Nowe stare góry - Czantoria i Soszów
: 2020-10-04, 11:43
Dzień dobry.
Za oknem dzieje się dużo, całą noc dmuchało okrutnie, później padało i grzmiało … Ale dzień wcześniej, tj w sobotę było troszeczkę inaczej …
Pomimo że wczoraj pogody pokazywały silny wiatr i wyjście w góry miało być mega nieodpowiedzialne … Zrobiliśmy to!
Tak zrobiliśmy, wyszliśmy na szlak wbrew logice i instynktowi samozachowawczemu, wbrew wszystkim Facebookowym znawcom i fachowcom … " Przed przeczytaniem skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą "
Plany wekendowe przy takiej pogodzie zmieniały się jak w kalejdoskopie, to co miało być w niedzielę przeszło na sobotę, a plan był taki, odwiedzić dobrze znane nam miejsca ale z troszkę innej strony, tej nieznanej
Jakoś o 8.30 parkujemy w Nydku, pilnowani przez Policję którzy ewidentnie obrali sobie nas za cel, ale kiedy zobaczyli że wyjmujemy plecaki dali sobie spokój.
No to idziemy, najpierw czerwonym, później trochę żółtym ważne że ciągle w stronę Czantorii, na szlaku całkiem sporo ludzi w mniejszych i większych grupkach …
Wyjście z Nydka to nasz debiut, jeżeli miałbym zareklamować ten szlak w kilku słowach, to powiedziałbym tylko tyle, że warto się nim przejść, bo jest kilka fajnych polan i kilka ładnych widoczków, a sam szlak nie jest zbyt wymagający i ma funkcję pętli i to w dwóch wariantach
Wchodzimy na ceprostrade łączącą Chatę Czantorię z wieżą i tu lekkie zdziwienie bo jest praktycznie pusta W planie było wyjście na wieżę, więc trzymając się planu tej nieodpowiedzialnej wycieczki idziemy ryzykować życie i zajrzeć wiatru w paszczę
Przed wejściem na górę ubieramy czapki, bo już na dole było dobrze słychać co tam się dzieje, a działo się mocno ! Ludzie wchodzili i uciekali, tak jak moje dziewczyny, wiało tak okrutnie że nawet ja byłem zaskoczony, choć wiedziałem czego mogę się tam spodziewać Sam niezwłocznie po kilku zdjęciach uciekłem na dół … Lekko oszołomieni ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Soszowa, ten odcinek znamy już całkiem dobrze
Po drodze piękne trawy w jesiennych barwach, do tego ciepły wiatr … I taka rodzinna wycieczka zdecydowanie podobała się wszystkim
Na Soszowie dłuższa przerwa, coś zjedliśmy, coś wypiliśmy i ruszyliśmy dalej w stronę szczytu, gdzie odbijaliśmy na szlak niebieski.
To kolejna część trasy którą szliśmy pierwszy raz, początkowo szlak był całkiem przyjemny, ale im dalej szliśmy tym bardziej był bagnisty, mokry i zarośnięty a dodatkowo uzbrojony w żmiję, na którą młoda prawie stanęła, niewiele brakowało …
Końcowy 3.5 kilometrowy odcinek idzie się po asfalcie, typowo czeskie ale mimo tego nieszczęsnego asfaltu było sympatycznie, bo mijane zabudowania były ładne i przyjemne dla oka
I taka to była wycieczka.
P.S
poznałem prawdziwą księżniczkę
Za oknem dzieje się dużo, całą noc dmuchało okrutnie, później padało i grzmiało … Ale dzień wcześniej, tj w sobotę było troszeczkę inaczej …
Pomimo że wczoraj pogody pokazywały silny wiatr i wyjście w góry miało być mega nieodpowiedzialne … Zrobiliśmy to!
Tak zrobiliśmy, wyszliśmy na szlak wbrew logice i instynktowi samozachowawczemu, wbrew wszystkim Facebookowym znawcom i fachowcom … " Przed przeczytaniem skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą "
Plany wekendowe przy takiej pogodzie zmieniały się jak w kalejdoskopie, to co miało być w niedzielę przeszło na sobotę, a plan był taki, odwiedzić dobrze znane nam miejsca ale z troszkę innej strony, tej nieznanej
Jakoś o 8.30 parkujemy w Nydku, pilnowani przez Policję którzy ewidentnie obrali sobie nas za cel, ale kiedy zobaczyli że wyjmujemy plecaki dali sobie spokój.
No to idziemy, najpierw czerwonym, później trochę żółtym ważne że ciągle w stronę Czantorii, na szlaku całkiem sporo ludzi w mniejszych i większych grupkach …
Wyjście z Nydka to nasz debiut, jeżeli miałbym zareklamować ten szlak w kilku słowach, to powiedziałbym tylko tyle, że warto się nim przejść, bo jest kilka fajnych polan i kilka ładnych widoczków, a sam szlak nie jest zbyt wymagający i ma funkcję pętli i to w dwóch wariantach
Wchodzimy na ceprostrade łączącą Chatę Czantorię z wieżą i tu lekkie zdziwienie bo jest praktycznie pusta W planie było wyjście na wieżę, więc trzymając się planu tej nieodpowiedzialnej wycieczki idziemy ryzykować życie i zajrzeć wiatru w paszczę
Przed wejściem na górę ubieramy czapki, bo już na dole było dobrze słychać co tam się dzieje, a działo się mocno ! Ludzie wchodzili i uciekali, tak jak moje dziewczyny, wiało tak okrutnie że nawet ja byłem zaskoczony, choć wiedziałem czego mogę się tam spodziewać Sam niezwłocznie po kilku zdjęciach uciekłem na dół … Lekko oszołomieni ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Soszowa, ten odcinek znamy już całkiem dobrze
Po drodze piękne trawy w jesiennych barwach, do tego ciepły wiatr … I taka rodzinna wycieczka zdecydowanie podobała się wszystkim
Na Soszowie dłuższa przerwa, coś zjedliśmy, coś wypiliśmy i ruszyliśmy dalej w stronę szczytu, gdzie odbijaliśmy na szlak niebieski.
To kolejna część trasy którą szliśmy pierwszy raz, początkowo szlak był całkiem przyjemny, ale im dalej szliśmy tym bardziej był bagnisty, mokry i zarośnięty a dodatkowo uzbrojony w żmiję, na którą młoda prawie stanęła, niewiele brakowało …
Końcowy 3.5 kilometrowy odcinek idzie się po asfalcie, typowo czeskie ale mimo tego nieszczęsnego asfaltu było sympatycznie, bo mijane zabudowania były ładne i przyjemne dla oka
I taka to była wycieczka.
P.S
poznałem prawdziwą księżniczkę