IV wieże: Część I - Koziarz z Obidzy
: 2015-11-02, 01:09
Mimo raczej negatywnego nastawienia do tego pomysłu, postanowiliśmy zrobić jednak rekonesans w terenie i zobaczyć, co w bukach piszczy. Na pierwszy ogień poszła wieża na terenie Beskidu Sądeckiego – na Suchym Groniu, obok Koziarza nad Obidzą. Po wojennej naradzie w sztabie i dogłębnej analizie możliwych dróg ataku wybraliśmy wariant bezszlakowy z miejscowości Obidza.
Dzień zapowiadał się piękny. Zaparkowawszy auto w dolinie udaliśmy się boczną drogą asfaltową w stronę wysoko położonych przysiółków Obidzy. Teren częściowo znany mi z grzybowych wypadów. Idziemy do końca asfaltu, potem dalej w górę drogą szutrową aż do ostatnich zabudowań. Za nimi już tylko szerokie polany z ciekawym widokiem na pasmo Radziejowej i dolinę Obidzy. Las płonie na październikowo.
Kontynuując cały czas prosto do góry osiągamy główny grzbiet. Dochodzimy do drogi, a następnie do żółtego szlaku dokładnie w miejscu dojścia zielonego z Tylmanowej. Po prawej od kilku minut towarzyszyła nam już kontura wieży.
Z rozejścia szlaków idziemy szeroką, płaską drogą – zapewne inwestycją towarzyszącą budowie wież. Po kilku minutach wchodzimy na wzniesienie Suchy Groń i stajemy na błotnistej polance z której w górę wystrzela ogromna drewniana wieża. Sama konstrukcja jest bardzo solidna. Schody szerokie, nie za strome, górne piętra obudowane deskami chroniąc od wiatru. Na szczycie pełno miejsca, również osłoniętego od wiatru. Wieża niczym nie przypomina tych z np. Mogielicy czy Radziejowej, gdzie jednak jest dość stromo i ciasno. Tutaj zmieści się cały wycieczka autokarowa, a miejsca na nocleg jest aż pod dostatkiem. Widok, jak można się domyślać jest piękny. Dookoła płoną październikowe buki. Na wschodzie Sądecki: stoki Przehyby, Skałki, dalej wyłania się Makowica z Pasma Jaworzyny, na południe Dzwonkówka, kawałek Pienin i oczywiście Tatry od Wysokich aż po Zachodnie. Na zachodzie: zaraz za miedzą Lubań z nową wieżą widokową, dalej dolina Ochotnicy zakończona Gorcem nabitym kolejną wieżą. Na północy Beskid Wyspowy z Mogielicą na czele.
Rozmawiamy chwilę o swoich spostrzeżeniach z innymi obecnymi na wieży turystami. No właśnie – co ciekawe – nie jesteśmy sami. Choć szlak ten zwykle nie należał do popularnych, wręcz stanowił turystyczne zadupie, dziś naliczyliśmy w okolicy kilkanaście osób wychodzących z różnych stron. To z pewnością efekt wieży, widać, jak szybko taka atrakcja przekłada się na zwiększenie ruchu turystycznego.
Wracamy do szlaku, a raczej do drogi. No i tu jest właśnie problem. Oprócz turystów pieszych po tej autostradzie poruszały się trzy samochody terenowe i kilka crossowców. Trzeba się niestety liczyć z ogromnym wzrostem wjazdów fanów spalin na te tereny. Co ciekawe, nie było ani jednego rowerzysty – a cała inwestycja gminy Ochotnica w te drogi miała właśnie w mniemaniu ich pomysłodawców rzucić setki rowerzystów w jej ramiona. No cóż, życie pokaże.
Wracając do wycieczki, po śniadaniu na Błyszczu poszliśmy klasycznie żółtym na Dzwonkówkę, następnie czerwonym na Przełęcz Przysłop. \
Stąd niebieskim gminnym weszliśmy na boczne pasmo Bucznika, jednak nie schodziliśmy nim do centrum Obidzy, ale na wysokości Chaty na Bucniku (prywatna chata górska, akurat zamknięta dziś) odbiliśmy na wschód w kierunku górnej części doliny Obidzy.
Posiłkując się mapą i gpsem chcieliśmy zejść dokładnie w miejsce gdzie został samochód. Na mapie i gps wyglądało to raczej banalnie – drogi były ładnie zaznaczone. Tyle teorii. Okazało się, że czas mocno poszalał w tym miejscu – droga dawno zarosła lasem, polany młodnikiem, przysiółki i chaty rozsypały się w proch. Klimat był jakby przeniesiony z serca Bieszczadów czy Beskidu Niskiego – zdziczałe sady, powalone chaty, zatarasowane drzewami ścieżki – w tych okolicznościach przyrody drogę dawno gdzieś zeżarło, mimo, że gps w najlepsze pokazywał iż jesteśmy na drodze. W końcu gdy wyszliśmy z lasu na większą stokówkę odbiliśmy nią z grzbietu w lewo, lądując gdzieś w górnej części doliny, wcale nie daleko od Przełęczy Przysłop. Do autka pozostało około 2 km asfaltem.
Dzień zapowiadał się piękny. Zaparkowawszy auto w dolinie udaliśmy się boczną drogą asfaltową w stronę wysoko położonych przysiółków Obidzy. Teren częściowo znany mi z grzybowych wypadów. Idziemy do końca asfaltu, potem dalej w górę drogą szutrową aż do ostatnich zabudowań. Za nimi już tylko szerokie polany z ciekawym widokiem na pasmo Radziejowej i dolinę Obidzy. Las płonie na październikowo.
Kontynuując cały czas prosto do góry osiągamy główny grzbiet. Dochodzimy do drogi, a następnie do żółtego szlaku dokładnie w miejscu dojścia zielonego z Tylmanowej. Po prawej od kilku minut towarzyszyła nam już kontura wieży.
Z rozejścia szlaków idziemy szeroką, płaską drogą – zapewne inwestycją towarzyszącą budowie wież. Po kilku minutach wchodzimy na wzniesienie Suchy Groń i stajemy na błotnistej polance z której w górę wystrzela ogromna drewniana wieża. Sama konstrukcja jest bardzo solidna. Schody szerokie, nie za strome, górne piętra obudowane deskami chroniąc od wiatru. Na szczycie pełno miejsca, również osłoniętego od wiatru. Wieża niczym nie przypomina tych z np. Mogielicy czy Radziejowej, gdzie jednak jest dość stromo i ciasno. Tutaj zmieści się cały wycieczka autokarowa, a miejsca na nocleg jest aż pod dostatkiem. Widok, jak można się domyślać jest piękny. Dookoła płoną październikowe buki. Na wschodzie Sądecki: stoki Przehyby, Skałki, dalej wyłania się Makowica z Pasma Jaworzyny, na południe Dzwonkówka, kawałek Pienin i oczywiście Tatry od Wysokich aż po Zachodnie. Na zachodzie: zaraz za miedzą Lubań z nową wieżą widokową, dalej dolina Ochotnicy zakończona Gorcem nabitym kolejną wieżą. Na północy Beskid Wyspowy z Mogielicą na czele.
Rozmawiamy chwilę o swoich spostrzeżeniach z innymi obecnymi na wieży turystami. No właśnie – co ciekawe – nie jesteśmy sami. Choć szlak ten zwykle nie należał do popularnych, wręcz stanowił turystyczne zadupie, dziś naliczyliśmy w okolicy kilkanaście osób wychodzących z różnych stron. To z pewnością efekt wieży, widać, jak szybko taka atrakcja przekłada się na zwiększenie ruchu turystycznego.
Wracamy do szlaku, a raczej do drogi. No i tu jest właśnie problem. Oprócz turystów pieszych po tej autostradzie poruszały się trzy samochody terenowe i kilka crossowców. Trzeba się niestety liczyć z ogromnym wzrostem wjazdów fanów spalin na te tereny. Co ciekawe, nie było ani jednego rowerzysty – a cała inwestycja gminy Ochotnica w te drogi miała właśnie w mniemaniu ich pomysłodawców rzucić setki rowerzystów w jej ramiona. No cóż, życie pokaże.
Wracając do wycieczki, po śniadaniu na Błyszczu poszliśmy klasycznie żółtym na Dzwonkówkę, następnie czerwonym na Przełęcz Przysłop. \
Stąd niebieskim gminnym weszliśmy na boczne pasmo Bucznika, jednak nie schodziliśmy nim do centrum Obidzy, ale na wysokości Chaty na Bucniku (prywatna chata górska, akurat zamknięta dziś) odbiliśmy na wschód w kierunku górnej części doliny Obidzy.
Posiłkując się mapą i gpsem chcieliśmy zejść dokładnie w miejsce gdzie został samochód. Na mapie i gps wyglądało to raczej banalnie – drogi były ładnie zaznaczone. Tyle teorii. Okazało się, że czas mocno poszalał w tym miejscu – droga dawno zarosła lasem, polany młodnikiem, przysiółki i chaty rozsypały się w proch. Klimat był jakby przeniesiony z serca Bieszczadów czy Beskidu Niskiego – zdziczałe sady, powalone chaty, zatarasowane drzewami ścieżki – w tych okolicznościach przyrody drogę dawno gdzieś zeżarło, mimo, że gps w najlepsze pokazywał iż jesteśmy na drodze. W końcu gdy wyszliśmy z lasu na większą stokówkę odbiliśmy nią z grzbietu w lewo, lądując gdzieś w górnej części doliny, wcale nie daleko od Przełęczy Przysłop. Do autka pozostało około 2 km asfaltem.