19.12.2020 In(ez)wersja na Radziejowej
: 2020-12-22, 20:54
Na Radziejowej byłam dwa razy w tym roku. Pierwszy - w kwietniu, kiedy już otworzyli lasy, a ja rzuciłam się w wir wycieczek po Beskidzie Sądeckim, Pieninach i Gorcach, a drugi raz teraz - w grudniu, kiedy powinna być zima, a jej nie było.
Pooglądałyśmy sobie z bratową meteogramy, wszystko zapowiadało się pięknie. W stosunku do piątku, kiedy to wierzchołki tatrzańskie otulone były chmurami, te miały być sporo niżej, dlatego wybór padł na ów szczyt w Beskidzie Sądeckim. Co do trasy zmieniałam plany jeszcze grubo po 23.00, więc tylko napisałam Moim wiadomość, żeby kupili bilet na pociąg do Piwnicznej i tam właśnie rozpoczęliśmy naszą przygodę. Wstałam o 5.30, o 6.30 już byłam w pociągu, a po 9.00 na trasie.
Startowaliśmy z niecałych 400 m.n.p.m. i przywitało nas pochmurne niebo. Radośnie uspokajałam resztę rodzinki, że wychodzimy na ponad 1200 m.n.p.m., więc wierzę w to, że się rozpogodzi.
Na razie było zimno i wietrznie...
Wejście w miejsce, gdzie zaczęły się mgły, było dobrym znakiem, ponieważ skoro zaczęły się już na poziomie ok. 800 m, to znaczyło, że może uda nam się wyjść pond nie i zobaczyć słońce.
Na Niemcowej było całkiem klimatycznie z tymi mgłami i widać było, że gdzieś tam próbują się przebijać niebieskości.
Ode mnie cały czas biło pozytywne nastawienie i był słyszany tekst: "Wielki Rogacz ma ponad 1100 m, więc jest duża szansa, że już będzie coś widać..."
Tymczasem zmierzaliśmy klimatycznym lasem w jego kierunku.
I faktycznie... kiedy wyszliśmy z lasu i zaczęliśmy wchodzić na Rogacz, pojawiło się również błękitne niebo.
U wszystkich członków wycieczki odżyły nadzieje, że będziemy mieli ciekawe widoki w kierunku Tatr. Tak też się stało.
Zrobiliśmy sobie postój, a właściwie posiedzenie na ławeczce na Wielkim Rogaczu...
Tutaj też wprowadziłam rodzinkę w plan oglądania zachodu słońca z tego miejsca, żeby mieć potem krótsze zejście na dół, zwłaszcza że mieliśmy pociąg o 18.15.
Widoki inne niż tatrzańskie - Babia Góra i Lubań.
Po krótkim postoju ruszyliśmy w kierunku Radziejowej
Kosmiczny efekt był na żywo, kiedy się te chmury przelewały! Zdjęcia nijak nie oddają tego, co się działo!
Jako że uwielbiam podejście na Radziejową, to się nim delektowałam...bardzo powoli ;P
W końcu udało mi się wyczołgać na górę po "moje" widoki
I zbliżenie...
I w pewnym momencie zauważyliśmy balony... Ale niestety moim aparatem mogłam zrobić tylko takie zbliżenie
O 14.30 zarządziliśmy powrót na Wielki Rogacz.
I między drzewami nagle taki czad!
Stwierdziłyśmy, że to nasz najlepszy widok tego wyjazdu
A słońce coraz niżej... Pieniny już całkiem zatonęły w chmurach, ale Tatry, Beskid Żywiecki i Gorce wciąż widoczne...
Na koniec oglądamy zachód słońca z Rogacza...
Słońce schowało się za Tatrami...
A my pomknęliśmy na pociąg ... To była moja najlepsza beskidzka inwersja w tym sezonie, aczkolwiek nie jedyna. Październik, listopad i grudzień były czadowe w Beskidach i w Tatrach!
Pooglądałyśmy sobie z bratową meteogramy, wszystko zapowiadało się pięknie. W stosunku do piątku, kiedy to wierzchołki tatrzańskie otulone były chmurami, te miały być sporo niżej, dlatego wybór padł na ów szczyt w Beskidzie Sądeckim. Co do trasy zmieniałam plany jeszcze grubo po 23.00, więc tylko napisałam Moim wiadomość, żeby kupili bilet na pociąg do Piwnicznej i tam właśnie rozpoczęliśmy naszą przygodę. Wstałam o 5.30, o 6.30 już byłam w pociągu, a po 9.00 na trasie.
Startowaliśmy z niecałych 400 m.n.p.m. i przywitało nas pochmurne niebo. Radośnie uspokajałam resztę rodzinki, że wychodzimy na ponad 1200 m.n.p.m., więc wierzę w to, że się rozpogodzi.
Na razie było zimno i wietrznie...
Wejście w miejsce, gdzie zaczęły się mgły, było dobrym znakiem, ponieważ skoro zaczęły się już na poziomie ok. 800 m, to znaczyło, że może uda nam się wyjść pond nie i zobaczyć słońce.
Na Niemcowej było całkiem klimatycznie z tymi mgłami i widać było, że gdzieś tam próbują się przebijać niebieskości.
Ode mnie cały czas biło pozytywne nastawienie i był słyszany tekst: "Wielki Rogacz ma ponad 1100 m, więc jest duża szansa, że już będzie coś widać..."
Tymczasem zmierzaliśmy klimatycznym lasem w jego kierunku.
I faktycznie... kiedy wyszliśmy z lasu i zaczęliśmy wchodzić na Rogacz, pojawiło się również błękitne niebo.
U wszystkich członków wycieczki odżyły nadzieje, że będziemy mieli ciekawe widoki w kierunku Tatr. Tak też się stało.
Zrobiliśmy sobie postój, a właściwie posiedzenie na ławeczce na Wielkim Rogaczu...
Tutaj też wprowadziłam rodzinkę w plan oglądania zachodu słońca z tego miejsca, żeby mieć potem krótsze zejście na dół, zwłaszcza że mieliśmy pociąg o 18.15.
Widoki inne niż tatrzańskie - Babia Góra i Lubań.
Po krótkim postoju ruszyliśmy w kierunku Radziejowej
Kosmiczny efekt był na żywo, kiedy się te chmury przelewały! Zdjęcia nijak nie oddają tego, co się działo!
Jako że uwielbiam podejście na Radziejową, to się nim delektowałam...bardzo powoli ;P
W końcu udało mi się wyczołgać na górę po "moje" widoki
I zbliżenie...
I w pewnym momencie zauważyliśmy balony... Ale niestety moim aparatem mogłam zrobić tylko takie zbliżenie
O 14.30 zarządziliśmy powrót na Wielki Rogacz.
I między drzewami nagle taki czad!
Stwierdziłyśmy, że to nasz najlepszy widok tego wyjazdu
A słońce coraz niżej... Pieniny już całkiem zatonęły w chmurach, ale Tatry, Beskid Żywiecki i Gorce wciąż widoczne...
Na koniec oglądamy zachód słońca z Rogacza...
Słońce schowało się za Tatrami...
A my pomknęliśmy na pociąg ... To była moja najlepsza beskidzka inwersja w tym sezonie, aczkolwiek nie jedyna. Październik, listopad i grudzień były czadowe w Beskidach i w Tatrach!