Mostów i kapliczek ci u nas dostatek czyli dwie wycieczki w
: 2019-08-29, 14:36
Jak zwykle będzie więcej fotek niż pisania. Ale po kolei. Beskid Makowski to pasmo, do którego mam najbliżej, a którego w zasadzie nie znam. Poza Lubomirem, Kudłaczami i Suchą Polaną (o ile to zaliczyć do Makowskiego), jakoś dotąd nie było okazji na nic więcej. Postanowiłam więc choć troszkę nadrobić zaległości.
Pod koniec czerwca w pierońsko upalny dzień wybrałam się z Suchej Beskidzkiej na Mioduszynę. Wysiadłam z busa na pierwszym przystanku i leniwie ruszyłam na szlak. Najpierw przywitałam się z Kickiem.
Następnie przez most na Skawie i dalej obok zabudowań i przez las do góry.
W okolicach południa dotarłam do Makowskiego Działu i osiedla Działy. Asfalt, trochę domów, co kawałek kapliczka.Poniżej domów duża polana widokowa.
I dalej asfaltem aż pod las, ale przynajmniej z ładnymi widokami.
Przed wejściem do lasu oczywiście kolejna kapliczka.
Dalej już tylko las. Mioduszyna bez widoków, w lesie.
Początkowo miałam zamiar iść dalej i zejść do Makowa Podhalańskiego, ale upał mnie wykończył.Zlazłam więc z powrotem tą samą drogą i poszłam odpocząć pod mostem.
Zahaczyłam jeszcze o park i rynek, na którym była zbawienna kurtyna wodna. Wlazłam pod nią oczywiście. Po wysuszeniu się poszłam na przystanek busa i wróciłam do domu.
Drugi mój spacer w Beskid Makowski miał miejsce w sierpniu. Dzień był dość ciepły, niebo zachmurzone,ale nie zapowiadano deszczu i rzeczywiście go nie było, nawet po południu wyszło słońce. Znowu bus w kierunku Suchej, ale tym razem wysiadłam na przystanku w Zembrzycach. Do centrum wsi był ponad kilometr. I znowu przez most na Skawie.
W Zembrzycach nie byłam od ponad trzydziestu lat.Niewiele się tutaj zmieniło, przynajmniej wizualnie. Tyle,że nie ma dawnej knajpy Kusicy, budynek po niej popadł w ruinę. Jest natomiast wszeobecne panowanie kościoła, co widać na każdym kroku. Budynki rekolekcyjne, siedziba Caritasu w dawnym dworze, oczywiście odremontowanym, co kawałek kapliczki. Zaglądnęłam najpierw do kościoła, a potem ruszyłam na szlak. Jest to fragment Małego Szlaku Beskidzkiego.
Minęłam budynek Caritasu.
I kolejny most , tym razem na małej rzeczce o nazwie Jachówka.
Na skraju lasu na skarpie dom rekolekcyjny o nazwie Totus Tuus. Ludzie, jakie tam samochody luksusowe podjeżdżały. Nie śmiałam zajrzeć nawet przez ogrodzenie.No nic, ruszyłam przez las, a potem mijałam nieliczne domy, dość długo szłam asfaltem.
Gdy opuściłam asfalt, zrobiło się przyjemniej.
Dotarłam do uroczej widokowej polany pod szczytem o nazwie Starowidz o powalającej wysokości 534.Sam szczyt według mapy jest w lesie.Nie o wysokość jednak chodzi. Polana naprawdę duża i widokowa, tyle,że pogoda kiepska.Jest nawet miejsce na odpoczynek i ognisko. Ogniska nie rozpalałam, ale z prowizorycznej ławeczki skorzystałam.W takich okolicznościach przyrody drożdżówka z serem i woda z sokiem smakują wybornie.
Po opuszczeniu polany szlak wprowadził mnie w las, jednak tylko na jakieś 20 minut.
Po wyjściu z lasu znów odsłoniły się widoki, tyle,że już w zabudowaniami.
Dolazłam do drogi asfaltowej w przysiółku Zalesie należącym do wsi Marcówka. Pierwszym obiektem jaki spotkałam była...przydrożna kapliczka. Ta jednak mnie zainteresowała.Zajrzałam więc do środka przez kraty.
W tym miejscu opuściłam szlak. Nie szłam już na Chełm znajdujący się w kolejnym lesie. Zaczęłam schodzić w dół ulicą mijając kapliczki i podziwiając ładne widoki.
Dość szybko opuściłam asfalt i zeszłam dziką drogą do Zembrzyc. Najpierw trochę przez chaszcze, potem wygodnie szeroką ścieżką leśną dotarłam pod elitarny ośrodek rekolekcyjny , a stamtąd do centrum Zembrzyc.
Poszłam jeszcze na lody do malutkiej, jedynej we wsi cukierni i wróciłam na przystanek busów.
Tyle na razie w temacie Beskid Makowski. Sumując- na szlakach pusto. Podczas pierwszej wycieczki nie spotkałam nikogo, podczas drugiej minął mnie jeden turysta. Kapliczek od zaje...nia, widoki piękne, szlaki fajne. Mam ochotę na więcej.
Pod koniec czerwca w pierońsko upalny dzień wybrałam się z Suchej Beskidzkiej na Mioduszynę. Wysiadłam z busa na pierwszym przystanku i leniwie ruszyłam na szlak. Najpierw przywitałam się z Kickiem.
Następnie przez most na Skawie i dalej obok zabudowań i przez las do góry.
W okolicach południa dotarłam do Makowskiego Działu i osiedla Działy. Asfalt, trochę domów, co kawałek kapliczka.Poniżej domów duża polana widokowa.
I dalej asfaltem aż pod las, ale przynajmniej z ładnymi widokami.
Przed wejściem do lasu oczywiście kolejna kapliczka.
Dalej już tylko las. Mioduszyna bez widoków, w lesie.
Początkowo miałam zamiar iść dalej i zejść do Makowa Podhalańskiego, ale upał mnie wykończył.Zlazłam więc z powrotem tą samą drogą i poszłam odpocząć pod mostem.
Zahaczyłam jeszcze o park i rynek, na którym była zbawienna kurtyna wodna. Wlazłam pod nią oczywiście. Po wysuszeniu się poszłam na przystanek busa i wróciłam do domu.
Drugi mój spacer w Beskid Makowski miał miejsce w sierpniu. Dzień był dość ciepły, niebo zachmurzone,ale nie zapowiadano deszczu i rzeczywiście go nie było, nawet po południu wyszło słońce. Znowu bus w kierunku Suchej, ale tym razem wysiadłam na przystanku w Zembrzycach. Do centrum wsi był ponad kilometr. I znowu przez most na Skawie.
W Zembrzycach nie byłam od ponad trzydziestu lat.Niewiele się tutaj zmieniło, przynajmniej wizualnie. Tyle,że nie ma dawnej knajpy Kusicy, budynek po niej popadł w ruinę. Jest natomiast wszeobecne panowanie kościoła, co widać na każdym kroku. Budynki rekolekcyjne, siedziba Caritasu w dawnym dworze, oczywiście odremontowanym, co kawałek kapliczki. Zaglądnęłam najpierw do kościoła, a potem ruszyłam na szlak. Jest to fragment Małego Szlaku Beskidzkiego.
Minęłam budynek Caritasu.
I kolejny most , tym razem na małej rzeczce o nazwie Jachówka.
Na skraju lasu na skarpie dom rekolekcyjny o nazwie Totus Tuus. Ludzie, jakie tam samochody luksusowe podjeżdżały. Nie śmiałam zajrzeć nawet przez ogrodzenie.No nic, ruszyłam przez las, a potem mijałam nieliczne domy, dość długo szłam asfaltem.
Gdy opuściłam asfalt, zrobiło się przyjemniej.
Dotarłam do uroczej widokowej polany pod szczytem o nazwie Starowidz o powalającej wysokości 534.Sam szczyt według mapy jest w lesie.Nie o wysokość jednak chodzi. Polana naprawdę duża i widokowa, tyle,że pogoda kiepska.Jest nawet miejsce na odpoczynek i ognisko. Ogniska nie rozpalałam, ale z prowizorycznej ławeczki skorzystałam.W takich okolicznościach przyrody drożdżówka z serem i woda z sokiem smakują wybornie.
Po opuszczeniu polany szlak wprowadził mnie w las, jednak tylko na jakieś 20 minut.
Po wyjściu z lasu znów odsłoniły się widoki, tyle,że już w zabudowaniami.
Dolazłam do drogi asfaltowej w przysiółku Zalesie należącym do wsi Marcówka. Pierwszym obiektem jaki spotkałam była...przydrożna kapliczka. Ta jednak mnie zainteresowała.Zajrzałam więc do środka przez kraty.
W tym miejscu opuściłam szlak. Nie szłam już na Chełm znajdujący się w kolejnym lesie. Zaczęłam schodzić w dół ulicą mijając kapliczki i podziwiając ładne widoki.
Dość szybko opuściłam asfalt i zeszłam dziką drogą do Zembrzyc. Najpierw trochę przez chaszcze, potem wygodnie szeroką ścieżką leśną dotarłam pod elitarny ośrodek rekolekcyjny , a stamtąd do centrum Zembrzyc.
Poszłam jeszcze na lody do malutkiej, jedynej we wsi cukierni i wróciłam na przystanek busów.
Tyle na razie w temacie Beskid Makowski. Sumując- na szlakach pusto. Podczas pierwszej wycieczki nie spotkałam nikogo, podczas drugiej minął mnie jeden turysta. Kapliczek od zaje...nia, widoki piękne, szlaki fajne. Mam ochotę na więcej.