6137 kroków.
: 2021-06-07, 14:52
Plany...można planować a nawet trzeba.
W środę rano planuje dojazd na czerwcówkę, na naszą bazę na wieczór, by w czwartek zaatakować jakiś górotwór. Planów mam pełno. A to Rycerzowi, a to Kubiesówka, zachód słońca gdzieś w pobliżu, jedynie wschodu nie planuję.
Popołudniu w pracy zaczynam smarkać w tempie co kilka minut, zaczyna boleć mnie gardło. Zwalniam się z pracy godzinę i zamiast się pakować, to pakuje zestaw leków.
W czwartek z rana powoli się udaje mi dołączyć do żywych. Nie umarłem
Bierzemy po drodze drugą młodą, co by córa miała towarzystwo.
Liczyliśmy, że wszyscy jadący na długi weekend pojechali w środę.
Myliliśmy się.
Na jedynce korki. Na stacji do kibla korek a potem... brzydko nie będę się wyrażał, na pomysł blokowania drogi. Pięć kilometrów od celu stoimy pół godziny...ja zasmarkuje wszystkie prawie chusteczki...
Dzień spędzam na polowaniu na ptaki, ot jaskółki jak co roku wychowują w oborze młode, wróble mają tradycyjnie gniazdo w miejscu, gdzie doprowadzony jest prąd do domu i do tego pod dachem nad werandą gniazdo założyły kopciuszki.
Próbuje też złapać jaskółki jak wylatują z obory:
A w ogóle, to w końcu wiosna, choć o miesiąc spóźniony w porównaniu do mają z 2018go ( https://mniejszeiwiekszegory.blogspot.c ... a.html?m=1 )
W piątek wracam do pracy...a tam oprócz przeziębienia męczy mnie wysoki cukier. 350, 450 aż do 510, zwalniam się z pracy w domu korekta z pena, wymiana wkłucia i powrót do roboty. Noc jeszcze gorsza, od trzeciej pobudka co godzinę, cukier szaleje...rano wstaje wykończony. Jadę na szczepienie, tam w niecałe 10 minut załatwiam sprawę, w tym na prośbę ładnej pani pielęgniarki odsiaduje 2min po szczepieniu...na bazę dojeżdżam tak zmęczony, że zaraz po obiedzie zasypiam.
W niedzielę bierzemy za to dziewczyny, teściową i jedziemy na spacer. Najgorsze podejście wjeżdżamy i zostaje nam spacer prawie po płaskim.
Teściową pokazuje nam tereny, gdzie kiedyś wypasała krowy, dziś po szałasie śladu nie ma, obok polany wiedzie szlak żółty. Po zrobieniu 6137 kroków wracamy do auta i wracamy na grilla...
Dane z ustrojstwa, które dostałem w prezencie od żony. Fajny gadżet
CD może nastąpić...
a może nie
W środę rano planuje dojazd na czerwcówkę, na naszą bazę na wieczór, by w czwartek zaatakować jakiś górotwór. Planów mam pełno. A to Rycerzowi, a to Kubiesówka, zachód słońca gdzieś w pobliżu, jedynie wschodu nie planuję.
Popołudniu w pracy zaczynam smarkać w tempie co kilka minut, zaczyna boleć mnie gardło. Zwalniam się z pracy godzinę i zamiast się pakować, to pakuje zestaw leków.
W czwartek z rana powoli się udaje mi dołączyć do żywych. Nie umarłem
Bierzemy po drodze drugą młodą, co by córa miała towarzystwo.
Liczyliśmy, że wszyscy jadący na długi weekend pojechali w środę.
Myliliśmy się.
Na jedynce korki. Na stacji do kibla korek a potem... brzydko nie będę się wyrażał, na pomysł blokowania drogi. Pięć kilometrów od celu stoimy pół godziny...ja zasmarkuje wszystkie prawie chusteczki...
Dzień spędzam na polowaniu na ptaki, ot jaskółki jak co roku wychowują w oborze młode, wróble mają tradycyjnie gniazdo w miejscu, gdzie doprowadzony jest prąd do domu i do tego pod dachem nad werandą gniazdo założyły kopciuszki.
Próbuje też złapać jaskółki jak wylatują z obory:
A w ogóle, to w końcu wiosna, choć o miesiąc spóźniony w porównaniu do mają z 2018go ( https://mniejszeiwiekszegory.blogspot.c ... a.html?m=1 )
W piątek wracam do pracy...a tam oprócz przeziębienia męczy mnie wysoki cukier. 350, 450 aż do 510, zwalniam się z pracy w domu korekta z pena, wymiana wkłucia i powrót do roboty. Noc jeszcze gorsza, od trzeciej pobudka co godzinę, cukier szaleje...rano wstaje wykończony. Jadę na szczepienie, tam w niecałe 10 minut załatwiam sprawę, w tym na prośbę ładnej pani pielęgniarki odsiaduje 2min po szczepieniu...na bazę dojeżdżam tak zmęczony, że zaraz po obiedzie zasypiam.
W niedzielę bierzemy za to dziewczyny, teściową i jedziemy na spacer. Najgorsze podejście wjeżdżamy i zostaje nam spacer prawie po płaskim.
Teściową pokazuje nam tereny, gdzie kiedyś wypasała krowy, dziś po szałasie śladu nie ma, obok polany wiedzie szlak żółty. Po zrobieniu 6137 kroków wracamy do auta i wracamy na grilla...
Dane z ustrojstwa, które dostałem w prezencie od żony. Fajny gadżet
CD może nastąpić...
a może nie