Beskidzka zbiorówka
: 2017-02-04, 22:55
Jakoś ostatnio relacji z wypadów nie robię-ale też literackiego talentu Neski, Buby czy Pudelka nie mam, lekkości pióra Dobromiła również więc ... niech będzie przegląd ogólny tego co udeptałem w styczniu.
Zanim jednak zacznie się styczeń warto wspomnieć o końcówce grudnia, bo wypad był niezwykle widokowy. Pogoda słoneczna z lekkim mrozem, dobra widoczność, trasa spacerowa czyli w sam raz coś dla zużytych już kości
A było to wyjście z Rycerki na Wielką Raczę.
Na szczycie wiało jak diabli, z platformy poleciał termos i o mało co aparat którym próbowałem zrobic sobie z samowyzwalacza zdjęcia. Tzn selfi, jak to się teraz mówi.
Jedyny osobnik jakiego w tym dniu spotkałem.
Kolejne błąkanie się wypadło już w styczniu i miało miejsce podczas tych cudownych mrozów. Co odczułem wyjątkowo nietypowo, bo...w nogach. Wcześniej czegoś takiego nie doznałem, owszem, przymarzło się czasami nawet przy większych mrozach ale nigdy aż tak, żebym nie mógł palcami w butach ruszać . Nie trwało to długo, bo się "rozchodziłem" jednak sam fakt było dość interesujący.
A miało to miejsce w okolicach lubianych przeze mnie - Polany Gibasy i Czarnych Działów. Tu zazwyczaj łażę pozaszlakowo ciorając się po lasach jak popadnie , a szlakiem jedynie na niewielkich odcinkach.
Podczas tego wyjścia znalazłem potencjalne miejsce, w którym być może będą wychodnie, a których nie zmam. To jednak w dogodniejszym terminie, jak będzie więcej czasu
Później poleciałem z rodzinką na 5 dni do Rzymu. Pięknie było. Klimaty antyczno-miejskie, temperatura z 15 st., cytryny na krzewach.
Góry oglądałem lecz kroku w nich nie postawiłem.
A po powrocie ze słonecznej Italii (u nich ponoć była całkiem porządna zima ) znów pojawiłem się B.Małym. Tym razem na zachód do Przełęczy Kocierskiej-w rejonie Beskidu i Kocierza. Dzień to był dość nieciekawy, ponieważ po drodze wstąpiłem na rozlewisko nad Kocierzanką popatrzeć co porabiają bobry na potoku i ...załamał się pode mną lód Na szczęście pod lodem był mix wody z mułem, więc przemokłem tylko częściowo. Uratowały mnie też trochę ochraniacze, choć przez dziurawe buciory i tak coś się zdążyło wlać
Ogólnie było tak sobie. Pogoda jakaś nijaka, widoczność miałka, światło jakieś wszędobylskie a jakby go nie było.
Pewniej niedzieli córa była uwiązana popołudniowym występem do którego się musiała przygotować (tańcuje sobie w Zespole Pieśni i Tańca, hej ), więc ze Stasiem zrobiliśmy sobie męski wypad. Ów wypad polegał na wyjściu z Bystrej do schroniska, uwaleniu w nim trochę kasy i zjeździe do Bystrej na dupolocie . Zjazd był długi i bardzo przyjemny, poza chwilowymi przestojami (za płasko) sunęliśmy w dół cały czas. Trochę szkoda, że nie dało się za bardzo poszaleć i musiałem nieco spowalniać, bo czasem ludzie się pojawiali, po bokach drzewa (co na zakrętach może mieć istotne znaczenie ) ale było fajnie.
Na szybkie zjazdy mamy w pobliżu domu odpowiednią górkę. W zasadzie to zbocza Skrzycznego tuż nad Ostrym, gdzie jest odpowiednio stroma i długa trasa. Oj, tam się dzieje, prędkosci nieziemskie, podrzuty, bóle tyłka. Tyle, że tam nie ma drzew, więc można dać czadu:-)
Atrakcja regionu-smog.
Ustawka
Trafiły się też dni jaskiniowe.
Jaskinia Malinowska, w mglisty i mało przyjemny dzionek.
Kumpela idzie ku przeznaczeniu. W zeszłym roku nie weszła do dziury, tym razem nastawiona bojowo.
I czas na rozdziewiczenie.
Dała radę
A tu już dziura mniejszego kalibru-Jaskinia w Boraczej. Za to dzień był piękny, spacerowym krokiem dotarliśmy na Halę Boraczą chłonąc piękne widoki, a sama jaskinia była tylko mało znaczącym w tych okolicznościach dodatkiem.
Część pozaszlakowa, do jaskini, nie była już taka kolorowa. Czasami dało się iść niczym Legolas z Władcy Pierścieni po wierzchniej warstwie śniegu, jednak większość odcinka to było cioranie w śniegu głębokim
Jest i dziura.
Dziki z dziury wyłazi
Zanim jednak zacznie się styczeń warto wspomnieć o końcówce grudnia, bo wypad był niezwykle widokowy. Pogoda słoneczna z lekkim mrozem, dobra widoczność, trasa spacerowa czyli w sam raz coś dla zużytych już kości
A było to wyjście z Rycerki na Wielką Raczę.
Na szczycie wiało jak diabli, z platformy poleciał termos i o mało co aparat którym próbowałem zrobic sobie z samowyzwalacza zdjęcia. Tzn selfi, jak to się teraz mówi.
Jedyny osobnik jakiego w tym dniu spotkałem.
Kolejne błąkanie się wypadło już w styczniu i miało miejsce podczas tych cudownych mrozów. Co odczułem wyjątkowo nietypowo, bo...w nogach. Wcześniej czegoś takiego nie doznałem, owszem, przymarzło się czasami nawet przy większych mrozach ale nigdy aż tak, żebym nie mógł palcami w butach ruszać . Nie trwało to długo, bo się "rozchodziłem" jednak sam fakt było dość interesujący.
A miało to miejsce w okolicach lubianych przeze mnie - Polany Gibasy i Czarnych Działów. Tu zazwyczaj łażę pozaszlakowo ciorając się po lasach jak popadnie , a szlakiem jedynie na niewielkich odcinkach.
Podczas tego wyjścia znalazłem potencjalne miejsce, w którym być może będą wychodnie, a których nie zmam. To jednak w dogodniejszym terminie, jak będzie więcej czasu
Później poleciałem z rodzinką na 5 dni do Rzymu. Pięknie było. Klimaty antyczno-miejskie, temperatura z 15 st., cytryny na krzewach.
Góry oglądałem lecz kroku w nich nie postawiłem.
A po powrocie ze słonecznej Italii (u nich ponoć była całkiem porządna zima ) znów pojawiłem się B.Małym. Tym razem na zachód do Przełęczy Kocierskiej-w rejonie Beskidu i Kocierza. Dzień to był dość nieciekawy, ponieważ po drodze wstąpiłem na rozlewisko nad Kocierzanką popatrzeć co porabiają bobry na potoku i ...załamał się pode mną lód Na szczęście pod lodem był mix wody z mułem, więc przemokłem tylko częściowo. Uratowały mnie też trochę ochraniacze, choć przez dziurawe buciory i tak coś się zdążyło wlać
Ogólnie było tak sobie. Pogoda jakaś nijaka, widoczność miałka, światło jakieś wszędobylskie a jakby go nie było.
Pewniej niedzieli córa była uwiązana popołudniowym występem do którego się musiała przygotować (tańcuje sobie w Zespole Pieśni i Tańca, hej ), więc ze Stasiem zrobiliśmy sobie męski wypad. Ów wypad polegał na wyjściu z Bystrej do schroniska, uwaleniu w nim trochę kasy i zjeździe do Bystrej na dupolocie . Zjazd był długi i bardzo przyjemny, poza chwilowymi przestojami (za płasko) sunęliśmy w dół cały czas. Trochę szkoda, że nie dało się za bardzo poszaleć i musiałem nieco spowalniać, bo czasem ludzie się pojawiali, po bokach drzewa (co na zakrętach może mieć istotne znaczenie ) ale było fajnie.
Na szybkie zjazdy mamy w pobliżu domu odpowiednią górkę. W zasadzie to zbocza Skrzycznego tuż nad Ostrym, gdzie jest odpowiednio stroma i długa trasa. Oj, tam się dzieje, prędkosci nieziemskie, podrzuty, bóle tyłka. Tyle, że tam nie ma drzew, więc można dać czadu:-)
Atrakcja regionu-smog.
Ustawka
Trafiły się też dni jaskiniowe.
Jaskinia Malinowska, w mglisty i mało przyjemny dzionek.
Kumpela idzie ku przeznaczeniu. W zeszłym roku nie weszła do dziury, tym razem nastawiona bojowo.
I czas na rozdziewiczenie.
Dała radę
A tu już dziura mniejszego kalibru-Jaskinia w Boraczej. Za to dzień był piękny, spacerowym krokiem dotarliśmy na Halę Boraczą chłonąc piękne widoki, a sama jaskinia była tylko mało znaczącym w tych okolicznościach dodatkiem.
Część pozaszlakowa, do jaskini, nie była już taka kolorowa. Czasami dało się iść niczym Legolas z Władcy Pierścieni po wierzchniej warstwie śniegu, jednak większość odcinka to było cioranie w śniegu głębokim
Jest i dziura.
Dziki z dziury wyłazi