22.06.2014 r. - Beskid Mały - Czasem słońce, czasem deszcz..
: 2014-06-24, 16:37
neska zajumałaś mi wstęp z "mini-spacerem" . Długi weekend się kończył a człek nigdzie pupska nie ruszył...trochę wstyd . Żeby ratować resztki łazikowego honoru, udałam się w Beskid Mały. Plan był prosty, zobaczyć Chatkę pod Potrójną, Zbójnickie Okno, wyjść na Potrójną i zamknąć pętelkę przez Gibasy. Wiedziałam, że to będzie kszokologia bez polotu ...fantastyczna kszokologia jest w tym miejscu - jesienią. Mniejsza o to, chciałam się gdzieś przejść, gdzie nie byłam dawno w lecie i przy okazji zobaczyć te obiekty. Startuję o 12.30 (jak na prawdziwego niedzielnego turystę przystało ) z Koconia.
Czorne chmury oczywiście wiszą...
Po ponad godzinnej, lajtowej wędrówce. Docieram do Polany Gałasie. Widoczki ujdą, jak na taką niby pogodę...najfajniejsze że są borówki...dużooo borówek. Zamiast łapać słońce na fotach, zbieram borówki
Trudno i tak szału nie ma...a borówki są pyszne! Niestety nie mam czasu na zbytnie obżarstwo . Krótka sesja i ruszam w kierunku Mladej Hory...gdzie dopada mnie ulewa - nosz kurde!. O ile na czas jedzenia jest mi to na rękę, to na dłużą metę...zastanawiam się czy jest sens iść dalej. W końcu szyło na to, że głupio tak się poddawać, to raz, a dwa, kończyć tak szybko wycieczkę. W pelerynie marki Kiosk, ruszam dalej. Deszcz już prawie ustał, ale druga fala leci z drzew...grrr. Tyle dobrze, że na Przełęczy Anula przywitało mnie słońce .
Nawet po deszczu, szału ni ma....
Trza iść dalej, zanim zaś będzie padać. Po drodze jeszcze przerwa przy wyciągu. Gdzie wygrzewają się - niczym kury na słońcu, inni turyści
I to prawie ostatnie widoczki po tej stronie. Chwila dreptania lasem i jestem przy Chacie
Jak na weekend, ludzi aż dwie sztuki. Po obowiązkowym obfoceniu różnistych tabliczek. Gospodarz zaprasza na kawę, herbatę...ja jednak mam ochotę na które tam miał - chciał dać darmo...ale wynegocjowałam datek do puszki . Na koniec wypytałam o bezszlakową drogę na Gibasy. Po czym ruszyłam do Zbójnickiego Okna. Moje pierwsze skojarzenie gdy je zobaczyłam...Wielki Mikser
Całkiem fajna skałka, i jeszcze fajniej że rosły tam kolejne jagody . A mniej fajnie, że zerwał się wiatr i pojawiły się ciemne chmury...mam w nosie wychodzenie na Potrójną w taką pogodę, zawracam na roztaje dróg, gdzie pasie się Mućka.
Przede mną jeszcze słonecznie a za mną...wolałam nie focić, tylko uciekać na Gibasy. Niestety się mi nie udało - no cholera jasna, zaś! i to z przytupem! - taka ulewa. Kolejna odsiadka w kszokach - prawie godzinna...borze, po co mi to było . Jedyną pociechą, było późniejsze piękne świtało na Gibasach
Oczywiście, żeby mi nie było za dobrze, niebawem się schowało. Przed )( Pod Mladą Horą jeszcze "dogorywało" w postaci zjawiskowych promieni
Jakimś cudem zamknęłam pętelkę. Zostało zejście tą samą drogą, do Koconia. Wycieczkę zakończyłam o 20.00 - mimo wszystko, całkiem fajnie było
Reszta brzydkich zdjęć, tutaj:
https://picasaweb.google.com/1129537785 ... semDeszcz#
Czorne chmury oczywiście wiszą...
Po ponad godzinnej, lajtowej wędrówce. Docieram do Polany Gałasie. Widoczki ujdą, jak na taką niby pogodę...najfajniejsze że są borówki...dużooo borówek. Zamiast łapać słońce na fotach, zbieram borówki
Trudno i tak szału nie ma...a borówki są pyszne! Niestety nie mam czasu na zbytnie obżarstwo . Krótka sesja i ruszam w kierunku Mladej Hory...gdzie dopada mnie ulewa - nosz kurde!. O ile na czas jedzenia jest mi to na rękę, to na dłużą metę...zastanawiam się czy jest sens iść dalej. W końcu szyło na to, że głupio tak się poddawać, to raz, a dwa, kończyć tak szybko wycieczkę. W pelerynie marki Kiosk, ruszam dalej. Deszcz już prawie ustał, ale druga fala leci z drzew...grrr. Tyle dobrze, że na Przełęczy Anula przywitało mnie słońce .
Nawet po deszczu, szału ni ma....
Trza iść dalej, zanim zaś będzie padać. Po drodze jeszcze przerwa przy wyciągu. Gdzie wygrzewają się - niczym kury na słońcu, inni turyści
I to prawie ostatnie widoczki po tej stronie. Chwila dreptania lasem i jestem przy Chacie
Jak na weekend, ludzi aż dwie sztuki. Po obowiązkowym obfoceniu różnistych tabliczek. Gospodarz zaprasza na kawę, herbatę...ja jednak mam ochotę na które tam miał - chciał dać darmo...ale wynegocjowałam datek do puszki . Na koniec wypytałam o bezszlakową drogę na Gibasy. Po czym ruszyłam do Zbójnickiego Okna. Moje pierwsze skojarzenie gdy je zobaczyłam...Wielki Mikser
Całkiem fajna skałka, i jeszcze fajniej że rosły tam kolejne jagody . A mniej fajnie, że zerwał się wiatr i pojawiły się ciemne chmury...mam w nosie wychodzenie na Potrójną w taką pogodę, zawracam na roztaje dróg, gdzie pasie się Mućka.
Przede mną jeszcze słonecznie a za mną...wolałam nie focić, tylko uciekać na Gibasy. Niestety się mi nie udało - no cholera jasna, zaś! i to z przytupem! - taka ulewa. Kolejna odsiadka w kszokach - prawie godzinna...borze, po co mi to było . Jedyną pociechą, było późniejsze piękne świtało na Gibasach
Oczywiście, żeby mi nie było za dobrze, niebawem się schowało. Przed )( Pod Mladą Horą jeszcze "dogorywało" w postaci zjawiskowych promieni
Jakimś cudem zamknęłam pętelkę. Zostało zejście tą samą drogą, do Koconia. Wycieczkę zakończyłam o 20.00 - mimo wszystko, całkiem fajnie było
Reszta brzydkich zdjęć, tutaj:
https://picasaweb.google.com/1129537785 ... semDeszcz#