Żółte trawy świecą w słońcu. W oddali Javorské - tam idziemy.
Górskie Przysiółki na Słowacji robią się wypasione. Szczególnie podobał mi się ten niski domek po prawej wcale nie był mały, bo dość długi.
Idziemy dalej. Jest przyjemnie.
Docieramy na Javorské.
Jest tu mała chatka, ogólnodostępna dla turystów. Ciekawie udekorowana drewnianymi fotografiami.
Schodzimy do centrum Oščadnicy zółtym szlakiem, z fajnym skrótem mojego autorstwa, zamiast asfaltu taka ścieżka.
Na dole małe szaleństwo: lody, piwo, kofola. A potem kontynuujemy żółtym szlakiem wzdłuż wyciągu.
Mała ale ciekawa wieża widokowa na Surovinie.
Widok z niej.
Wchodzimy na grzbiet prowadzący na Wielką Raczę. Rzeźba przedstawiająca zbója-pijaka.
Dużo łagodnych podejść, dużo widoków.
Kolejna ciekawa wieża widokowa na Dedovce.
Dość wąska, ze stromymi schodkami, które Tobi pokonywał bardzo sprawnie.
Widok z góry na ten zoopark. Dociera tu kolejka, więc ludzi jest sporo. Wszystko płatne i to nie mało, np basen dla dzieci kosztuje 1 euro - za minutę. A kofola 3 euraski za kufel, ale tak nam zasmakowała w te upały, że nie żałujemy grosza

Jest też taka śliczna kapliczka.
No nic, nie jesteśmy tu dla przyjemności... znowu pod wyciągiem do góry. Mają tu tych wyciągów kilka. Dobre miejsce na narty.
Jeszcze wyżej pojawiają się kolorki.
A jeszcze wyżej fajny las karłowatych buków.
W końcu Wielka Racza.
Z dziwną wieżą, a właściwie tylko podestem widokowym.
Dalej idziemy szlakiem czerwonym, który jest jakiś inny niż go zapamiętałem z dawnych czasów. W wielu miejscach to wąska ścieżka przez ciemne młodniki. Zimą jak zasypie to musi tu być niezły hardkor.
Są też ładniejsze miejsca.
Docieramy na Kikulę skąd Wielka Racza prezentuje się tak.
Ostatni etap to zejście szlakiem zielonym w kierunku auta. Upał już nie doskwiera, kolory coraz ładniejsze pod koniec dnia.
Taka ławeczka na sam koniec. Tobi sam wyszedł po wąskiej metalowej drabince.
Schodzimy do Švancárovci.
Bardzo fajne tereny ten Beskid Żywiecko-Kisucki. Tyle razy przejeżdżałem przez Oščadnicę i wydawało mi się, że nic tam nie ma, a jest tam gdzie pochodzić. Jako ciekawostkę podam, że wypiliśmy z Ukochaną 8 litrów płynów podczas wycieczki (2l herbaty z cytryną, 4l wody z sokiem, 3 kofole i 1 piwo). Dla Tobiego nie mieliśmy wody
