To samo miejsce-inny czas
: 2018-09-18, 15:20
Maciejowa-moje ulubione miejsce w Gorcach. Nie Turbacz, nie Stare Wierchy, ale właśnie nie wiedzieć czemu niepozorna Maciejowa . Odwiedzam więc chętnie. Chętnie też przysiadam na werandzie z pokaźnych rozmiarów kubkiem gorącej herbaty i podziwiam krajobraz.
Widać stamtąd dobrze Tatry, oczywiście przy pięknej pogodzie.
Na Maciejową wybrałam się w tym roku dwa razy. Scenariusz ten sam-wejście czarnym z Rabki, kilkugodzinny pobyt, powrót czerwonym.
Pierwszy raz pod koniec kwietnia w słoneczny bezchmurny dzień. Wokół pachniało wiosną i widoki były obłędne. Czarny szlak jest szybki, więc można było iść dalej, ale mnie ogarnęło lenistwo i wolałam siedzieć na werandzie, a potem wylegiwać się na polanie obok schroniska.
Po powrocie do Rabki relaksowałam się dość długo w parku, odwiedziłam też fontannę ze słoniami, obok której jak zwykle stała kobitka sprzedająca serki górskie. Zakupiłam więc kilka sztuk i udałam się na przystanek busów.
Drugi raz w tym roku wybrałam się na Maciejową kilka dni temu, niestety nie miałam takiego szczęścia do pogody, jak w kwietniu. Niby z początku świeciło nawet słońce, ale wszystko było za mgłą. O Tatrach i Babiej pomarzyć tylko można było, nawet pobliski Luboń Wielki ledwie zauważalny, gdzieś w oddali majaczyły Lubogoszcze. Za to zaczęło robić się już jesiennie.
Na początku na dłuższą chwilę przysiadłam na ławeczce przy tamie.
Później powoli ruszyłam przed siebie.
W schronisku pusto i cicho, zaledwie kilka osób, zupełne przeciwieństwo tego, co zastałam w kwietniu. Z kubkiem herbaty,pysznym ciastem drożdżowym i oscypkiem z grilla rozgościłam się na werandzie.
Powrót do Rabki czerwonym szlakiem.
Zawsze zatrzymuję się w tym miejscu. Historia przywiązania człowieka do zwierzęcia wzrusza i daje do myślenia.Człowiek uczcił w ten sposób pamięć konia, który padł w tym miejscu.
Gdy rozsiadłam się na ławce w parku, w bardzo szybkim tempie nadciągnęły chmury, zaczęło grzmieć, a po chwili rozpętała się burza z ulewnym deszczem. Zrobiłam tylko kilka fotek, ubrałam pelerynę i uciekłam na przystanek , a po krótkiej chwili siedziałam już w busie do Krakowa.
Stwierdziłam,że jesień zbliża się wielkimi krokami, co niezmiernie mnie cieszy, bo to chyba moja ulubiona pora roku.
Widać stamtąd dobrze Tatry, oczywiście przy pięknej pogodzie.
Na Maciejową wybrałam się w tym roku dwa razy. Scenariusz ten sam-wejście czarnym z Rabki, kilkugodzinny pobyt, powrót czerwonym.
Pierwszy raz pod koniec kwietnia w słoneczny bezchmurny dzień. Wokół pachniało wiosną i widoki były obłędne. Czarny szlak jest szybki, więc można było iść dalej, ale mnie ogarnęło lenistwo i wolałam siedzieć na werandzie, a potem wylegiwać się na polanie obok schroniska.
Po powrocie do Rabki relaksowałam się dość długo w parku, odwiedziłam też fontannę ze słoniami, obok której jak zwykle stała kobitka sprzedająca serki górskie. Zakupiłam więc kilka sztuk i udałam się na przystanek busów.
Drugi raz w tym roku wybrałam się na Maciejową kilka dni temu, niestety nie miałam takiego szczęścia do pogody, jak w kwietniu. Niby z początku świeciło nawet słońce, ale wszystko było za mgłą. O Tatrach i Babiej pomarzyć tylko można było, nawet pobliski Luboń Wielki ledwie zauważalny, gdzieś w oddali majaczyły Lubogoszcze. Za to zaczęło robić się już jesiennie.
Na początku na dłuższą chwilę przysiadłam na ławeczce przy tamie.
Później powoli ruszyłam przed siebie.
W schronisku pusto i cicho, zaledwie kilka osób, zupełne przeciwieństwo tego, co zastałam w kwietniu. Z kubkiem herbaty,pysznym ciastem drożdżowym i oscypkiem z grilla rozgościłam się na werandzie.
Powrót do Rabki czerwonym szlakiem.
Zawsze zatrzymuję się w tym miejscu. Historia przywiązania człowieka do zwierzęcia wzrusza i daje do myślenia.Człowiek uczcił w ten sposób pamięć konia, który padł w tym miejscu.
Gdy rozsiadłam się na ławce w parku, w bardzo szybkim tempie nadciągnęły chmury, zaczęło grzmieć, a po chwili rozpętała się burza z ulewnym deszczem. Zrobiłam tylko kilka fotek, ubrałam pelerynę i uciekłam na przystanek , a po krótkiej chwili siedziałam już w busie do Krakowa.
Stwierdziłam,że jesień zbliża się wielkimi krokami, co niezmiernie mnie cieszy, bo to chyba moja ulubiona pora roku.