Beskid Mały - Leskowiec
: 2014-12-27, 22:25
Jeszcze parę dni przed świętami gadali, że nie będzie zimy w ogóle w tym roku. Jak zwykle prognozy dłuższe niż 3 dni do przodu trzeba traktować z przymrużeniem oka.
Startujemy z Ponikwi, auto zostawiamy przy kościele. Zapowiada się piękny dzień.
Idziemy bezszlakowo stromo na krechę w górę. Szybko nabieramy wysokości.
Zdobywamy szczyt Kapral. Tylko czy to jest na pewno Kapral? Wg mapy tak, ale są tacy co twierdzą, że to błąd.
Idziemy dalej w kierunku głównego grzbietu przez ładny bukowy las.
Znowu zdobywamy Kaprala - Ukochana salutuje. Wg mapy nie ma tu żadnego szczytu, ale są tacy co twierdzą, że Kapral jest własnie tutaj. Aby było jeszcze ciekawiej ciut niżej przy szlaku jest przywieszona tabliczka, że tu jest szczyt Główniak. Jak widać skomplikowana jest topografia Beskidu Małego.
Wędrówkę kontynuujemy żółtym szlakiem w kierunku Leskowca. Po drodze pokazuję Tobiemu wychodnie skalne na Kamieniu. Mówię mu: "Tobiaszku, jak będziesz duży to może uda ci się tam wyjść", ale on nie słucha, tylko ze wszystkich sił próbuje wyjść na górę na wyścigi z Juniorem.
No ale nie ma szans... Junior już na górze zagląda co się dzieje, a Tobi odpada od "ściany" i leci w dół.
Jednak nie poddaje się i próbuje dalej. W końcu udaje mu się wyjść. Zaimponował mi tym bardzo - brawo!
Wyżej piękna zima się zrobiła, śniegu trochę napadało.
Bajkowo.
Pod Leskowcem słoneczna żyleta.
Szczyt zdobyty. Widoków co prawda nie ma, ale jest rekord wysokości dla Tobiego - 918 m.
Rozpoczynamy powrót. Bezszlakowo przechodzimy przez szczyt GJPII.
Wychodzimy na Gancarz.
Z którego schodzimy bezszlakowo przez trzy małe widokowe szczyty: Snozka, Czuba, Smużka.
Tobi wygląda teraz tak... zmienia się i poważnieje z każdym tygodniem.
Planuję dojść bezszlakowo na Bliźniaki trzymając się płaskiego pokręconego zalesionego grzbietu rozdzielającego Kaczynę i Ponikwię. Na GoogleEarth wyglądało to na nie lada wyzwanie. W praktyce okazało się proste.
Jesteśmy na Bliźniakach. Tobi wygląda na wykończonego - 7 godzin łażenia w śniegu przy dość dużym mrozie. Dostał w kość, ale dzielnie sobie poradził.
Z Bliźniaków schodzimy szlakiem do Ponikwi bez większych przygód. Bardzo udana pod każdym względem wycieczka
Startujemy z Ponikwi, auto zostawiamy przy kościele. Zapowiada się piękny dzień.
Idziemy bezszlakowo stromo na krechę w górę. Szybko nabieramy wysokości.
Zdobywamy szczyt Kapral. Tylko czy to jest na pewno Kapral? Wg mapy tak, ale są tacy co twierdzą, że to błąd.
Idziemy dalej w kierunku głównego grzbietu przez ładny bukowy las.
Znowu zdobywamy Kaprala - Ukochana salutuje. Wg mapy nie ma tu żadnego szczytu, ale są tacy co twierdzą, że Kapral jest własnie tutaj. Aby było jeszcze ciekawiej ciut niżej przy szlaku jest przywieszona tabliczka, że tu jest szczyt Główniak. Jak widać skomplikowana jest topografia Beskidu Małego.
Wędrówkę kontynuujemy żółtym szlakiem w kierunku Leskowca. Po drodze pokazuję Tobiemu wychodnie skalne na Kamieniu. Mówię mu: "Tobiaszku, jak będziesz duży to może uda ci się tam wyjść", ale on nie słucha, tylko ze wszystkich sił próbuje wyjść na górę na wyścigi z Juniorem.
No ale nie ma szans... Junior już na górze zagląda co się dzieje, a Tobi odpada od "ściany" i leci w dół.
Jednak nie poddaje się i próbuje dalej. W końcu udaje mu się wyjść. Zaimponował mi tym bardzo - brawo!
Wyżej piękna zima się zrobiła, śniegu trochę napadało.
Bajkowo.
Pod Leskowcem słoneczna żyleta.
Szczyt zdobyty. Widoków co prawda nie ma, ale jest rekord wysokości dla Tobiego - 918 m.
Rozpoczynamy powrót. Bezszlakowo przechodzimy przez szczyt GJPII.
Wychodzimy na Gancarz.
Z którego schodzimy bezszlakowo przez trzy małe widokowe szczyty: Snozka, Czuba, Smużka.
Tobi wygląda teraz tak... zmienia się i poważnieje z każdym tygodniem.
Planuję dojść bezszlakowo na Bliźniaki trzymając się płaskiego pokręconego zalesionego grzbietu rozdzielającego Kaczynę i Ponikwię. Na GoogleEarth wyglądało to na nie lada wyzwanie. W praktyce okazało się proste.
Jesteśmy na Bliźniakach. Tobi wygląda na wykończonego - 7 godzin łażenia w śniegu przy dość dużym mrozie. Dostał w kość, ale dzielnie sobie poradził.
Z Bliźniaków schodzimy szlakiem do Ponikwi bez większych przygód. Bardzo udana pod każdym względem wycieczka