Beskid Sądecki i Gorce na zakończenie wakacji
: 2015-08-31, 13:32
Wakacje niestety zbliżają się do końca i nic nie jest w stanie tego zmienić. W ostatnim ich tygodniu udało nam się jeszcze tak ułożyć czas,żeby dwa razy troszkę pochodzić. Pierwsza wycieczka to w zasadzie typowy relaks z domieszką gór. Druga natomiast trafia się w upalny dzień i niestety moja kondycja nieco, a nawet więcej niż nieco słabnie.
1. Beskid Sądecki. Zaczynamy rano od...łażenia po Krynicy. Miasteczko w ostatnich latach zmieniło się trochę, na korzyść zresztą.
I tak powoli dochodzimy do dolnej stacji wyciągu na Górę Parkową. Wjeżdżamy. Jest przedpołudniowa pora, więc na razie cicho i pusto.
Idziemy na wczesny obiad do Babci Maliny.
A potem zjeżdżamy w dół i przez jakąś godzinkę jeszcze plątamy się tu i tam.
Najbardziej podoba mi się pomnik Nikifora.
No dobra, dosyć tego bałamucenia. Trzeba choć trochę pochodzić po górach, ale tym razem tylko trochę.
Wsiadamy więc w samochód i jedziemy do Wierchomli Małej. Stamtąd znów pod wyciąg, tym razem krzesełkowy. Wjeżdżamy i najpierw spacerek na Jaworzynkę.
Po drodze mijamy wyciągi narciarskie .
Dochodzimy do kapliczki pod Jaworzynką.
Idziemy jeszcze trochę wyżej na szczyt.
Widoki tego dnia całkiem niezłe, oczywiście na okoliczne szczyty tylko. O dojrzeniu Tatr z Polany nad Wierchomlą można sobie pomarzyć.
Wracamy pod wyciąg krzesełkowy i idziemy w drugą stronę czyli do Bacówki nad Wierchomlą. Po drodze leżę w trawie wygłupiając się z aparatem.
Schronisko już niedaleko.
Trafiamy na ostatnie kawałki szarlotki.Podają ją tam na gorąco z lodami. Siedzimy sobie, jemy szarlotkę, popijamy zimną colę i robimy zdjęcia .
Później wychodzimy na polanę przywitać się z pasącą się tam kózką.
Koniecznie próbuję dojrzeć Tatry, ale efekt jest kiepski, więc robię jeszcze kilka fotek i wracamy do wyciągu.
Jestem tak rozleniwiona w tym dniu,że nawet nie chce mi się zejść do Wierchomli czarnym szlakiem. Wracamy więc krzesełkami, a potem to już na parking i do domu. Taki relaks bez pośpiechu i zapierniczania góra-dół to mi się już marzył od jakiego czasu.
cdn.
1. Beskid Sądecki. Zaczynamy rano od...łażenia po Krynicy. Miasteczko w ostatnich latach zmieniło się trochę, na korzyść zresztą.
I tak powoli dochodzimy do dolnej stacji wyciągu na Górę Parkową. Wjeżdżamy. Jest przedpołudniowa pora, więc na razie cicho i pusto.
Idziemy na wczesny obiad do Babci Maliny.
A potem zjeżdżamy w dół i przez jakąś godzinkę jeszcze plątamy się tu i tam.
Najbardziej podoba mi się pomnik Nikifora.
No dobra, dosyć tego bałamucenia. Trzeba choć trochę pochodzić po górach, ale tym razem tylko trochę.
Wsiadamy więc w samochód i jedziemy do Wierchomli Małej. Stamtąd znów pod wyciąg, tym razem krzesełkowy. Wjeżdżamy i najpierw spacerek na Jaworzynkę.
Po drodze mijamy wyciągi narciarskie .
Dochodzimy do kapliczki pod Jaworzynką.
Idziemy jeszcze trochę wyżej na szczyt.
Widoki tego dnia całkiem niezłe, oczywiście na okoliczne szczyty tylko. O dojrzeniu Tatr z Polany nad Wierchomlą można sobie pomarzyć.
Wracamy pod wyciąg krzesełkowy i idziemy w drugą stronę czyli do Bacówki nad Wierchomlą. Po drodze leżę w trawie wygłupiając się z aparatem.
Schronisko już niedaleko.
Trafiamy na ostatnie kawałki szarlotki.Podają ją tam na gorąco z lodami. Siedzimy sobie, jemy szarlotkę, popijamy zimną colę i robimy zdjęcia .
Później wychodzimy na polanę przywitać się z pasącą się tam kózką.
Koniecznie próbuję dojrzeć Tatry, ale efekt jest kiepski, więc robię jeszcze kilka fotek i wracamy do wyciągu.
Jestem tak rozleniwiona w tym dniu,że nawet nie chce mi się zejść do Wierchomli czarnym szlakiem. Wracamy więc krzesełkami, a potem to już na parking i do domu. Taki relaks bez pośpiechu i zapierniczania góra-dół to mi się już marzył od jakiego czasu.
cdn.