Tomasz pisze:Dużo by pisać dlaczego. Mam cały czas wielki sentyment do tego miejsca, ale jest mi bardzo smutno, że teraz nie czuję się tam u siebie.
Kurcze aż tak coś albo ktoś zalazł Ci za skórę? Też tam bywałem często, często też chatarowałem, różnie bywało, bardzo sentymentalne miejsce.
Dużo pisania, ale że jestem już po pracy to napiszę.
Będzie subiektywnie, bo tak to odczuwam.
I nie o mnie chodzi a o całe nasze koło.
Chodziło o to, ze dwóch kolegów z SKPG w wieku mniej więcej moim czyli po 50 chciała mieć cały czas duży wpływ na działania koła. A tym czasem koło jest z założenia "studenckie", co roku po kursie dochodzą nowi ludzie i młodzież zaczęła się buntować przeciwko rządom ramoli prowadzonych "z tylnego szeregu", to znaczy nie będących formalnie we władzach koła, ale usiłujących narzucać swoją wizję jego działania.
Zaznaczam że ja też cały czas w jakiś tam drobny sposób udzielam się w SKPG ale nie narzucam swojej wizji, a tylko ewentualnie coś robię jak mnie poproszą (2-3 rocznie wykłady na kursie, prowadzenie 2 razy w roku wycieczek kursowych czy egzaminów)
No w każdym razie akurat te dwie osoby miały największy wpływ na funkcjonowanie chatki i również w mocny sposób narzucały swoje standardy. Nawet nie chodzi o całkowitą prohibicje (o to tez czasem sprzeczaliśmy się), ale o to ze np. jedne z kolegów potrafił stanąć nad obsługującym i pilnować czy ten dobrze zamiata podłogę w kuchni. Bo zamiatać trzeba wzdłuż desek a nie w poprzek. Albo jeden z kolegów dojeżdżał specjalnie w niedzielę wieczorem aby skontrolować obsługanta, czy chatka jest dobrze posprzątana.
Co do prohibicji tez miały miejsce bardzo niesmaczne zdarzenia, kiedy to np. 19-latek będący na obsłudze (ktoś spoza koła) odebrał piwa grupie kolegów z Mat-Fiz ludzi około 50 roku życia raczących się piwem przy ognisku i bynajmniej nie pijanych.
Chatka była w rękach SKPG od roku 2001 i trzeba oddać sprawiedliwość, że właśnie dzięki tym kolegom podniosła się z ruiny. Ale ciężko pracowali fizycznie nie tylko oni dwaj a około 40 osób. Potem o tym nie pamiętali.
Niemniej niesnaski związane właśnie z nadmiernym wtrącaniem się, czy pilnowaniem zaczęły się około 2004 -2005 roku i miały taki skutek, że coraz mniej osób zaczęło przyjeżdżać na obsługę, bo nikt nie lubi jak się nad nim stoi i pilnuje.
Wówczas zaczęły się ze strony tych dwóch kolegów (będących formalnie szefami Rady Chatki - organu podległego radzie Koła) pretensje do młodych władz koła, że "nie zapewniają obsługi".
Cały czas formalnym właścicielem chatki jest Politechnika Śląska, która oddawała je w dzierżawę OU PTTK, zaś OU - w sposób już nieformalny zlecało obsługę i dbanie o chatkę SKPG (które w tamtym czasie nie miało osobowości prawnej).
Niemniej jednak bezpośrednią władzą nad Radą Chatki, czyli grupą dbających o nią osób sprawowała Rada Koła i pomiędzy tymi organami coraz częściej dochodziło do niesnasek personalnych. Chodziło potem już nie tylko o chatkę, parę spraw ci dwaj panowie mocno zawalili, np. dokumentację kursu, a usiłowali cały czas się wtrącać do bieżącego działania koła. Dochodziło do tego, że kolega dzwonił do urzędującej prezeski i przepraszam za wyrażenie opierdalał ją za jej decyzje personalne, bo uważał że jego pomysł był lepszy.
Ja się w to wszystko w ogóle nie wtrącałam, chociaż prywatnie cały czas się dziwiłam, że dwaj panowie koło pięćdziesiątki nie potrafią wyrosnąć z krótkich spodenek i cały czas usiłują młodzieży, która o to wcale nie prosi narzucić swoją wizję działania.
W każdym razie było coraz ostrzej (wszystkich kłótni, niesłusznych a publicznych posądzeń o defraudację pieniędzy przez obsługę nie będę wymieniać) a panowie chcieli mieć wpływ na działanie chatki i żadnej kontroli (również finansowej) nad sobą.
Tak więc na jesieni 2009 r. powołali "Klub chatkowy" zapisali do niego kilkanaście znanych sobie osób (w tym kilka z SKPG) i ogłosili, ze teraz oni przejmują kontrolę nad działaniem chatki. Pierwszą decyzją "Klubu chatkowego" była podwyżka opłat za noclegi i rezygnacja z gratisów dla wszystkich przewodników z "trójkątnymi" blachami (chodzi nie tylko o "Harnasi" ale o wszystkie koła studenckie.).
Zrobili to z zaskoczenia bez konsultacji z formalnie sprawującą nad nimi kontrolę Radą Koła i bez konsultacji z Walnym Zebraniem, które jest najwyższym w kole organem władzy. Ot tak sobie powiadomili wszystkich znajomych mailem, że teraz oni będą się zajmować chatką.
W tym roku to mi się skojarzyło, że tam samo zrobił Putin z Krymem. Analogia prawie stuprocentowa.
Około dwa lata trwały różne przepychanki, formalne odwołania do władz Oddziału uczelnianego, ale ileż można się kopać, w końcu wszyscy w SKPG uznali że nie warto jeszcze pogarszać atmosfery i odpuścili sobie.
Dodatkowym efektem był rozłam w SKPG, bo około 7-8 osób przestało się udzielać w kole a przeszło do "Klubu chatkowego". Dla organizacji liczącej około 40 czynnych członków to była duża strata.
No i w końcu na walnym zebraniu w roku o ile pamiętam 2011 Zebranie podjęło formalną uchwałę, ze zrzeka się chatki na rzecz "Klubu chatkowego". A 2 lata temu zmieniliśmy formułę działania i utworzyli własne stowarzyszenie z osobowością prawną.
Koło nieźle działa, robionych jest sporo imprez, ale chatki już nie posiada.
Można powiedzieć, że sami się zrzekliśmy, ale po prostu większość już miała dość tych ciągłych kłótni. Ja też byłam za odcięciem się.
Ja osobiście w ciągu tych kilku lat się w to wszystko nie mieszałam, ale było (i zresztą jest nadal) mi cholernie smutno, ze dwie osoby przejęły pracę i zaangażowanie kilkudziesięciu innych i uważają ją tylko za swoją.