Na Maciejową, wakacyjny spacer.
: 2021-07-28, 11:06
Jak jest lato to musi być ciepło, piasek, fale, morze...ano nie w tym roku 😜
W tym roku będą góry...
Choć nie tylko.
Wpierw jednak musimy wyruszyć. No to start!
Jednak na początek zaliczamy obsuwę, planowałem wejść na Lubań, jednak przez pewne problemy, ruszamy o wiele później i nie ma to sensu - jest mega gorąco.
Za Mszaną wyprzedzamy pociąg retro, wracający z Kasiny do Chabówki i w południe docieramy do Rabki. Ruszamy na mały spacer po mieście. Następnie jemy obiad i kierujemy się na kwatery.
We wtorek, mamy zaplanowany krótki spacer po górach. Żeby zrobić rozruch, przed poważniejszą trasą, podjeżdżamy na pętle w Porębie Górnej Chlipały, gdzie nie chlipiemy a zostawiamy auto i ruszamy. Od rana jest gorąco i duszno, od kilku dni kraj nawiedzają gwałtowne burze, dziś też prognozy wspominają, że popołudniu ma się błyskać, więc wycieczka ma być krótka. Żeby nie schodzić odkrytym terenem w południe, w najgorszy upał, idziemy żółtym szlakiem pod lasem, pod górami, co jednak wcale nie oznacza, że jest płasko. Wręcz przeciwnie.
Moja turbo wiśnia
Mijamy pola, pasące się krowy. Mimo wczesnej pory słońce praży niemiłosiernie. Widoków dalekich nie ma się co spodziewać. Mimo wszystko póki co jest ładnie!
A oto nasza paczka wędrowców 😉, którym przyglądają się, krowy pasące się na pastwiskach:
Z każdym krokiem na asfalcie nasze morale grupowe zaczyna słabnąć. Nie dość, że grzeje z góry, to jeszcze asfalt odbija żar, a do tego wszystkiego droga pnie się do góry. I zamiast pięknych widoków, niestety pojawiają się takie potworki:
Im więcej pieniędzy, tym mniej gustu! - hmm jak to widać i na naszym forum...
Na szczęście kawałek dalej jest kilka ładnych domów. drewnianych, bez betonowych ogrodzeń.
W końcu jednak dochodzimy do szlaku, którym schodzimy z utwardzonej nawierzchni, na leśną drogę, aby po chwili znów szybko nabierać wysokości. Uff gorąco...
Na szczęście wspinać nie trzeba się strasznie długo. Co z tego jak ja jestem mokry, jakbym wskoczył do jeziora? Spokojnie mijamy kałuże i dochodzimy do czerwonego szlaku. Do schroniska, do lodów i zimnego piwa blisko!
Docieramy do bacówki na Maciejowej, gdzie widać, jak dopiero dzień się budzi do życia
Bacówka PTTK na Maciejowej, to jedna z bacówek wybudowanych w latach 70tych ubiegłego wieku (1977r), czyli niewielkich schronisk, o charakterystycznym wyglądzie z dwuspadowym dachem krytym gontem, (np na Wielkiej Rycerzowej, Krawcowym W). Co ciekawe, wbrew nazwie, schronisko wybudowano nie na stokach Maciejowej, a kilometr dalej, pod szczytem Przysłopu. Schronisko położone jest wyżej od góry od której bierze nazwę - Maciejowa góra ma 815m npm, a schronisko stoi na wysokości 852m npm. Często w Beskidach tak jest .
Miejsce bardzo ładne, z pięknymi widokami. Latem wokół na polach rosną zboża:
Ale i zimą gdy śnieg przykryje świat, widoki ośnieżonych płotków ledwo wystających z zasp, na tle ośnieżonych drzew robią wrażenie:
Link do relacji, dla przypomnienia jakby co
Dodatkowo, wspomnę tylko, że obiekt ten wielokrotnie wygrywał w rankingu schronisk. Więc potrafi być zatłoczony.
Dziś jednak jest jeszcze jest spokojnie. Chwilę przed wyjściem z lasu, uzmysławiam sobie, że nie mam praktycznie poza jakimiś drobnymi, pieniędzy, a kartą pewnie nie zapłacimy. A poza obiecanym lodem, trzeba dokupić wodę, bo mimo krótkiego dystansu, sporo z zabranych zapasów nam już ubyło. Na szczęście drobnych starcza na styk i udaje się jednak kupić i loda dla córy, w nagrodę za wysiłek, jak i butelkę małej wody. No ale zimnego piwa nie będzie 😔
Idziemy chwilę odpocząć, zjeść kanapki.
Widok na Rabkę Zdrój, oraz na długi grzbiet Lubonia, w którym znajduje się Luboń Mały a z prawej widać wieżę przekaźnikową, to szczyt Wielkiego Lubonia.
Babia ledwo widoczna, a Tatry ledwo wystają znad pierzyny chmur i mgieł:
No dobra, zjedliśmy, poobserwowaliśmy również pracę górala, który wbijał drewniane stojaki na siano, to pora się zbierać. Chłodniej nie będzie, ale teraz głównie wędrować będziemy lasem, zresztą dlatego taki kierunek wycieczki nadałem. Ruszamy Głównym Szlakiem Beskidzkim, choć tylko kilka kilometrów . W lesie mijamy kilka grzybów, ale nie zbieramy ich, bo wkroczyliśmy do Gorczańskiego Parku Narodowego, a tego w parkach nie wolno.
Mijamy kilka kapliczek, kilka kałuż, tu po początkowym podejściu idzie się przyjemnie. W końcu dochodzimy do Przełęczy Pośrednie, skąd w kwadrans można dojść do kolejnego schroniska gorczańskiego, Na Starych Wierchach. My jednak głodni, kierujemy się ku autu, bo czeka na nas obiad.
Ruszamy więc w dół, ku Porębie Wielkiej szlakiem żółtym. Zmęczeni uczestnicy wycieczki zaczynają marudzić, na szczęście zejście lasem jest dość szybkie i dość strome.
Po chwili wychodzimy i powiem Wam, że dopóki nie widać domostw, to widoki są pierwsza klasa!
Na samym końcu odbijamy ze szlaku, ścieżką dydaktyczną, która bardzo szybko nas sprowadza na szutrową drogę, nad domostwa, by po kilku minutach wejść do wsi.
Teraz tylko pozostało nam wrócić na obiad, a po nim iść na basen...no niestety nie. Okazuje się, że kochanej w butach odpadają podeszwy:
więc popołudnie spędzamy szukając nowych, bo następnego dnia, czekają na nas inne góry.
Na zakończenie
mapa, Zrobiliśmy 11 km podchodząc 501 metrów.
Dziękuje
W tym roku będą góry...
Choć nie tylko.
Wpierw jednak musimy wyruszyć. No to start!
Jednak na początek zaliczamy obsuwę, planowałem wejść na Lubań, jednak przez pewne problemy, ruszamy o wiele później i nie ma to sensu - jest mega gorąco.
Za Mszaną wyprzedzamy pociąg retro, wracający z Kasiny do Chabówki i w południe docieramy do Rabki. Ruszamy na mały spacer po mieście. Następnie jemy obiad i kierujemy się na kwatery.
We wtorek, mamy zaplanowany krótki spacer po górach. Żeby zrobić rozruch, przed poważniejszą trasą, podjeżdżamy na pętle w Porębie Górnej Chlipały, gdzie nie chlipiemy a zostawiamy auto i ruszamy. Od rana jest gorąco i duszno, od kilku dni kraj nawiedzają gwałtowne burze, dziś też prognozy wspominają, że popołudniu ma się błyskać, więc wycieczka ma być krótka. Żeby nie schodzić odkrytym terenem w południe, w najgorszy upał, idziemy żółtym szlakiem pod lasem, pod górami, co jednak wcale nie oznacza, że jest płasko. Wręcz przeciwnie.
Moja turbo wiśnia
Mijamy pola, pasące się krowy. Mimo wczesnej pory słońce praży niemiłosiernie. Widoków dalekich nie ma się co spodziewać. Mimo wszystko póki co jest ładnie!
A oto nasza paczka wędrowców 😉, którym przyglądają się, krowy pasące się na pastwiskach:
Z każdym krokiem na asfalcie nasze morale grupowe zaczyna słabnąć. Nie dość, że grzeje z góry, to jeszcze asfalt odbija żar, a do tego wszystkiego droga pnie się do góry. I zamiast pięknych widoków, niestety pojawiają się takie potworki:
Im więcej pieniędzy, tym mniej gustu! - hmm jak to widać i na naszym forum...
Na szczęście kawałek dalej jest kilka ładnych domów. drewnianych, bez betonowych ogrodzeń.
W końcu jednak dochodzimy do szlaku, którym schodzimy z utwardzonej nawierzchni, na leśną drogę, aby po chwili znów szybko nabierać wysokości. Uff gorąco...
Na szczęście wspinać nie trzeba się strasznie długo. Co z tego jak ja jestem mokry, jakbym wskoczył do jeziora? Spokojnie mijamy kałuże i dochodzimy do czerwonego szlaku. Do schroniska, do lodów i zimnego piwa blisko!
Docieramy do bacówki na Maciejowej, gdzie widać, jak dopiero dzień się budzi do życia
Bacówka PTTK na Maciejowej, to jedna z bacówek wybudowanych w latach 70tych ubiegłego wieku (1977r), czyli niewielkich schronisk, o charakterystycznym wyglądzie z dwuspadowym dachem krytym gontem, (np na Wielkiej Rycerzowej, Krawcowym W). Co ciekawe, wbrew nazwie, schronisko wybudowano nie na stokach Maciejowej, a kilometr dalej, pod szczytem Przysłopu. Schronisko położone jest wyżej od góry od której bierze nazwę - Maciejowa góra ma 815m npm, a schronisko stoi na wysokości 852m npm. Często w Beskidach tak jest .
Miejsce bardzo ładne, z pięknymi widokami. Latem wokół na polach rosną zboża:
Ale i zimą gdy śnieg przykryje świat, widoki ośnieżonych płotków ledwo wystających z zasp, na tle ośnieżonych drzew robią wrażenie:
Link do relacji, dla przypomnienia jakby co
Dodatkowo, wspomnę tylko, że obiekt ten wielokrotnie wygrywał w rankingu schronisk. Więc potrafi być zatłoczony.
Dziś jednak jest jeszcze jest spokojnie. Chwilę przed wyjściem z lasu, uzmysławiam sobie, że nie mam praktycznie poza jakimiś drobnymi, pieniędzy, a kartą pewnie nie zapłacimy. A poza obiecanym lodem, trzeba dokupić wodę, bo mimo krótkiego dystansu, sporo z zabranych zapasów nam już ubyło. Na szczęście drobnych starcza na styk i udaje się jednak kupić i loda dla córy, w nagrodę za wysiłek, jak i butelkę małej wody. No ale zimnego piwa nie będzie 😔
Idziemy chwilę odpocząć, zjeść kanapki.
Widok na Rabkę Zdrój, oraz na długi grzbiet Lubonia, w którym znajduje się Luboń Mały a z prawej widać wieżę przekaźnikową, to szczyt Wielkiego Lubonia.
Babia ledwo widoczna, a Tatry ledwo wystają znad pierzyny chmur i mgieł:
No dobra, zjedliśmy, poobserwowaliśmy również pracę górala, który wbijał drewniane stojaki na siano, to pora się zbierać. Chłodniej nie będzie, ale teraz głównie wędrować będziemy lasem, zresztą dlatego taki kierunek wycieczki nadałem. Ruszamy Głównym Szlakiem Beskidzkim, choć tylko kilka kilometrów . W lesie mijamy kilka grzybów, ale nie zbieramy ich, bo wkroczyliśmy do Gorczańskiego Parku Narodowego, a tego w parkach nie wolno.
Mijamy kilka kapliczek, kilka kałuż, tu po początkowym podejściu idzie się przyjemnie. W końcu dochodzimy do Przełęczy Pośrednie, skąd w kwadrans można dojść do kolejnego schroniska gorczańskiego, Na Starych Wierchach. My jednak głodni, kierujemy się ku autu, bo czeka na nas obiad.
Ruszamy więc w dół, ku Porębie Wielkiej szlakiem żółtym. Zmęczeni uczestnicy wycieczki zaczynają marudzić, na szczęście zejście lasem jest dość szybkie i dość strome.
Po chwili wychodzimy i powiem Wam, że dopóki nie widać domostw, to widoki są pierwsza klasa!
Na samym końcu odbijamy ze szlaku, ścieżką dydaktyczną, która bardzo szybko nas sprowadza na szutrową drogę, nad domostwa, by po kilku minutach wejść do wsi.
Teraz tylko pozostało nam wrócić na obiad, a po nim iść na basen...no niestety nie. Okazuje się, że kochanej w butach odpadają podeszwy:
więc popołudnie spędzamy szukając nowych, bo następnego dnia, czekają na nas inne góry.
Na zakończenie
mapa, Zrobiliśmy 11 km podchodząc 501 metrów.
Dziękuje