2021.10.02 Babia Góra (Beskid Żywiecki)
: 2021-10-16, 16:18
Trasa: Zawoja Czatoża (695) - przeł. Jałowiecka (1010) - Żywieckie Rozstaje (1098) - Górny Płaj (1100-1200) - schronisko Markowe Szczawiny (1180) - Babia Góra (1725) - przeł. Brona (1408) - schronisko Markowe Szczawiny (1180) - Górny Płaj (1200-1100) - Fickowe Rozstaje (1099) - Gruba Jodła (868) - Zawoja Czatoża (695)
Początek: 7.45
Koniec: 16.30
Całkowity czas wycieczki: 8 h. 45 min.
Maksymalne przewyższenie: 1030 m
Suma wzniesień: ok. 1300 m
Dystans: 20,4 km
Mapka wycieczki.
Tym razem wycieczka w gronie czteroosobowym z nieco starszą młodzieżą
Zaczynamy w Zawoi Czatoży idąc dziarsko i z werwą na przełęcz Jałowiecką…niestety co jakiś czas z ,,prześwitów” wynika, że pogoda sprzyjać nam nie będzie tam w górze…promienie słońca docierające na przełęcz jakby temu przeczyły…
Odpoczywamy krótko w pobliskiej wiacie – rzekomo monitorowanej.
Tam ustalamy, że na tzw. Żywieckich Rozstajach…ustalimy co i jak dalej….wiem…,,masło maślane"
Okazuje się, że młodzież zamysł taktyczny w teorii ma słuszny. Licząc jednak, że za jakiś czas pogoda na górze się poprawi, postawiamy zamiast Małej Babiej Góry, pójść do schroniska na Markowych Szczawinach.
A zatem, czas na Górny Płaj.
Pogoda marna więc nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się Górnym Płajem…i nie była to radość sztucznie wykreowana.
Faktycznie, ten odcinek od Żywieckich Rozstajów, do schroniska mi się podoba. Fajna łagodnie biegnąca w górę ścieżka, dziewiczy i stromy las na stromych stokach Małej Babiej Góry, interesująca roślinność.
Szkoda tylko, że Hala Czarna już mocno zarosła a i teren tzw. Zerwy Cylowej (osuwiska skalnego ze stoków Małej Babiej Góry) jakby, w porównaniu do ostatniej mojej bytności w tych rejonach kilka lat temu, chyba został uporządkowany…bo ewidentnych śladów jakie były wtedy, teraz nie widziałem…
Zdjęć nie mam bo wkrótce po wejściu na Górny Płaj widoczność spadła bo jakiś….30 metrów…
Więc z tym większym zdziwieniem zastaliśmy pogodne niebo na Markowych Szczawinach.
W schronisku i okolicach spędzamy sporo czasu licząc, że upływający czas będzie sprzyjał poprawie pogody na szczycie Babiej Góry.
Idziemy rzecz jasna tzw. Percią Akademików.
Niestety im wyżej tym gorzej…zaś partie łańcuchowo-klamrowe okazały się trudniejsze niż pierwotnie zakładałem….silny wiatr….delikatna mżawka…ślisko…
Grań Kościółków.
Na Perci Akademików.
Niektórzy musieli nieco więcej ,,popracować”
Dochodzimy na szczyt Babiej Góry na którym widać to co…widać…do tego zimy, przenikliwy wiatr. To, że jestem delikatnie pisząc wkurzony, to jakby nic nie napisać…
Chronimy się na kilka minut w wiatrołapie tj. murku z kamieni postawionym przez turystów. Wiatr potęguje uczucie zimna…,,ochrona” nie sprawdza się…
No cóż…,,nie otake Polskę walczyłem"
Prognozy pogody na ten dzień były dużo lepsze a wyszło co wyszło czyli wyszło…dużo mniej niż się spodziewałem….ale za to będzie pretekst do powrotu.
Z marsowymi minami szybko schodzimy w stronę przełęczy Brona, marząc głównie o tym, żeby już tak nie tak wiało…
Od wysokości około 1550 m, jak na ,,złość” pogoda zaczyna się poprawiać i pojawiają się widoki…sensowne i ładne widoki…a więc nie cała wycieczka stracona…
Mała Babia Góra.
,,Królowa” walczy z chmurami – od lewej Sokolica i Kępa.
Pasmo Polic – tam ładnie…
Warunki znacznie się poprawiają…wreszcie nasze parszywe ryje zaczynają się uśmiechać.
Przełęcz Brona i Mała Babia Góra. Bardzo lubię to miejsce.
Próbuje odnaleźć ścieżynkę tzw. Zbójeckiego Chodnika tj. dawne przejście prowadzące z przełęczy Brona w rejon Huściańskiej Polany i Diabelskiego Stołu po stronie słowackiej lecz oczywiście mi się tu nie udaje.
Widocznie tym wariantem faktycznie mało kto obecnie chodzi a może stanowić ciekawą opcję na wycieczkę. Od strony słowackiej elegancko widać jej początek albo koniec jak kto woli.
W dole Zawoja.
Lekko z lewej Mosorny Groń.
Pasmo Polic z przeł. Brona. Gdzie jest samolot ?
Schodzimy do schroniska. Znów spędzamy tam ,,chwilę”…sporo osób około godz. 14 wybiera się jeszcze na szczyt – oni z pewnością nie żałowali…
I znów Górny Płaj….pasmo Jałowieckie.
Schodząc do Zawoi Czatoży, odwiedzamy jeszcze Grubą Jodłę a w zasadzie pozostałości po niej w formie betonowego odlewu.
Taka to była wycieczka…pozostawiająca ogromy niedosyt…wydawałoby się, że wycieczka do zapomnienia jako totalnie nieudane.
Ale czy aby na pewno ??? Nieeeeeee……
Początek: 7.45
Koniec: 16.30
Całkowity czas wycieczki: 8 h. 45 min.
Maksymalne przewyższenie: 1030 m
Suma wzniesień: ok. 1300 m
Dystans: 20,4 km
Mapka wycieczki.
Tym razem wycieczka w gronie czteroosobowym z nieco starszą młodzieżą
Zaczynamy w Zawoi Czatoży idąc dziarsko i z werwą na przełęcz Jałowiecką…niestety co jakiś czas z ,,prześwitów” wynika, że pogoda sprzyjać nam nie będzie tam w górze…promienie słońca docierające na przełęcz jakby temu przeczyły…
Odpoczywamy krótko w pobliskiej wiacie – rzekomo monitorowanej.
Tam ustalamy, że na tzw. Żywieckich Rozstajach…ustalimy co i jak dalej….wiem…,,masło maślane"
Okazuje się, że młodzież zamysł taktyczny w teorii ma słuszny. Licząc jednak, że za jakiś czas pogoda na górze się poprawi, postawiamy zamiast Małej Babiej Góry, pójść do schroniska na Markowych Szczawinach.
A zatem, czas na Górny Płaj.
Pogoda marna więc nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się Górnym Płajem…i nie była to radość sztucznie wykreowana.
Faktycznie, ten odcinek od Żywieckich Rozstajów, do schroniska mi się podoba. Fajna łagodnie biegnąca w górę ścieżka, dziewiczy i stromy las na stromych stokach Małej Babiej Góry, interesująca roślinność.
Szkoda tylko, że Hala Czarna już mocno zarosła a i teren tzw. Zerwy Cylowej (osuwiska skalnego ze stoków Małej Babiej Góry) jakby, w porównaniu do ostatniej mojej bytności w tych rejonach kilka lat temu, chyba został uporządkowany…bo ewidentnych śladów jakie były wtedy, teraz nie widziałem…
Zdjęć nie mam bo wkrótce po wejściu na Górny Płaj widoczność spadła bo jakiś….30 metrów…
Więc z tym większym zdziwieniem zastaliśmy pogodne niebo na Markowych Szczawinach.
W schronisku i okolicach spędzamy sporo czasu licząc, że upływający czas będzie sprzyjał poprawie pogody na szczycie Babiej Góry.
Idziemy rzecz jasna tzw. Percią Akademików.
Niestety im wyżej tym gorzej…zaś partie łańcuchowo-klamrowe okazały się trudniejsze niż pierwotnie zakładałem….silny wiatr….delikatna mżawka…ślisko…
Grań Kościółków.
Na Perci Akademików.
Niektórzy musieli nieco więcej ,,popracować”
Dochodzimy na szczyt Babiej Góry na którym widać to co…widać…do tego zimy, przenikliwy wiatr. To, że jestem delikatnie pisząc wkurzony, to jakby nic nie napisać…
Chronimy się na kilka minut w wiatrołapie tj. murku z kamieni postawionym przez turystów. Wiatr potęguje uczucie zimna…,,ochrona” nie sprawdza się…
No cóż…,,nie otake Polskę walczyłem"
Prognozy pogody na ten dzień były dużo lepsze a wyszło co wyszło czyli wyszło…dużo mniej niż się spodziewałem….ale za to będzie pretekst do powrotu.
Z marsowymi minami szybko schodzimy w stronę przełęczy Brona, marząc głównie o tym, żeby już tak nie tak wiało…
Od wysokości około 1550 m, jak na ,,złość” pogoda zaczyna się poprawiać i pojawiają się widoki…sensowne i ładne widoki…a więc nie cała wycieczka stracona…
Mała Babia Góra.
,,Królowa” walczy z chmurami – od lewej Sokolica i Kępa.
Pasmo Polic – tam ładnie…
Warunki znacznie się poprawiają…wreszcie nasze parszywe ryje zaczynają się uśmiechać.
Przełęcz Brona i Mała Babia Góra. Bardzo lubię to miejsce.
Próbuje odnaleźć ścieżynkę tzw. Zbójeckiego Chodnika tj. dawne przejście prowadzące z przełęczy Brona w rejon Huściańskiej Polany i Diabelskiego Stołu po stronie słowackiej lecz oczywiście mi się tu nie udaje.
Widocznie tym wariantem faktycznie mało kto obecnie chodzi a może stanowić ciekawą opcję na wycieczkę. Od strony słowackiej elegancko widać jej początek albo koniec jak kto woli.
W dole Zawoja.
Lekko z lewej Mosorny Groń.
Pasmo Polic z przeł. Brona. Gdzie jest samolot ?
Schodzimy do schroniska. Znów spędzamy tam ,,chwilę”…sporo osób około godz. 14 wybiera się jeszcze na szczyt – oni z pewnością nie żałowali…
I znów Górny Płaj….pasmo Jałowieckie.
Schodząc do Zawoi Czatoży, odwiedzamy jeszcze Grubą Jodłę a w zasadzie pozostałości po niej w formie betonowego odlewu.
Taka to była wycieczka…pozostawiająca ogromy niedosyt…wydawałoby się, że wycieczka do zapomnienia jako totalnie nieudane.
Ale czy aby na pewno ??? Nieeeeeee……