Beskid Makowski-Wokół Lanckorońskiej Góry
: 2015-04-12, 22:42
Góra to czy górka raczej? W nazwie ma dumnie brzmiący wyraz góra, więc niech będzie...
Wycieczkę zaczynamy jak zwykle w Lanckoronie-wsi zwanej "miastem aniołów". Anioły są , a jakże, pod różną postacią i w różnych miejscach. Na jednej fotce nawet anioł dodatkowy.
Oczywiście robimy obchód rynku, fotografując stare kamieniczki. Wstępujemy do klimatycznej Cafe Arka oraz do jednej z kilku galerii, w której zakupuję kolejnego już lanckorońskiego kota.
Tablica w rynku upamiętnia Marka Grechutę, przez wiele lat związanego z miejscowością i śpiewającego o niej w jednym ze swoich utworów.
Czas leci, trzeba się zbierać dalej. Przez Lanckorońską Górę przechodzą dwa szlaki-żółty i niebieski.Natomiast nieco pod szczytem zaczyna się węzeł szlaków spacerowych, oznaczonych różnymi kolorami. Szlaki te mają romantycznie brzmiące nazwy np. Aleja Zakochanych albo Aleja Cichych Szeptów i są niezbyt dobrze oznakowane, tak ,że spokojnie można sobie pokrążyć w kółko. Idziemy najpierw na "szczyt" , gdzie znajdują się ruiny zamku, a następnie postanawiamy połazić trochę szlakami, trochę po swojemu, na czuja. Co jakiś czas spotykamy jakąś altankę albo paśnik.
Z widokami niestety kiepsko. Po pierwsze pogoda taka sobie, niby dość słonecznie, ale widoczność słaba, po drugie Lanckorońska Góra jest w całości zalesiona, więc tylko w niektórych miejscach można wśród gałęzi coś wypatrzyć.
Po ponad trzech godzinach buszowania schodzimy do samochodu. Pogoda całkiem przyzwoita, wycieczkę uważam za udaną i jakby się kto pytał, to byliśmy dzisiaj w górach.
Wycieczkę zaczynamy jak zwykle w Lanckoronie-wsi zwanej "miastem aniołów". Anioły są , a jakże, pod różną postacią i w różnych miejscach. Na jednej fotce nawet anioł dodatkowy.
Oczywiście robimy obchód rynku, fotografując stare kamieniczki. Wstępujemy do klimatycznej Cafe Arka oraz do jednej z kilku galerii, w której zakupuję kolejnego już lanckorońskiego kota.
Tablica w rynku upamiętnia Marka Grechutę, przez wiele lat związanego z miejscowością i śpiewającego o niej w jednym ze swoich utworów.
Czas leci, trzeba się zbierać dalej. Przez Lanckorońską Górę przechodzą dwa szlaki-żółty i niebieski.Natomiast nieco pod szczytem zaczyna się węzeł szlaków spacerowych, oznaczonych różnymi kolorami. Szlaki te mają romantycznie brzmiące nazwy np. Aleja Zakochanych albo Aleja Cichych Szeptów i są niezbyt dobrze oznakowane, tak ,że spokojnie można sobie pokrążyć w kółko. Idziemy najpierw na "szczyt" , gdzie znajdują się ruiny zamku, a następnie postanawiamy połazić trochę szlakami, trochę po swojemu, na czuja. Co jakiś czas spotykamy jakąś altankę albo paśnik.
Z widokami niestety kiepsko. Po pierwsze pogoda taka sobie, niby dość słonecznie, ale widoczność słaba, po drugie Lanckorońska Góra jest w całości zalesiona, więc tylko w niektórych miejscach można wśród gałęzi coś wypatrzyć.
Po ponad trzech godzinach buszowania schodzimy do samochodu. Pogoda całkiem przyzwoita, wycieczkę uważam za udaną i jakby się kto pytał, to byliśmy dzisiaj w górach.