żywiecki tajfun
: 2014-11-15, 20:16
Cześć.
Mam na imię Julka. Mam cztery lata i pluszowego jeża. Pewnie mnie kojarzycie.
Dziś mój tata zabrał mnie w góry. Pojechała też moja kochana mamusia i babcia.
Tata wczoraj przed pracą robił dla mnie latawiec. I niósł go cały czas. Wszyscy ludzie patrzyli się na niego jak na debila. I wiecie co? Myślę, że coś w tym jest...
Była fajna pogoda i ciekawe widoki. Szliśmy pod górę, ale dawałam radę, tylko babcia trochę sapała.
Na Hali Boraczej zaczęło wiać i chciałam puszczać latawca, ale tata powiedział, że dopiero u góry.
Byłam zła!
Na szczęście dalej był tor przeszkód i musiałam skakać przez kłody. Była przy tym fajna zabawa.
tata wyrwał do przodu jak poparzony, ale potem miał smutną minę, a mama się z niego śmiała i pytała, gdzie ma te tatry i fatry
Mijaliśmy kolejne polany, a wciąż nie mogłam puszczać latawca!
Na szczęście jeż zaczął śpiewać głosem taty i było wesoło, tylko jacyś ludzie się dziwnie patrzyli na nas. To znaczy na tatę.
Tata ciągle robił jakieś zdjęcia gór.
Tu trawka...
Tu krzaczek...
W końcu mama mu powiedziała, że jest zła i głodna no i musiał iść z nami.
Mama ciągle liczyła polany i narzekała, że nie ma rękawiczek
Bo strasznie wiało, nawet jeż schował się do kieszeni, bo się bał.
A tata ciągle patrzył w horyzont i kręcił głową, to znaczy wiatr mu nim kręcił. Mama też kręciła, na tatę, to poszłam z babcią za rękę.
W końcu doszliśmy do schroniska, gdzie zjadłam zupkę i krówki i widziałam lisa w okularach.
I poszliśmy puszczać latawca. Ale wiatr był bardzo mocny i mama krzyczała, że zimno i że musimy iść puszczać go niżej.
Byłam smutna, bo chciałam odpocząć na tej ławeczce, ale wiatr naprawdę był silny i porwał mi czapkę z pepą. Na szczęscie tata ją znalazł w trawie.
Tu mama puszczała latawca, ale wiatr go porwał i poniósł w kosmos. Tata go szukał, ale nie znalazł. Znalazł za to w krzakach skarb opencaching i zabrałam kolorowego ludzika.
Schodziliśmy do auta długo i bolały już mnie nogi, to tata mnie trochę niósł na barana, tylko musiałam bardzo uważać, bo latawiec się rozpuścił i tata miał całe ręce brudne od farby.
Mama powiedziała, że tata jest ciapą.
Było fajnie, jeszcze u mnie usłyszycie!
Mam na imię Julka. Mam cztery lata i pluszowego jeża. Pewnie mnie kojarzycie.
Dziś mój tata zabrał mnie w góry. Pojechała też moja kochana mamusia i babcia.
Tata wczoraj przed pracą robił dla mnie latawiec. I niósł go cały czas. Wszyscy ludzie patrzyli się na niego jak na debila. I wiecie co? Myślę, że coś w tym jest...
Była fajna pogoda i ciekawe widoki. Szliśmy pod górę, ale dawałam radę, tylko babcia trochę sapała.
Na Hali Boraczej zaczęło wiać i chciałam puszczać latawca, ale tata powiedział, że dopiero u góry.
Byłam zła!
Na szczęście dalej był tor przeszkód i musiałam skakać przez kłody. Była przy tym fajna zabawa.
tata wyrwał do przodu jak poparzony, ale potem miał smutną minę, a mama się z niego śmiała i pytała, gdzie ma te tatry i fatry
Mijaliśmy kolejne polany, a wciąż nie mogłam puszczać latawca!
Na szczęście jeż zaczął śpiewać głosem taty i było wesoło, tylko jacyś ludzie się dziwnie patrzyli na nas. To znaczy na tatę.
Tata ciągle robił jakieś zdjęcia gór.
Tu trawka...
Tu krzaczek...
W końcu mama mu powiedziała, że jest zła i głodna no i musiał iść z nami.
Mama ciągle liczyła polany i narzekała, że nie ma rękawiczek
Bo strasznie wiało, nawet jeż schował się do kieszeni, bo się bał.
A tata ciągle patrzył w horyzont i kręcił głową, to znaczy wiatr mu nim kręcił. Mama też kręciła, na tatę, to poszłam z babcią za rękę.
W końcu doszliśmy do schroniska, gdzie zjadłam zupkę i krówki i widziałam lisa w okularach.
I poszliśmy puszczać latawca. Ale wiatr był bardzo mocny i mama krzyczała, że zimno i że musimy iść puszczać go niżej.
Byłam smutna, bo chciałam odpocząć na tej ławeczce, ale wiatr naprawdę był silny i porwał mi czapkę z pepą. Na szczęscie tata ją znalazł w trawie.
Tu mama puszczała latawca, ale wiatr go porwał i poniósł w kosmos. Tata go szukał, ale nie znalazł. Znalazł za to w krzakach skarb opencaching i zabrałam kolorowego ludzika.
Schodziliśmy do auta długo i bolały już mnie nogi, to tata mnie trochę niósł na barana, tylko musiałam bardzo uważać, bo latawiec się rozpuścił i tata miał całe ręce brudne od farby.
Mama powiedziała, że tata jest ciapą.
Było fajnie, jeszcze u mnie usłyszycie!