Do trzech razy sztuka...
: 2013-07-07, 17:31
Jako, że sokół zapraszając mnie do tego szanownego grona nachalnie domagał się jakiejś porcji kłamstw z Beskidu Małego (wszak na razie jestem jedynym reprezentantem tego rejonu), niniejszym spełniam jego prośbę. I proszę sobie oszczędzić zgryźliwych uwag, jakobym właził bez wazelinki Adminowi :-P
Wszystko zaczęło się 18 maja A.D. 2013 ok 16 w Andrychowie, kiedy to niejaka Ruda sab, zwana w dalszej części Aganiok, zjawiła się koło zielonej stacyjki. Jako że do busa na Praciaki mieliśmy coś koło godziny czasu poszliśmy do... knajpy :
Gdy już czekaliśmy na przystanku, podjechał busik do Nowej Wsi. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
Darkheush: Stamtąd też by doszedł.
Aganiok: Jedziemy???
Darkheush: Hmmm. Pierdzielił. Improwizacja
I tym oto sposobem, zupełnie nieoczekiwanie dla nas samych, znaleźliśmy się na pętli w Targanicach Nowej Wsi. Żeby było śmieszniej w ogóle nie znam drogi na górę z tym, że absolutnie się do tego nie przyznaję
Idziemy jakimś leśnym duktem i po ok 40 minutach nagle wychodzimy na czerwony szlak z Kocierskiej na Potrójną. Dokładnie w miejscu gdzie szlak zaczyna ostatnie podejście pod szczyt. Chwila, moment i na szczycie spotykamy Jagodę z ekipą oraz kilka osób znanych mi przelotnie z Chatki Studenckiej. Jaki ten świat mały
Królowa Beskidów pokazuje swe lico:
Schodzimy do chatki Ani i Rafała, instalujemy się i po kilku chwilach idziemy pożegnać słoneczko. Ale żeby było jeszcze piękniej, zaczyna padać deszcz. A nad Skrzycznem świeci słońce. Jaki z tego morał??? A no taki, jak na poniższej fotografii
Aganiok wali na prawo i lewo "Achy" i "Ochy". No i nie może być normalnie, czyli tradycyjny "Titanic" dla ubogich
Po powrocie następuje "baśniowa" część wieczoru, nazywana przez innych "odmiennym stanem świadomości", a przez najmniej pruderyjnych górołazów zwyczajnie "uchlaniem się" :cool: Ale to przemilczę. Powiem tylko tyle, że ładnych parę godzin siedzimy z Kasią i Zbyszkiem na tarasie ustalając wspólny pogląd na świat i góry Trza iść spać.
Pobudka. 3:45!!! Napiszę to słownie, bo nie wszyscy mogą uwierzyć, że taka godzina w ogóle istnieje. Trzecia czterdzieści pięć!!! :
Dla Aganioka to znów nowość. Pierwszy świt w górach. A jest na co popatrzeć
Gdyby jeszcze tak niemiłosiernie nie piździło, posiedziałby człowiek dłużej. Wracamy. Jeszcze dziś w planie Grota Komonieckiego, ale najpierw z godzinkę w kimę. No i trzeba się zagrzać po tym wygwizdowie na szczycie.
Wstajemy grzecznie już o normalnej porze (7:00 czy to normalna pora???), śniadanko, kawusia i komu w drogę, temu... wrotki.
Dwie godziny temu klimat niemalże arktyczny, a teraz patelnia. Skwierczymy : Przelotnie zahaczamy o Chatkę Studencką. Ta dopiero budzi się do życia.
Chwila restu i w drogę. Do Groty. Przez las, monotonnie, upał, muchy.
Anula. Aganiok w pierwszej chwili dziwnie na mnie patrzy, gdy włażę w krzaki, ale po chwili stwierdza, że jest tam jednak jakaś ścieżka. W Grocie kolejna dawka "achów" i "ochów" : A żeby było cudownie, jesteśmy tu absolutnie sami.
Odpoczynkowy browarek, jakaś kanapka. W tzw. międzyczasie Aganiok postanawia się niemalże "wyszałerować" w tym co spada z dachu Groty
Nagle przychodzi jakaś zorganizowana grupa. Ze 20 osób. I czar pryska. Spadamy. Szybciutkie odwiedziny wodospadu na Dusicy...
... powrót do drogi i dziarsko maszerujemy sobie w stronę Lasu. Ten rajski wypad kończymy w Lasie, jakżeby inaczej w knajpie o wdzięcznej nazwie "Eden"
Potem zostaje tylko oczekiwanie na busa, który z resztą nie miał zamiaru jechać, męczenie kciuka, pożegnanie z Aganiokiem w Suchej i mój powrót "na kciuk" do Andrychowa.
Aganiok - dziękuję za ten fantastyczny weekend i do rychłego
Komplet zdjęć po kliku w grzybki:
Wszystko zaczęło się 18 maja A.D. 2013 ok 16 w Andrychowie, kiedy to niejaka Ruda sab, zwana w dalszej części Aganiok, zjawiła się koło zielonej stacyjki. Jako że do busa na Praciaki mieliśmy coś koło godziny czasu poszliśmy do... knajpy :
Gdy już czekaliśmy na przystanku, podjechał busik do Nowej Wsi. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
Darkheush: Stamtąd też by doszedł.
Aganiok: Jedziemy???
Darkheush: Hmmm. Pierdzielił. Improwizacja
I tym oto sposobem, zupełnie nieoczekiwanie dla nas samych, znaleźliśmy się na pętli w Targanicach Nowej Wsi. Żeby było śmieszniej w ogóle nie znam drogi na górę z tym, że absolutnie się do tego nie przyznaję
Idziemy jakimś leśnym duktem i po ok 40 minutach nagle wychodzimy na czerwony szlak z Kocierskiej na Potrójną. Dokładnie w miejscu gdzie szlak zaczyna ostatnie podejście pod szczyt. Chwila, moment i na szczycie spotykamy Jagodę z ekipą oraz kilka osób znanych mi przelotnie z Chatki Studenckiej. Jaki ten świat mały
Królowa Beskidów pokazuje swe lico:
Schodzimy do chatki Ani i Rafała, instalujemy się i po kilku chwilach idziemy pożegnać słoneczko. Ale żeby było jeszcze piękniej, zaczyna padać deszcz. A nad Skrzycznem świeci słońce. Jaki z tego morał??? A no taki, jak na poniższej fotografii
Aganiok wali na prawo i lewo "Achy" i "Ochy". No i nie może być normalnie, czyli tradycyjny "Titanic" dla ubogich
Po powrocie następuje "baśniowa" część wieczoru, nazywana przez innych "odmiennym stanem świadomości", a przez najmniej pruderyjnych górołazów zwyczajnie "uchlaniem się" :cool: Ale to przemilczę. Powiem tylko tyle, że ładnych parę godzin siedzimy z Kasią i Zbyszkiem na tarasie ustalając wspólny pogląd na świat i góry Trza iść spać.
Pobudka. 3:45!!! Napiszę to słownie, bo nie wszyscy mogą uwierzyć, że taka godzina w ogóle istnieje. Trzecia czterdzieści pięć!!! :
Dla Aganioka to znów nowość. Pierwszy świt w górach. A jest na co popatrzeć
Gdyby jeszcze tak niemiłosiernie nie piździło, posiedziałby człowiek dłużej. Wracamy. Jeszcze dziś w planie Grota Komonieckiego, ale najpierw z godzinkę w kimę. No i trzeba się zagrzać po tym wygwizdowie na szczycie.
Wstajemy grzecznie już o normalnej porze (7:00 czy to normalna pora???), śniadanko, kawusia i komu w drogę, temu... wrotki.
Dwie godziny temu klimat niemalże arktyczny, a teraz patelnia. Skwierczymy : Przelotnie zahaczamy o Chatkę Studencką. Ta dopiero budzi się do życia.
Chwila restu i w drogę. Do Groty. Przez las, monotonnie, upał, muchy.
Anula. Aganiok w pierwszej chwili dziwnie na mnie patrzy, gdy włażę w krzaki, ale po chwili stwierdza, że jest tam jednak jakaś ścieżka. W Grocie kolejna dawka "achów" i "ochów" : A żeby było cudownie, jesteśmy tu absolutnie sami.
Odpoczynkowy browarek, jakaś kanapka. W tzw. międzyczasie Aganiok postanawia się niemalże "wyszałerować" w tym co spada z dachu Groty
Nagle przychodzi jakaś zorganizowana grupa. Ze 20 osób. I czar pryska. Spadamy. Szybciutkie odwiedziny wodospadu na Dusicy...
... powrót do drogi i dziarsko maszerujemy sobie w stronę Lasu. Ten rajski wypad kończymy w Lasie, jakżeby inaczej w knajpie o wdzięcznej nazwie "Eden"
Potem zostaje tylko oczekiwanie na busa, który z resztą nie miał zamiaru jechać, męczenie kciuka, pożegnanie z Aganiokiem w Suchej i mój powrót "na kciuk" do Andrychowa.
Aganiok - dziękuję za ten fantastyczny weekend i do rychłego
Komplet zdjęć po kliku w grzybki: