Beskidzka sielanka w sobotę.
: 2020-09-21, 14:03
Dobry wieczór.
W piątek po pracy miałem bardzo przyjemne popołudnie - przeniesienie dwóch ton kostki brukowej i osiemnastu sztuk krawężnika do ogrodu. Daleko nie było ale długo to trwało Tak długo, że na końcówkę noszenia załapał się Młody i Przyszłościowy Taternuk Ogrodowiec. Jak już wszystko zostało przeniesione nastąpiły poważne rozmowy. W ich wyniku w sobotę odwiedziliśmy Halę Radziechowską w Beskidzie Śląskim. W stylu sielankowym, oblężniczym, radosnym, poszukiwawczym i odpoczynkowym. W składzie dwóch dzieci poniżej 10 lat, jednego w okolicach 13 lat, dwóch kobiet, czterech mężczyzn i dwóch psów. Suki i psa.
Wyprawa rozpoczęła się w Przybędzy bez udziału szlaku. Szliśmy trochę asfaltem, potem drogą bitą, następnie pięknym kamiennym chodnikiem. W trakcie tego spaceru zebraliśmy sporo okolicznych grzybów. Było też trochę kamieni po boku drogi. Jak to często w Beskidzie Śląskim.
Żywiec i Grojec,
Barania Góra.
W ten sposób dotarliśmy do czerwonego, Głównego Szlaku Beskidzkiego i w pół godziny znaleźliśmy się na Hali. Spotkaliśmy też biegaczy górskich. Jakieś Barany to ponoć były.
Po lewej cel, po prawej Skrzyczne.
Jezioro Żywieckie u stóp Beskidu Małego.
Na samym końcu Mała Fatra.
Ostatnie kroki do celu.
I tak oto nastąpił czas odpoczynku. Z widokami na Beskid Żywiecki, Małą Fatrę, Tatry Zachodnie i coś jeszcze.
Widać Komin w Żywcu. Popularne miejsce samobójstw.
Kolejny rzut oka na okolicę.
Martwa natura z pniami.
Zostawiamy wiatę w należytym porządku.
Udajemy się niebieskim szlakiem w kierunku Matyski.
Jezioro Żywieckie.
Skrzyczne z daleka.
Skrzyczne z bliższa.
Pies.
Grzyb.
Rozpasanie znakarzy szlakowych.
Zejście niebieskim szlakiem.
Nie wchodziliśmy na Matyskę. Parę widoków spod niej.
Nie podaję żadnych czasów, kilometrów i przewyższeń. Tyle było postojów, skoków w bok po grzyby, itd. że nie ma to sensu.
Na koniec udałem się do MiPT Ogrodowca co by poczekać na MZK.
I rzucić okiem na Babią.
Czasami warto tak się przejść.
Dziękuję za uwagę.
W piątek po pracy miałem bardzo przyjemne popołudnie - przeniesienie dwóch ton kostki brukowej i osiemnastu sztuk krawężnika do ogrodu. Daleko nie było ale długo to trwało Tak długo, że na końcówkę noszenia załapał się Młody i Przyszłościowy Taternuk Ogrodowiec. Jak już wszystko zostało przeniesione nastąpiły poważne rozmowy. W ich wyniku w sobotę odwiedziliśmy Halę Radziechowską w Beskidzie Śląskim. W stylu sielankowym, oblężniczym, radosnym, poszukiwawczym i odpoczynkowym. W składzie dwóch dzieci poniżej 10 lat, jednego w okolicach 13 lat, dwóch kobiet, czterech mężczyzn i dwóch psów. Suki i psa.
Wyprawa rozpoczęła się w Przybędzy bez udziału szlaku. Szliśmy trochę asfaltem, potem drogą bitą, następnie pięknym kamiennym chodnikiem. W trakcie tego spaceru zebraliśmy sporo okolicznych grzybów. Było też trochę kamieni po boku drogi. Jak to często w Beskidzie Śląskim.
Żywiec i Grojec,
Barania Góra.
W ten sposób dotarliśmy do czerwonego, Głównego Szlaku Beskidzkiego i w pół godziny znaleźliśmy się na Hali. Spotkaliśmy też biegaczy górskich. Jakieś Barany to ponoć były.
Po lewej cel, po prawej Skrzyczne.
Jezioro Żywieckie u stóp Beskidu Małego.
Na samym końcu Mała Fatra.
Ostatnie kroki do celu.
I tak oto nastąpił czas odpoczynku. Z widokami na Beskid Żywiecki, Małą Fatrę, Tatry Zachodnie i coś jeszcze.
Widać Komin w Żywcu. Popularne miejsce samobójstw.
Kolejny rzut oka na okolicę.
Martwa natura z pniami.
Zostawiamy wiatę w należytym porządku.
Udajemy się niebieskim szlakiem w kierunku Matyski.
Jezioro Żywieckie.
Skrzyczne z daleka.
Skrzyczne z bliższa.
Pies.
Grzyb.
Rozpasanie znakarzy szlakowych.
Zejście niebieskim szlakiem.
Nie wchodziliśmy na Matyskę. Parę widoków spod niej.
Nie podaję żadnych czasów, kilometrów i przewyższeń. Tyle było postojów, skoków w bok po grzyby, itd. że nie ma to sensu.
Na koniec udałem się do MiPT Ogrodowca co by poczekać na MZK.
I rzucić okiem na Babią.
Czasami warto tak się przejść.
Dziękuję za uwagę.