Jeż Kolumbem
: 2015-06-04, 20:13
To był niezły dzień.
Najpierw się dowiedziałem, że wygrałem nocleg w dwójce na Rysiance i udało się dogadać ze schroniskowym, że termin wybiorę sobie sam.
Potem znalazłem się w Lipowej.
Pogoda była mocno w kratkę, a widoczność średnia, jednak w ciągu dwóch godzin udało się nam osiągnąć Skrzyczne. Na najgorszym podejściu umieram, bo niosę i Julkę i jeża. A jeż ostatnio się nażarł okruchów i mocno przytył.
Na szczycie sajgon, ale pod szczytem strzelnica, znalazła się trampolina, zimne piwo za piątkę, nawet pan kazał mi strzelać z wiatrówki. W tarczę nie trafiłem. Ani w puszki. Jedynie w łopatę. Można się załamać.
Potem poszliśmy na Malinowską.
Ktoś zepsuł moją ulubioną ambonę. Zawsze robiłem tam zdjęcie.
Ludzi kupa, ech, święta... Pogoda w kratę. Raz chmury, raz słońce.
Humory też w kratę...
Idziemy na Kościelec. Obejrzeć skałki.
Od momentu opuszczenia szlaku głucha cisza, zero ludzi. Pięknie.
Pod Kościelcem zostawiamy przesyłkę dla Kolumbów. Szczegóły umiejscowienia jej przekazałem już Piotrowi. Mam nadzieję, że szybko znajdziecie czas, żeby tam podskoczyć i ją odebrać.
A myśmy po chwili krzaczorowania zeszli na właściwe tory i bardzo ładnym grzbietem zamknęliśmy pętlę.
Pusto, zielono, cicho, malownicze widoki, czego chcieć więcej?
No, siedem godzinek z popasami ( w tym godzina na Skrzycznem ) i wszyscy zadowoleni.
A teraz do pracy, dobić się.
Najpierw się dowiedziałem, że wygrałem nocleg w dwójce na Rysiance i udało się dogadać ze schroniskowym, że termin wybiorę sobie sam.
Potem znalazłem się w Lipowej.
Pogoda była mocno w kratkę, a widoczność średnia, jednak w ciągu dwóch godzin udało się nam osiągnąć Skrzyczne. Na najgorszym podejściu umieram, bo niosę i Julkę i jeża. A jeż ostatnio się nażarł okruchów i mocno przytył.
Na szczycie sajgon, ale pod szczytem strzelnica, znalazła się trampolina, zimne piwo za piątkę, nawet pan kazał mi strzelać z wiatrówki. W tarczę nie trafiłem. Ani w puszki. Jedynie w łopatę. Można się załamać.
Potem poszliśmy na Malinowską.
Ktoś zepsuł moją ulubioną ambonę. Zawsze robiłem tam zdjęcie.
Ludzi kupa, ech, święta... Pogoda w kratę. Raz chmury, raz słońce.
Humory też w kratę...
Idziemy na Kościelec. Obejrzeć skałki.
Od momentu opuszczenia szlaku głucha cisza, zero ludzi. Pięknie.
Pod Kościelcem zostawiamy przesyłkę dla Kolumbów. Szczegóły umiejscowienia jej przekazałem już Piotrowi. Mam nadzieję, że szybko znajdziecie czas, żeby tam podskoczyć i ją odebrać.
A myśmy po chwili krzaczorowania zeszli na właściwe tory i bardzo ładnym grzbietem zamknęliśmy pętlę.
Pusto, zielono, cicho, malownicze widoki, czego chcieć więcej?
No, siedem godzinek z popasami ( w tym godzina na Skrzycznem ) i wszyscy zadowoleni.
A teraz do pracy, dobić się.