W działalności Kolumbów nastąpiła długa przerwa. Praca, Ojczyzna, starość, zdrowie, itp. Ale nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być jeszcze gorzej. Albo lepiej. U nas pojawiła się opcja "ku lepszemu". Udało nam się zgrać wolne, zdrowie, chęci i nawet pogoda była ludzka. Do tego doszła dobroć żony Piotra, Pauliny. Skorzystałem z tego, że Piotrek do Niej dzwonił i podziękowałem. Odpowiedź lekko mnie zmroziła. Zwłaszcza moje zrastające się kości ...
Spotykamy się w busie i mamy z 6 minut na ustalenie miejsca wyjścia. Pada na Twardorzeczkę. Przed nami z 15 minut marszu. ktore poświęcamy na ustalenie czy idziemy w prawą czy lewą odnogę Doliny Twardorzeczki. Pada na lewą. W tej okolicy znamy trzy wychodnie, z czego dwie to czołówka w okolicy. Dalsza, dzika część, okolic potoku jest nam mało znana. Więc przed nami klasyczna wyprawa naukowo - odkrywcza. Za niedługo dostaniemy odpowiednie tytuły naukowe. I stroje. Togi turystyczne. Docieramy do początku pięknego kamienistego chodnika. Podejrzewam, że wiele miast w tym kraju ma gorsze drogi miejskie. Mijamy leżakujące po lewej wychodnie, schodzimy na brzeg wody, przekraczamy ją i zagłębiamy się w świat liści. Taki na 40 cm głębokości. Można by nawet w nim utulić się do snu. Sen dnia listopadowego. Ale nie po to tu przyszliśmy co by wypoczywać. Odbijamy lekko w lewo i przez liściasty dywan kroczymy dostojnie ku górze. Oczywiście stale wypatrując wychodni, ambon i innych skalnych żyjątek. Nie ma ich. Buki opanowaly teren i się rządzą. Nic to - nie zawsze beskidzkie skaly polecają się na grilla. Sprawdziwszy wyższe części zbocza wracamy nad potok, a nawet w potok. Był taki lekko nierówny, postrzępiony i zdradliwy. Ale ładny z pyska. A jak człek sie obrócił to można było zobaczyć wyłaniające się zbocze Murońki z Kuźniami wśród drzew. Czyli zaczeło się robić widokowo. Pogoda temu sprzyjała. Jak to w listopadzie - słonecznie, bezwietrznie, chmurki jak owieczki, ciepło. Przemykamy dalej wzdłuż wody ale widzimy , że zbliżamy się do terenów znanych nam z wcześniejszej działalności. Wiedząc, że tam kamykow ogrodowych nie znajdziemy, odbijamy w prawo i w parę minut docieramy do tej pięknej, amiennej drogi. Tak elegancko wyszliśmy, że od razu znaleźliśmy miejsce siedząco - widokowe. A widok ładny - Ostre, Hala Ostre, Murońka z Kuźniami. Jak wyżej wyszliśmy to ciekawie pojawiło się Skrzyczne. Jak zasiadliśmy to nastąpiła najważniejsza część wycieczki - odpoczynek. Dysputy muzyczne, ogólno ludzkie, turystyczne, książkowe i inne. Były też plotki. Ale trochę czas nas gonił więc musieliśmy się zbierać. Podeszlismy jeszcze trochę do góry, rzucilismy oczyma na okolicę i żwawo stoczyliśmy się. Ale nie na moralne dno. Daleko nam do tego. Nie jesteśmy z Czernichowa. Piękna droga skierowała nas do miejsca naszego wejścia w liście. Koło się zamkneło. Na szczęście nie tak jak W "Mrocznej Wieży" Kinga ( przy okazji polecam najnowsze dzieło "Przebudzenie" ). Podsumowujemy trasę, planujemy kolejną ( dwie do wyboru ) na grudzień i docieramy na przystanek.
Dziękuję.