Z osami i muchami na Biernatce
: 2015-09-14, 15:57
Na Luboń Wielki powszechnie zwany przez tubylców Biernatką wyruszamy z Rabki Zdroju Śmietanowej w słoneczny, ciepły niedzielny poranek.
Samochód zostawiamy na obszernym parkingu obok Zajazdu pod Chmurką. Idziemy zielonym szlakiem najpierw chwilkę drogą, później wśród łąk i pól.
Cel wycieczki widoczny z dołu.
Z tęsknotą spoglądam na Gorce.
Odsłaniają się Taterki. Nie jest to wprawdzie super wyraźny widok, ale nie ma co narzekać.
Kapliczka już w pobliżu lasu. Nie przepadam za takimi obiektami, ale ta przyciąga jednak moją uwagę oryginalnością. Coś w niej w każdym razie jest takiego, że nawet mi się podoba.
Potem już tylko las.
Zatrzymujemy się co jakiś czas,żeby trochę popstrykać fotek, napić się, posiedzieć. Szlak dość długi, ale łagodny i bardzo przyjemny.Dochodzimy do miejsca , w którym zielony łączy się z niebieskim.
Stamtąd 15 minut i już widać wyłaniające się zza drzew schronisko.
Najpierw do środka po coś zimnego do picia i po odznakę metalową do mojej plecakowej kolekcji.
A potem na ławeczki i ful wypas. Widoki na szczyty Beskidu Wyspowego i Makowskiego.
Jest ciepło i bezchmurnie. Siedzi się całkiem przyjemnie rozmawiając dosyć długo o górach i o życiu z fajnymi ludźmi z Jeleśni. Walczymy też z muchami i natrętnymi osami. Na szczęście nie były bardzo wredne, nie użądliły nikogo. Wreszcie czas ruszać w drogę powrotną. Schodzimy niebieskim szlakiem.Najpierw długo las i miejscami nieco stromo, później łąki.
Dzikie jabłuszka, kwaśne strasznie.
Szlak sprowadza nas do Rabki Zaryte. Dwa kilometry cywilizowanym chodnikiem przy głównej drodze i jesteśmy na parkingu. Przebieramy się i idziemy do Zajazdu na bardzo smaczny obiad z jeszcze smaczniejszym deserem w postaci szarlotki na ciepło z lodami.
Zadowoleni z przyjemnie spędzonego dnia i zupełnie niezmęczeni wracamy wieczorkiem do domu.
Samochód zostawiamy na obszernym parkingu obok Zajazdu pod Chmurką. Idziemy zielonym szlakiem najpierw chwilkę drogą, później wśród łąk i pól.
Cel wycieczki widoczny z dołu.
Z tęsknotą spoglądam na Gorce.
Odsłaniają się Taterki. Nie jest to wprawdzie super wyraźny widok, ale nie ma co narzekać.
Kapliczka już w pobliżu lasu. Nie przepadam za takimi obiektami, ale ta przyciąga jednak moją uwagę oryginalnością. Coś w niej w każdym razie jest takiego, że nawet mi się podoba.
Potem już tylko las.
Zatrzymujemy się co jakiś czas,żeby trochę popstrykać fotek, napić się, posiedzieć. Szlak dość długi, ale łagodny i bardzo przyjemny.Dochodzimy do miejsca , w którym zielony łączy się z niebieskim.
Stamtąd 15 minut i już widać wyłaniające się zza drzew schronisko.
Najpierw do środka po coś zimnego do picia i po odznakę metalową do mojej plecakowej kolekcji.
A potem na ławeczki i ful wypas. Widoki na szczyty Beskidu Wyspowego i Makowskiego.
Jest ciepło i bezchmurnie. Siedzi się całkiem przyjemnie rozmawiając dosyć długo o górach i o życiu z fajnymi ludźmi z Jeleśni. Walczymy też z muchami i natrętnymi osami. Na szczęście nie były bardzo wredne, nie użądliły nikogo. Wreszcie czas ruszać w drogę powrotną. Schodzimy niebieskim szlakiem.Najpierw długo las i miejscami nieco stromo, później łąki.
Dzikie jabłuszka, kwaśne strasznie.
Szlak sprowadza nas do Rabki Zaryte. Dwa kilometry cywilizowanym chodnikiem przy głównej drodze i jesteśmy na parkingu. Przebieramy się i idziemy do Zajazdu na bardzo smaczny obiad z jeszcze smaczniejszym deserem w postaci szarlotki na ciepło z lodami.
Zadowoleni z przyjemnie spędzonego dnia i zupełnie niezmęczeni wracamy wieczorkiem do domu.