2021.10.23 Błatnia-Klimczok-Szyndzielnia i nie tylko
: 2021-10-24, 14:16
Trasa: Jaworze Nałęże (450) - Łazek (711) - Wielka Cisowa (878) - Błatnia (917) - Stołów (1035) - Trzy Kopce (1082) - Klimczok (1117) - Szyndzielnia (1026) - Polana Kamienicka wieża widokowa (978) - Schronisko pod Szyndzielnią (1001) - przeł. Kołowrót (775) - Kozia Góra (686) - Błonia Mikuszowickie (425) - Bielsko Biała Olszówka (365)
Początek: 8.45
Koniec: 14.30
Całkowity czas wycieczki: 5h. 45 min.
Dystans: 22 km,
Maksymalne przewyższenie: 667 m,
Suma wzniesień: ok. 1.000 m
Mapka wycieczki:
Prognozy pogody na ten dzień, nie były zbyt dobre. Ale też nie było jednoznacznie złe. Postanowiłem zaryzykować. Opłaciło się odwiedzić dawno nie widziane i wyblakłe w pamięci rejony.
Startuję o 8.45 w Jaworzu Nałężu.
Bystro wnoszę się na pierwszą górę, zwaną Łazek i wkrótce pokazują się pierwsze widoki. Na północ i północny-zachód.
W miarę podchodzenia – od Łazka w zasadzie już do samej Błatniej, bez większych stromizn, widoki się poszerzają – np. na Bucznik.
Pięknie, jesiennie, kolorowo !
Na szlaku czerwonym pusto, tylko ja. Mijam Małą Cisową z uroczą ale samą w sobie bez widokową polaną, po czym pojawiam się na jej ,,starszej” siostrze. Tj. Wielkiej Cisowej – tu obelisk ku czcie tzw. ,,Bartka” Henryka Flama, rzekomo ,,żołnierza wyklętego” a jak dla mnie, pospolitego przestępcę.
Po około półtorej godzinie od wyjścia z Jaworza-Nałęża, melduje się w schronisku na a w zasadzie pod Błatnią.
Ze zdumieniem stwierdzam, że również w schronisku…pusto. Jestem sam. Tu jak to nakazuje moja świecka tradycja w schroniskach, spożywam kawę, strawę oraz nabywam ,,blaszkę” do kolekcji.
Do tej pory na Błatniej byłem tylko jeden raz. Zapamiętałem, że jej szczyt jest dosyć charakterystyczny.
Sprawdziłem – owszem, nic się nie zmieniło.
Nie zmieniły się również kapitalne pod względem jakościowym, kapitalne z Błatniej widoki. Warto tu przyjść, tym bardziej, że trafić można łatwo i szybko.
Z Błatniej na północ – grzbiet Przykrej a w oddali ,,tafla” Jeziora Goczałkowickiego.
Z lewej Równica, na nią Czantoria.
W głębi grzbiet graniczny ze Stożkiem, w oddali Beskid Śląsko-Morawski.
Zmierzam na Klimczok. Na Trzech Kopach ,,kopara opada mi ziemię”. Do tej pory Trzy Kopce pamiętam…nijak…a teraz las bardzo mocno się przerzedził i ujrzałem widoki (jak dla mnie) jedne z najlepszych w skali całego Beskidu Śląskiego.
Od Babiej Góry, poprzez Kotlinę Żywiecką i charakterystyczne strome ubocza Skrzycznego. Na Trzech Kopach znajdują się dosyć dobrze widoczne ruiny byłego schroniska turystycznego.
Warto właśnie z tych fundamentów podziwiać taki oto widok !
Czas na kolejny klasyk czyli Klimczok – widoki też inne czyli lepsze niż zapamiętałem z czasów swojej tu bytności.
Do schroniska na Klimczoku (tak go zwą, choć leży pod Magurą) mam jakieś 15 minut dreptania. Wobec powyższego oczywiście…tam nie idę. Zostawiam sobie pretekst na kiedyś tam.
Ale idę do schroniska pod Szyndzielnią a tu panorama Bystrej.
Schronisko.
Na pobliskiej Polanie Kamienickiej tuż przy górnej stacji kolejki gondolowej, pewien czas temu postawiono dostojną wieżę widokową. Postanawiam poświęcić więc całe 6 zł bo warto.
Sami zobaczcie !
Pierwotnie miałem właśnie zjeżdżać kolejką ale czasy bardzo dobre więc postanawiam wydłużyć…zakończenia wycieczki. Wracam do schroniska.
Po jakimś czasie oddalam się gwałtownie równo z usłyszanym słowem ,,pieniążki” – mam alergię na dźwięk tego słowa.
Na Koziej Górze mojego pięknego szlachetnego lica jeszcze nie widziano, stąd zmierzam właśnie tam.
Przez jesienną przeł. Kołowrót.
Czy też przeł. Sipa z widokiem na Bielsko-Białą i północne ,,rubieże” Beskidu Małego.
Na Koziej Górze zostaję nieco dłużej bo jest na co popatrzeć. Magura, Klimczok, Szyndzielnia.
Gdzie jest Skrzyczne ?
Schronisko ,,Stefanka” pod Kozią Górą. Wieżyczka jest charakterystyczna dla przedwojennego budownictwa niemieckiego. Sam obiekt architektonicznie ciekawy ale czy turystycznie – wątpię. Bardziej dla dzieci – jest np. plac zabaw.
Zmierzam na Błonia Mikuszowickie w pięknym, pełnym jesieni lesie…gdzie na chwilę dopada mnie grad.
A potem jeszcze około 2,5 km nudnego ,,tupania asfaltem” do Olszówki na skraj kompleksu parkowego zwanego ,,Cygańskim Lasem”
No cóż – do tej pory wydawało mi się, że znam dobrze Beskid Śląski. Ale tylko mi się wydawało. Odwiedzając rejony w których nie byłem kilka(naście) lat, odkryłem je na nowo. I znalazłem coś, czego nie znalazłem wtedy. Dlatego warto wracać.
Co prawda pogoda była pochmurna czego bardzo nie lubię ale…nie tym razem. Śmiem twierdzić, ze aura była bardzo…fotogeniczna…gra światła i cienia…A widoczność dużo lepsza niż miałem przy wielu ,,lampach” jakie miałem.
Ryzyko tym razem się opłaciło !
Dobranoc.
Początek: 8.45
Koniec: 14.30
Całkowity czas wycieczki: 5h. 45 min.
Dystans: 22 km,
Maksymalne przewyższenie: 667 m,
Suma wzniesień: ok. 1.000 m
Mapka wycieczki:
Prognozy pogody na ten dzień, nie były zbyt dobre. Ale też nie było jednoznacznie złe. Postanowiłem zaryzykować. Opłaciło się odwiedzić dawno nie widziane i wyblakłe w pamięci rejony.
Startuję o 8.45 w Jaworzu Nałężu.
Bystro wnoszę się na pierwszą górę, zwaną Łazek i wkrótce pokazują się pierwsze widoki. Na północ i północny-zachód.
W miarę podchodzenia – od Łazka w zasadzie już do samej Błatniej, bez większych stromizn, widoki się poszerzają – np. na Bucznik.
Pięknie, jesiennie, kolorowo !
Na szlaku czerwonym pusto, tylko ja. Mijam Małą Cisową z uroczą ale samą w sobie bez widokową polaną, po czym pojawiam się na jej ,,starszej” siostrze. Tj. Wielkiej Cisowej – tu obelisk ku czcie tzw. ,,Bartka” Henryka Flama, rzekomo ,,żołnierza wyklętego” a jak dla mnie, pospolitego przestępcę.
Po około półtorej godzinie od wyjścia z Jaworza-Nałęża, melduje się w schronisku na a w zasadzie pod Błatnią.
Ze zdumieniem stwierdzam, że również w schronisku…pusto. Jestem sam. Tu jak to nakazuje moja świecka tradycja w schroniskach, spożywam kawę, strawę oraz nabywam ,,blaszkę” do kolekcji.
Do tej pory na Błatniej byłem tylko jeden raz. Zapamiętałem, że jej szczyt jest dosyć charakterystyczny.
Sprawdziłem – owszem, nic się nie zmieniło.
Nie zmieniły się również kapitalne pod względem jakościowym, kapitalne z Błatniej widoki. Warto tu przyjść, tym bardziej, że trafić można łatwo i szybko.
Z Błatniej na północ – grzbiet Przykrej a w oddali ,,tafla” Jeziora Goczałkowickiego.
Z lewej Równica, na nią Czantoria.
W głębi grzbiet graniczny ze Stożkiem, w oddali Beskid Śląsko-Morawski.
Zmierzam na Klimczok. Na Trzech Kopach ,,kopara opada mi ziemię”. Do tej pory Trzy Kopce pamiętam…nijak…a teraz las bardzo mocno się przerzedził i ujrzałem widoki (jak dla mnie) jedne z najlepszych w skali całego Beskidu Śląskiego.
Od Babiej Góry, poprzez Kotlinę Żywiecką i charakterystyczne strome ubocza Skrzycznego. Na Trzech Kopach znajdują się dosyć dobrze widoczne ruiny byłego schroniska turystycznego.
Warto właśnie z tych fundamentów podziwiać taki oto widok !
Czas na kolejny klasyk czyli Klimczok – widoki też inne czyli lepsze niż zapamiętałem z czasów swojej tu bytności.
Do schroniska na Klimczoku (tak go zwą, choć leży pod Magurą) mam jakieś 15 minut dreptania. Wobec powyższego oczywiście…tam nie idę. Zostawiam sobie pretekst na kiedyś tam.
Ale idę do schroniska pod Szyndzielnią a tu panorama Bystrej.
Schronisko.
Na pobliskiej Polanie Kamienickiej tuż przy górnej stacji kolejki gondolowej, pewien czas temu postawiono dostojną wieżę widokową. Postanawiam poświęcić więc całe 6 zł bo warto.
Sami zobaczcie !
Pierwotnie miałem właśnie zjeżdżać kolejką ale czasy bardzo dobre więc postanawiam wydłużyć…zakończenia wycieczki. Wracam do schroniska.
Po jakimś czasie oddalam się gwałtownie równo z usłyszanym słowem ,,pieniążki” – mam alergię na dźwięk tego słowa.
Na Koziej Górze mojego pięknego szlachetnego lica jeszcze nie widziano, stąd zmierzam właśnie tam.
Przez jesienną przeł. Kołowrót.
Czy też przeł. Sipa z widokiem na Bielsko-Białą i północne ,,rubieże” Beskidu Małego.
Na Koziej Górze zostaję nieco dłużej bo jest na co popatrzeć. Magura, Klimczok, Szyndzielnia.
Gdzie jest Skrzyczne ?
Schronisko ,,Stefanka” pod Kozią Górą. Wieżyczka jest charakterystyczna dla przedwojennego budownictwa niemieckiego. Sam obiekt architektonicznie ciekawy ale czy turystycznie – wątpię. Bardziej dla dzieci – jest np. plac zabaw.
Zmierzam na Błonia Mikuszowickie w pięknym, pełnym jesieni lesie…gdzie na chwilę dopada mnie grad.
A potem jeszcze około 2,5 km nudnego ,,tupania asfaltem” do Olszówki na skraj kompleksu parkowego zwanego ,,Cygańskim Lasem”
No cóż – do tej pory wydawało mi się, że znam dobrze Beskid Śląski. Ale tylko mi się wydawało. Odwiedzając rejony w których nie byłem kilka(naście) lat, odkryłem je na nowo. I znalazłem coś, czego nie znalazłem wtedy. Dlatego warto wracać.
Co prawda pogoda była pochmurna czego bardzo nie lubię ale…nie tym razem. Śmiem twierdzić, ze aura była bardzo…fotogeniczna…gra światła i cienia…A widoczność dużo lepsza niż miałem przy wielu ,,lampach” jakie miałem.
Ryzyko tym razem się opłaciło !
Dobranoc.