" Wycuwam Majówecke "
" Wycuwam Majówecke "
PIĄTEK 2.05.2014 r.
A zaczęło się to w majówkowe, piątkowe przedpołudnie ok. godziny 11, w miejscowości Kosarzyska, gdzie wraz z Mieciurem zostawiliśmy auto.. Piękne błękitne niebo, ciepłe wiosenne słonko Nic nie zapowiadało tego, co Nas dzisiaj spotka
Plan na dziś : Radziejowa
Plecaki na ramiona i w drogę. Kierunek Niemcowa - oczywiście na dziko, bo jakże by inaczej i tu się zaczęły schody, bo za ok. 15 min natrafiliśmy na pierwsze trudności, ktoś sobie ogrodził działkę siatką na jakieś 2,5 m wysokości - zdziwienie Mieciura bezcenne, gdyż ta okolica jest mu doskonale znana, a w tym kierunku podążał już nie jeden raz... Zatem trzeba było skręcić w krzaki i jakoś to ominąć. I wtedy usłyszałam to : "nic się nie martw ze mną nie będziesz się nudzić" Wtedy jeszcze nie wiedziałam jakie konsekwencje będą miały te słowa w przyszłości
Dalej krótki przystanek na uzupełnienie płynów
i do góry.. Ja oczywiście zatrzymywałam się na każdym możliwym prześwicie, bo moja kondycja tego dnia była dość kiepska…
Jesteśmy na Niemcowej, siedzimy na ławeczce, za nami Kapliczka,
a przed nami piękne widoki
ja oczywiście nie mogę się powstrzymać i wyciągam aparat, a Mieciur jak to On złoty trunek I wtedy tuż za nami dosiadają się dwie zakonnice, które onieśmieliły biednego Mieciura, bojącego się sięgnąć po swoją butelczynę. W końcu się odważył i butelka była już pusta. Więc cóż było robić... czerwonym szlakiem ruszyliśmy dalej. Kierunek Wielki Rogacz.
Dalej do góry.. pośród roju rozwścieczonych pszczół dbających o to, co by na tym szlaku latem nie zabrakło borówek dla zgłodniałych górołazów i okolicznych zwierzaków.. Wtem zrobiło się płasko.. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, aż do momentu w którym zobaczyłam Nasz cel
rozglądam się dookoła a Mieciur czeka, wygląda na trochę załamanego..
Pewnie myślał, że już dalej się nie ruszę, ale był w błędzie, choć jak potem zobaczyliśmy szlako wskaz
to już razem mieliśmy mieszane uczucia…
Kolejna przeszkoda na drodze..
komuś ewidentnie znudziło się ścięte drzewo wskazujące dalszy kierunek szlaku.. Chwilę później nazwane przez zbulwersowanego Mieciura skandalem, chyba z 5 minut przedstawiał swoje oburzenie na ten temat....
Jesteśmy na rozejściu szlaków pod Wielkim Rogaczem
ale nie zatrzymujemy się tam, ponieważ Mieciur obiecał mi, że dalej będzie fajne miejsce na odpoczynek, słowami "nie pożałujesz"… No i miał rację świetne, bardzo widokowe miejsce. Mała gimnastyka z aparatem
i dalej do celu..
Nad Radziejową zaczęły zbierać się ciemne chmury, ale postanowiliśmy, że nic nas nie powstrzyma Więc w drogę.. Idziemy, idziemy… Wtem pierwsza kropla spadła mi na głowę.. Doszliśmy do nazywanej przez Mieciura autostrady, a stamtąd już tylko ok. 800m do szczytu.. Zaczęliśmy się śpieszyć, bo niebo stawało się coraz ciemniejsze, nie wiadomo było, co ewentualnie z niego spadnie i kiedy … I się zaczęło: grzmoty, błyski, granatowe niebo, a my jakieś 5 min od szczytu…. O dziwo byliśmy chyba jedynymi osobami, które w ogóle zastanawiały się, czy aby nie zawrócić, bo różnie to może być… Szybka decyzja – kierunek szczyt wieży Wdrapaliśmy się na nią, nad nami czarno To mój drugi raz w tym miejscu, pierwszy raz cokolwiek widać, więc radość wielka - w końcu coś widzę
i na Tatry
Nagle zerwał się wiatr, więc łapiemy za kurtki
przez chwilę jesteśmy sami i nagle jak nie dudnie – no ino roz – i gradem posypało Nie wiem czy go zauważycie na tym zdjęciu, ale szalało pięknie
Ale dzięki niemu choć na chwilę przestało grzmieć i się błyskać, więc na biegu aparaty w dłoń, pstryk, pstryk i w dół
Już na dole.., a pod wieżą pełno Luda, a wieża jak mini spódniczka – nie chroniła od niczego, wszyscy jak kury – przemoczeni… Grad nie ustaje, a my jednogłośnie "WIEJEMY STĄD" !!!
Najlepiej w tą samą stronę, z której przyszliśmy w myśl zasady: burza w jedną, a my w tę drugą stronę ale i tak zlało nas niemiłosiernie
Już dawno się tak w górach na dół nie śpieszyłam… Jedno wiem, za pierwszym razem na Radziejowej było dokładnie tak samo, z tym że wtedy zupełnie przemoczona leciałam szlakiem w kierunku Rytra.. Normalnie chyba mam déjà vu Znowu na Radziejowej i znowu zlana jak kura Normalnie można się załamać
Dalej w dół szybko czerwonym szlakiem bo wokoło same błyski i trzaski, aż do Wielkiego Rogacza. Tam odbiliśmy na niebieski w kierunku Małego Rogacza w pewnym momencie udało się odbić w prawo i nieco skrócić trasę (przyjemnym niebieskim szlakiem narciarskim) i tam już poczuliśmy, że chyba uciekliśmy przed burzą i w końcu prawie przestało padać, a wszystko przypłynęło stąd
tzn. Trzech Koron – tam dopiero musiało się dziać, aż strach pomyśleć...
Wróciliśmy na niebieski turystyczny... Szlakiem płynęła rzeka
Ostatnie spojrzenie na Tatry...
Wtem rozdzwonił się telefon do Mieciura, ten w popłochu starał się go wygrzebać z plecaka z sukcesem
Burza już daleko za nami, a my zadowoleni, spokojnie podążamy w kierunku Obidzy... Niby to już koniec, ale trzeba jeszcze dojść do samochodu, a to jak się potem okazało, wcale nie było tak blisko jak myślałam O zgrozo, najbardziej dłużył mi się ten asfalt na końcu.. Jeszcze jakieś może 300 metrów do samochodu a tu koniki
Zmęczona, ale i bardzo zadowolona podążam w stronę samochodu..
To był bardzo udany dzień
CDN...
A zaczęło się to w majówkowe, piątkowe przedpołudnie ok. godziny 11, w miejscowości Kosarzyska, gdzie wraz z Mieciurem zostawiliśmy auto.. Piękne błękitne niebo, ciepłe wiosenne słonko Nic nie zapowiadało tego, co Nas dzisiaj spotka
Plan na dziś : Radziejowa
Plecaki na ramiona i w drogę. Kierunek Niemcowa - oczywiście na dziko, bo jakże by inaczej i tu się zaczęły schody, bo za ok. 15 min natrafiliśmy na pierwsze trudności, ktoś sobie ogrodził działkę siatką na jakieś 2,5 m wysokości - zdziwienie Mieciura bezcenne, gdyż ta okolica jest mu doskonale znana, a w tym kierunku podążał już nie jeden raz... Zatem trzeba było skręcić w krzaki i jakoś to ominąć. I wtedy usłyszałam to : "nic się nie martw ze mną nie będziesz się nudzić" Wtedy jeszcze nie wiedziałam jakie konsekwencje będą miały te słowa w przyszłości
Dalej krótki przystanek na uzupełnienie płynów
i do góry.. Ja oczywiście zatrzymywałam się na każdym możliwym prześwicie, bo moja kondycja tego dnia była dość kiepska…
Jesteśmy na Niemcowej, siedzimy na ławeczce, za nami Kapliczka,
a przed nami piękne widoki
ja oczywiście nie mogę się powstrzymać i wyciągam aparat, a Mieciur jak to On złoty trunek I wtedy tuż za nami dosiadają się dwie zakonnice, które onieśmieliły biednego Mieciura, bojącego się sięgnąć po swoją butelczynę. W końcu się odważył i butelka była już pusta. Więc cóż było robić... czerwonym szlakiem ruszyliśmy dalej. Kierunek Wielki Rogacz.
Dalej do góry.. pośród roju rozwścieczonych pszczół dbających o to, co by na tym szlaku latem nie zabrakło borówek dla zgłodniałych górołazów i okolicznych zwierzaków.. Wtem zrobiło się płasko.. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, aż do momentu w którym zobaczyłam Nasz cel
rozglądam się dookoła a Mieciur czeka, wygląda na trochę załamanego..
Pewnie myślał, że już dalej się nie ruszę, ale był w błędzie, choć jak potem zobaczyliśmy szlako wskaz
to już razem mieliśmy mieszane uczucia…
Kolejna przeszkoda na drodze..
komuś ewidentnie znudziło się ścięte drzewo wskazujące dalszy kierunek szlaku.. Chwilę później nazwane przez zbulwersowanego Mieciura skandalem, chyba z 5 minut przedstawiał swoje oburzenie na ten temat....
Jesteśmy na rozejściu szlaków pod Wielkim Rogaczem
ale nie zatrzymujemy się tam, ponieważ Mieciur obiecał mi, że dalej będzie fajne miejsce na odpoczynek, słowami "nie pożałujesz"… No i miał rację świetne, bardzo widokowe miejsce. Mała gimnastyka z aparatem
i dalej do celu..
Nad Radziejową zaczęły zbierać się ciemne chmury, ale postanowiliśmy, że nic nas nie powstrzyma Więc w drogę.. Idziemy, idziemy… Wtem pierwsza kropla spadła mi na głowę.. Doszliśmy do nazywanej przez Mieciura autostrady, a stamtąd już tylko ok. 800m do szczytu.. Zaczęliśmy się śpieszyć, bo niebo stawało się coraz ciemniejsze, nie wiadomo było, co ewentualnie z niego spadnie i kiedy … I się zaczęło: grzmoty, błyski, granatowe niebo, a my jakieś 5 min od szczytu…. O dziwo byliśmy chyba jedynymi osobami, które w ogóle zastanawiały się, czy aby nie zawrócić, bo różnie to może być… Szybka decyzja – kierunek szczyt wieży Wdrapaliśmy się na nią, nad nami czarno To mój drugi raz w tym miejscu, pierwszy raz cokolwiek widać, więc radość wielka - w końcu coś widzę
i na Tatry
Nagle zerwał się wiatr, więc łapiemy za kurtki
przez chwilę jesteśmy sami i nagle jak nie dudnie – no ino roz – i gradem posypało Nie wiem czy go zauważycie na tym zdjęciu, ale szalało pięknie
Ale dzięki niemu choć na chwilę przestało grzmieć i się błyskać, więc na biegu aparaty w dłoń, pstryk, pstryk i w dół
Już na dole.., a pod wieżą pełno Luda, a wieża jak mini spódniczka – nie chroniła od niczego, wszyscy jak kury – przemoczeni… Grad nie ustaje, a my jednogłośnie "WIEJEMY STĄD" !!!
Najlepiej w tą samą stronę, z której przyszliśmy w myśl zasady: burza w jedną, a my w tę drugą stronę ale i tak zlało nas niemiłosiernie
Już dawno się tak w górach na dół nie śpieszyłam… Jedno wiem, za pierwszym razem na Radziejowej było dokładnie tak samo, z tym że wtedy zupełnie przemoczona leciałam szlakiem w kierunku Rytra.. Normalnie chyba mam déjà vu Znowu na Radziejowej i znowu zlana jak kura Normalnie można się załamać
Dalej w dół szybko czerwonym szlakiem bo wokoło same błyski i trzaski, aż do Wielkiego Rogacza. Tam odbiliśmy na niebieski w kierunku Małego Rogacza w pewnym momencie udało się odbić w prawo i nieco skrócić trasę (przyjemnym niebieskim szlakiem narciarskim) i tam już poczuliśmy, że chyba uciekliśmy przed burzą i w końcu prawie przestało padać, a wszystko przypłynęło stąd
tzn. Trzech Koron – tam dopiero musiało się dziać, aż strach pomyśleć...
Wróciliśmy na niebieski turystyczny... Szlakiem płynęła rzeka
Ostatnie spojrzenie na Tatry...
Wtem rozdzwonił się telefon do Mieciura, ten w popłochu starał się go wygrzebać z plecaka z sukcesem
Burza już daleko za nami, a my zadowoleni, spokojnie podążamy w kierunku Obidzy... Niby to już koniec, ale trzeba jeszcze dojść do samochodu, a to jak się potem okazało, wcale nie było tak blisko jak myślałam O zgrozo, najbardziej dłużył mi się ten asfalt na końcu.. Jeszcze jakieś może 300 metrów do samochodu a tu koniki
Zmęczona, ale i bardzo zadowolona podążam w stronę samochodu..
To był bardzo udany dzień
CDN...
SOBOTA 3.05.2014 r.
Wraz z piątkową burzą przyszło ochłodzenie i dość kiepska pogoda, szaro, buro i ponoru. Wizja kolejnego chodzenia w deszczu nie napawała nas optymizmem., więc postanowiliśmy zwiedzić dwa wodospady..
I Wodospad Wielki w Obidzy (gmina Łącko)..
II Wodospad Zaskalnik w Szczawnicy
Mówią, że ten drugi wodospad jest największy w Beskidzie Sądeckim, ale ten pierwszy zrobił na mnie o wiele większe wrażenie – imponujący.
Mieciur miał problem żeby mnie stamtąd zabrać..
Na szczęście tego dnia obyło się bez deszczu, coś tam czasem kropiło, ale na tym się skończyło i na całe szczęście
CDN...
Wraz z piątkową burzą przyszło ochłodzenie i dość kiepska pogoda, szaro, buro i ponoru. Wizja kolejnego chodzenia w deszczu nie napawała nas optymizmem., więc postanowiliśmy zwiedzić dwa wodospady..
I Wodospad Wielki w Obidzy (gmina Łącko)..
II Wodospad Zaskalnik w Szczawnicy
Mówią, że ten drugi wodospad jest największy w Beskidzie Sądeckim, ale ten pierwszy zrobił na mnie o wiele większe wrażenie – imponujący.
Mieciur miał problem żeby mnie stamtąd zabrać..
Na szczęście tego dnia obyło się bez deszczu, coś tam czasem kropiło, ale na tym się skończyło i na całe szczęście
CDN...
NIEDZIELA 4.05.2014 r.
Godzina 7 Mieciura obudził deszcz, szkoda, że spałam, bo jego mina musiała być bezcenna Ale dzięki temu mogłam pospać nieco dłużej (co za radość ).. Zimno jak diabli, ale za oknem coraz bardziej się przejaśnia. Sprawdziliśmy prognozę na dziś.
Wizja słońca jest pewna = wyjście w góry
Zanim się wyzbieraliśmy było koło południa, a zanim dojechaliśmy na miejsce była już 13ta..
Plan na dziś: Schronisko na Hali Łabowskiej
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Łomnica Zdrój, tam zostawiliśmy auto.. Początek niebieskim szlakiem, bardzo krótko, a potem odbiliśmy wzdłuż potoku Łomniczanka – którym zostałam oczarowana… Takimi fajnymi kaskadkami sobie płynął, że aż nie można było oderwać oczu, co rusz zatrzymywałam się na zrobienie paru zdjęć
I tak zatrzymywałam się co chwilę, a czas mijał nieubłaganie (pasuje się trochę pośpieszyć, bo to dopiero początek trasy), ale co zrobić z takim widokiem
jak się potem okazało wróciliśmy potem dokładnie do tego samego miejsca, ale z drugiej strony..
I tak krok za krokiem, co rusz jakieś zdjęcie
W jednym miejscu zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę zrobić mały test. Dzięki temu, że woda w potoku była niezwykle przejrzysta (pomimo koszmarnej pogody poprzedniego dnia), to można było się doszukać dna
O zgrozo… tester się znalazł i tu ostrzeżenie, „Mieciur uważaj, bo jak coś to ja Cię nie uratuję, bo nie umiem pływać – Stokrotki idą na dno Być może wypływają po jakimś czasie, ale pewności nie ma
Dalej znów widoczek
i tutaj zaczynamy oddalać się od potoku, ale w dalszym ciągu słychać z oddali szum wody. No to w drogę
Teraz to się dopiero zacznie dwa kroki do przodu i krok w tył (droga techniczna rozjeżdżona do cna), błoto po pas. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć.. Wręcz zostało mi to zakazane, bo zapomniałam naładować baterię do aparatu, a nie potok był dzisiaj moim fotograficznym celem, ale o tym dalej…
Brodząc w błocie udało nam się w końcu dotrzeć dość wysoko
Wtem słyszę, skręcamy w las, skacz przez rów. Myślę sobie ok… Dalej idziemy, pod nogami pełno krzaków borówek, obracam się do tyłu, z powrotem do przodu, a tu Mieciur dość znacznie się ode mnie oddalił, myślę sobie zaraz mnie zgubi
A tu szok, bo okazało się, że zaraz za tymi drzewami biegnie czerwony szlak na paśmie w okolicy Wierchu nad Kamieniem.. Idziemy chwilę tym szlakiem w stronę Hali Łabowskiej w celu poszukiwania szlaku przyrodniczego, który zaprowadziłby nas na szczyt Wierchu nad Kamieniem, jednak na moją prośbę odbijamy oczywiście zaś na dziko do góry i znajdujemy go sami unikając kołowania
A tu zdziwko
na ziemi pełno kostek lodu, jakby się jakiemuś barmanowi beczka z kostkami lodu roztrzaskała i wypuściła całą swoją zawartość, ehhh….. ile drinków by się z tych zasobów przygotowało , tylko parasolek brak
Szczyt
Kroczymy dalej w kierunku miejsca, na które czekałam ja i mój aparat
To jest właśnie to miejsce:
Pogoda dopisała, świeciło słońce, ale było przeraźliwie zimno. Mało brakowało i zwiało by nas z tej skały, dzięki czemu nauczylibyśmy się latać .. Fajne miejsce, jednak trzeba było się zbierać, bo robiło się już późno…
Szlakiem przyrodniczym doszliśmy do czerwonego, który poprowadził nas prosto do schroniska…
W schronisku pusto, fajne, klimatyczne miejsce z wielkim pluszowym niedźwiedziem w kącie Piękny widok za oknem, kubek gorącej czekolady w ręce… Miło Ale nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła się rozglądać po wnętrzu schroniska.. Wtedy Mieciur mówi do mnie spójrz na to
Zostań zdobywcą Górskiej Odznaki Abstynenckiej – pomyślałam - to coś w sam raz dla nas a i może komuś innemu się przyda
Fajnie, tu ale pora już wracać.. Ze schroniska ruszyliśmy parę kroków w tą samą stronę… A potem odbiliśmy na niebieski.. Tutaj trochę lasem, co jakiś czas polanka i widoczek
I znowu spotkanie z potokiem
a stamtąd już tą samą drogą do samochodu.
BILANS :
Trzy niezwykłe, górskie dni.
Pogoda: od pięknego słońca i opalonego czoła i nosa, przez totalne przemoczenie po przemarznięte palce u rąk
Nowo odkryte miejsca pełne uroku (Radziejową też odkryłam zupełnie na nowo, bo i ona odkryła przede mną przepiękne widoki – i moje Tatry - jakby nie było po raz pierwszy). I nowa ksywka: Mieciur nazwał mnie "paparazzi".
Trochę chodzenia i bardzo dużo odpoczynku – co było mi bardzo potrzebne
A i Słowa Mieciura: "nic się nie martw ze mną nie będziesz się nudzić" odnalazły w każdym dniu swoje odzwierciedlenie. Koniec końców miał rację Nie nudziłam się nic, a nic za co bardzo Mu dziękuję
KONIEC
Godzina 7 Mieciura obudził deszcz, szkoda, że spałam, bo jego mina musiała być bezcenna Ale dzięki temu mogłam pospać nieco dłużej (co za radość ).. Zimno jak diabli, ale za oknem coraz bardziej się przejaśnia. Sprawdziliśmy prognozę na dziś.
Wizja słońca jest pewna = wyjście w góry
Zanim się wyzbieraliśmy było koło południa, a zanim dojechaliśmy na miejsce była już 13ta..
Plan na dziś: Schronisko na Hali Łabowskiej
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Łomnica Zdrój, tam zostawiliśmy auto.. Początek niebieskim szlakiem, bardzo krótko, a potem odbiliśmy wzdłuż potoku Łomniczanka – którym zostałam oczarowana… Takimi fajnymi kaskadkami sobie płynął, że aż nie można było oderwać oczu, co rusz zatrzymywałam się na zrobienie paru zdjęć
I tak zatrzymywałam się co chwilę, a czas mijał nieubłaganie (pasuje się trochę pośpieszyć, bo to dopiero początek trasy), ale co zrobić z takim widokiem
jak się potem okazało wróciliśmy potem dokładnie do tego samego miejsca, ale z drugiej strony..
I tak krok za krokiem, co rusz jakieś zdjęcie
W jednym miejscu zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę zrobić mały test. Dzięki temu, że woda w potoku była niezwykle przejrzysta (pomimo koszmarnej pogody poprzedniego dnia), to można było się doszukać dna
O zgrozo… tester się znalazł i tu ostrzeżenie, „Mieciur uważaj, bo jak coś to ja Cię nie uratuję, bo nie umiem pływać – Stokrotki idą na dno Być może wypływają po jakimś czasie, ale pewności nie ma
Dalej znów widoczek
i tutaj zaczynamy oddalać się od potoku, ale w dalszym ciągu słychać z oddali szum wody. No to w drogę
Teraz to się dopiero zacznie dwa kroki do przodu i krok w tył (droga techniczna rozjeżdżona do cna), błoto po pas. Szkoda, że nie zrobiłam zdjęć.. Wręcz zostało mi to zakazane, bo zapomniałam naładować baterię do aparatu, a nie potok był dzisiaj moim fotograficznym celem, ale o tym dalej…
Brodząc w błocie udało nam się w końcu dotrzeć dość wysoko
Wtem słyszę, skręcamy w las, skacz przez rów. Myślę sobie ok… Dalej idziemy, pod nogami pełno krzaków borówek, obracam się do tyłu, z powrotem do przodu, a tu Mieciur dość znacznie się ode mnie oddalił, myślę sobie zaraz mnie zgubi
A tu szok, bo okazało się, że zaraz za tymi drzewami biegnie czerwony szlak na paśmie w okolicy Wierchu nad Kamieniem.. Idziemy chwilę tym szlakiem w stronę Hali Łabowskiej w celu poszukiwania szlaku przyrodniczego, który zaprowadziłby nas na szczyt Wierchu nad Kamieniem, jednak na moją prośbę odbijamy oczywiście zaś na dziko do góry i znajdujemy go sami unikając kołowania
A tu zdziwko
na ziemi pełno kostek lodu, jakby się jakiemuś barmanowi beczka z kostkami lodu roztrzaskała i wypuściła całą swoją zawartość, ehhh….. ile drinków by się z tych zasobów przygotowało , tylko parasolek brak
Szczyt
Kroczymy dalej w kierunku miejsca, na które czekałam ja i mój aparat
To jest właśnie to miejsce:
Pogoda dopisała, świeciło słońce, ale było przeraźliwie zimno. Mało brakowało i zwiało by nas z tej skały, dzięki czemu nauczylibyśmy się latać .. Fajne miejsce, jednak trzeba było się zbierać, bo robiło się już późno…
Szlakiem przyrodniczym doszliśmy do czerwonego, który poprowadził nas prosto do schroniska…
W schronisku pusto, fajne, klimatyczne miejsce z wielkim pluszowym niedźwiedziem w kącie Piękny widok za oknem, kubek gorącej czekolady w ręce… Miło Ale nie byłabym sobą gdybym nie zaczęła się rozglądać po wnętrzu schroniska.. Wtedy Mieciur mówi do mnie spójrz na to
Zostań zdobywcą Górskiej Odznaki Abstynenckiej – pomyślałam - to coś w sam raz dla nas a i może komuś innemu się przyda
Fajnie, tu ale pora już wracać.. Ze schroniska ruszyliśmy parę kroków w tą samą stronę… A potem odbiliśmy na niebieski.. Tutaj trochę lasem, co jakiś czas polanka i widoczek
I znowu spotkanie z potokiem
a stamtąd już tą samą drogą do samochodu.
BILANS :
Trzy niezwykłe, górskie dni.
Pogoda: od pięknego słońca i opalonego czoła i nosa, przez totalne przemoczenie po przemarznięte palce u rąk
Nowo odkryte miejsca pełne uroku (Radziejową też odkryłam zupełnie na nowo, bo i ona odkryła przede mną przepiękne widoki – i moje Tatry - jakby nie było po raz pierwszy). I nowa ksywka: Mieciur nazwał mnie "paparazzi".
Trochę chodzenia i bardzo dużo odpoczynku – co było mi bardzo potrzebne
A i Słowa Mieciura: "nic się nie martw ze mną nie będziesz się nudzić" odnalazły w każdym dniu swoje odzwierciedlenie. Koniec końców miał rację Nie nudziłam się nic, a nic za co bardzo Mu dziękuję
KONIEC
Ostatnio zmieniony 2014-05-10, 19:02 przez stokrotka, łącznie zmieniany 2 razy.
Dobre.. bardzo dobre. Ale jak sobie przypomnę zejście niebieskim z Łabowskiej do Piwnicznej.. darkheush też coś o tym wie Nigdy więcej! Sorki za off-topa
Gratulacje za Tatry z Radziejki w gradobiciu
Gratulacje za Tatry z Radziejki w gradobiciu
W mieście możesz kogoś znać dziesięć lat i go nie poznać. W górach znasz go na wylot po paru tygodniach.
bton1 pisze:Dobre.. bardzo dobre. Ale jak sobie przypomnę zejście niebieskim z Łabowskiej do Piwnicznej.. darkheush też coś o tym wie Nigdy więcej! Sorki za off-topa
Gratulacje za Tatry z Radziejki w gradobiciu
E tam, spokojny szlak. Mieciur mówił mi właśnie przy skręcie na ten niebieski, że chyba go zabiję za ten szlak. Ale mnie się bardzo podobał... No może dlatego, że było w miarę sucho... Jak leje to się tam chyba w niektórych miejscach na tyłku zjeżdża
A to zdjęcie jest wynikiem dość prostego stwierdzenia: "dać dziecku zabawkę w postaci aparatu" tu burza, tu grad, a ja w najlepsze bawię się w paparazzi
Piotrek pisze:Barmański szlak jest zarąbisty
Wodospad i potoki bardzo mi się podobają, bardzo ładne a przy okazji dobre na taką pogodę jaka była w tym dniu
ja byłam oczarowana szczególnie tym pierwszym wodospadem - genialny.. Mase zdjęć tam zrobiłam...
nie sądziłam, że zrobi on na mnie aż takie wrażenie..
wcześniej widziałam go na zdjęciu, na żywo wygląda jeszcze piękniej..
stokrotka pisze:E tam, spokojny szlak. Mieciur mówił mi właśnie przy skręcie na ten niebieski, że chyba go zabiję za ten szlak. Ale mnie się bardzo podobał... No może dlatego, że było w miarę sucho... Jak leje to się tam chyba w niektórych miejscach na tyłku zjeżdża
No właśnie mi polewało Druga sprawa to czas przejścia podawany na mapie Compassa i na szlakowskazie przy schronisku na Łabowskiej - ok 2 godzin do Piwnicznej. Jak mawiają górale - są trzy rodzaje prawdy. Świnto prowda, tyz prowda i gówno prowda. W przypadku tych 2 godzin to ewidentnie ten ostatni rodzaj prawdy Jak przez 5 dni jesienią robiliśmy czasy mapowe lub nawet je rżnęliśmy, tak tam nadłożyliśmy ponad godzinę.
Bardzo przyjemna relacja. Przypomniałaś mi stokrotko kilka miejsc, które zwiedziłem jesienią a był to mój debiut w tym Beskidzie (Niemcowa, Obidza, Zaskalnik, Łomniczanka, Łabowska) i narobiłaś mi smaka na Sądecki
Ostatnio zmieniony 2014-05-11, 08:32 przez darkheush, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół pisze:Powinniście dostać honorową odznakę wariatów za wejście na wieżę w taką pogodę.
Ale opłacało się - genialne klimaty, a na żywo pewnie było o wiele lepiej.
Bardzo fajnie sie czytało. Podobała mi się ta skała. Co to?
A bo my takie szalone ludki są
Opłacało się, bo po raz pierwszy w życiu widziałam cokolwiek z tej wieży..
A ta skałka to tzw. Czarci Kamień, leży poniżej szczytu Wierch nad Kamieniem.
darkheush pisze:No właśnie mi polewało Druga sprawa to czas przejścia podawany na mapie Compassa i na szlakowskazie przy schronisku na Łabowskiej - ok 2 godzin do Piwnicznej. Jak mawiają górale - są trzy rodzaje prawdy. Świnto prowda, tyz prowda i gówno prowda. W przypadku tych 2 godzin to ewidentnie ten ostatni rodzaj prawdy Jak przez 5 dni jesienią robiliśmy czasy mapowe lub nawet je rżnęliśmy, tak tam nadłożyliśmy ponad godzinę.
Bardzo przyjemna relacja. Przypomniałaś mi stokrotko kilka miejsc, które zwiedziłem jesienią a był to mój debiut w tym Beskidzie (Niemcowa, Obidza, Zaskalnik, Łomniczanka, Łabowska) i narobiłaś mi smaka na Sądecki
Te dwie godziny to czas zejścia do Łomnicy Zdrój, a żeby dojść do Piwnicznej trzeba przejść przez jeszcze jedno pasmo i zajmuje to dodatkowo min. 1 h.
Oczywiście bardzo gorąco polecam Beskid Sądecki, ponieważ jest tam wiele ciekawych miejsc i jeszcze bardzo dużo do odkrycia - przynajmniej dla mnie
Apropo Górskiej Odznaki Abstynenckiej...
Na swojej stronie zamieścili regulamin jak można zdobyć takie cudo, dla zainteresowanych:
REGULAMIN
Górska Odznaka Abstynencka
§ 1.
Górska Odznaka Abstynencka PTTK zwana dalej w skrócie GOA została ustanowiona przez KTG Oddziału Wędrowiec w Zabrzu.
GOA, ma na celu podnoszenie wiedzy o górach, krzewienie zdrowego trybu życia, oraz kulturalnego i bezpiecznego uprawiania turystyki górskiej.
Ustanawia się sześć podstawowych kategorii GOA: Popularną, Brązową, Srebrną, Złotą i Za Niezłomność, zdobywanych w takiej kolejności oraz kategorię Honorową, która może być przyznana jako szczególne wyróżnienie za działalność na polu krzewienia programowych założeń GOA.
Warunkiem zdobycia GOA jest ukończenie 18 lat i uprawianie turystyki górskiej bez spożywania alkoholu.
Terenem zdobywania GOA są góry Polski oraz pozostałych regionów świata.
GOA zdobywa się odbywając wycieczki górskie jedno lub wielodniowe. Wycieczka wielodniowa jest sumą wycieczek jednodniowych tzn. wycieczka trzydniowa jest traktowana jak odbycie trzech wycieczek jednodniowych.
Dopuszcza się równoległe zdobywanie odznak GOT PTTK i GOA.
W jednym roku można zdobyć nie więcej niż dwie GOA. Nadwyżka wycieczek jest zaliczana na poczet następnej kategorii GOA. Nadwyżka nie może być większa niż pięć wycieczek.
Zaliczenie wycieczek górskich wskazanych jako odbyte bez alkoholu, odbywa się na zasadzie zgody z własnym sumieniem, pisemnego świadectwa osoby towarzyszącej, pieczątek ze schronisk lub innych potwierdzeń wbijanych w książeczce GOA lub poświadczenia kadry programowej PTTK.
Przyznanie GOA odbywa się na podstawie wpisów w specjalnej Książeczce GOA.
Uprawnionymi do weryfikacji i przyznawania odznak GOA jest Komisja Weryfikacyjna wyłoniona z członków KTG Oddziału „Wędrowiec”.
Odznaka kategorii Honorowej jest przyznawana na podstawie pisemnego wniosku członka KTG do Przewodniczącego KTG Oddziału „Wędrowiec” w Zabrzu. Przyznanie następuje przez głosowanie jawne zwykłą większością głosów, przy obecności co najmniej 1/3 członków KTG „Wędrowiec”.
Zweryfikowana książeczka GOA jest legitymacją posiadanego stopnia odznaki i uprawnia do jej nabycia i noszenia.
§ 2.
Poszczególne kategorie GOA zdobywa się według następujących zasad:
Popularna - odbycie pięciu wycieczek górskich bez alkoholu począwszy od 2011 r.
Brązowa - odbycie dziesięciu wycieczek górskich bez alkoholu.
Srebrna - odbycie piętnastu wycieczek górskich bez alkoholu.
Złota - odbycie dwudziestu wycieczek bez alkoholu.
Za Niezłomność - trzykrotność odznaki złotej.
Regulamin, książeczki i odznaki można nabyć bezpośrednio lub wysyłkowo w siedzibie PTTK Oddz. ”Wędrowiec” w Zabrzu 41 – 800, przy ulicy Pawliczka 1.
§ 3.
Wątpliwości, które mogą wyniknąć z interpretacji powyższego regulaminu rozstrzyga Komisja Weryfikacyjna GOA PTTK.
Wszelkie ingerencje dotyczące GOA PTTK oraz wykorzystanie jej do innych celów niż przewidziano w Regulaminie, wymagają zgody KTG Oddziału „Wędrowiec” w Zabrzu.
Na swojej stronie zamieścili regulamin jak można zdobyć takie cudo, dla zainteresowanych:
REGULAMIN
Górska Odznaka Abstynencka
§ 1.
Górska Odznaka Abstynencka PTTK zwana dalej w skrócie GOA została ustanowiona przez KTG Oddziału Wędrowiec w Zabrzu.
GOA, ma na celu podnoszenie wiedzy o górach, krzewienie zdrowego trybu życia, oraz kulturalnego i bezpiecznego uprawiania turystyki górskiej.
Ustanawia się sześć podstawowych kategorii GOA: Popularną, Brązową, Srebrną, Złotą i Za Niezłomność, zdobywanych w takiej kolejności oraz kategorię Honorową, która może być przyznana jako szczególne wyróżnienie za działalność na polu krzewienia programowych założeń GOA.
Warunkiem zdobycia GOA jest ukończenie 18 lat i uprawianie turystyki górskiej bez spożywania alkoholu.
Terenem zdobywania GOA są góry Polski oraz pozostałych regionów świata.
GOA zdobywa się odbywając wycieczki górskie jedno lub wielodniowe. Wycieczka wielodniowa jest sumą wycieczek jednodniowych tzn. wycieczka trzydniowa jest traktowana jak odbycie trzech wycieczek jednodniowych.
Dopuszcza się równoległe zdobywanie odznak GOT PTTK i GOA.
W jednym roku można zdobyć nie więcej niż dwie GOA. Nadwyżka wycieczek jest zaliczana na poczet następnej kategorii GOA. Nadwyżka nie może być większa niż pięć wycieczek.
Zaliczenie wycieczek górskich wskazanych jako odbyte bez alkoholu, odbywa się na zasadzie zgody z własnym sumieniem, pisemnego świadectwa osoby towarzyszącej, pieczątek ze schronisk lub innych potwierdzeń wbijanych w książeczce GOA lub poświadczenia kadry programowej PTTK.
Przyznanie GOA odbywa się na podstawie wpisów w specjalnej Książeczce GOA.
Uprawnionymi do weryfikacji i przyznawania odznak GOA jest Komisja Weryfikacyjna wyłoniona z członków KTG Oddziału „Wędrowiec”.
Odznaka kategorii Honorowej jest przyznawana na podstawie pisemnego wniosku członka KTG do Przewodniczącego KTG Oddziału „Wędrowiec” w Zabrzu. Przyznanie następuje przez głosowanie jawne zwykłą większością głosów, przy obecności co najmniej 1/3 członków KTG „Wędrowiec”.
Zweryfikowana książeczka GOA jest legitymacją posiadanego stopnia odznaki i uprawnia do jej nabycia i noszenia.
§ 2.
Poszczególne kategorie GOA zdobywa się według następujących zasad:
Popularna - odbycie pięciu wycieczek górskich bez alkoholu począwszy od 2011 r.
Brązowa - odbycie dziesięciu wycieczek górskich bez alkoholu.
Srebrna - odbycie piętnastu wycieczek górskich bez alkoholu.
Złota - odbycie dwudziestu wycieczek bez alkoholu.
Za Niezłomność - trzykrotność odznaki złotej.
Regulamin, książeczki i odznaki można nabyć bezpośrednio lub wysyłkowo w siedzibie PTTK Oddz. ”Wędrowiec” w Zabrzu 41 – 800, przy ulicy Pawliczka 1.
§ 3.
Wątpliwości, które mogą wyniknąć z interpretacji powyższego regulaminu rozstrzyga Komisja Weryfikacyjna GOA PTTK.
Wszelkie ingerencje dotyczące GOA PTTK oraz wykorzystanie jej do innych celów niż przewidziano w Regulaminie, wymagają zgody KTG Oddziału „Wędrowiec” w Zabrzu.
stokrotka pisze:Te dwie godziny to czas zejścia do Łomnicy Zdrój, a żeby dojść do Piwnicznej trzeba przejść przez jeszcze jedno pasmo i zajmuje to dodatkowo min. 1 h.
To już wiem. Doświadczyłem, że tak powiem, organoleptycznie. I będę się upierał przy swoim zdaniu...
Mapa Compassa
Mapa Sygnatury
Portal szlaki.net.pl
Portal mapa-turystyczna.pl
Jak widać wszędzie daleko do 2 godzin do Łomnicy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 58 gości