Bieszczady dla koneserów.
Kiedyś czytałem relacje jednego faceta, którego schemat chodzenia wyglądał tak, że przyjeżdżał pociągiem na jakąś stację w górach wieczorem i szedł gdzieś przez całą noc, aby z rana wracać do domu. Można i tak
Mam pewne podejrzenia, że akurat na GSB to często nie jest "świadome", tylko zwykłe naśladownictwo i podążanie za modą, tak jak chociażby zdobywanie kolejnych koron. Przecież to nigdy nie było tak popularne jak obecnie. Nawet Chryszczata jest jakimś tam punktem do Korony, bodajże, Ziemi Sanockiej.
Mam pewne podejrzenia, że akurat na GSB to często nie jest "świadome", tylko zwykłe naśladownictwo i podążanie za modą, tak jak chociażby zdobywanie kolejnych koron. Przecież to nigdy nie było tak popularne jak obecnie. Nawet Chryszczata jest jakimś tam punktem do Korony, bodajże, Ziemi Sanockiej.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:i jak bylo? Pewno fajnie
Tak fajnie, na bazie kilka osób, spaliśmy w dużych bazowych namiotach. Noc bardzo zimna mimo upału w dzień. Jedynie czego mi brakowało to ogniska wieczorem i jakiś śpiewanek, ekipa nocujących nie była chętna Relacja z tej wycieczki pewnie gdzieś tu wpadnie jesienią
Ostatnio zmieniony 2022-08-10, 18:23 przez opawski1, łącznie zmieniany 1 raz.
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
czyli robisz Koronę Ziemi SanockiejPudelek pisze:Chryszczata jest jakimś tam punktem do Korony, bodajże, Ziemi Sanockiej
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
W ciepły, słoneczny poranek wyruszam z Wetliny na najczęściej przeze mnie odwiedzą połoninę - oczywiście Połoninę Wetlińską. Dziś zatem nie będzie zarośniętych klimatów dla "koneserów", ale klasyka, zwłaszcza, że zaczynam tradycyjnie żółtym szlakiem w kierunku przełęczy Orłowicza.
Innych turystów prawie brak. Samotnie płacę haracz parkowi narodowemu, potem frekwencja również za wiele nie wzrasta. Podczas postoju pod wiatrochronem mija mnie zaledwie jedna osoba.
Na ostatnim podejściu pod przełęcz zjawia się wiatr, który zmniejsza odczuwalność temperatury, a ta była wysoka od samego rana.
Przełęcz Orłowicza okupują ze trzy osoby. Nie zatrzymuję się, tylko od razu skręcam na wschód - Hnatowe Berdo, Osadzki Wierch i Roh są polem starcia pomiędzy słońcem i chmurami. Praktycznie zawsze na tej połoninie miałem ładną pogodę.
Co jakiś czas staję kontemplując widoki w obie strony: na Otryt i Góry Sanocko-Turczańskie oraz na pasmo graniczne z Paprotną, Riabią Skałą i Jasłem.
Zawsze interesował mnie las znajdujący się na tej wysokości, rozdzielający połoninę na dwie nierówne części. Niektóre drzewa chyba za dużo naoglądały się horrorów.
Hop, i las za mną. Smerek w końcu został doświetlony, bo długo okupował go cień, a na szlaku ciągle pustawo.
Początkowo planowałem szybko przeciąć Wetlińską, zejść do Berehów i wejść jeszcze na Połoninę Caryńską, gdzie miałem spotkać się z Kaśką, która pojechała dziś z tatą do Mucznego. W pewnym jednak momencie stwierdziłem, że ograniczę swą aktywność tylko do Wetlińskiej, bo dzięki temu będę mógł pójść naprawdę niespiesznie i delektować się każdą chwilą i każdym krokiem. Dawno tak przyjemnie wolno mi się nie szło .
A z boku dość głębokie doliny wijącego się Sanu i jego dopływów.
Oficjalnie niedostępne Hnatowe Berdo.
Z racji niskiej frekwencji mogę mówić napotkanym turystom "cześć" lub "dzień dobry" i nie grozi mi zwichnięcie języka. Wszyscy grzecznie odpowiadają oprócz jednej starszej pary, która popatrzyła na mnie jak na idiotę.
Jeden z moich ulubionych bieszczadzkich widoków: wielka pętla, przełęcz Wyżniańska i ukraińskie szczyty na horyzoncie, z Pikujem (Пікуй) na czele.
Z Osadzkiego Wierchu (1225 metrów n.p.m.), czyli najwyżej udostępnionej góry na połoninie, po raz pierwszy widzę obiekt, który mnie dzisiaj tu przyciągnął.
To ujęcie też bardzo lubię: Hasiakowa Skała ze schroniskiem i strzelająca w górę Połonina Caryńska. I tylko te dwie budy poniżej to dla mnie nowość.
Osadzki Wierch i Roh zostają z tyłu, a ja powoli zbliżam się do miejsca, gdzie jeszcze kilka lat temu stała legenda...
O "Chatce Puchatka" słyszał zapewne każdy, kto był w Bieszczadach, nawet jeżeli jej nie wizytował. Najwyżej położone schronisko w paśmie i właściwie jedyne, które nie znajdowało się w dolinie. Doskonałe miejsce widokowe z kapitalnymi wschodami oraz zachodami słońca i ponownie jedyne, gdzie legalnie można je było podziwiać na terenie parku narodowego. O klimacie panującym w samym schronie opinie były już podzielone, choć dziwnym trafem często najbardziej krytyczni byli wobec niego ci, którzy nigdy go nie odwiedzili, a przynajmniej w nim nie nocowali (to zresztą dość częsty przypadek w dyskusjach, gdy hasło "nie wiem, ale się wypowiem" pada regularnie ). Trudno zaprzeczać, iż warunki były w nim spartańskie, ale też zdecydowana większość osób przychodziła tam nie po to, aby wygodnie się wyspać, lecz żeby przekimać kilka godzin i wyskoczyć radośnie na początek kolejnego dnia. Sam nocowałem w "Chatce" raz, podczas pierwszego pobytu w Bieszczadach w 2015 roku: rano zachwycił nas wschód słońca oraz widmo Brockenu (niestety, jak na razie widziałem je tylko raz). Z kolei moja ostatnia wizyta w budynku odbyła się cztery lata później, kiedyś to czuć już było jego tymczasowość, a za toalety służyły płatne toj-toje.
Czarne chmury zbierały się nad "Chatką" od dawna, aż wreszcie zapadła decyzja o jej "przebudowie", jak ładnie nazwano całkowitą rozbiórkę oraz postawienie nowego budynku. W niekończących się dyskusjach w środowisku turystycznym ścierali się zwolennicy i przeciwnicy takiego działania, przy czym znowu odniosłem wrażenie, że wśród zwolenników najwięcej było tych, którzy z dotychczasowym schroniskiem nie mieli nic wspólnego.
Od 2020 roku trwają prace budowlane. Koncepcje co do tego, jak ma funkcjonować nowa "Chatka Puchatka" także były rozmaite, bo początkowo pojawiały się opinie rzucane przez park narodowy, że dla nocujących przygotowanych zostanie tylko kilka łóżek w pokojach, do których klucze trzeba będzie odbierać... w dolinie. Słowem - drogie spanie dla nielicznych. Później to zrewidowano, ale jak będzie w rzeczywistości - zobaczymy! Według pierwotnych założeń "Chatka Puchatka" powinna być otwarta już od jesienie ubiegłego roku, jednak termin oddania do użytku ciągle przesuwano. Winiono wykonawcę, pogodę, pandemię i... turystów. Podczas mojej wizyty w czerwcu wydawało się, że w końcu otworzą schronisko w sierpniu, lecz właśnie czytam, że i to się nie uda.
Ścieżkę w pewnym momencie przegradza drewniany szlaban i drogowskaz kierujący w bok, w obejście szczytu. Tabliczka z napisem "chroń przyrodę" wygląda tutaj raczej kretyńsko - w jaki sposób poruszanie się po starym szlaku, który wkrótce i tak zostanie przywrócony do użytku, miałaby niszczyć środowisko??
Na obejściu spotykam... toj-toje. Darmowe! Ich obecność wcale mnie tutaj nie dziwi i nie bulwersuje - w końcu na całej połoninie nie jak skorzystać z toalety, co zresztą widać na zalesionym odcinku i pod jednym, jedynym drzewem, gdzie walają się setki chusteczek. Człowiek przecież tak ma, że czasem musi się wypróżnić i nie będzie z tym czekał, aż powróci do cywilizacji...
Jesienią 2019 roku poniżej schroniska BdPN wybudował dwie bacówki. Miały pomóc w przywróceniu wypasu zwierząt na połoninie (w przeszłości Wetlińska była jednym wielkim pastwiskiem dla Rusinów z okolicznych wsi) oraz jako tymczasowy bufet. Żadnych stad nie widać, bufetu rzecz jasna również nie, ale to fajne miejsce, aby odpocząć sobie w cieniu.
Siadam, wyciągam sobie niezbyt ciepłego sikacza i chłonę chwile. Tu już nie jest tak pusto i spokojnie, bo cisną ludzie z przełęczy Wyżnej, choć nadal nie można określić tego jako dzikiego tłumu. Dominują rodziny z dziećmi, a zwłaszcza z noworodkami. Obnoszą je dookoła bacówek jak jakieś trofea.
- Dzielna dziewczynka, dała radę! - mówi dumna matka do jednej z malutkich córek.
- A co, weszła tutaj sama? - dziwią się siedzące pod ścianą kobiety.
- No, nie... - speszyła się matka. - Wniosłam ją na plecach. Ale i tak dzielna dziewczynka!
Takich rozmów nasłucham się wiele. Trwają również dyskusje o obuwiu górskim, co brzmi zabawnie, bo większość obecnych posiada na nogach jakieś szmaciane adidasy albo mokasyny, ewentualnie sandały lub klapki. Mamy w klapkach targają za ręce dzieci w klapkach i narzekają, że podejście było śliskie.
Z kolei pewien brzuchaty tatuś uparł się, aby schodzić zamkniętym szlakiem (Końską Drogą), który służy obecnie do transportu towarów na budowę schroniska. Jego kilkuletni syn ogłosił bunt, stwierdził, że nie chce iść nieczynną drogą.
- Chodź, tatuś wie co robi - uspokaja mamusia. - Poza tym popatrz, tam można chodzić, zobacz ile osób nim idzie - i rzeczywiście pokazuje turystów, tyle, że podążających w kierunku Osadzkiego Wierchu. Małe kłamstwo, aby uratować wersję ojca oraz groźby w końcu podziałały i syn potulnie poszedł za swoim przewodnikiem .
Bliskość nowej "Chatki Puchatka" kusi. Spod bacówek widać jedynie fragment dachu, a przecież chciałoby się więcej. Co rusz ktoś podchodzi do szlabanu i zastanawia się, czy podejść te kilkaset metrów. Ale czujne oczy nie śpią - ledwie panie ze Śląska przekroczyły przegrodę aby zrobić sobie zdjęcia kawałek za nią, a już z góry zjechał samochód strażników parku i zaczął straszyć...
Chwilę potem pojawił się pojazd gąsienicowy z (prawdopodobnie) robotnikami na bagażniku, który pomknął w dół w tumanach kurzu, smrodu i wśród potężnego huku. Taki transport zapewne nie ma żadnego negatywnego wpływu na unikalne środowisko w parku narodowym, w przeciwieństwie do zejścia ze szlaku przez turystę albo gdy zerwie on jakiś kwiatek lub roślinkę...
Moim zdaniem całą tę sprawę źle rozwiązano. Można było podejrzewać, że budowa będzie cieszyła się sporym zainteresowaniem i będzie wiele osób, które chciałyby na własne oczy zobaczyć postępy. Park mógł zostawić fragment starego szlaku do jakiegoś punktu widokowego zlokalizowanego kilkadziesiąt metrów od budynku, na przykład od strony dawnego dojścia od Berehów. I wilk byłby syty i owca cała. Ale nie, zamknięto wszystko i odrzucono tak, aby nikt nie postronny nie mógł zobaczyć co się dzieje na placu budowy, strasząc mandatami albo próbując wzbudzić litość dla biednej przyrody. Naturalnie nasuwają się wówczas myśli, czy czasem nie ma tam czegoś do ukrycia, nie są łamane jakieś przepisy albo kręcone wałki... To naprawdę dość dziwne, że na wszelkich budowach tak się pilnują, aby nikt postronny tam nie zaglądał nawet z daleka, a na wyciągnięty aparat reagują z furią. Mogę jeszcze zrozumieć coś takiego w przypadku prywatnych inwestycji, lecz przecież tu chodzi o pieniądze wydawane z publicznych pieniędzy przez instytucję finansowaną z podatków tych, którym jeszcze chce się pracować.
Po przerwie zaczynam na spokojnie schodzić w dół, sycąc wzrok widokami na Caryńską oraz na polanę obok bacówki pod Rawkami.
Myślę, czy schodzić do Berehów (Brzegów) Górnych czy raczej do przełęczy Wyżnej, bo tego drugiego odcinka jeszcze nigdy nie zaliczyłem. Zauważam, że szlak został profesjonalnie przygotowany dla każdego turysty, zadbano również o ważne komunikaty. Z rozmowy dwóch mijanych kobiet dowiaduję się, że jedna z nich "ma starte oko" (cokolwiek to znaczy).
Łąki nad przełęczą to ładna panorama zboczy Działu, przebija się także dach bacówki.
Przełęcz Wyżna, zwana również przełęczą nad Berehami Górnymi, była kiedyś zachodnią granicą wioski Berehy (Brzegi) Górne (Береги́ Горі́шні), gdyż zabudowa sięgała aż tutaj. Dziś to wielki parking i restauracja.
Jest też kilka pomników (m.in. pamięci ofiar gór oraz Jerzego Harasymowicza), a Połonina Wetlińska wydaje się stąd bliska i niska.
Punkt widokowy na Połoninę Caryńską.
Niedawno oglądałem filmik, gdzie pewien vloger (dziwaczne słowo) zdradzał widzom trzy sekrety, jak uniknąć tłumów w Bieszczadach. Brzmiało intrygująco. Otóż należy po prostu wyjść na szlak wcześnie rano, późno po południu albo przyjechać jesienią. Prawda, że nikt inny na to nie wpadł?
Śmichy chichami, ale już w ubiegłym roku o godzinie szesnastej na Tarnicy byliśmy prawie sami, to już jest na tyle późna pora, że turyści krótkodystansowi są już dawno na obiedzie lub w swojej kwaterze. Teraz na zegarku mam ledwo kwadrans po piętnastej, a na parkingu połowa stanowisk zieje pustką, choć zazwyczaj jest on zapchany do granic możliwości. Przy drodze stoi osobówka z dużym napisem "Wetlina" za szybą, lecz tradycyjnie ignoruję taki środek transportu i czekam na stopa. Na spokojnie i bez nerwów...
Zatrzymuje się siódmy z kolei wóz. Kierowca pochodzi z Wałbrzycha.
- Prawie jesteśmy sąsiadami - śmieje się. Przyjechał w Bieszczady ze znajomymi, ale oni nie chodzą po górach, więc on udaje się na samotne wędrówki.
- To po co tu przyjechali? - dziwię się.
- Sam nie wiem - wzrusza ramionami. - Chyba tak moda... No i do knajpy można pójść.
Proszę, aby wysadził mnie przy sklepie w Wetlinie (Ветлина). To nie byle jaki obiekt, ale "Sklep u Zdzicha". Tu można jeszcze poczuć klimat dawnych Bieszczadów, spotkać zakapiora albo innego trinkowego, obejrzeć telewizję albo posłuchać gitary, śpiewu czy poezji. Sam właściciel to również znana postać, posiadacz słusznego zarostu, występował w telewizji, jest także mistrzem Polski w żonglowaniu piłką w pozycji siedzącej!
Dokładnie naprzeciwko sklepu znajduje się kościół katolicki. Stanął obok starszego kościoła drewnianego, z kolei ten wzniesiono dokładnie na dawnym cmentarzu. Cerkiew z okresu międzywojennego została w 1946 roku spalona przez polskich żołnierzy, a w 1950 wysadzono ją w powietrze. Po Bojkach pozostał tylko rząd wiekowych lip, odgradzających kiedyś groby od drogi.
Idąc do "Cienia PRL-u" spotykam starszą parę, która na połoninie nie odpowiedziała mi "dzień dobry". Wyglądają na wykończonych. Dobrze im tak .
Innych turystów prawie brak. Samotnie płacę haracz parkowi narodowemu, potem frekwencja również za wiele nie wzrasta. Podczas postoju pod wiatrochronem mija mnie zaledwie jedna osoba.
Na ostatnim podejściu pod przełęcz zjawia się wiatr, który zmniejsza odczuwalność temperatury, a ta była wysoka od samego rana.
Przełęcz Orłowicza okupują ze trzy osoby. Nie zatrzymuję się, tylko od razu skręcam na wschód - Hnatowe Berdo, Osadzki Wierch i Roh są polem starcia pomiędzy słońcem i chmurami. Praktycznie zawsze na tej połoninie miałem ładną pogodę.
Co jakiś czas staję kontemplując widoki w obie strony: na Otryt i Góry Sanocko-Turczańskie oraz na pasmo graniczne z Paprotną, Riabią Skałą i Jasłem.
Zawsze interesował mnie las znajdujący się na tej wysokości, rozdzielający połoninę na dwie nierówne części. Niektóre drzewa chyba za dużo naoglądały się horrorów.
Hop, i las za mną. Smerek w końcu został doświetlony, bo długo okupował go cień, a na szlaku ciągle pustawo.
Początkowo planowałem szybko przeciąć Wetlińską, zejść do Berehów i wejść jeszcze na Połoninę Caryńską, gdzie miałem spotkać się z Kaśką, która pojechała dziś z tatą do Mucznego. W pewnym jednak momencie stwierdziłem, że ograniczę swą aktywność tylko do Wetlińskiej, bo dzięki temu będę mógł pójść naprawdę niespiesznie i delektować się każdą chwilą i każdym krokiem. Dawno tak przyjemnie wolno mi się nie szło .
A z boku dość głębokie doliny wijącego się Sanu i jego dopływów.
Oficjalnie niedostępne Hnatowe Berdo.
Z racji niskiej frekwencji mogę mówić napotkanym turystom "cześć" lub "dzień dobry" i nie grozi mi zwichnięcie języka. Wszyscy grzecznie odpowiadają oprócz jednej starszej pary, która popatrzyła na mnie jak na idiotę.
Jeden z moich ulubionych bieszczadzkich widoków: wielka pętla, przełęcz Wyżniańska i ukraińskie szczyty na horyzoncie, z Pikujem (Пікуй) na czele.
Z Osadzkiego Wierchu (1225 metrów n.p.m.), czyli najwyżej udostępnionej góry na połoninie, po raz pierwszy widzę obiekt, który mnie dzisiaj tu przyciągnął.
To ujęcie też bardzo lubię: Hasiakowa Skała ze schroniskiem i strzelająca w górę Połonina Caryńska. I tylko te dwie budy poniżej to dla mnie nowość.
Osadzki Wierch i Roh zostają z tyłu, a ja powoli zbliżam się do miejsca, gdzie jeszcze kilka lat temu stała legenda...
O "Chatce Puchatka" słyszał zapewne każdy, kto był w Bieszczadach, nawet jeżeli jej nie wizytował. Najwyżej położone schronisko w paśmie i właściwie jedyne, które nie znajdowało się w dolinie. Doskonałe miejsce widokowe z kapitalnymi wschodami oraz zachodami słońca i ponownie jedyne, gdzie legalnie można je było podziwiać na terenie parku narodowego. O klimacie panującym w samym schronie opinie były już podzielone, choć dziwnym trafem często najbardziej krytyczni byli wobec niego ci, którzy nigdy go nie odwiedzili, a przynajmniej w nim nie nocowali (to zresztą dość częsty przypadek w dyskusjach, gdy hasło "nie wiem, ale się wypowiem" pada regularnie ). Trudno zaprzeczać, iż warunki były w nim spartańskie, ale też zdecydowana większość osób przychodziła tam nie po to, aby wygodnie się wyspać, lecz żeby przekimać kilka godzin i wyskoczyć radośnie na początek kolejnego dnia. Sam nocowałem w "Chatce" raz, podczas pierwszego pobytu w Bieszczadach w 2015 roku: rano zachwycił nas wschód słońca oraz widmo Brockenu (niestety, jak na razie widziałem je tylko raz). Z kolei moja ostatnia wizyta w budynku odbyła się cztery lata później, kiedyś to czuć już było jego tymczasowość, a za toalety służyły płatne toj-toje.
Czarne chmury zbierały się nad "Chatką" od dawna, aż wreszcie zapadła decyzja o jej "przebudowie", jak ładnie nazwano całkowitą rozbiórkę oraz postawienie nowego budynku. W niekończących się dyskusjach w środowisku turystycznym ścierali się zwolennicy i przeciwnicy takiego działania, przy czym znowu odniosłem wrażenie, że wśród zwolenników najwięcej było tych, którzy z dotychczasowym schroniskiem nie mieli nic wspólnego.
Od 2020 roku trwają prace budowlane. Koncepcje co do tego, jak ma funkcjonować nowa "Chatka Puchatka" także były rozmaite, bo początkowo pojawiały się opinie rzucane przez park narodowy, że dla nocujących przygotowanych zostanie tylko kilka łóżek w pokojach, do których klucze trzeba będzie odbierać... w dolinie. Słowem - drogie spanie dla nielicznych. Później to zrewidowano, ale jak będzie w rzeczywistości - zobaczymy! Według pierwotnych założeń "Chatka Puchatka" powinna być otwarta już od jesienie ubiegłego roku, jednak termin oddania do użytku ciągle przesuwano. Winiono wykonawcę, pogodę, pandemię i... turystów. Podczas mojej wizyty w czerwcu wydawało się, że w końcu otworzą schronisko w sierpniu, lecz właśnie czytam, że i to się nie uda.
Ścieżkę w pewnym momencie przegradza drewniany szlaban i drogowskaz kierujący w bok, w obejście szczytu. Tabliczka z napisem "chroń przyrodę" wygląda tutaj raczej kretyńsko - w jaki sposób poruszanie się po starym szlaku, który wkrótce i tak zostanie przywrócony do użytku, miałaby niszczyć środowisko??
Na obejściu spotykam... toj-toje. Darmowe! Ich obecność wcale mnie tutaj nie dziwi i nie bulwersuje - w końcu na całej połoninie nie jak skorzystać z toalety, co zresztą widać na zalesionym odcinku i pod jednym, jedynym drzewem, gdzie walają się setki chusteczek. Człowiek przecież tak ma, że czasem musi się wypróżnić i nie będzie z tym czekał, aż powróci do cywilizacji...
Jesienią 2019 roku poniżej schroniska BdPN wybudował dwie bacówki. Miały pomóc w przywróceniu wypasu zwierząt na połoninie (w przeszłości Wetlińska była jednym wielkim pastwiskiem dla Rusinów z okolicznych wsi) oraz jako tymczasowy bufet. Żadnych stad nie widać, bufetu rzecz jasna również nie, ale to fajne miejsce, aby odpocząć sobie w cieniu.
Siadam, wyciągam sobie niezbyt ciepłego sikacza i chłonę chwile. Tu już nie jest tak pusto i spokojnie, bo cisną ludzie z przełęczy Wyżnej, choć nadal nie można określić tego jako dzikiego tłumu. Dominują rodziny z dziećmi, a zwłaszcza z noworodkami. Obnoszą je dookoła bacówek jak jakieś trofea.
- Dzielna dziewczynka, dała radę! - mówi dumna matka do jednej z malutkich córek.
- A co, weszła tutaj sama? - dziwią się siedzące pod ścianą kobiety.
- No, nie... - speszyła się matka. - Wniosłam ją na plecach. Ale i tak dzielna dziewczynka!
Takich rozmów nasłucham się wiele. Trwają również dyskusje o obuwiu górskim, co brzmi zabawnie, bo większość obecnych posiada na nogach jakieś szmaciane adidasy albo mokasyny, ewentualnie sandały lub klapki. Mamy w klapkach targają za ręce dzieci w klapkach i narzekają, że podejście było śliskie.
Z kolei pewien brzuchaty tatuś uparł się, aby schodzić zamkniętym szlakiem (Końską Drogą), który służy obecnie do transportu towarów na budowę schroniska. Jego kilkuletni syn ogłosił bunt, stwierdził, że nie chce iść nieczynną drogą.
- Chodź, tatuś wie co robi - uspokaja mamusia. - Poza tym popatrz, tam można chodzić, zobacz ile osób nim idzie - i rzeczywiście pokazuje turystów, tyle, że podążających w kierunku Osadzkiego Wierchu. Małe kłamstwo, aby uratować wersję ojca oraz groźby w końcu podziałały i syn potulnie poszedł za swoim przewodnikiem .
Bliskość nowej "Chatki Puchatka" kusi. Spod bacówek widać jedynie fragment dachu, a przecież chciałoby się więcej. Co rusz ktoś podchodzi do szlabanu i zastanawia się, czy podejść te kilkaset metrów. Ale czujne oczy nie śpią - ledwie panie ze Śląska przekroczyły przegrodę aby zrobić sobie zdjęcia kawałek za nią, a już z góry zjechał samochód strażników parku i zaczął straszyć...
Chwilę potem pojawił się pojazd gąsienicowy z (prawdopodobnie) robotnikami na bagażniku, który pomknął w dół w tumanach kurzu, smrodu i wśród potężnego huku. Taki transport zapewne nie ma żadnego negatywnego wpływu na unikalne środowisko w parku narodowym, w przeciwieństwie do zejścia ze szlaku przez turystę albo gdy zerwie on jakiś kwiatek lub roślinkę...
Moim zdaniem całą tę sprawę źle rozwiązano. Można było podejrzewać, że budowa będzie cieszyła się sporym zainteresowaniem i będzie wiele osób, które chciałyby na własne oczy zobaczyć postępy. Park mógł zostawić fragment starego szlaku do jakiegoś punktu widokowego zlokalizowanego kilkadziesiąt metrów od budynku, na przykład od strony dawnego dojścia od Berehów. I wilk byłby syty i owca cała. Ale nie, zamknięto wszystko i odrzucono tak, aby nikt nie postronny nie mógł zobaczyć co się dzieje na placu budowy, strasząc mandatami albo próbując wzbudzić litość dla biednej przyrody. Naturalnie nasuwają się wówczas myśli, czy czasem nie ma tam czegoś do ukrycia, nie są łamane jakieś przepisy albo kręcone wałki... To naprawdę dość dziwne, że na wszelkich budowach tak się pilnują, aby nikt postronny tam nie zaglądał nawet z daleka, a na wyciągnięty aparat reagują z furią. Mogę jeszcze zrozumieć coś takiego w przypadku prywatnych inwestycji, lecz przecież tu chodzi o pieniądze wydawane z publicznych pieniędzy przez instytucję finansowaną z podatków tych, którym jeszcze chce się pracować.
Po przerwie zaczynam na spokojnie schodzić w dół, sycąc wzrok widokami na Caryńską oraz na polanę obok bacówki pod Rawkami.
Myślę, czy schodzić do Berehów (Brzegów) Górnych czy raczej do przełęczy Wyżnej, bo tego drugiego odcinka jeszcze nigdy nie zaliczyłem. Zauważam, że szlak został profesjonalnie przygotowany dla każdego turysty, zadbano również o ważne komunikaty. Z rozmowy dwóch mijanych kobiet dowiaduję się, że jedna z nich "ma starte oko" (cokolwiek to znaczy).
Łąki nad przełęczą to ładna panorama zboczy Działu, przebija się także dach bacówki.
Przełęcz Wyżna, zwana również przełęczą nad Berehami Górnymi, była kiedyś zachodnią granicą wioski Berehy (Brzegi) Górne (Береги́ Горі́шні), gdyż zabudowa sięgała aż tutaj. Dziś to wielki parking i restauracja.
Jest też kilka pomników (m.in. pamięci ofiar gór oraz Jerzego Harasymowicza), a Połonina Wetlińska wydaje się stąd bliska i niska.
Punkt widokowy na Połoninę Caryńską.
Niedawno oglądałem filmik, gdzie pewien vloger (dziwaczne słowo) zdradzał widzom trzy sekrety, jak uniknąć tłumów w Bieszczadach. Brzmiało intrygująco. Otóż należy po prostu wyjść na szlak wcześnie rano, późno po południu albo przyjechać jesienią. Prawda, że nikt inny na to nie wpadł?
Śmichy chichami, ale już w ubiegłym roku o godzinie szesnastej na Tarnicy byliśmy prawie sami, to już jest na tyle późna pora, że turyści krótkodystansowi są już dawno na obiedzie lub w swojej kwaterze. Teraz na zegarku mam ledwo kwadrans po piętnastej, a na parkingu połowa stanowisk zieje pustką, choć zazwyczaj jest on zapchany do granic możliwości. Przy drodze stoi osobówka z dużym napisem "Wetlina" za szybą, lecz tradycyjnie ignoruję taki środek transportu i czekam na stopa. Na spokojnie i bez nerwów...
Zatrzymuje się siódmy z kolei wóz. Kierowca pochodzi z Wałbrzycha.
- Prawie jesteśmy sąsiadami - śmieje się. Przyjechał w Bieszczady ze znajomymi, ale oni nie chodzą po górach, więc on udaje się na samotne wędrówki.
- To po co tu przyjechali? - dziwię się.
- Sam nie wiem - wzrusza ramionami. - Chyba tak moda... No i do knajpy można pójść.
Proszę, aby wysadził mnie przy sklepie w Wetlinie (Ветлина). To nie byle jaki obiekt, ale "Sklep u Zdzicha". Tu można jeszcze poczuć klimat dawnych Bieszczadów, spotkać zakapiora albo innego trinkowego, obejrzeć telewizję albo posłuchać gitary, śpiewu czy poezji. Sam właściciel to również znana postać, posiadacz słusznego zarostu, występował w telewizji, jest także mistrzem Polski w żonglowaniu piłką w pozycji siedzącej!
Dokładnie naprzeciwko sklepu znajduje się kościół katolicki. Stanął obok starszego kościoła drewnianego, z kolei ten wzniesiono dokładnie na dawnym cmentarzu. Cerkiew z okresu międzywojennego została w 1946 roku spalona przez polskich żołnierzy, a w 1950 wysadzono ją w powietrze. Po Bojkach pozostał tylko rząd wiekowych lip, odgradzających kiedyś groby od drogi.
Idąc do "Cienia PRL-u" spotykam starszą parę, która na połoninie nie odpowiedziała mi "dzień dobry". Wyglądają na wykończonych. Dobrze im tak .
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
A może powiedziałeś im "dzień dobry" a oni czuli się młodo, póki tego nie spieprzyłeś.Pudelek pisze:Wszyscy grzecznie odpowiadają oprócz jednej starszej pary, która popatrzyła na mnie jak na idiotę.
Pudelek pisze:a już z góry zjechał samochód strażników parku
Dzielni strażnicy pilnują przyrody! Brawo!!!
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:A może powiedziałeś im "dzień dobry" a oni czuli się młodo, póki tego nie spieprzyłeś.
w ich przypadku to raczej "cześć" byłoby spieprzeniem. Facet wyglądał jak słynny Lech R. z Poznania
sprocket73 pisze:Dzielni strażnicy pilnują przyrody! Brawo!!!
polać im!
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Wychodzi na to, że zamknięty teren jest tylko dla koneserów
Podobno bieszczady przeżywają oblężenie, ale to chyba nic dziwnego, kiedy w internetach ciągle się mówi o magi Bieszczad ...
Później siedzisz popijając ciepłego sikacza i oglądasz klapkowiczów, dumnych ze swoich niechodzących dzieci, że wyszły na górę, przynajmniej miałeś wesoło
Mnie się Chatka podobała i był w niej fajny chłód, może od klepiska
Podobno bieszczady przeżywają oblężenie, ale to chyba nic dziwnego, kiedy w internetach ciągle się mówi o magi Bieszczad ...
Później siedzisz popijając ciepłego sikacza i oglądasz klapkowiczów, dumnych ze swoich niechodzących dzieci, że wyszły na górę, przynajmniej miałeś wesoło
Mnie się Chatka podobała i był w niej fajny chłód, może od klepiska
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Założę się, że jakieś chaszcze by się znalazły w Bieszczadach
Ale Pudel chodzi na komercyjną Wetlińską... widać zbiera do Korony
Ale Pudel chodzi na komercyjną Wetlińską... widać zbiera do Korony
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Na Caryńskiej widziałem kolesia, dość pulchnego, czerwonego jak burak od podejścia, który miał ze sobą tylko...5-ciolitrową butlę z wodą . Wiadomo-była już sporo opróżniona.
Widok był na prawdę radosny , choć przyznać trzeba, że gdybym miał wziąć ze sobą tylko jedną rzecz na wyjście to była by owa woda.
Widok był na prawdę radosny , choć przyznać trzeba, że gdybym miał wziąć ze sobą tylko jedną rzecz na wyjście to była by owa woda.
Pudelek pisze:Dominują rodziny z dziećmi, a zwłaszcza z noworodkami. Obnoszą je dookoła bacówek jak jakieś trofea.
- Dzielna dziewczynka, dała radę! - mówi dumna matka do jednej z malutkich córek.
- A co, weszła tutaj sama? - dziwią się siedzące pod ścianą kobiety.
- No, nie... - speszyła się matka. - Wniosłam ją na plecach. Ale i tak dzielna dziewczynka!
Urocze. Do tego to PRZEKONANIE rodziców, że dziecko jest szczęśliwe i świadome "okolicy".
Ostatnio Adrian opisał scenę w Tatrach jak dziecko prawie zakończyło życie na plecach "dumnego" ojca. To się może zdarzyć wszędzie.
Pudelek pisze:bo dzięki temu będę mógł pójść naprawdę niespiesznie i delektować się każdą chwilą i każdym krokiem.
Czy czujesz potrzebę zatrudnienia się w Ministerstwie Świadomych Kroków Turystycznych ?
Pudelek pisze:Niedawno oglądałem filmik, gdzie pewien vloger (dziwaczne słowo) zdradzał widzom trzy sekrety, jak uniknąć tłumów w Bieszczadach. Brzmiało intrygująco. Otóż należy po prostu wyjść na szlak wcześnie rano, późno po południu albo przyjechać jesienią. Prawda, że nikt inny na to nie wpadł?
Nikt, a nikt ! I dlatego te sekrety powinny pojawiać się w książkach, na blogach, forach, przemówieniach sejmowych i na kazaniach z ambon !
Pudelek pisze:Facet wyglądał jak słynny Lech R. z Poznania
To powinieneś powitać go głębokim ukłonem połączonym z zamiecieniem podłoża kapeluszem ( lub innym posiadanym nakryciem głowy ) .
Podobała mi się ta Wasza wycieczka.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Pudelek pisze:* zbyt drogie
Masz na myśli 8 zł za bilet i ceny w schroniskach ? A czy aby te ceny nie są podobne do cen w innych pasmach ?
Pudelek pisze:* zbyt tłoczne
Owszem, na kilku najbardziej popularnych szlakach. Tak samo jak w innych pasmach.
Pudelek pisze:* zbyt skomercjalizowane
Tzn ? Lunaparki co krok ?
Pudelek pisze:* zbyt dużo tam ludzi, którzy chodzą tylko po Tatrach
To chyba powinno cieszyć tych, co im inni na szlaku przeszkadzają. Pojadą w inne, bardziej "dzikie" góry i nie spotkają tam tych "utatrowionych".
Pudelek pisze:* zbytnio otoczone aurą "jedynych prawdziwych gór" i tym podobnych ideologii wyznawców "Taterek"
Taka aurę to "tworzą" wyznawcy a nie same góry Co Ci one w tym temacie zaszkodziły ?
I jak ja się cieszę, że np w tym roku byłem już w 15 pasmach górskich w pięciu krajach Nikt mnie nie wrzuci do wora z "wyznawcami jedynych słusznych gór".
Pudelek pisze: W końcu Dobromił zapraszał nie raz
Ponawiam.
Pudelek pisze:Ale fakt faktem - jak myślę o górach w Polsce, to zamiast Tatr jest dziura
Ja tam słabo znam Tatry ale akurat w Dziurze byłem. Nie polecam Ci odwiedzenia tej jaskini.
P.s. Oczywiście macie świadomość, że w powyższych punktach Pudla wystarczy zmienić nazwę pasma i znajdą się osoby, które tym punktom przytakną ?
To się nazywa "własne zdanie na tematy górskie"
Pudelek pisze:* typ gór, który mnie akurat specjalnie nie kręci - zdecydowanie wolę góry z lasami, a nie skałami
* nigdy nie czułem tam klimatu takiego, jak chociażby w Beskidach (dotyczy to zwłaszcza potencjalnych noclegów)
Te dwa punkty są o wiele "ważniejsze" niż pozostałe jakie dałeś.
Amen.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Dobromił pisze:Urocze. Do tego to PRZEKONANIE rodziców, że dziecko jest szczęśliwe i świadome "okolicy".
też o tym samym pomyślałem, zwłaszcza w przypadku takich maluchów, które nie są w stanie niczego zapamiętać
Dobromił pisze:To powinieneś powitać go głębokim ukłonem połączonym z zamiecieniem podłoża kapeluszem ( lub innym posiadanym nakryciem głowy ) .
i odkurzeniem jego skarpet turystycznych
Dobromił pisze:Masz na myśli 8 zł za bilet i ceny w schroniskach ? A czy aby te ceny nie są podobne do cen w innych pasmach ?
przyznam bez bicia, że obecnie nie wiem jakie są ceny w tatrzańskich schroniskach, natomiast jeszcze przed pandemią to cenowo, zwłaszcza noclegi, wychodziły w Tatrach drożej, już nie mówię o problemach z miejscem.
Dobromił pisze:Owszem, na kilku najbardziej popularnych szlakach. Tak samo jak w innych pasmach.
tylko że ja prawdopodobnie musiałbym zacząć od tych kilku najbardziej popularnych szlaków, choćby z powodu tego, iż są to szlaki najłatwiejsze A w innych pasmach nie do końca - znajdź mi tłumy w Beskidzie Niskim
Dobromił pisze:Tzn ? Lunaparki co krok ?
wystarczą lunaparki wokół Tatr
Dobromił pisze:To chyba powinno cieszyć tych, co im inni na szlaku przeszkadzają. Pojadą w inne, bardziej "dzikie" góry i nie spotkają tam tych "utatrowionych".
mnie to bardzo cieszy Niestety, "utatrowionych" czasem trafiam gdzieś indziej, więc wyobraź sobie, że siedzę w jakiejś bacówce albo przy ognisku, a ktoś obok nieustannie mamrocze, że tutaj to są kopce, a prawdziwe góry tylko w Tatrach.
Dobromił pisze:Taka aurę to "tworzą" wyznawcy a nie same góry Co Ci one w tym temacie zaszkodziły ?
ale przecież góry to nie tylko góry, tylko wszystko, co w nich. Również turyści. Jak pójdziesz w tłumie, to nie stwierdzisz, że go nie ma, bo liczą się tylko góry. Tak samo nie pójdę w długi weekend na Śnieżkę, bo bym dostał szału. Wyobraź sobie, że jedziesz w Góry Opawskie, a tam na każdym kroku spotykasz opawskiego, który twierdzi, że tylko Kopa Biskupia to jedyna słuszna góra w Polsce
Dobromił pisze:Te dwa punkty są o wiele "ważniejsze" niż pozostałe jakie dałeś.
zostawiłem je na koniec
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Samotnie płacę haracz parkowi narodowemu
Opłaty za wstęp stają się codziennością, czemu od razu haracz? Postawili ci za to darmowe toj-toje.
Dziwi ta mała frekwencja na szlaku, przecież jest ładna pogoda, a Bieszczady takie oblegane są, choć faktycznie więcej ludzi podchodzi od Wyżniej. Jak Chatkę skończą i się będzie można napić piwa i zjeść zapiekankę, to będą tam ciągnąć tłumy jak w Śląskim. Ech, kiedyś to było...
P.S. Zdjęcia są za jasne.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości