Nocne wejście na Baranią Górę ... a potem już za dnia na inn
: 2019-09-16, 10:29
Dzień wyprawy : 14.09.2019
Traf tak chciał iż w piątek 13 rano dostałem telefon , bym w przyszłym tygodniu stawił się na operację (w końcu , bo już x razy przekładali termin , oby tym razem znów nie przełożyli) . Po operacji niestety będę musiał się rozstać z górskimi szczytami na ok.3 miesiące (oby nie dłużej)
Na szybko więc postanowiłem zrobić sobie zapas górskich widoków ... padło na moją ulubioną Baranią Górę .
Wiele razy już byłem na Baraniej Górze ,a jeszcze nigdy tak , by wejść tam po ciemku ... jeszcze przed wschodem słońca .
W końcu postanowiłem zrealizować ten plan .
Spakowałem się . Nastawiłem budzik na 3:00 rano . Lecz coś zasnąć nie mogłem ...a tu jeszcze prze snem grają w TV "Crazy It's my life" :) . Cóż nocne szwendanie po górach to też swego rodzaju szalony pomysł ... spontaniczne "nie w pełni zdrowe" pomysły to może być przygoda .
W końcu zasnąłem ... lecz po 3godzinach i 20min pobudka . Włączam muzykę , a tam "Przerywam noc , byt ciężki sen ..." . 3:30 ruszam autem do miejsca skąd zamierzam startować - Kamesznica Złatna (Pętla) . Wita mnie lekka mrzawka , lecz na szczęście szybko znika . Po drodze jadąc autem ponownie muzyka mi gra ,a tam tekst "Czuję jak faaalalala , przepływa przeze mnie ... "
Coś w tych tekstach było , toż pierwszy raz tak szedłem ... by wyjść w nocy , by dotrzeć na szczyt jeszcze przed wschodem na Baranią Górę .
Idę poza szlakiem tak jak lubię . Moją ulubioną trasą przez Barański Groń sobie zaplanowałem . Uzbrojony w dwie latarki , nóż i kijki gnam do przodu . Ciśnienie chyba miałem 200/150 :)
Kto nie chodził po ciemku po górach to nie wie jakie to uczucie ...
... gdy kolejny ścięty konar wydaję się zwierzem
... gdy światełka odblaskowe na przydrożnych barierkach w oddali wydają się wpatrzonymi w nas oczami
... lub gdy w pewnym momencie ujrzy się światełko w tunelu . Aż nachodziły człeka myśli iż chwile temu przeniósł się na tamten świat :haha . Na szczęście "światełko w tunelu" przejechało bokiem , okazując się autem z grupą myśliwych .
Przez myśl mi przeszły nie dawne informacje : o widzianym na czerwonym szlaku w Żabnicy niedźwiedziu , bądź też o wilkach krążących między Czerwieńską Grapą i Małą Baranią ... brrr aż się włos jeżył na rękach .
Kulminacją wybuchowego ciśnienia było darcie ryja przez jelenia ... po odgłosie można by rzec było to blisko . Włączyłem wtedy 7 bieg i błyskawicznie znalazłem się na Barańskim Groniu .
Podejście na Barański Groń jak i dalsza droga do Baraniej Góry od pętli łagodnie pnie się w górę to też bardzo przyjemnie się tędy chodzi ... za dnia :)
Na Barańskim Groniu w tamtejszym domku myśliwskim trwa imprezka lokalnych myśliwych
Kawałek za domkiem myśliwskim odbijam w prawo . I tak sobie idę grzbietem Barańskiego Gronia aż po sam szczyt Baraniej Góry . Delektując się po drodze widokami
Tak sobie idąc dostrzegam w oddali od Glinnego po Baranią karawanę mrugających światełek . No pięknie sobie pomyślałem , mam omamy... górska fatamorgana :D
Na szczęście byłem zdrów , bo okazało się iż jest to Baran Trial Race , czyli górskie bieganie na 60 km (ze startem i metą w Węgierskiej Górce)
W Końcu docieram na szczyt Baraniej , jest godzina 5:45 . Myślałem iż uda mi się spędzić czas na Baraniej w samotności ...a tu ludzi od groma się przewinęło .
Na Baraniej się porządnie zasiedziałem . Ponad 90min jak nic ... Zjadłem śniadanie , a przy okazji delektowałem się dynamicznie zmieniającymi widokami . A to za sprawą mgły , która krążyła to w jedną to w druga stronę . Po rozmowie z pewnym biegaczem doszliśmy do wniosku iż to nie mgła ,a kurz ...z ich winy powstał , bo tak szybko biegną
Tu na wprost widoczna ścieżka grzbietem Barańskiego Gronia , którą wchodziłem
...a gdy idę w góry sam to syn prosi bym Stefana zabrał , bym nie szedł w samotności ...
Czas ruszyć swoje 4 litery i ruszyć dalej , bo jeszcze chwila a zapuściłbym tam swoje korzenie ... co by nawet pasowało do mojego nazwiska :)
Następnym moim celem , była Hala Barania . Szedłem szlakiem w kierunku Magurki Wiślanej . Mniej więcej w połowie drogi odbiłem w prawo w kierunku mojego następnego celu . Jesień tuz tuż , co raz bardziej widoczna wokół .
W oddali widoczny mój następny cel ...
Docieram na Hale Baranią . Kilka zdjęć i ruszam dalej bez postoju . Miałem w planie zajrzeć na chwile do tamtejszej bacówki , lecz wyczułem w niej pewne ruchy ... więc sobie odpuściłem :)
Następny spontaniczny cel (pierwotnie miałem iść tylko na Baranią i nazot :) ) to Magurka Radziechowska . Idę tam ścieżką poniżej Hali Baraniej . Omijam więc szczyt Magurki Wiślanej .
Na tamtejszej pewnej znanej skale (nie jednokrotnie mylonej z tą na Malinowskiej Skale ) zrobiłem sobie przerwę na drugie śniadanie ... i tak po raz kolejny zasiedziałem się ponad godzinę . Delektując się nie tylko swym prowiantem ,ale i widokami wokół . Zbierając je na zapas ...
Potem pognałem w kierunku Hali Radziechowskiej . Po raz kolejny schodząc ze szlaku ... kawałek za wspomnianą skałą odnajdując ledwo widoczną ścieżkę odbijającą w prawo .
borówek po drodze nadal sporo , nie które sporych rozmiarów
Docieram w końcu na Hale Radziechowską gdzie spotykam pierwszych turystów dzisiejszego dnia (2 osoby , nie wliczam zawodników biorących udział W Baran Trial Race) .
Trochę zdjęć zrobiłem , trochę widoków na zapas złapałem . Mogłem więc ruszyć dalej . Odnalazłem kolejną dziką ścieżkę i ruszyłem ku mecie , czyli do miejsca gdzie auto w nocy zostawiłem . Co rusz idąc wzdłuż kolejnego strumyka i ... spotykając pewnego grzybiarza .
Więcej zdjęć w albumie na FB : Nocne wejście na Baranią Górę i ...
Fajnie było ... choć pogoda mogła być ciut lepiej przejrzysta :)
Jak się wszystko ułoży i będę mógł ponownie wrócić na szlak to za jakiś ponownie ruszę na Baranią Górę . Tym razem w planach mając zachód słońca i nocny powrót do domu :)
A jak się coś spieprzy to cóż ... będę szukał sobie gór i górek gdzie da się wjechać wózkiem inwalidzkim (ot ryzyko tejże operacji , choć i bez operacji bym jeszcze szybciej na tych 4 kołach wylądował)
Niby pesymistycznie ,a jednak optymistycznie kończę relację :haha