18-22.04. Łupkowskie wiosenne świętowanie
: 2019-04-23, 12:00
Już od paru miesięcy miałam plan spędzenia świąt wielkanocnych w Bieszczadach, jednak początkowo miała to być Wetlina i deptanie po połoninach. Nocleg załatwiony, wszystko w miarę dopięte i wtedy znajomi wrzucili informację, że jadą do Łupkowa do Ali, więc... wywróciłam trochę swoje plany i postanowiłam pojechać z nimi.
W czwartek jechało nas tylko dwoje. W nocy miała dotrzeć właścicielka chaty, a następnego dnia reszta świątecznej ekipy. W drodze przypomnieliśmy sobie, że nie kupiliśmy chleba, więc po drodze zahaczyliśmy o kilka sklepów, ale niestety... Nie udało się. Postanowiliśmy podjechać jeszcze do Smolnika - a nuż uda się kupić "śpiewany chlebek"... i prawie się udało! Okazało się, że poza sezonem trzeba zadzwonić wcześniej, więc pani po naszych prośbach sprzedała nam chlebek mrożony
...i już po 17.00 byliśmy w Łupkowie. Towarzyszyła nam ładna pogoda i prawie bezchmurne niebo. Zaparkowaliśmy samochód przy chacie sąsiadów i ruszyliśmy na drugą stronę strumyka z naszymi bagażami.
Rozpakowaliśmy swoje rzeczy w chatce i postanowiliśmy jeszcze przejść się wyżej...
A to miejsce naszego stacjonowania, czyli niegdyś Grzegorzówka, a obecnie Chatka pod gwiazdami.
Wyszliśmy na zbocza Semakowskiego Wierchu, ale na sam szczyt nie dotarliśmy.
Stwierdziłam, że zanim byśmy doszli, to pewnie i tak słońce by zgasło, więc usiedliśmy poniżej szczytu i chłonęliśmy atmosferę miejsca. W oddali zza delikatnej mgły przebijały się połoniny.
Z Semakowskiego Wierchu niestety nie obejrzymy pięknego zachodu słońca, ale i tak warto!
Przed nami szczyt Semakowskiego i słońce chowające się za nim.
Ala dotarła do nas o północy. W międzyczasie napaliliśmy w piecu, rozwinęliśmy hamaki, które jeszcze (przedsezonowo) wiszą przy piecu i spędzaliśmy wieczór wewnątrz chaty.
W piątek mieli dotrzeć znajomi, więc spędzaliśmy czas przed chatą, ciesząc się słońcem i bezchmurnym niebem. W międzyczasie odwiedzili nas goście...
...więc postanowiliśmy wykorzystać sytuację zwiększonej liczby osób i rozłożyć tipi, które położyło się w lutym.
Oprócz tipi można leniuchować na licznych ławkach/ławeczkach...
...albo huśtawce.
Rozkładanie tipi prostą sprawą nie jest, ale mieliśmy instruktorkę w postaci gospodyni - oczywiście tylko w momentach, kiedy pozwoliła nam coś zrobić, bo Ala żadnej pracy się nie boi i większość jednak robiła samodzielnie )
Tipi już prawie gotowe. Pozostało naciągnąć płachtę....
]
I gotowe!
W międzyczasie przyjechała ekipa... z gitarą
Tymczasem ja zrobiłam kolejny szybki spacer na Semakowski Wierch.
Tym razem wyszłam nieco wyżej niż dzień wcześniej.
Po drodze znalazłam jeden zrzut, który wzięłam sobie na pamiątkę do domu.
Wieczorem natomiast rozpoczęliśmy sezon tipi-owy. Noce jeszcze są chłodne, więc przyjemnie się siedziało wewnątrz namiotu.
Zaczęłam też eksperymentować z nocnymi zdjęciami, ale za statyw służyło mi krzesło, a poza tym są to moje pierwsze zdjęcia...
Sobota to kolejny dzień leniuchowania. Najpierw leniwe śniadanko, później kąpiel w zzzzziiiiiimnej wodzie, a następnie leniuchowanie na trawie.
Niezupełnie leniuchowanie. Tworzyłyśmy nowe napisy dla chatki. Najpierw trzeba było je naszkicować, a następnie pomalować!
Następnie nadszedł czas na montaż!
I chatka pod gwiazdami gotowa!
Po wykonaniu naszych nowych napisów poszliśmy na spacer po drewno do ogniska.\
Przy okazji odwiedziliśmy stary łupkowski cmentarz, w którym panuje wiosna!
Następnie zgarnęliśmy po kilka suchych gałęzi i okazało się, że nie jest to zbyt wygodny sposób, więc po ich doniesieniu zmieniliśmy koncepcję dostarczania drewna i pojechaliśmy po nie terenówką Teraz już spokojnie mogliśmy robić kolejne ogniska!
Popołudniu mieliśmy kolejnych gości, następnie spałaszowaliśmy potrawę z kociołka, a później wyskoczyłyśmy z Alą na spacer.
Tym razem poszłyśmy na drugą stronę stacji, czyli na Horodki.
Zachód słońca nie miał w planach wyrwać nas z kapci, ale warto było się przejść!
Po zejściu z Horodek postanowiłyśmy jeszcze pójść na Semakowski Wierch.
Po spacerze dołączyłyśmy do ekipy ogniskowej.
Wracając do chatki zrobiłam kolejne nieudolne zdjęcie rozgwieżdżonego nieba nad nami.
A przed nami kolejny piękny dzień, czyli świąteczna niedziela...
W czwartek jechało nas tylko dwoje. W nocy miała dotrzeć właścicielka chaty, a następnego dnia reszta świątecznej ekipy. W drodze przypomnieliśmy sobie, że nie kupiliśmy chleba, więc po drodze zahaczyliśmy o kilka sklepów, ale niestety... Nie udało się. Postanowiliśmy podjechać jeszcze do Smolnika - a nuż uda się kupić "śpiewany chlebek"... i prawie się udało! Okazało się, że poza sezonem trzeba zadzwonić wcześniej, więc pani po naszych prośbach sprzedała nam chlebek mrożony
...i już po 17.00 byliśmy w Łupkowie. Towarzyszyła nam ładna pogoda i prawie bezchmurne niebo. Zaparkowaliśmy samochód przy chacie sąsiadów i ruszyliśmy na drugą stronę strumyka z naszymi bagażami.
Rozpakowaliśmy swoje rzeczy w chatce i postanowiliśmy jeszcze przejść się wyżej...
A to miejsce naszego stacjonowania, czyli niegdyś Grzegorzówka, a obecnie Chatka pod gwiazdami.
Wyszliśmy na zbocza Semakowskiego Wierchu, ale na sam szczyt nie dotarliśmy.
Stwierdziłam, że zanim byśmy doszli, to pewnie i tak słońce by zgasło, więc usiedliśmy poniżej szczytu i chłonęliśmy atmosferę miejsca. W oddali zza delikatnej mgły przebijały się połoniny.
Z Semakowskiego Wierchu niestety nie obejrzymy pięknego zachodu słońca, ale i tak warto!
Przed nami szczyt Semakowskiego i słońce chowające się za nim.
Ala dotarła do nas o północy. W międzyczasie napaliliśmy w piecu, rozwinęliśmy hamaki, które jeszcze (przedsezonowo) wiszą przy piecu i spędzaliśmy wieczór wewnątrz chaty.
W piątek mieli dotrzeć znajomi, więc spędzaliśmy czas przed chatą, ciesząc się słońcem i bezchmurnym niebem. W międzyczasie odwiedzili nas goście...
...więc postanowiliśmy wykorzystać sytuację zwiększonej liczby osób i rozłożyć tipi, które położyło się w lutym.
Oprócz tipi można leniuchować na licznych ławkach/ławeczkach...
...albo huśtawce.
Rozkładanie tipi prostą sprawą nie jest, ale mieliśmy instruktorkę w postaci gospodyni - oczywiście tylko w momentach, kiedy pozwoliła nam coś zrobić, bo Ala żadnej pracy się nie boi i większość jednak robiła samodzielnie )
Tipi już prawie gotowe. Pozostało naciągnąć płachtę....
]
I gotowe!
W międzyczasie przyjechała ekipa... z gitarą
Tymczasem ja zrobiłam kolejny szybki spacer na Semakowski Wierch.
Tym razem wyszłam nieco wyżej niż dzień wcześniej.
Po drodze znalazłam jeden zrzut, który wzięłam sobie na pamiątkę do domu.
Wieczorem natomiast rozpoczęliśmy sezon tipi-owy. Noce jeszcze są chłodne, więc przyjemnie się siedziało wewnątrz namiotu.
Zaczęłam też eksperymentować z nocnymi zdjęciami, ale za statyw służyło mi krzesło, a poza tym są to moje pierwsze zdjęcia...
Sobota to kolejny dzień leniuchowania. Najpierw leniwe śniadanko, później kąpiel w zzzzziiiiiimnej wodzie, a następnie leniuchowanie na trawie.
Niezupełnie leniuchowanie. Tworzyłyśmy nowe napisy dla chatki. Najpierw trzeba było je naszkicować, a następnie pomalować!
Następnie nadszedł czas na montaż!
I chatka pod gwiazdami gotowa!
Po wykonaniu naszych nowych napisów poszliśmy na spacer po drewno do ogniska.\
Przy okazji odwiedziliśmy stary łupkowski cmentarz, w którym panuje wiosna!
Następnie zgarnęliśmy po kilka suchych gałęzi i okazało się, że nie jest to zbyt wygodny sposób, więc po ich doniesieniu zmieniliśmy koncepcję dostarczania drewna i pojechaliśmy po nie terenówką Teraz już spokojnie mogliśmy robić kolejne ogniska!
Popołudniu mieliśmy kolejnych gości, następnie spałaszowaliśmy potrawę z kociołka, a później wyskoczyłyśmy z Alą na spacer.
Tym razem poszłyśmy na drugą stronę stacji, czyli na Horodki.
Zachód słońca nie miał w planach wyrwać nas z kapci, ale warto było się przejść!
Po zejściu z Horodek postanowiłyśmy jeszcze pójść na Semakowski Wierch.
Po spacerze dołączyłyśmy do ekipy ogniskowej.
Wracając do chatki zrobiłam kolejne nieudolne zdjęcie rozgwieżdżonego nieba nad nami.
A przed nami kolejny piękny dzień, czyli świąteczna niedziela...