Beskid Śląski, Ostre - Kościelec - Skrzyczne
: 2014-03-09, 23:50
Tegoroczna zima rozpieszcza ciepłymi i słonecznymi weekendami, więc trzeba korzystać.
Wybraliśmy się w Beskid Śląski, aby zdobyć bezszlakowy szczyt Kościelec. Zaczęliśmy od ścieżki dydaktycznej w Dolinie Zimnika. Bardzo przyjemne miejsce. Dodatkowo natknęliśmy się tam na wycieczkę klubu Aktywne Czterołapy co oznacza 50 ludzi z psami. Wszystkie bardzo grzeczne i na smyczach, a nasze też grzeczne choć bez smyczy.
Następnie zaczęliśmy wchodzić na grzbiet Kościelca. Początkowo droga idzie lasem ostro pod górę. Szybko pojawiają się widoki.
Nieco wyżej kończą się tereny aktywnej wycinki, droga zarasta trawą i robi się bardzo przyjemne plateau.
Na tym etapie Kościelec zaskoczył nas swoim pięknem. Robimy popasy, delektujemy się.
Trawiasta scieżynka idąca grzbietem - rzadkość. Nie spodziewałem się, że w rozjeżdżonym Beskidzie Śląskim będzie coś takiego.
Zdobywamy kolejny przedwierzchołek i widok wstecz.
A przed nami właściwy szczyt Kościelca.
Okazuje się, że jest mocno stromy.
I pełno na nim wychodni skalnych.
Sam wierzchołek jest położony na skalnej platformie, miałem delikatne skojarzenia ze Szczelińcem, oczywiście tutaj w mikroskali.
Do tego piękne widoki - tu na Skrzyczne.
Idąc dalej grzbietem Kościelca dochodzimy do Żółtego szlaku na Malinowską Skałę.
Z góry Kościelec prezentuje się mniej atrakcyjnie (pierwszy plan po prawej).
Drzew coraz mniej. Wychodnia skalna na Malinowskiej Skale kiedyś była skałką w środku lasu, teraz jest wspaniałym punktem widokowym.
Zdobywamy Skrzyczne i schodzimy niebieskim szlakiem, na którym znowu mniej drzew niż jak byłem tu ostatnio - ale za to piękne widoki.
Na koniec nie byłbym sobą, jakbym nie wymyślił bezszlakowego skrótu do parkingu w Dolinie Zimnika - udało się wyjść idealnie.
Dzień bardzo udany. A niepozorny Kościelec wciśnięty pomiędzy wyższe szczyty okazał się super fajną i ciekawą górą
Wybraliśmy się w Beskid Śląski, aby zdobyć bezszlakowy szczyt Kościelec. Zaczęliśmy od ścieżki dydaktycznej w Dolinie Zimnika. Bardzo przyjemne miejsce. Dodatkowo natknęliśmy się tam na wycieczkę klubu Aktywne Czterołapy co oznacza 50 ludzi z psami. Wszystkie bardzo grzeczne i na smyczach, a nasze też grzeczne choć bez smyczy.
Następnie zaczęliśmy wchodzić na grzbiet Kościelca. Początkowo droga idzie lasem ostro pod górę. Szybko pojawiają się widoki.
Nieco wyżej kończą się tereny aktywnej wycinki, droga zarasta trawą i robi się bardzo przyjemne plateau.
Na tym etapie Kościelec zaskoczył nas swoim pięknem. Robimy popasy, delektujemy się.
Trawiasta scieżynka idąca grzbietem - rzadkość. Nie spodziewałem się, że w rozjeżdżonym Beskidzie Śląskim będzie coś takiego.
Zdobywamy kolejny przedwierzchołek i widok wstecz.
A przed nami właściwy szczyt Kościelca.
Okazuje się, że jest mocno stromy.
I pełno na nim wychodni skalnych.
Sam wierzchołek jest położony na skalnej platformie, miałem delikatne skojarzenia ze Szczelińcem, oczywiście tutaj w mikroskali.
Do tego piękne widoki - tu na Skrzyczne.
Idąc dalej grzbietem Kościelca dochodzimy do Żółtego szlaku na Malinowską Skałę.
Z góry Kościelec prezentuje się mniej atrakcyjnie (pierwszy plan po prawej).
Drzew coraz mniej. Wychodnia skalna na Malinowskiej Skale kiedyś była skałką w środku lasu, teraz jest wspaniałym punktem widokowym.
Zdobywamy Skrzyczne i schodzimy niebieskim szlakiem, na którym znowu mniej drzew niż jak byłem tu ostatnio - ale za to piękne widoki.
Na koniec nie byłbym sobą, jakbym nie wymyślił bezszlakowego skrótu do parkingu w Dolinie Zimnika - udało się wyjść idealnie.
Dzień bardzo udany. A niepozorny Kościelec wciśnięty pomiędzy wyższe szczyty okazał się super fajną i ciekawą górą