Krokusowanie w Gorcach
: 2014-03-30, 09:59
Wybraliśmy się w rzadko odwiedzane przez nas Gorce. Zaplanowałem krótką i ciekawą trasę z atrakcjami. Rozpoczęliśmy w miejscowości Konina. Zaparkowaliśmy na parkingu pod położoną wśród krokusowych łąk leśniczówką
A następnie bezszlakowo zdobywaliśmy górę Mostownica. Miała tam prowadzić droga, ale w praktyce wyglądało to tak: Pięknie, ale trochę trudno. Potem było gorzej. Ślad drogi zniknął, powlaone drzewa, młodniki, bagienka, bardzo strome zbocza.
Jeszcze wyżej zrobiło się ładnie zielono.
I w końcu wyszliśmy na polany szczytowe.
Na których wypatrywaliśmy krokusów.
Gorczańskie krokusy są inne niż te w Beskidzie Małym. W BM wszystkie są bardzo podobne do siebie, taki lekki fiolet. W Gorcach mamy całkiem białe i mocno ciemno fioletowe oraz całą gamę stanów pośrednich.
Widoków nie było, przejrzystość bardzo kiepska. Pobliski Kudłoń i nieco dalszy Gorc słabo widoczne.
Ale krokusy doskonale widoczne, ustawiają się w rządku do zdjęć
Grzbiet Mostownicy jest dość długi i idzie się taką uroczą ścieżką.
Do szlaków doszliśmy w okolicy Czoła Turbacza. Na tamtejszych polanach zawsze było sporo krokusów. Teraz również się nie zawiedliśmy.
Było fioletowe morze.
Ale co ciekawe było też morze krokusowo - przebiśniegowe.
Wiem, nie powinno się deptać... ale można zauważyć, że Junior lekko się nad krokusami unosi, a poza tym nikt nie widział. Nikt, bo nikt tych mórz krokusów nie oglądał. Byłem tym zszokowany. Do tamtej pory spotkaliśmy może z 3 turystów, potem w okolicach schroniska było więcej, ale i tak można powiedzieć, że ogólnie pustki. Podobno Chochołowską odwiedzają w tych dniach tysiące ludzi, a w Gorcach cisza i spokój.
Widok w kierunku Hali Długiej.
Turbacz - chyba najbrzydszy szczyt z KGP. Żadnych widoków, żadnego podejścia, obskurny obelisk, ale poszliśmy, bo ja nie tyłem tam z 20 lat, a Ukochana i psy nigdy.
Wracamy się na Czoło Turbacza. Na zdjęciu Szałasowy Ołtarz.
Następnie zielonym szlakiem w kierunku Turbaczyka, po drodze mijamy dwie przełęcze, z których na mapie schodzą drogi w dół, ale w praktyce nie było nawet ścieżki. Więc aby dojść do auta, znowu trzeba było trochę pochaszczować. Oj stromo było, ale Ukochana nawet słówkiem nie pisnęła. Chyba się wyrabia dziewczyna
Można powiedzieć: kolejny słoneczny weekend - kolejna bardzo udana wycieczka
A następnie bezszlakowo zdobywaliśmy górę Mostownica. Miała tam prowadzić droga, ale w praktyce wyglądało to tak: Pięknie, ale trochę trudno. Potem było gorzej. Ślad drogi zniknął, powlaone drzewa, młodniki, bagienka, bardzo strome zbocza.
Jeszcze wyżej zrobiło się ładnie zielono.
I w końcu wyszliśmy na polany szczytowe.
Na których wypatrywaliśmy krokusów.
Gorczańskie krokusy są inne niż te w Beskidzie Małym. W BM wszystkie są bardzo podobne do siebie, taki lekki fiolet. W Gorcach mamy całkiem białe i mocno ciemno fioletowe oraz całą gamę stanów pośrednich.
Widoków nie było, przejrzystość bardzo kiepska. Pobliski Kudłoń i nieco dalszy Gorc słabo widoczne.
Ale krokusy doskonale widoczne, ustawiają się w rządku do zdjęć
Grzbiet Mostownicy jest dość długi i idzie się taką uroczą ścieżką.
Do szlaków doszliśmy w okolicy Czoła Turbacza. Na tamtejszych polanach zawsze było sporo krokusów. Teraz również się nie zawiedliśmy.
Było fioletowe morze.
Ale co ciekawe było też morze krokusowo - przebiśniegowe.
Wiem, nie powinno się deptać... ale można zauważyć, że Junior lekko się nad krokusami unosi, a poza tym nikt nie widział. Nikt, bo nikt tych mórz krokusów nie oglądał. Byłem tym zszokowany. Do tamtej pory spotkaliśmy może z 3 turystów, potem w okolicach schroniska było więcej, ale i tak można powiedzieć, że ogólnie pustki. Podobno Chochołowską odwiedzają w tych dniach tysiące ludzi, a w Gorcach cisza i spokój.
Widok w kierunku Hali Długiej.
Turbacz - chyba najbrzydszy szczyt z KGP. Żadnych widoków, żadnego podejścia, obskurny obelisk, ale poszliśmy, bo ja nie tyłem tam z 20 lat, a Ukochana i psy nigdy.
Wracamy się na Czoło Turbacza. Na zdjęciu Szałasowy Ołtarz.
Następnie zielonym szlakiem w kierunku Turbaczyka, po drodze mijamy dwie przełęcze, z których na mapie schodzą drogi w dół, ale w praktyce nie było nawet ścieżki. Więc aby dojść do auta, znowu trzeba było trochę pochaszczować. Oj stromo było, ale Ukochana nawet słówkiem nie pisnęła. Chyba się wyrabia dziewczyna
Można powiedzieć: kolejny słoneczny weekend - kolejna bardzo udana wycieczka