W związku z tym, że do końca tygodnia nie zapowiadano już ładnej pogody, w ostatnie dni ferii postawiłam na relaks, odpoczynek i górski luzik. Skoro miało być luźno, przyjemnie i bezboleśnie, postanowiłam dotrzeć nad Wierchomlę, wyjeżdżając kolejką na Jaworzynę Krynicką.
W sobotę mieli obsadzone schronisko, bo przyjeżdżała jakaś grupa, więc zarezerwowałam sobie łóżko na piątek. Spakowałam do plecaka książkę, kupiłam bilet-sms na wyciąg i w piątkowy poranek pojechałam do Krynicy pod samą kolejkę.
W związku z tym, że miałam się wyspać, na górze byłam dopiero o 11.30. Wszystko zgodnie z planem. Zero widoków, ale prawdziwa zima!
Śniadanie jadłam po 6.00, a zbliżała się 12.00, więc postanowiłam wskoczyć do schroniska i coś schrupać.
Po zjedzeniu naleśników ruszyłam w dalszą drogę. Trzeba było wrócić do czerwonego szlaku. Tutaj było trochę ślisko, ale nie chciało mi się wyciągać raczków.
Na czerwonym szlaku przeróżnie. Raz szło się przyjemnie i była wydeptana ścieżka, innym razem były zawiane ślady na polanach. W pewnym momencie ślad w lesie znikał całkowicie i nie było nic, za chwilę jakiś ślad narciarza, który też zaraz znikał...
I mocno monotematycznie. Cały czas biel i czerń.
Na czerwonym szlaku w pewnym momencie spotkałam 4 osoby, ale nie wyglądało jakby przyszły z Wierchomli, bo tam ciut dalej w lesie ślady całkowicie znikały. No, to sobie szłam, śpiewałam, gadałam... ;P
W końcu doszłam do rozwidlenia!
Oczywiście wybrałam jedyne słuszne, czyli do bacówki!
Tutaj też był tylko jeden ślad wskazujący wyraźnie, że osoba, która szła przede mną, szła w tę samą stronę co ja. I chwilami zapadała się dosyć głęboko, więc co jakiś czas unikałam jej śladów, by przejść obok bez zapadania.
Najciężej było przejść przez Polanę Gwiaździstą. Tutaj regularnie się zapadałam, choć zdarzało się zrobić po kilka kroków bez wpadki.
Po przejściu polany został tylko ostatni odcinek leśny.
I dotarłam na miejsce!
Wieczór spędziłam przy książce i ciepłej herbacie. W schronisku było mi zimno, więc posiedziałam chwilę na jadalni, ale większość czasu spędziłam pod kołderką!
Rano przy śniadaniu oczywiście nie mogło zabraknąć przygody. Na Turbaczu przecież zgubiłam telefon, ale został odzyskany. Podczas śniadania przyszła do schroniska dziewczyna, przywitałyśmy się, po czym zagadnęła, że "musi się upewnić" i zapytała jak mam na imię. Kiedy się przedstawiłam, to zapytała, czy "ta od telefonu". Okazało się, że poznałam się z dziewczyną, która raptem parę dni temu znalazła mój telefon na Turbaczu Miałam okazję osobiście jej podziękować
Pogoda w sobotę się nie poprawiła, więc ruszyłam najwygodniejszym szlakiem, czyli rowerowym do Szczawnika - dojazdowym do schroniska, wiec zawsze przetartym.
Schronisko zostawiłam za plecami i pomaszerowałam w dół.
Po kilku kilometrach dreptania dotarłam do Szczawnika, skąd pojechałam do domu, gdyż wieczorem byłam umówiona w Krakowie ze znajomymi, z którymi w niedzielę miałam wychodzić na Czupel
25/26.01. Leniuchowanie nad Wierchomlą
25/26.01. Leniuchowanie nad Wierchomlą
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
laynn pisze:Nesko Mosorczyk mógłby brać z Ciebie przykład. Tak ozdzdjeciowanej relacji zasypanego lasu dawno nie czytałem
Spoko. Zdjęć mam 200, więc i tak się powstrzymywałam... ;D Miej to na uwadze! I nie opisałam każdego kamyczka po drodze. Poprawię sie!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
laynn pisze:Tak ozdzdjeciowanej relacji zasypanego lasu dawno nie czytałem
Laynn, ale ten zimowy las w Beskidzie Sądeckim ma coś takiego w sobie, że chce się fotografować właściwie jedynie tamtejsze drzewa. Inne motywy stają się jakieś takie drugorzędne. Pamiętam, jak na początku grudnia 2005 r. uczestniczyłem w Krynicy w konferencji archeologicznej. Wygłosiłem, co miałem wygłosić, wysłuchałem dwóch-trzech innych interesujących mnie referatów i po obiedzie zamiast na kolejną porcję wystąpień konferencyjnych, uciekłem w góry. Było już późno. Wiadomo..., grudniowy, bardzo krótki dzień. Miałem ze sobą aparat, wtedy oczywiście analogowy. Coś tam sobie pstryknąłem. Dzień, dwa dni później nawet nie pamiętałem, co wtedy przykuło moją "fotograficzną" uwagę.
Po wywołaniu - po kilku tygodniach - okazało się, że podczas tej wycieczki zrobiłem zaledwie pięć (!) zdjęć. Były na niej same drzewa! Nic poza nimi. Zapewne musiały zrobić na mnie większe wrażenie niż architektura "nowego" schroniska na Jaworzynie, czy też uzdrowiskowa zabudowa Krynicy. Z fotek, tych papierowych, nawet byłem zadowolony. Skany chyba tego ich uroku już nie oddają? A może ten urok to wyłącznie wspomnienie fajnej wycieczki?
A tu moja ówczesna trasa. Do naszego ośrodka konferencyjnego wróciłem już po ciemku.
Nesko, Twoje wycieczki, wspaniale opisane i zilustrowane, bardzo często uświadamiają mi, jak bardzo zaniedbuję w tej chwili wędrówki po karpackiej części naszego kraju. Po każdej Twojej relacji (ale też i wielu innych forumowiczów) mówię sobie, że to się zmieni! Może w tym roku? Wszak zostało jeszcze ponad 330 dni!
Ostatnio zmieniony 2019-01-29, 01:13 przez Cisy2, łącznie zmieniany 1 raz.
Cisy2 pisze:Wszak zostało jeszcze ponad 330 dni!
To całkiem sporo! Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam spotkać na szlaku. Twoje relacje są szalenie ciekawe!
laynn pisze:Mam , ja się cieszę, że wróciłaś do opisów i pokazywania zdjęć, trochę Cię tu brakowało!
Mam okres buntu w pracy I na razie mam tych kilka chwil więcej, aaaaaaa w dodatku szykuje się nowy aparacik - tego się nie mogę doczekać najbardziej, bo ten to już dramatyczny trup!
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 103 gości