...przez Pientkule na Krawcule ... spontanicznie przy środzi
: 2020-05-20, 21:55
Żona rzuciła wczoraj hasło "Idziemy jutro w góry!" ...a mnie na góry nie musi namawiać ... 2 minuty i byłem już spakowany Tak jakoś się złożyło iż środa była u nas dniem wolnym ...a siedzieć w domu gdy tak fajna pogoda miała być za oknem ... to se ne da
Tym razem we troję tj.ja , żona i nasz 5 latek
Szybko padł wariat Krawców Wierch szlakiem granicznym . A to z racji tego iż najmłodszy członek wyprawy , nie za bardzo ma sposobność pokonywać stromizny ,a i czasowo też niezbyt długo wydoli ...
Po śniadaniu na spokojnie ruszyliśmy do Glinki , w kierunku granicy . Tam zastaliśmy dwóch wojaków stacjonujących w namiocie . Na nas nawet nie zwrócili zbytnio uwagi . Co najwyżej zatrzymywali auta , próbujące dostać się na drugą stronę granicy ...
Szlak graniczny dla większości = nuda i jeszcze raz nuda .
Toż poza leśnymi drzewami nie za wiele da się dostrzec po drodze jak twierdzą ...a ja tam dzisiaj już 3 raz szedłem . Wpierw sam , potem z żoną ,a teraz we troję ... to następnym razem będziemy musieli czwartego kogoś dodać do składu .
Ten szlak ma też kilka plusów : krótki i szybki , by dotrzeć do Bacówki na Hali Krawculi ... do tego w upalne dni jak znalazł , gdy idzie się w cieniu drzew .
Tam są tylko dwa króciutkie niezbyt wygodne podejścia przed Pientkulą ,a cała reszta trasy , wręcz spacerowa
Dzisiaj była idealna pogoda , temperatura marzenie ok.16'C . No i widoki były najlepsze jak dotychczas gdy tam byłem . Można by rzec do trzech razy sztuka !
Syn tylko trochę zawiedziony , bo liczył po cichu na pewne frykasy z kuchni bacówkowej , których dzisiaj niestety nie było . Za serwowanymi 2 zupami niestety nie przepadał Pewnie tylko w weekendy większy wybór jest ...
Na Hali Krawculi , jak i po drodze trochę ludzi + 2 psiaki się przewinęło
Czasami to wręcz nie ja , a on nas prowadził ... jakby tu już kiedyś szedł . Choć szedł tu dopiero pierwszy raz
Początkowo niemal płasko ...
Jakieś kwiotki napatoczyły się pod obiektyw
Nagle coś , gdzieś odezwało się w krzaczorach , uj go wie co ... padło więc hasło "dziedźwiedź" , który zapewne zaraz poleci za nami i nas zje . To też rychło się ewakuowaliśmy w dalszą drogę .
I tak sobie szliśmy wzdłuż słupków granicznych , bo szlak tu i tak jest kiepsko oznaczony ...
Mamo , mamo ! Idziesz , dasz radę , brawo mama ... wołał Tymcio gdy mama pokonywała podejście na Pientkule Cwaniak , bo chwile wcześniej ułatwiłem mu podejście przenosząc go ten kawałek pod górę
Czasami szeroko na szlaku jak na ceprostradzie ...
Idziemy tak sobie podziwiając po drodze to co blisko , jak i górki , które wylazły zza drzew ...
Czasami Tymek narzucał nam mordercze tempo biegowe ...
Trzeba było biec i podziwiać to i owo
Czasami małego wędrowca chwytała chwila zadumy ...i tak sobie myślał i myślał ...
Nie chciał nawet powiedzieć o czym
Jeszcze chwila i będziemy
Jakby ktoś pytał , czy bufet w bacówce jest czynny ...
Uradowany biegł do bacówki , licząc na pewne frykasy ... których niestety dzisiaj nie serwowali
3 rowerzystów i 6 pedałów
Bacówka tuż tuż ...
Jeszcze kilka zdjęć ...
... i czas na przerwę Nawet nie szło zjeść w spokoju na Hali Krawculi ... bo "dziedźwiedź" się już czaił w oddali
Gdy już pojedliśmy , mogliśmy się trochę rozejrzeć po tej całej Hali Krawculi ... naprawdę fajna miejscówka . A i widoki dzisiaj były spoko ... jak na porę o której tam dotarliśmy
senior i junior ... i to co lubią najbardziej - góry
Takaaaa wielka góra ... tam pójdziemy tata?
Tymcio wędrowniczek
Zamyślony ...
Górska słit focia
Górska fotka rodzinna
"Dziedźwiedź" nawet do zdjęć chciał z nami pozować . Trochę nie śmiało ...
...lecz w końcu za pozował z nami
Co chcieliśmy zobaczyć na hali to zobaczyliśmy , mogliśmy więc zbierać się w drogę powrotną
pies , mini policjantka i jakiś turysta ...
znów jakiś kwiotek
Po drodze zabaw w/z "dziedźwiedziem" nie było końca
Jak idę z synem to zawsze nam jakieś pomysły do głowy strzelą szalone ... ot małpie figle ... bo nawet mając 40tke na karku można przy dziecku swoim , być takim dużym dzieckiem:)
Duch szlaku czuwał nad nami ...
Znów się za drzew jakieś górki wychyliły
dla nas zwykły chrobok , dla Bear Gryllsa jedzenie
Jacyś turyści ...
Jak było ... ta mina jest jak milion pozytywnych odpowiedzi
Miejscami sporej wielkości mrówki się napatoczyły
Jeszcze chwila i meta ...
Trantatitla Beskidzka , niezbyt jadowita
ostatnia prosta
Posterunek wojskowy na granicy ...
Wsiadamy do auta i ruszamy do domu ... po drodze zamawiając mega pizze na wynos
Tym razem we troję tj.ja , żona i nasz 5 latek
Szybko padł wariat Krawców Wierch szlakiem granicznym . A to z racji tego iż najmłodszy członek wyprawy , nie za bardzo ma sposobność pokonywać stromizny ,a i czasowo też niezbyt długo wydoli ...
Po śniadaniu na spokojnie ruszyliśmy do Glinki , w kierunku granicy . Tam zastaliśmy dwóch wojaków stacjonujących w namiocie . Na nas nawet nie zwrócili zbytnio uwagi . Co najwyżej zatrzymywali auta , próbujące dostać się na drugą stronę granicy ...
Szlak graniczny dla większości = nuda i jeszcze raz nuda .
Toż poza leśnymi drzewami nie za wiele da się dostrzec po drodze jak twierdzą ...a ja tam dzisiaj już 3 raz szedłem . Wpierw sam , potem z żoną ,a teraz we troję ... to następnym razem będziemy musieli czwartego kogoś dodać do składu .
Ten szlak ma też kilka plusów : krótki i szybki , by dotrzeć do Bacówki na Hali Krawculi ... do tego w upalne dni jak znalazł , gdy idzie się w cieniu drzew .
Tam są tylko dwa króciutkie niezbyt wygodne podejścia przed Pientkulą ,a cała reszta trasy , wręcz spacerowa
Dzisiaj była idealna pogoda , temperatura marzenie ok.16'C . No i widoki były najlepsze jak dotychczas gdy tam byłem . Można by rzec do trzech razy sztuka !
Syn tylko trochę zawiedziony , bo liczył po cichu na pewne frykasy z kuchni bacówkowej , których dzisiaj niestety nie było . Za serwowanymi 2 zupami niestety nie przepadał Pewnie tylko w weekendy większy wybór jest ...
Na Hali Krawculi , jak i po drodze trochę ludzi + 2 psiaki się przewinęło
Czasami to wręcz nie ja , a on nas prowadził ... jakby tu już kiedyś szedł . Choć szedł tu dopiero pierwszy raz
Początkowo niemal płasko ...
Jakieś kwiotki napatoczyły się pod obiektyw
Nagle coś , gdzieś odezwało się w krzaczorach , uj go wie co ... padło więc hasło "dziedźwiedź" , który zapewne zaraz poleci za nami i nas zje . To też rychło się ewakuowaliśmy w dalszą drogę .
I tak sobie szliśmy wzdłuż słupków granicznych , bo szlak tu i tak jest kiepsko oznaczony ...
Mamo , mamo ! Idziesz , dasz radę , brawo mama ... wołał Tymcio gdy mama pokonywała podejście na Pientkule Cwaniak , bo chwile wcześniej ułatwiłem mu podejście przenosząc go ten kawałek pod górę
Czasami szeroko na szlaku jak na ceprostradzie ...
Idziemy tak sobie podziwiając po drodze to co blisko , jak i górki , które wylazły zza drzew ...
Czasami Tymek narzucał nam mordercze tempo biegowe ...
Trzeba było biec i podziwiać to i owo
Czasami małego wędrowca chwytała chwila zadumy ...i tak sobie myślał i myślał ...
Nie chciał nawet powiedzieć o czym
Jeszcze chwila i będziemy
Jakby ktoś pytał , czy bufet w bacówce jest czynny ...
Uradowany biegł do bacówki , licząc na pewne frykasy ... których niestety dzisiaj nie serwowali
3 rowerzystów i 6 pedałów
Bacówka tuż tuż ...
Jeszcze kilka zdjęć ...
... i czas na przerwę Nawet nie szło zjeść w spokoju na Hali Krawculi ... bo "dziedźwiedź" się już czaił w oddali
Gdy już pojedliśmy , mogliśmy się trochę rozejrzeć po tej całej Hali Krawculi ... naprawdę fajna miejscówka . A i widoki dzisiaj były spoko ... jak na porę o której tam dotarliśmy
senior i junior ... i to co lubią najbardziej - góry
Takaaaa wielka góra ... tam pójdziemy tata?
Tymcio wędrowniczek
Zamyślony ...
Górska słit focia
Górska fotka rodzinna
"Dziedźwiedź" nawet do zdjęć chciał z nami pozować . Trochę nie śmiało ...
...lecz w końcu za pozował z nami
Co chcieliśmy zobaczyć na hali to zobaczyliśmy , mogliśmy więc zbierać się w drogę powrotną
pies , mini policjantka i jakiś turysta ...
znów jakiś kwiotek
Po drodze zabaw w/z "dziedźwiedziem" nie było końca
Jak idę z synem to zawsze nam jakieś pomysły do głowy strzelą szalone ... ot małpie figle ... bo nawet mając 40tke na karku można przy dziecku swoim , być takim dużym dzieckiem:)
Duch szlaku czuwał nad nami ...
Znów się za drzew jakieś górki wychyliły
dla nas zwykły chrobok , dla Bear Gryllsa jedzenie
Jacyś turyści ...
Jak było ... ta mina jest jak milion pozytywnych odpowiedzi
Miejscami sporej wielkości mrówki się napatoczyły
Jeszcze chwila i meta ...
Trantatitla Beskidzka , niezbyt jadowita
ostatnia prosta
Posterunek wojskowy na granicy ...
Wsiadamy do auta i ruszamy do domu ... po drodze zamawiając mega pizze na wynos