11 XII 2021 czyli Jak zdobywałem Soszów i Cieślar.
: 2021-12-14, 09:44
Tia ŁADNĄ MAMY ZIMĘ TEJ JESIENI ,nie pamiętam kiedy widziałem tak wczesne i trwałe opady śniegu o tej porze.No więc wybrałem się znowu trasą Jawornik-Soszów- Cieslar-Kopydło.Celem nadrzędnym był rekonesans przed spotkaniowy , udało się jak nic. Przypadkiem odkryłem że w weekendy mam bezpośredni pociąg do Wisły i to o godzinie która bardzo mi odpowiada.W Skoczowie przesiadka na bus komunikacji zastępczej i o 9.00 wysiadam na przystanku Wisła-Obłaziec. 3 km do stacji narciarskiej Soszów mija mi szybko, zdecydowałem się na wariant asfaltowy z obawy że trafię na nieprzetarty żółty szlak , niepotrzebnie sie obawiałem.Wychodzę na Młaki i widze że szlak był ratrakowany.
Od Młaków mijam kilkoro turystów i spacerowiczów,nic dziwnego bo droga dojazdowa jest dobrze utrzymana.
Tu już widać panowanie Pani Zimy.
Mijam stary szyld przed schroniskiem, przyzna się że mimo kilkukrotnego tam pobytu nigdy go nie widziałem.
Do schroniska nie zaglądam, odstręcza mnie duża grupa ludzi oraz jazgot skuterów śnieznych i aut terenowych, za symboliczną opłatą korzystam z WC i zmierzam na Lepiarzówkę.Tam nie lepiej, karczmę oblega jeszcze większa kupa luda, widać trafiłem na firmowy zjazd integracyjny.
Harry dzielnie mi towarzyszy i nie sarka na zimno i śnieg,mój kompan zawsze jest usmiechniety.
Soszów Wielki ,krótki popas , kawa z termosu i ruszam dalej.
Zmierzam na Cieslar i do celu głównego czyli Cieślarówki.
Cieslarówka już wioczna, wchodzę tam mimo że bufet nieczynny.
Tu w rozmowie z gospodynią obiektu omawiamy warunki ewentualnej rezerwacji noclegu dla naszej grupy, szczerze mówiąc liczyłem na kubek herbaty ale przeliczyłem się.Dobrze że termos mój ma pojemność 0,5 litra ,tyle KAWY to odpowiednia ilość gorącego napoju na kilkugodzinną wycieczkę.Po drodze mijam radosną zimową twórczość , niby bałwan ale siakiś inny.
Do Bacówki pod Małym Stożkiem nie wchodzę bo nie ma sensu, brak tabliczki mówi mi że na bacówce nikogo nie ma.Pocżatkowo idę żółtym do Niebieskiego by zejśc do Jawornika by po kilkuset metrach mijam zakkręt gdzie szlak wchodzi w las co w sumie na dobre mi wyszło.Okazało się że doszedłem do Kopydła gdzie na koniec zaliczam tzw, glebę czyli siad płaski na asfalt.Spacerowicz z pieskiem poprawia mi humor stwierdzeniem że dobrze zrobiłem nie idąc dalej niebieskim szlakiem.Szlak ów był jak stwiedził tambylec był w fatalnym stanie.Czyli na koniec konkluzja że NIE MA TEGO ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO.Koniec.
Od Młaków mijam kilkoro turystów i spacerowiczów,nic dziwnego bo droga dojazdowa jest dobrze utrzymana.
Tu już widać panowanie Pani Zimy.
Mijam stary szyld przed schroniskiem, przyzna się że mimo kilkukrotnego tam pobytu nigdy go nie widziałem.
Do schroniska nie zaglądam, odstręcza mnie duża grupa ludzi oraz jazgot skuterów śnieznych i aut terenowych, za symboliczną opłatą korzystam z WC i zmierzam na Lepiarzówkę.Tam nie lepiej, karczmę oblega jeszcze większa kupa luda, widać trafiłem na firmowy zjazd integracyjny.
Harry dzielnie mi towarzyszy i nie sarka na zimno i śnieg,mój kompan zawsze jest usmiechniety.
Soszów Wielki ,krótki popas , kawa z termosu i ruszam dalej.
Zmierzam na Cieslar i do celu głównego czyli Cieślarówki.
Cieslarówka już wioczna, wchodzę tam mimo że bufet nieczynny.
Tu w rozmowie z gospodynią obiektu omawiamy warunki ewentualnej rezerwacji noclegu dla naszej grupy, szczerze mówiąc liczyłem na kubek herbaty ale przeliczyłem się.Dobrze że termos mój ma pojemność 0,5 litra ,tyle KAWY to odpowiednia ilość gorącego napoju na kilkugodzinną wycieczkę.Po drodze mijam radosną zimową twórczość , niby bałwan ale siakiś inny.
Do Bacówki pod Małym Stożkiem nie wchodzę bo nie ma sensu, brak tabliczki mówi mi że na bacówce nikogo nie ma.Pocżatkowo idę żółtym do Niebieskiego by zejśc do Jawornika by po kilkuset metrach mijam zakkręt gdzie szlak wchodzi w las co w sumie na dobre mi wyszło.Okazało się że doszedłem do Kopydła gdzie na koniec zaliczam tzw, glebę czyli siad płaski na asfalt.Spacerowicz z pieskiem poprawia mi humor stwierdzeniem że dobrze zrobiłem nie idąc dalej niebieskim szlakiem.Szlak ów był jak stwiedził tambylec był w fatalnym stanie.Czyli na koniec konkluzja że NIE MA TEGO ZŁEGO CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO.Koniec.