W Beskidach też byłam
: 2013-07-17, 19:27
Tego dnia stała się rzecz niebywała. Otóż będąc niejako częścią grupy wyjazdowej uczestniczącej w górskich wyścigach kolarskich, zawsze wstawałam pierwsza, rano nikt mnie nie widział (oprócz jednego osobnika), bo już biegłam w góry. Tego dnia zjawiłam się na śniadaniu! I na szlak udałam dobrze po 9-tej!
Tym razem z Korbielowa wyruszyłam na Pilsko. Wybranie szlaku nie było łatwe, pomógł mi głównie sokół, który chyba będzie szczęśliwy, że postanowiłam zamieścić coś beskidzkiego… Przez Przełęcz Przysłopy i Halę Szczawne, dotarłam na Halę Malorka, gdzie wreszcie wyłoniła się Babia Góra.
Hala Malorka:
I widoki powyżej Malorki:
Na Hali Miziowej nie spędziłam dużo czasu, nie pamiętam jaki był kolor szlaku, którym poszłam na górę (chyba żółty), na pewno mijałam mogiłę żołnierza.
Na słowackim szczycie Pilska rozsiadłam się wygodnie, wyluzowana, bo przecież kto mnie tu zna, aż tu nagle podbiega do mnie koleżanka z pewnego forum. Założyła się z kolegą, z którym nigdy wcześniej na żywo nie widzieliśmy się, że to na pewno nie ja. Rafał poznał mnie po polarze Chyba powinnam kupić więcej ubrań w góry. Akurat na Pilsko wybrałam się taka dosyć mało sportowa.
Polski szczyt Pilska:
Z powrotem do Hali Miziowej wybrałam się innym szlakiem (czarnym), żeby zrobić jakąś tam pętelkę. Dalej żółtym udałam się do Korbielowa. Nie był to najlepszy pomysł, bo tą trasą jechali uczestnicy maratonu, nie wszyscy zważali na to, że szlak jest wąski i można kogoś potrącić, niewiele brakowało a skończyłabym w krzakach tak z 10 metrów niżej. Okazuje się, że w takich chwilach to nie turysta jest „na swoim miejscu”, tylko zdeterminowany kolarz
Po tej przyjemnej wycieczce, wreszcie nie sama, udałam się na standardowe danie Słowaków, czyli wyprażany ser z „tatarską omaćką”, do schroniska w Slanej Vodzie. Bardzo fajne miejsce, tylko muszek jest tam mnóstwo (od hodowanej tam zwierzyny).
Potem były tylko Tatry, w pięknej pogodzie przez cały tydzień Jak pomyślę o tegorocznym lecie, to aż ciężko w to uwierzyć, by stabilna pogoda utrzymywała się aż tydzień (no chyba, że chodzi o stabilny deszcz).
Tym razem z Korbielowa wyruszyłam na Pilsko. Wybranie szlaku nie było łatwe, pomógł mi głównie sokół, który chyba będzie szczęśliwy, że postanowiłam zamieścić coś beskidzkiego… Przez Przełęcz Przysłopy i Halę Szczawne, dotarłam na Halę Malorka, gdzie wreszcie wyłoniła się Babia Góra.
Hala Malorka:
I widoki powyżej Malorki:
Na Hali Miziowej nie spędziłam dużo czasu, nie pamiętam jaki był kolor szlaku, którym poszłam na górę (chyba żółty), na pewno mijałam mogiłę żołnierza.
Na słowackim szczycie Pilska rozsiadłam się wygodnie, wyluzowana, bo przecież kto mnie tu zna, aż tu nagle podbiega do mnie koleżanka z pewnego forum. Założyła się z kolegą, z którym nigdy wcześniej na żywo nie widzieliśmy się, że to na pewno nie ja. Rafał poznał mnie po polarze Chyba powinnam kupić więcej ubrań w góry. Akurat na Pilsko wybrałam się taka dosyć mało sportowa.
Polski szczyt Pilska:
Z powrotem do Hali Miziowej wybrałam się innym szlakiem (czarnym), żeby zrobić jakąś tam pętelkę. Dalej żółtym udałam się do Korbielowa. Nie był to najlepszy pomysł, bo tą trasą jechali uczestnicy maratonu, nie wszyscy zważali na to, że szlak jest wąski i można kogoś potrącić, niewiele brakowało a skończyłabym w krzakach tak z 10 metrów niżej. Okazuje się, że w takich chwilach to nie turysta jest „na swoim miejscu”, tylko zdeterminowany kolarz
Po tej przyjemnej wycieczce, wreszcie nie sama, udałam się na standardowe danie Słowaków, czyli wyprażany ser z „tatarską omaćką”, do schroniska w Slanej Vodzie. Bardzo fajne miejsce, tylko muszek jest tam mnóstwo (od hodowanej tam zwierzyny).
Potem były tylko Tatry, w pięknej pogodzie przez cały tydzień Jak pomyślę o tegorocznym lecie, to aż ciężko w to uwierzyć, by stabilna pogoda utrzymywała się aż tydzień (no chyba, że chodzi o stabilny deszcz).