28 VI czyli Słowianka po Słowiańsku raz poproszę.
: 2021-07-01, 17:03
Pierwotnie wycieczka miała być 26 VI ale pół godziny przed pobudką obudziła mnie potężna burza wręcz nawałnica i zrezygnowałem co wyszło mi to na dobre jak się okazało, ale o tym w trakcie będzie.Nasze PKP tak układa połączenia by jak najwięcej spędzić w pociągu, by dostać się bladym świtem do B-B muszę przesiadać się w Katowicach-Piotrowicach.Z Piotrowic pociąg wiezie mnie do Węgierskiej Górki gdzie ku memu szczęściu Tchermo-Car ma jeszcze rozkład jazdy szkolny co oczszędzi mi drogi i czasu.
Wędrowca podziwiam z okien busa , byłem tam już 2-3 razy ,takie fortyfikacje mam niedaleko mnie po drugiej stronie granicy choć bez takiej wojennej chwały, po 20 minutach wysiadam w Żabnicy gdzie przy pomocy zwykłej papierowej mapy oraz porad Beskidomaniaków znajduję skrót skrót do czerwonego szlaku.
Skalista droga polna zwęża się coraz bardziej by po 300 metrach wejść w las,
Za plecami widnieje mi Prusów (chyba?)
Skrót kończy się przy kapliczce, kapliczek takich i innych spotykam sporo po drodze.
Uwaznie wypatruję dalszej ścieżki i po dobrej chwili wypatruję ją ledwo widoczną w trawie i po chwili jestem na właściwym szlaku.
Tak wygląda emeryt na gigancie.
Oprócz kapliczek spotykam ślady II Wojny Swiatowej.
Na szlaku prawie nie spotykam nikogo, mam czas by podziwiać widoki bo jest co i gdzie.
dochodzę pomału do stacji turystycznej na Abrachamowie vel Abramowie jak podaje mapa.
Tu przy kawie sprawdzam kiedy ja tu byłem ostatni raz, bingo znajduję.Okazuje się że to było dokładnie 9 lat i 11 miesięcy temu co widnieje jako dowód pieczątka ze stacji która jest taka sama cały czas.Wtedy nie dotarłem na Słowiankę z przyczyn pogodowych i tu zakończyłem ówczesną wyprawę.Tu dziewczyna z bufetu wyjasnia mi że dobrze zrobiłem zostając w ten piątek w domu gdyż nad Żabnicą przechodziła burza za burzą.
Żabi żłobek.
Pomału zbliżam się do celu czyli Słowianki.
Obok szlakowskazu znajduję tajemniczy sprzęt.
Starsi panowie dwaj stwierdzają że to prysznic, ja obstawiam że owszem i prysznic ale raczej do butów.Po pół godzinnym relaksie wracam się kawałek do skrzyżowania szlaku z niebieskim i schodzę do Bystrej.
Tu zgodnie z rozkładem Żywieckiej komunikacji miejskiej mam pół godziny czasu na ogarnięcie się do czasu przyjazdu autobusu.W Żywcu mam tyle tylko czasu by zobaczyć jak okolice dworca zmieniły się, mimo zmian przy podziemnym przejściu obstało się małe bistro w którym kiedyś kilka razy oczekiwałem na dalszą jazdę.Tu mała porada dla niezmotoryzowanych takich jak ja,PKP oferuje 10 godzinne sieciowe bilety za 18 zyla z którymi mogę śmigać przez owe 10 h po całej sieci KŚ.co pozwala oszczędzić sporo grosza.
Wędrowca podziwiam z okien busa , byłem tam już 2-3 razy ,takie fortyfikacje mam niedaleko mnie po drugiej stronie granicy choć bez takiej wojennej chwały, po 20 minutach wysiadam w Żabnicy gdzie przy pomocy zwykłej papierowej mapy oraz porad Beskidomaniaków znajduję skrót skrót do czerwonego szlaku.
Skalista droga polna zwęża się coraz bardziej by po 300 metrach wejść w las,
Za plecami widnieje mi Prusów (chyba?)
Skrót kończy się przy kapliczce, kapliczek takich i innych spotykam sporo po drodze.
Uwaznie wypatruję dalszej ścieżki i po dobrej chwili wypatruję ją ledwo widoczną w trawie i po chwili jestem na właściwym szlaku.
Tak wygląda emeryt na gigancie.
Oprócz kapliczek spotykam ślady II Wojny Swiatowej.
Na szlaku prawie nie spotykam nikogo, mam czas by podziwiać widoki bo jest co i gdzie.
dochodzę pomału do stacji turystycznej na Abrachamowie vel Abramowie jak podaje mapa.
Tu przy kawie sprawdzam kiedy ja tu byłem ostatni raz, bingo znajduję.Okazuje się że to było dokładnie 9 lat i 11 miesięcy temu co widnieje jako dowód pieczątka ze stacji która jest taka sama cały czas.Wtedy nie dotarłem na Słowiankę z przyczyn pogodowych i tu zakończyłem ówczesną wyprawę.Tu dziewczyna z bufetu wyjasnia mi że dobrze zrobiłem zostając w ten piątek w domu gdyż nad Żabnicą przechodziła burza za burzą.
Żabi żłobek.
Pomału zbliżam się do celu czyli Słowianki.
Obok szlakowskazu znajduję tajemniczy sprzęt.
Starsi panowie dwaj stwierdzają że to prysznic, ja obstawiam że owszem i prysznic ale raczej do butów.Po pół godzinnym relaksie wracam się kawałek do skrzyżowania szlaku z niebieskim i schodzę do Bystrej.
Tu zgodnie z rozkładem Żywieckiej komunikacji miejskiej mam pół godziny czasu na ogarnięcie się do czasu przyjazdu autobusu.W Żywcu mam tyle tylko czasu by zobaczyć jak okolice dworca zmieniły się, mimo zmian przy podziemnym przejściu obstało się małe bistro w którym kiedyś kilka razy oczekiwałem na dalszą jazdę.Tu mała porada dla niezmotoryzowanych takich jak ja,PKP oferuje 10 godzinne sieciowe bilety za 18 zyla z którymi mogę śmigać przez owe 10 h po całej sieci KŚ.co pozwala oszczędzić sporo grosza.