Bajkowa Maciejowa
: 2021-01-28, 19:04
Zmiany klimatyczne spowodowały, że prawdziwa "porządna" zima jest rzadkością w niższych partiach polskich gór, o niżej położonych terenach nawet nie wspominając.
W styczniu 2021 musiała zaatakować "Bestia ze Wschodu", żeby w Krakowie spadł i utrzymał się śnieg, co się nie zdarzyło od kilku lat. To, co kiedyś było normalnością, czyli ujemne temperatury i duże opady śniegu, teraz staje się wydarzeniem, które dostaje własne nazwy niczym tropikalne huragany. Przez kilka wcześniejszych dni sypie śnieg, widoki z kamer internetowych w górach są obiecujące, nawet w Krakowie jest biało. Umawiamy się na rodzinny wyjazd w niedzielę w pięć osób. Chcemy iść na Maciejową czerwonym szlakiem z Rabki. Ma być ładnie, śnieżnie i bardzo zimno.
Niestety w niedzielny poranek dostaję wiadomość, że rodzinka z różnych względów rezygnuje. Jadę sam. Rano na Zakopiance cały czas sypie śnieg, trzeba jechać ostrożniej. Zakopianka jest jako tako odśnieżona, gdy w Skomielnej Białej skręcam na lokalną drogę, to robi się naprawdę biało. Biała droga, białe chodniki, biały śnieg cały czas prószy. Wjeżdżam w krainę zimy i przydrożnych zasp.
Rabka-Zdrój wita mnie śnieżną scenerią charakterystyczną raczej dla Rysianki czy Turbacza. Nieźle sypnęło. Parkuję przy kościele św. Teresy, mniejszy parking przy kinie Śnieżka jest cały zasypany. Wychodzę z auta i wita mnie uderzenie zimna. Ale fajnie! Śnieg cały czas prószy. Idę ulicą Nowy Świat. Piękna tu ta zima. W Parku Zdrojowym zwały śniegu.
Czerwony szlak wiedzie następnie ulicami Dietla i Gorczańską. Słońce powoli przebija się przez chmury i oświetla świeży puch, nadal cały czas prószy. Niezła kombinacja – świecące słońce i płatki śniegu w powietrzu.
Za ulicą Gorczańską szlak wychodzi na łąki. Pani wyprowadza pieska, szlak jest pięknie przetarty pomimo obfitych opadów, nie trzeba się przedzierać przez śnieg. Rozglądam się dookoła, bajkowo jest. Rabka jest słynna jako dziecięce uzdrowisko (z tym smogiem?), więc ta bajkowość tutaj fajnie się łączy z miejscem.
Zaczynają się pojawiać kolejni turyści – prawdziwa inwazja jabłuszkowców. Spotykam też kilku biegaczy. Póki co, wszyscy mnie mijają, bo mi się wcale nie spieszy, zbyt wiele się dzieje dookoła. Ten krótki odcinek szlaku, od ostatniego domu do wejścia w las, jest fascynujący. Jak to szło? „Lubię chodzić sam na wycieczki, bo nikt mnie nie pogania, mogę się wyciszyć i w spokoju strzelać fotki”. Dzięki Adrianie za to zdanie.
widok na Szumiącą
Grzebień
Krzywoń
Rabka-Zdrój
Grzebień
Szumiąca
Mniej więcej na wysokości góry Tatarów szlak znika w lesie. Powoli odrabiam straty do wędrujących coraz wolniej jabłuszkowców.
Mijam niewielki wierzchołek Maciejowej, za nim znajduje się Polana Przysłop i bacówka PTTK na Maciejowej. Jest bajkowo, powtórzę.
Zanim dojdę do bacówki i zasiądę do jedzenia, oczywiście sesja foto. Luboń Wielki skryty jest w chmurach, nie widać Tatr, jest bardzo zimno, ale zimowe otoczenie bacówki rekompensuje wszystko.
Dla zrobienia następnych zdjęć wchodzę w dziewiczy puch. Zapadam się po uda, ale nie jest daleko od ścieżki. Warto było.
Teraz do bacówki.
Bacówka jest nieduża, kameralna, cieszy się dobrą opinią. Z uwagi na ograniczenia epidemiczne bufet jedynie na wynos. Przy schronisku jest rozpalone ognisko, można nabyć zestaw ogniskowy (kiełbasa, chleb, keczup, musztarda) i samodzielnie upiec kiełbaskę. Fajny pomysł. Ja zadowalam się gotowym jedzeniem, dobrym i gorącym (to ważne) żurkiem z jajkiem i kiełbasą. Do popicia zamawiam grzane piwo z goździkami i pomarańczą. Mam taką zasadę, że nie pijam alkoholu na szlaku, ale w taki mroźny dzień robię sobie wyjątek. Zamówione gorące dania okazują się być bardzo dobrym wyborem, bo od siedzenia na ławie na schroniskowym tarasie robi się momentalnie bardzo zimno, muszę ubrać wszystko co mam. Poprawiam jeszcze szarlotką na deser. Rozmawiam ze spotkaną parą turystów, pani zamawia racuchy: trzy wielkie placki posypane cukrem pudrem i posmarowane obficie konfiturą. Wyglądają i pachną bardzo smakowicie, ale niestety już ich nie zmieszczę. Kuchnię schroniskową mogę polecić.
Jest za zimno, żeby długo siedzieć przy schronisku i podziwiać zimowe pejzaże, wracam do Rabki. W czasie mojego biesiadowania na schroniskowym tarasie niebo zasnuwa się chmurami. Zejście czerwonym szlakiem praktycznie bez historii, jedynie tuż przed wejściem pomiędzy rabczańskie domy na zachodniej stronie nieba pojawiają się na chwilę interesujące prześwity.
Schodząc ulicą Polną mijam dom, z którego komina unosi się dym o wściekle żółtym kolorze. Co oni tam palą?
Przed powrotem do Krakowa idę jeszcze na krótki spacer po Parku Zdrojowym. Pięknie tu jest w zimowej scenerii. Mija mnie kilku narciarzy na biegówkach, tata na górskim rowerze ciągnie syna na sankach.
Idę do kawiarni Parkowej na kawę. Kawiarnia serwuje tylko na wynos. Robię sobie zdjęcie na tarasie, nawet nie wiedziałem, że jestem taki rumiany od mrozu.
Wracając na parking pod kościołem oglądam jeszcze raz Rabkę w zimowej szacie.
Mimo krótkiej trasy jestem syty wrażeń z tego dnia. Przez zmiany klimatyczne zima w takich miejscach staje się dobrem rzadkim, trzeba jak najczęściej wykorzystywać okazje na takie wycieczki. Rok temu byłem w maju na wycieczce na Grzebień oraz Potaczkową w okolicach Rabki i po spacerze na Maciejową muszę powiedzieć, że rabczańskie pagórki to przepiękne tereny. Czuję, że jeszcze tu zajrzę w tym roku.