Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem
: 2020-12-19, 12:05
Worek Raczański Beskidu Żywieckiego z plecakiem dzień 1/4
22-25 września 2020 r.
"Od lata do jesieni"
Dzień I: Sól - Rachowiec - Zwardoń - Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy
Wędrówka z plecakiem po górach od miejsca do miejsca i z noclegiem gdzieś na wysokościach to moja ulubiona forma poznawania gór. Tachasz wtedy przez kilka dni cały dobytek na plecach i mimo, że czasem może być ciężko to ma to swój klimat. Odrywam się wtedy od codzienności, podziwiam piękno natury, wschody, zachody słońca… Jakiś czas temu założyłem sobie, że taką wycieczkę muszę odbyć przynajmniej raz w roku, w 2019 był to Mały Szlak Beskidzki, w 2018 cały Główny Szlak Sudecki, w 2017 fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, w 2016 r. Główny Szlak Gór Świętokrzyskich. W tym roku długo zwlekałem z dłuższym wypadem, trochę z powodu zamieszania z pandemią, trochę z powodu pogody i trochę z szukaniem towarzysza podróży. Gdy jednak ogłaszam w domu, że w tym tygodniu wyjeżdżam w góry sam to jednak sam nie jadę.
Pomysł na przejście szlaku w tak zwanym Worku Raczańskim rodzi się tak naprawdę w ubiegłym roku. Wtedy kręcąc się po Beskidzie Żywieckim w rejonie Babiej Góry, Pilska i Rysianki powiedziałem, że znów wrócę w te pasmo i odwiedzę Grupę Wielkiej Raczy. Po analizie mapy okazało się, że baza schroniskowa jest tam bardzo dobra, na wędrówkę z plecakiem idealnie.
Grupa Wielkiej Raczy lub tzw. Worek Raczański – grupa górska, południowo-zachodnia część Beskidu Żywieckiego z takimi szczytami jak Wielka Racza (1236 m), Wielka Rycerzowa (1226 m) czy Bendoszka Wielka (1144 m). Z trzech stron otoczona granicą ze Słowacją, stąd nazwa „worek”. Głównym szlakiem w tym paśmie jest czerwony szlak z Soli do Rajczy. Wędrując nim możemy zachwycić się krajobrazem Beskidów, lasy, głębokie doliny z miejscowościami i piękne beskidzkie hale z rozległymi panoramami po Tatry!
Beskid Żywiecki: to drugie co do wysokości pasmo górskie w Polsce po Tatrach. Nad pasmem dominuje królowa polskich Beskidów – Babia Góra – 1725 m. Krajobraz tego Beskidu zachwyca, niżej szczyty pokryte są lasami, wyżej las ustępuje i pojawiają się rozległe hale z pięknymi widokami. Najwyższe szczyty są już nagie i skaliste, a strome północne stoki posiadają rumowiska skalne.
Dojazd w Beskidy koleją z mojego miasta po wnikliwszej analizie rozkładów jazdy okazuje całkiem dobry. I tak o godz. 4:30 ruszamy pociągiem z Prudnika z przesiadkami w Kędzierzynie-Koźlu, Gliwicach i Katowicach by godzinie 10:00 wysiąść na stacji w Soli u podnóża Beskidu Żywieckiego.
Obok stacji PKP zbudowanej w podobnym dla tego rejonu stylu austriackim znajduje się kropka z początkiem czerwonego szlaku. Robimy zdjęcia i ruszamy w trasę. Od razu zaczepia nas małżeństwo z pytaniem „którędy na Rachowiec?” pokazuje im na mapie, i mówię, że właśnie idziemy w tamtym kierunku, ale zdaje się, że raczej do nich nie dotarłem, po chwili odjeżdżają autem w przeciwną stronę…
Sól – miejscowość została założona w XVI w. przez osadników wołowskich. Nazwa miejscowości pochodzi od źródeł solankowych, które tu eksploatowano do 1808 r., uzyskując sól przez odparowanie wód solankowych. Władze austriackie nakazały w 1823 r. zabudować słone źródło i zasypać szyb. W latach 1920-1930 poszukiwano w okolicach Soli ropy naftowej. Podczas wierceń dokonywanych w latach 1947-1950 na głębokości około 1300 m nawiercono cieplicę chlorkowo-sodową (39° C). Jedno z takich źródeł mijamy pod wiatą, zawartość soli w wodzie to aż 40-45 g/dm3 jest tak słona, że nie nadaje się do picia.
Maszerujemy przez wieś, mijamy zabytkową dzwonnicę, po chwili mija nas auto a w nim osoby ze stacji proponują nam podwózkę. Odmawiamy, po za tym zaraz opuszczamy miejscowość i wychodzimy na łąki. Przy jednym z ostatnich domów zaczepia nas starszy 90 letni mieszkaniec, rozmawiamy z nim chwilę tradycyjne skąd jesteśmy, dokąd idziemy, on opowiada nam o swoim życiu tutaj, pracy w Żywcu i że często lubi rozmawiać z turystami. Wspinamy się na szczyt Rachowca (954 m), najpierw łąkami, wyżej już przez las, po raz trzeci spotykamy te same osoby co na początku. Wierzchołek góry jest bezleśny, a z rozległych rąk roztacza się widok, jest także platforma widokowa, pod którą robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę dziś. Rozmawiamy jeszcze z małżeństwem z Gdańska spotkanym czwarty raz i ruszamy dalej.
Próbuję robić zdjęcia, ale obiektyw mi zwariował i całkowicie przestał ostrzyć, na szczęście było to tylko chwilowe. Z Rachowca schodzimy stromym stokiem narciarskim, przed sobą mamy ładną panoramę. Jedna bezleśna góra zwraca uwagę, po chwili stwierdzam, że to przecież „słynna” z widokowych wschodów/zachodów Ochodzita, tak kiedyś muszę wybrać się i tam. Schodzimy do Zwardonia, przy jednym ze sklepów przerwa na zakupy i kanapkę. Obok znajduje się końcowa stacja PKP linii Katowice – Zwardoń, dalej tory biegną na Słowację. Przechodzimy przez cichy Zwardoń, mijając kilka opuszczonych ośrodków wypoczynkowych. Na górze jednym z ostatnich jest duże nieczynne schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”. Obiekt ten powstał w 1930 r. i do lat 90. XX w. cieszył się dużą popularnością, wtedy nosił imię Hanki Sawickiej. W 2010 r. został zamknięty i przeznaczony do remontu, remont się zaczął, ale chyba szybko został zatrzymany. Dziś obiekt jest nieczynny i niszczeje…
Dalej wędrujemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej stromo w górę, po prawej ładny widok z łąk w kierunku Słowacji. Następnie mijamy kolejno prywatne schronisko pod Skalanką, wyżej natomiast chatkę studencką „Pod Skalanką”, o której dowiaduje się dopiero później z mapy. Następne bardzo ostre podejście czeka nas na Beskid Graniczny (863 m), tuż za jego szczytem na hali urządzamy sobie dłuższą przerwę i konsumujemy część zawartości plecaka żeby było lżej. Kolejny wierzchołek do zdobycia to Kikula (1087 m) do 1948 r. stało tu małe schronisko postawione przez towarzystwo narciarzy.
Dalsza wędrówka biegnie lasem, dość dłuży nam się ten odcinek trasy, z przecinek otwierają się widoki na Beskidy, ładnie widać też szpiczaste szczyty Małej Fatry, słońce chyli się już ku zachodowi oświetlając złotą trawę.
Szczyt Wielkiej Raczy (1236 m) osiągamy tuż przed zachodem słońca. Od razu biegnę na platformę widokową by podziwiać spektakl natury. Czerwona tarcza przyćmiona lekką warstwą chmur jest już nisko nad horyzontem, ostatnimi ciepłymi promieniami oświetla szczyt. Pięknie! W końcu chowa się za beskidzkimi szczytami, skończył się dzień... skończyło się lato, ponieważ był to ostatni zachód słońca kalendarzowego lata.
Na rozległej polanie szczytowej Wielkiej Raczy oprócz platformy widokowej znajduje się także krzyż pojednania polsko-czesko-słowacki postawiony w 2010 r. oraz schronisko PTTK. Historia tego obiektu sięga 1932 r. a zbudował je bielski odział PTT. Podczas II wojny przejęło je Beskidenverein i znajdował się tam posterunek żandarmerii Wehrmachtu, który wykorzystywał je do szkolenia wojskowych narciarzy. W 1942 r. gdy rozpoczęły się angielskie naloty na Niemcy Luftwaffe zorganizowała na szczytach gór przeciwlotnicze punkty obserwacyjne. Posterunek taki powstał także na Wielkiej Raczy. W tym celu na szczycie wzniesiona została wieża obserwacyjna i zamontowane na niej reflektory przeciwlotnicze. Posterunek na Raczy miał bezpośrednią łączność z dowództwem okręgu sił powietrznych we Wrocławiu. W schronisku zamieszkała załoga kilkunastu żołnierzy. W 1945 r. po przejściu frontu schronisko zostało rozszabrowane i w kolejnych latach niszczało. Ruch turystyczny utrudniały tutaj także zaostrzone przepisy graniczne i działalność antykomunistycznego podziemia oddziału "Zemsta" pod dowództwem por. Kopika. W 1964 r. Na Raczę ruszyła komisja PTTK w celu inwentaryzacji obiektu i jego zburzenia. Podjęto jednak decyzję o zachowaniu schroniska i generalnym remoncie i tak obiekt istnieje do dziś.
Kwaterujemy się w schronisku, wieczór spędzamy w sali, oprócz nas nocuje tu jeszcze kilka osób. Na korytarzu zostaję zdemaskowany, że piszę na górskich forach Okazuję się, że spotkałem się z forumowym znajomym gar-em.
Później po 22 wychodzę jeszcze na zewnątrz na nocną sesję. Fotografuję gwiazdy, oświetlone doliny i bawię się światłem, w oddali słychać rykowisko jeleni… Niestety wieje dość silny zimny wiatr, marznę, nie mam też statywu, uciekam więc do środka i idę spać, jutro o świcie trzeba powitać nową porę roku… jesień.
To miało być moje imię
Pierwszy dzień kończymy z dystansem 27 km i 7,5 h wędrówki.
CDN...
22-25 września 2020 r.
"Od lata do jesieni"
Dzień I: Sól - Rachowiec - Zwardoń - Schronisko PTTK na Wielkiej Raczy
Wędrówka z plecakiem po górach od miejsca do miejsca i z noclegiem gdzieś na wysokościach to moja ulubiona forma poznawania gór. Tachasz wtedy przez kilka dni cały dobytek na plecach i mimo, że czasem może być ciężko to ma to swój klimat. Odrywam się wtedy od codzienności, podziwiam piękno natury, wschody, zachody słońca… Jakiś czas temu założyłem sobie, że taką wycieczkę muszę odbyć przynajmniej raz w roku, w 2019 był to Mały Szlak Beskidzki, w 2018 cały Główny Szlak Sudecki, w 2017 fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego, w 2016 r. Główny Szlak Gór Świętokrzyskich. W tym roku długo zwlekałem z dłuższym wypadem, trochę z powodu zamieszania z pandemią, trochę z powodu pogody i trochę z szukaniem towarzysza podróży. Gdy jednak ogłaszam w domu, że w tym tygodniu wyjeżdżam w góry sam to jednak sam nie jadę.
Pomysł na przejście szlaku w tak zwanym Worku Raczańskim rodzi się tak naprawdę w ubiegłym roku. Wtedy kręcąc się po Beskidzie Żywieckim w rejonie Babiej Góry, Pilska i Rysianki powiedziałem, że znów wrócę w te pasmo i odwiedzę Grupę Wielkiej Raczy. Po analizie mapy okazało się, że baza schroniskowa jest tam bardzo dobra, na wędrówkę z plecakiem idealnie.
Grupa Wielkiej Raczy lub tzw. Worek Raczański – grupa górska, południowo-zachodnia część Beskidu Żywieckiego z takimi szczytami jak Wielka Racza (1236 m), Wielka Rycerzowa (1226 m) czy Bendoszka Wielka (1144 m). Z trzech stron otoczona granicą ze Słowacją, stąd nazwa „worek”. Głównym szlakiem w tym paśmie jest czerwony szlak z Soli do Rajczy. Wędrując nim możemy zachwycić się krajobrazem Beskidów, lasy, głębokie doliny z miejscowościami i piękne beskidzkie hale z rozległymi panoramami po Tatry!
Beskid Żywiecki: to drugie co do wysokości pasmo górskie w Polsce po Tatrach. Nad pasmem dominuje królowa polskich Beskidów – Babia Góra – 1725 m. Krajobraz tego Beskidu zachwyca, niżej szczyty pokryte są lasami, wyżej las ustępuje i pojawiają się rozległe hale z pięknymi widokami. Najwyższe szczyty są już nagie i skaliste, a strome północne stoki posiadają rumowiska skalne.
Dojazd w Beskidy koleją z mojego miasta po wnikliwszej analizie rozkładów jazdy okazuje całkiem dobry. I tak o godz. 4:30 ruszamy pociągiem z Prudnika z przesiadkami w Kędzierzynie-Koźlu, Gliwicach i Katowicach by godzinie 10:00 wysiąść na stacji w Soli u podnóża Beskidu Żywieckiego.
Obok stacji PKP zbudowanej w podobnym dla tego rejonu stylu austriackim znajduje się kropka z początkiem czerwonego szlaku. Robimy zdjęcia i ruszamy w trasę. Od razu zaczepia nas małżeństwo z pytaniem „którędy na Rachowiec?” pokazuje im na mapie, i mówię, że właśnie idziemy w tamtym kierunku, ale zdaje się, że raczej do nich nie dotarłem, po chwili odjeżdżają autem w przeciwną stronę…
Sól – miejscowość została założona w XVI w. przez osadników wołowskich. Nazwa miejscowości pochodzi od źródeł solankowych, które tu eksploatowano do 1808 r., uzyskując sól przez odparowanie wód solankowych. Władze austriackie nakazały w 1823 r. zabudować słone źródło i zasypać szyb. W latach 1920-1930 poszukiwano w okolicach Soli ropy naftowej. Podczas wierceń dokonywanych w latach 1947-1950 na głębokości około 1300 m nawiercono cieplicę chlorkowo-sodową (39° C). Jedno z takich źródeł mijamy pod wiatą, zawartość soli w wodzie to aż 40-45 g/dm3 jest tak słona, że nie nadaje się do picia.
Maszerujemy przez wieś, mijamy zabytkową dzwonnicę, po chwili mija nas auto a w nim osoby ze stacji proponują nam podwózkę. Odmawiamy, po za tym zaraz opuszczamy miejscowość i wychodzimy na łąki. Przy jednym z ostatnich domów zaczepia nas starszy 90 letni mieszkaniec, rozmawiamy z nim chwilę tradycyjne skąd jesteśmy, dokąd idziemy, on opowiada nam o swoim życiu tutaj, pracy w Żywcu i że często lubi rozmawiać z turystami. Wspinamy się na szczyt Rachowca (954 m), najpierw łąkami, wyżej już przez las, po raz trzeci spotykamy te same osoby co na początku. Wierzchołek góry jest bezleśny, a z rozległych rąk roztacza się widok, jest także platforma widokowa, pod którą robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę dziś. Rozmawiamy jeszcze z małżeństwem z Gdańska spotkanym czwarty raz i ruszamy dalej.
Próbuję robić zdjęcia, ale obiektyw mi zwariował i całkowicie przestał ostrzyć, na szczęście było to tylko chwilowe. Z Rachowca schodzimy stromym stokiem narciarskim, przed sobą mamy ładną panoramę. Jedna bezleśna góra zwraca uwagę, po chwili stwierdzam, że to przecież „słynna” z widokowych wschodów/zachodów Ochodzita, tak kiedyś muszę wybrać się i tam. Schodzimy do Zwardonia, przy jednym ze sklepów przerwa na zakupy i kanapkę. Obok znajduje się końcowa stacja PKP linii Katowice – Zwardoń, dalej tory biegną na Słowację. Przechodzimy przez cichy Zwardoń, mijając kilka opuszczonych ośrodków wypoczynkowych. Na górze jednym z ostatnich jest duże nieczynne schronisko PTTK „Dworzec Beskidzki”. Obiekt ten powstał w 1930 r. i do lat 90. XX w. cieszył się dużą popularnością, wtedy nosił imię Hanki Sawickiej. W 2010 r. został zamknięty i przeznaczony do remontu, remont się zaczął, ale chyba szybko został zatrzymany. Dziś obiekt jest nieczynny i niszczeje…
Dalej wędrujemy wzdłuż granicy polsko-słowackiej stromo w górę, po prawej ładny widok z łąk w kierunku Słowacji. Następnie mijamy kolejno prywatne schronisko pod Skalanką, wyżej natomiast chatkę studencką „Pod Skalanką”, o której dowiaduje się dopiero później z mapy. Następne bardzo ostre podejście czeka nas na Beskid Graniczny (863 m), tuż za jego szczytem na hali urządzamy sobie dłuższą przerwę i konsumujemy część zawartości plecaka żeby było lżej. Kolejny wierzchołek do zdobycia to Kikula (1087 m) do 1948 r. stało tu małe schronisko postawione przez towarzystwo narciarzy.
Dalsza wędrówka biegnie lasem, dość dłuży nam się ten odcinek trasy, z przecinek otwierają się widoki na Beskidy, ładnie widać też szpiczaste szczyty Małej Fatry, słońce chyli się już ku zachodowi oświetlając złotą trawę.
Szczyt Wielkiej Raczy (1236 m) osiągamy tuż przed zachodem słońca. Od razu biegnę na platformę widokową by podziwiać spektakl natury. Czerwona tarcza przyćmiona lekką warstwą chmur jest już nisko nad horyzontem, ostatnimi ciepłymi promieniami oświetla szczyt. Pięknie! W końcu chowa się za beskidzkimi szczytami, skończył się dzień... skończyło się lato, ponieważ był to ostatni zachód słońca kalendarzowego lata.
Na rozległej polanie szczytowej Wielkiej Raczy oprócz platformy widokowej znajduje się także krzyż pojednania polsko-czesko-słowacki postawiony w 2010 r. oraz schronisko PTTK. Historia tego obiektu sięga 1932 r. a zbudował je bielski odział PTT. Podczas II wojny przejęło je Beskidenverein i znajdował się tam posterunek żandarmerii Wehrmachtu, który wykorzystywał je do szkolenia wojskowych narciarzy. W 1942 r. gdy rozpoczęły się angielskie naloty na Niemcy Luftwaffe zorganizowała na szczytach gór przeciwlotnicze punkty obserwacyjne. Posterunek taki powstał także na Wielkiej Raczy. W tym celu na szczycie wzniesiona została wieża obserwacyjna i zamontowane na niej reflektory przeciwlotnicze. Posterunek na Raczy miał bezpośrednią łączność z dowództwem okręgu sił powietrznych we Wrocławiu. W schronisku zamieszkała załoga kilkunastu żołnierzy. W 1945 r. po przejściu frontu schronisko zostało rozszabrowane i w kolejnych latach niszczało. Ruch turystyczny utrudniały tutaj także zaostrzone przepisy graniczne i działalność antykomunistycznego podziemia oddziału "Zemsta" pod dowództwem por. Kopika. W 1964 r. Na Raczę ruszyła komisja PTTK w celu inwentaryzacji obiektu i jego zburzenia. Podjęto jednak decyzję o zachowaniu schroniska i generalnym remoncie i tak obiekt istnieje do dziś.
Kwaterujemy się w schronisku, wieczór spędzamy w sali, oprócz nas nocuje tu jeszcze kilka osób. Na korytarzu zostaję zdemaskowany, że piszę na górskich forach Okazuję się, że spotkałem się z forumowym znajomym gar-em.
Później po 22 wychodzę jeszcze na zewnątrz na nocną sesję. Fotografuję gwiazdy, oświetlone doliny i bawię się światłem, w oddali słychać rykowisko jeleni… Niestety wieje dość silny zimny wiatr, marznę, nie mam też statywu, uciekam więc do środka i idę spać, jutro o świcie trzeba powitać nową porę roku… jesień.
To miało być moje imię
Pierwszy dzień kończymy z dystansem 27 km i 7,5 h wędrówki.
CDN...