Przez Beskid Makowski, Wyspowy i Gorce (z Makowa Podh. do No
Ale żeby nie wiedzieć, jak fajną górą jest Ćwilin, ech....
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Sebastian pisze:Ale żeby nie wiedzieć, jak fajną górą jest Ćwilin, ech....
To teraz juz wiem!
A w sumie gdybym wczesniej to wiedziala to bym nie miala az tak rewelacyjnej niespodziankI!
Ostatnio zmieniony 2021-12-17, 21:47 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Adrian pisze:choć reklamowana przez kolegów solidnie.
Nic dziwnego!
Adrian pisze:Jeszcze nie byłem
Wybierz się zanim tam postawią stacje narciarską, wieże albo inną Biedronke!
Adrian pisze:Zdjęcia mają klimat, bo raczej rzadko jest się się górach kiedy burza i deszcz wkoło.
Noooo Byl klimat inny od wszystkich! Taki mroczny! I jeszcze to ze nas nie dorwalo tak na dobre! Bo to ze tam troche pokapało to mozna pominąć, ale ze np. ogniska nie zalało to cud! Poza tym pewnie jakbysmy spłyneli a wokol byla tylko chmura to i wspomnienia bylyby gorsze!
laynn pisze:No i tu widać, ile jest w relacjach prawdy, a ile twórczości
Tworczosc to cos co zazwyczaj powstaje na osnowie prawdy i realnosci w zaleznosci jak akurat gra w duszy! A poza tym - chyba nie ma czegos takiego jak jedna obiektywna prawda... Nigdy nie zapomne jak wyslalam kiedys do rodzicow smsa "co tam slychac?". I prawie w tym samym czasie przyszla od obu odpowiedz:
Mama: "Jesteśmy w lesie. Wszystko kwitnie i pachnie. Jest jak w raju!"
Tata: "Jestesmy w lesie. Jest zimno i leje"
laynn pisze:A Ćwilin...fajny zachód, fajny wschód.
Nie zmobilizowalismy się na wschod... Chyba za bardzo uwierzylismy, ze bedzie lało... I niestety nie zachcialo sie siku w odpowiednim czasie
Ostatnio zmieniony 2021-12-17, 22:27 przez buba, łącznie zmieniany 6 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
sokół pisze:A czemu ten temat jest przyklejony? Tak z głupoty spytam.....
Nie wiem? Moze ja cos zle kliknelam? Jakby co to przepraszam ale odkleić nie umiem, nie znam sie na tym w ogole!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Najbardziej sie zapomina chyba takie rozne szczegoly w sensie co kto powiedzial. Dlatego staram sie to spisywac codziennie na bieżaco w notesiku - i nawet potem piszac relacje po pol roku - juz nieraz bym to zapomniala jakby nie ten notes!
Ja właśnie nie zapisuję nic w notesach, ale to chyba błąd bo czasem mi szczegóły umykają i potem myślę myślę, żeby sobie przypomnieć
buba pisze:W Sudetach to chyba w ogole nie ma macierzanki! Tak samo jak wierzbowki!
Macierzanki raczej nie ma bo nigdy nie czułem tego charakterystycznego zapachu. Wierzbówka jest porasta w dużych ilościach np. okolice elektrowni szczytowo popowej Dlouhe strane w Jesenikach. Dowód
buba pisze:Jesli sie nie uda za rok pojechac swobodnie na wschod (a nic nie wskazuje na pozytywne zmiany w tej kwestii) to ja tez bedę myslec o Wyspowym wlasnie!
Ja na wschód dalej niż Bieszczady to raczej na razie się nie wybieram, więc B. Wyspowy raczej wpadnie, może połączę go z Gorcami, bo tam bardzo dawno mnie już nie widzieli..
buba pisze:Tak! Napewno Modyń. Acz jak jest wieża to pewnie bedzie zaraz tłum... Acz kto wie?
A gdzie tego Modynia szukac? Bo patrze na mape i nigdzie go nie widze!
Hmm w weekend całkiem możliwe, ale w tygodniu powinien być spokój. My byliśmy na wieży półtorej godziny i nie było zupełnie nikogo, ale wieża jest też całkiem nowa. Więc jak się rozpropaguje to stanie się pewnie popularniejsza. Tak czy siak polecam!
Modyń jest na południe od Limanowej. Otaczają go wsie Młyńczyska, Zalesie, Zbludza, Kicznia. O tutaj: https://pl.mapy.cz/s/hurafurata
Rzeczywiście niesamowity ten Ćwilin jest! Jeszcze podczas dynamicznej pogody, czarnych chmur, ścian deszczu, burzy, a potem pięknych mgieł. Super! no i takie przygody rozkładanie namiotu podczas burzy a potem ogniska, posiadówy z nieznajomymi znajomymi ze szlaku i oglądanie spektaklów natury. Zrobiłaś mi smaka na ten szczyt jeszcze bardziej Wiedziałem, że jest stamtąd ładna panorama. Miałem tam być właśnie tego mojego 5 dnia z ulewą, ale dobrze że nie poszedłem... bo bez widoków klimatu nie byłoby żadnego i premiera byłaby nieudana. Widzę jednak, że hala zaczyna zarastać (przynajmniej tak to wygląda na Twoich zdjęciach więc za kilka lat widok może znikać
Ostatnio zmieniony 2021-12-17, 22:35 przez opawski1, łącznie zmieniany 4 razy.
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
opawski1 pisze:Wierzbówka jest porasta w dużych ilościach np. okolice elektrowni szczytowo popowej Dlouhe strane w Jesenikach. Dowód
O prosze! A jednak! Tam nigdy nie bylam!
Modyń jest na południe od Limanowej. Otaczają go wsie Młyńczyska, Zalesie, Zbludza, Kicznia. O tutaj:
O dzieki! Juz go widze!
Hmm w weekend całkiem możliwe, ale w tygodniu powinien być spokój.
To tak jak wszedzie! W tygodniu super, a na weekend czlowiek nie wie gdzie sie schowac, najchetniej by sie wkopal 50 metrow pod ziemie
Jeszcze podczas dynamicznej pogody, czarnych chmur, ścian deszczu, burzy, a potem pięknych mgieł. Super!
Pewnie jakby byla bezchmurna pogoda to by sie zrobilo pare zdjec i tyle. A tutaj to caly czas sie ruszało, zmienialo i ciagle wydawalo ze jest ladniej niz przed chwilą!
no i takie przygody rozkładanie namiotu podczas burzy a potem ogniska, posiadówy z nieznajomymi znajomymi ze szlaku i oglądanie spektaklów natury.
To chyba jest rzecz, ktorą na wyjazdach cenie najbardziej - przygody! Bo tam widoczki to oczywiscie fajnie jak sa, ale to kwestia dla mnie drugorzędna!
Miałem tam być właśnie tego mojego 5 dnia z ulewą, ale dobrze że nie poszedłem... bo bez widoków klimatu nie byłoby żadnego i premiera byłaby nieudana.
A moze szczyt wystawał z chmury??
Widzę jednak, że hala zaczyna zarastać (przynajmniej tak to wygląda na Twoich zdjęciach więc za kilka lat widok może znikać
Nie wiem jak wygladalo tam wczesniej. Ale troche krzaczkow na tej łace jest.
Ostatnio zmieniony 2021-12-17, 22:50 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:Hmm, rozbijać się przy zbliżającej się burzy na środku otwartego terenu... ja bym się chyba nie odwarzył
Ja bym sie chyba jednak bardziej bała np.pod wysokimi drzewami, ze z racji na wichure mi sie zwalą na łeb. Przestrzen tez nie taka az odkryta, bo porośnieta krzaczkami. I nie byl to najwyzszy punkt góry, tylko zbocza ponizej. Pod wzgledem piorunow miejsce wydawalo sie tak samo złe jak kazde inne. Raczej sie zastanawialismy czy nie obudzimy sie w jeziorze, z racji na lekko kępkowe podloze
Ostatnio zmieniony 2021-12-18, 11:25 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Suniemy przez Chyszówki. Mijamy miłe kładki…
Lokalne sianokosy…
Strachy na wróble, które ugrzęzły w drucie kolczastym.
Chudoba wciąga trawkę.
Potencjalne miejsca noclegowe
A burze wciąż idą za nami krok w krok…
Na przełęczy Chyszówki jest dużo drewna i turystów.
Odsłaniają się widoki na doliny wypełnione przez bardzo ludne wioski.
Jest też parking, obecnie pełen aut. Tu po raz pierwszy na tym wyjeździe zderzamy się z tłumem. Gdzieś ⅓ tutejszej hordy wali w góry, a pozostali kręcą się wokół samochodów, słuchają z radia szczekających reklam i drą japy.
Tuptamy w stronę Mogielicy.
Po drodze mijamy chatkę, do której początkowo chcieliśmy dotrzeć wczoraj i w niej spać.
I bardzo dobrze, że tego nie zrobiliśmy. Z kilku przyczyn. Chatka na podłodze ma beton, więc by nam ciągnęło od spodu. A zabraliśmy ze sobą podściółkę górską, a nie bunkrową…
Na chatce jest napis “fotobudka”, a obok niej są niezadaszone drewniane podesty. Ni to sceny, ni to balkony widokowe?
Ktoś spotkany na trasie nam mówił, że ta budka to pozostałość po filmowcach.
Wokół chatki kręci się dwóch kolesi, którym bardzo źle z oczu patrzy. Tacy gdzieś 15 - 16 lat. Jeden siedzi na motorze, drugi łazi w kółko. Puszczają jakieś ryki z telefonu (nie, nie muzykę tylko nagrane wrzaski), głupio się śmieją, rzucają co chwilę jakieś zaczepki do przechodzących osób. “Ale masz krzywe nogi!” “Ej ty! masz g… na spodniach” i jak ktoś się odwróci to ha ha ha i różne obelżywe gesty.
Jeden z nich, ten pieszy, porzuca kumpla na motorze i idzie za nami, lezie normalnie jak cień. Jak się zatrzymam to on też staje i podziwia gałęzie drzew. Ciągle się odwracam sprawdzić gdzie on jest i co knuje. A ten zachowuje 10 metrów odstępu, patrzy w inną stronę i konsekwentnie lezie za nami chyba z 15 minut. A potem nagle zawraca i biegnie z powrotem rycząc jak ranny bawół, kopiąc kamienie i wyrzucając z siebie steki przekleństw.
Przed szczytem są rozległe płowe polany, gdzie oczywiście się na chwilę rozsiadamy.
Ojeju! Jakie tu wszystko zabudowane!
Spłowiała kapliczka w wierzbówce.
Na Mogielicy jest wieża z anteną. Ciekawe co odbiera?
Ot widoczki. Patrząc z perspektywy czasu - takie bardzo nijakie
Na szczycie jest sporo ludzi. Ale większość z nich nie idzie dalej - odwracają się na pięcie i schodzą tą samą drogą jak przyszli, w kierunku przełęczy. My tuptamy w stronę polany zwanej Hala Stumorgowa. Wychodzimy z lasu i… ojej! Mamy ogromną pokusę! Wiata z tarasem! Płowe trawy! Jagodziska, uginające się pod granatowym owocem. Widoki! Przestrzeń! I nawet słońce świeci!
Kit z planami! Zostajemy! Wykładamy się na pachnących drewnianych deskach! Wystawiamy gęby do słońca!
Gotujemy sobie pulpę I kompletnie nigdzie nam się nie spieszy! Planując naszą trasę (i musząc zdążyć na pociąg) założyliśmy gdzieś półtora dnia zapasu. I właśnie spora część tego wczoraj i dziś zostaje wykorzystana!
Ktoś może wie co to za górka na samym środku? Ta ze szpicem?
Po tej stronie szczytu nie mija nas prawie nikt. Tylko jeden koleś podjeżdża rowerem, ale takim mocno wydziwiastym, na strasznie grubaśnych oponach. Jakby do roweru koła od motocykla przykręcił. Zatrzymuje się, rozgląda, patrzy w kierunku wieży i mówi wpół do siebie, wpół do nas: “Pierdziele, dalej nigdzie nie jadę!” I buch w trawę! I pssssss… browarek! Coś ta łąka nie jest motywująca do sportowych wyczynów i twardej realizacji zamierzonych planów.
Wieczorem oczywiście rozważamy ognisko. Tylko czym my je tu u licha zagasimy? Bo wody mamy już mało... Co by tu zrobić?? I tak jak to wszystko ma swoje plusy i minusy. Śmiecenie nie jest niczym fajnym, ale w tej chwili cieszę się, że ktoś napchał pod wiatę zużytych butelek. Bo mogę je wyciągnąć i wykorzystać. Idę dość daleko w dół z pozyskanymi butelkami. Udało mi się wypatrzeć błotnistą kałużę. Nabieram prawie 3 litry błota. No to możemy się ogniskować!
Toperz się śmieje, że dobrze że nikt mnie nie mijał jak pracowicie zbierałam to błoto do butelek A mi trochę żal! Mina byłaby zapewne bezcenna! A jakby to był ktoś fajny - to może by się wywiązała jakaś ciekawa rozmowa?
Przyogniskowe stoły butwieją i zarastają pachnącymi ziołami. Zapach wrotyczu w połączeniu z impregnatem sprzed lat to naprawdę fajna sprawa!
Czas miło płynie wśród pełgających płomieni, aromatycznego dymu i kolejnych grzanek... Wychodzi na to, że w tych Gorcach to będziemy wcinać suchą kaszę...
Na niebo konsekwentnie naciąga szary syf. Dziś lepszego zachodu słońca nie będzie...
Na nocleg rozkładamy się w wiacie. Pod czujnym okiem papieża! Wychodzimy naprzeciw jego prośby - popilnujemy szlaków całodobowo!
Noclegownia z wieczora.
Noclegownia z rana.
No właśnie! O 6:40 wstaje na siku i aaaaaaa… co ja widzę!!!!
Chmury przelewają się przez szczyty, zalegają w dolinach i jest tak ładnie, że człowiek biega w kółko i sam do siebie rechocze z radości! Łapię za aparat i w mżącym deszczu taplam się po mokrych jagodowiskach! I jakoś tak mnie to rozbudza, że po udanej sesji raczej już nie ma mowy o spaniu. To będziemy mieć dzisiaj długi dzień!
Ten moment podoba się nam chyba najbardziej. Jak gęsta chmura przepełza przez tą górkę, przykrywając ją zupełnie jak kołderką.
I jak to jest, że niektórzy wolą hotel i witanie letniego dnia w czterech nijakich ścianach?
Jemy sobie śniadanko. Cieszymy się z dachu nad głową bo właśnie zaczęło mocniej padać.
A wirujący spektakl wciąż trwa przed naszymi oczami!
Z mgieł wyłania się jakiś kościółek w dolinie? Wygląda jak cerkiew.. Ale tutaj?? Byłoby stąd widać aż doliny gdzieś pod Krynicą?
Mamy odwiedziny!
Wokół przewija się trochę jagodziarzy, którzy wędrują z drapaczkami, wiadrami i pyskami umazanymi na fioletowo. Jagód rzeczywiście jest sporo, myśmy też się objedli jak bączki.
No ale w końcu trzeba się pozbierać i tuptać dalej.
Im niżej schodzimy tym robi się ciemniej, bardziej szaro i mżawka zaczyna mocniej bębnić w kaptur...
Dobrze wiemy, że im dalej - tym będzie gorzej. Pulę ładnych widoków przeznaczoną na dziś to już wykorzystaliśmy w 200% Teraz czeka nas już tylko mrok, pizgawica i chlupanie w butach...
Pa pa! Mogielica! Miło spędziliśmy czas w twoim towarzystwie!
Są ludzie, którzy "zdobywają góry" albo je "pokonują". My z nimi biesiadujemy i próbujemy się zaprzyjaźnić!
cdn
Lokalne sianokosy…
Strachy na wróble, które ugrzęzły w drucie kolczastym.
Chudoba wciąga trawkę.
Potencjalne miejsca noclegowe
A burze wciąż idą za nami krok w krok…
Na przełęczy Chyszówki jest dużo drewna i turystów.
Odsłaniają się widoki na doliny wypełnione przez bardzo ludne wioski.
Jest też parking, obecnie pełen aut. Tu po raz pierwszy na tym wyjeździe zderzamy się z tłumem. Gdzieś ⅓ tutejszej hordy wali w góry, a pozostali kręcą się wokół samochodów, słuchają z radia szczekających reklam i drą japy.
Tuptamy w stronę Mogielicy.
Po drodze mijamy chatkę, do której początkowo chcieliśmy dotrzeć wczoraj i w niej spać.
I bardzo dobrze, że tego nie zrobiliśmy. Z kilku przyczyn. Chatka na podłodze ma beton, więc by nam ciągnęło od spodu. A zabraliśmy ze sobą podściółkę górską, a nie bunkrową…
Na chatce jest napis “fotobudka”, a obok niej są niezadaszone drewniane podesty. Ni to sceny, ni to balkony widokowe?
Ktoś spotkany na trasie nam mówił, że ta budka to pozostałość po filmowcach.
Wokół chatki kręci się dwóch kolesi, którym bardzo źle z oczu patrzy. Tacy gdzieś 15 - 16 lat. Jeden siedzi na motorze, drugi łazi w kółko. Puszczają jakieś ryki z telefonu (nie, nie muzykę tylko nagrane wrzaski), głupio się śmieją, rzucają co chwilę jakieś zaczepki do przechodzących osób. “Ale masz krzywe nogi!” “Ej ty! masz g… na spodniach” i jak ktoś się odwróci to ha ha ha i różne obelżywe gesty.
Jeden z nich, ten pieszy, porzuca kumpla na motorze i idzie za nami, lezie normalnie jak cień. Jak się zatrzymam to on też staje i podziwia gałęzie drzew. Ciągle się odwracam sprawdzić gdzie on jest i co knuje. A ten zachowuje 10 metrów odstępu, patrzy w inną stronę i konsekwentnie lezie za nami chyba z 15 minut. A potem nagle zawraca i biegnie z powrotem rycząc jak ranny bawół, kopiąc kamienie i wyrzucając z siebie steki przekleństw.
Przed szczytem są rozległe płowe polany, gdzie oczywiście się na chwilę rozsiadamy.
Ojeju! Jakie tu wszystko zabudowane!
Spłowiała kapliczka w wierzbówce.
Na Mogielicy jest wieża z anteną. Ciekawe co odbiera?
Ot widoczki. Patrząc z perspektywy czasu - takie bardzo nijakie
Na szczycie jest sporo ludzi. Ale większość z nich nie idzie dalej - odwracają się na pięcie i schodzą tą samą drogą jak przyszli, w kierunku przełęczy. My tuptamy w stronę polany zwanej Hala Stumorgowa. Wychodzimy z lasu i… ojej! Mamy ogromną pokusę! Wiata z tarasem! Płowe trawy! Jagodziska, uginające się pod granatowym owocem. Widoki! Przestrzeń! I nawet słońce świeci!
Kit z planami! Zostajemy! Wykładamy się na pachnących drewnianych deskach! Wystawiamy gęby do słońca!
Gotujemy sobie pulpę I kompletnie nigdzie nam się nie spieszy! Planując naszą trasę (i musząc zdążyć na pociąg) założyliśmy gdzieś półtora dnia zapasu. I właśnie spora część tego wczoraj i dziś zostaje wykorzystana!
Ktoś może wie co to za górka na samym środku? Ta ze szpicem?
Po tej stronie szczytu nie mija nas prawie nikt. Tylko jeden koleś podjeżdża rowerem, ale takim mocno wydziwiastym, na strasznie grubaśnych oponach. Jakby do roweru koła od motocykla przykręcił. Zatrzymuje się, rozgląda, patrzy w kierunku wieży i mówi wpół do siebie, wpół do nas: “Pierdziele, dalej nigdzie nie jadę!” I buch w trawę! I pssssss… browarek! Coś ta łąka nie jest motywująca do sportowych wyczynów i twardej realizacji zamierzonych planów.
Wieczorem oczywiście rozważamy ognisko. Tylko czym my je tu u licha zagasimy? Bo wody mamy już mało... Co by tu zrobić?? I tak jak to wszystko ma swoje plusy i minusy. Śmiecenie nie jest niczym fajnym, ale w tej chwili cieszę się, że ktoś napchał pod wiatę zużytych butelek. Bo mogę je wyciągnąć i wykorzystać. Idę dość daleko w dół z pozyskanymi butelkami. Udało mi się wypatrzeć błotnistą kałużę. Nabieram prawie 3 litry błota. No to możemy się ogniskować!
Toperz się śmieje, że dobrze że nikt mnie nie mijał jak pracowicie zbierałam to błoto do butelek A mi trochę żal! Mina byłaby zapewne bezcenna! A jakby to był ktoś fajny - to może by się wywiązała jakaś ciekawa rozmowa?
Przyogniskowe stoły butwieją i zarastają pachnącymi ziołami. Zapach wrotyczu w połączeniu z impregnatem sprzed lat to naprawdę fajna sprawa!
Czas miło płynie wśród pełgających płomieni, aromatycznego dymu i kolejnych grzanek... Wychodzi na to, że w tych Gorcach to będziemy wcinać suchą kaszę...
Na niebo konsekwentnie naciąga szary syf. Dziś lepszego zachodu słońca nie będzie...
Na nocleg rozkładamy się w wiacie. Pod czujnym okiem papieża! Wychodzimy naprzeciw jego prośby - popilnujemy szlaków całodobowo!
Noclegownia z wieczora.
Noclegownia z rana.
No właśnie! O 6:40 wstaje na siku i aaaaaaa… co ja widzę!!!!
Chmury przelewają się przez szczyty, zalegają w dolinach i jest tak ładnie, że człowiek biega w kółko i sam do siebie rechocze z radości! Łapię za aparat i w mżącym deszczu taplam się po mokrych jagodowiskach! I jakoś tak mnie to rozbudza, że po udanej sesji raczej już nie ma mowy o spaniu. To będziemy mieć dzisiaj długi dzień!
Ten moment podoba się nam chyba najbardziej. Jak gęsta chmura przepełza przez tą górkę, przykrywając ją zupełnie jak kołderką.
I jak to jest, że niektórzy wolą hotel i witanie letniego dnia w czterech nijakich ścianach?
Jemy sobie śniadanko. Cieszymy się z dachu nad głową bo właśnie zaczęło mocniej padać.
A wirujący spektakl wciąż trwa przed naszymi oczami!
Z mgieł wyłania się jakiś kościółek w dolinie? Wygląda jak cerkiew.. Ale tutaj?? Byłoby stąd widać aż doliny gdzieś pod Krynicą?
Mamy odwiedziny!
Wokół przewija się trochę jagodziarzy, którzy wędrują z drapaczkami, wiadrami i pyskami umazanymi na fioletowo. Jagód rzeczywiście jest sporo, myśmy też się objedli jak bączki.
No ale w końcu trzeba się pozbierać i tuptać dalej.
Im niżej schodzimy tym robi się ciemniej, bardziej szaro i mżawka zaczyna mocniej bębnić w kaptur...
Dobrze wiemy, że im dalej - tym będzie gorzej. Pulę ładnych widoków przeznaczoną na dziś to już wykorzystaliśmy w 200% Teraz czeka nas już tylko mrok, pizgawica i chlupanie w butach...
Pa pa! Mogielica! Miło spędziliśmy czas w twoim towarzystwie!
Są ludzie, którzy "zdobywają góry" albo je "pokonują". My z nimi biesiadujemy i próbujemy się zaprzyjaźnić!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:Poranek i widoki...no cóż, może to głupota spać na szczytach gdy jest burzowo, ale kurde cholernie... romantyczna to przygoda
Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 62 gości