więc na Krywe, narciarska wycieczka do tego miejsca od dawna mi się marzyła.
Kolega dysponuje samochodem 4X4, co zaoszczędziło nam konieczności długiego podejścia drogą z Zatwarnicy. Da się (latem nawet z dzieciakami tak chodziliśmy), ale nudno.
Od leśnego parkingu - bajka. Chwilę lasem, później wychodzimy na wzgórze Ryli. Trochę śniegu, trochę mgły, momentami błędnik głupieje, ale tylko na chwilę. Wszystko cudnie zasypane.
Dochodzimy do gospodarstwa, widać dym z komina. Nie chcemy się narzucać, więc idziemy dalej, ale... psy szczekają, za chwilę słychać, że ktoś nas woła, więc podchodzimy. Przyjemnie jest porozmawiać z człowiekiem, kiedy dookoła tylko śnieg i cisza. Kiedy powiedzieliśmy, że idziemy do ruin cerkwi, poproszono nas o zapalenie świeczek na grobie Pani Antoniny Majsterek, co oczywiście chętnie zrobimy. Dostaliśmy świeczki i zapalniczkę, ruszamy dalej.
Na podejściu na wzgórze Diłok śniegu mniej, zwłaszcza w zaroślach, za to inne przeszkody terenowe wymuszają stosowanie nieortodoksyjnych technik narciarskich typu "na kolanach pod złamanym drzewem" lub "na fokach wierzchem po tarninie"
Dochodzimy do cerkwi, zapalamy świeczki. Wokół sporo symbolicznych krzyży upamiętniających ludzi kiedyś zamieszkujących Krywe. Jak zawsze w tych miejscach przychodzi zamyślenie nad losem ludzi, których stąd wygnano... Całe rodziny z dzieciakami, często bez żadnego dobytku, później spalono wszystko, co zostało. W imię czego?
I trzeba wracać. Podejście na wzgórze pozwala się trochę zmęczyć. Na parking i do Dwernika. Absolutnie fantastyczny dzień.
Czwartego dnia nie było ani pogody, ani spręża. Padał chwilami deszcz ze śniegiem, temperatura na plusie - ogólnie syf. Poobijaliśmy się trochę
Piątego dnia śniadanie i do domu. Siedzę w chałupie i najchętniej już bym wracał do Dwernika
Jako podsumowanie:
https://www.wykop.pl/wpis/4919473/rozmo ... polityczn/