Seba chce w Śląski …
Hmmm? Ja akurat miałem w planach Błatnią, więc proponuję tą trasę, bez większych ceregieli Seba przytakuje na taką opcję, tym bardziej że nigdy wcześniej tam nie był.
Ucieszyłem się, bo wiedziałem że się Sebie spodoba w jesiennej odsłonie, tym bardziej że mój wariant trasy jest prawie bezludny
Dla mnie ta trasa to idealna wycieczka na jesień, w miarę krótka z ładnym krajobrazem i schroniskiem, zestaw prawie idealny
W dniu po zmianie czasu spotykamy się w Brennej o 9.00, godzina godna dojrzałych turystów, ze spokojem ruszamy w bój.
Pierwszym punktem jest mały wodospad pośród lasu, zawsze tam zaglądam, tym razem w drodze powrotnej trafiają się małe grzybki na długich i chudych nóżkach, postanowiłem zanieść je do odrobiny światła i sieknąć foto
Dookoła jesień, prawie nagie buczyny rozścieliły rude dywany, a odrobina słońca zrobiła klimat prawdziwej jesieni, w takie miejsca przychodzi się z prawdziwą radością, choć Iza po ostatniej wizycie, kiedy wariant bez szlakowy był troszkę bardziej rozwinięty na początku wycieczki, nie cieszyła się aż tak bardzo
Pierwsze podchodzimy na małą polanę z brzozami i widokiem na pobliskie pagórki, robimy krótką przerwę rozsiadając się na jednej z powalonych brzóz, szybkie śniadanko, łyk herbaty i ruszamy dalej.
Na jednym z jej końców stoi ogromne drzewo, jeszcze całkiem zielone, nie pasuje do całej reszty …
Seba podziwia jesień
Diabli pazur
Tak wyglądają zadowolone mordy turystyczne
Polany pod Sznurówką serwują pierwsze widoki na skraj Beskidu Śląskiego, mimo że byłem tam już któryś raz, to dopiero teraz wlazłem troszkę niżej skąd widoki są jeszcze lepsze i nie zasłaniają druty energetyczne! Właściwie to Seba wlazł i mnie zawołał, jednak nowe spojrzenie na miejsce daje lepsze efekty
Kolejne dywany z rudych liści w śród których udaje mi się znaleźć kolejne grzyby, miałem już jakiegoś Prawdziwka i kilka Zajączków, więc tym chętniej przygarnąłem kolejne Borowiki, dobrze że zawsze noszę ze sobą szmacianą torbę
No i w końcu wychodzimy na południowym krańcu polany, magia kolorów ! Dookoła wysokie żółte trawy skrywające gdzieniegdzie zielone wysepki z borowiny i słynne drzewa z Błatniej które o tej porze roku wyglądają jakby całe płonęły
Zmykamy do schroniska coś zjeść, troszkę trzeba było postać w kolejce, ale w niedzielę było to do przewidzenia
Schronisko nabite ludźmi, ciężko o miejsce, ale Seba organizuje miejsce przy stoliku, można zjeść jak człowiek
jedzenie spoko, było smacznie i szybko.
Wychodzimy na polanę pod schroniskiem i widzimy że pogoda zaczyna się psuć …
Wracamy na Błatnią, niebo zalewają brzydkie chmury, jakieś takie się wszystko robi zamazane, na szczęście błękit jeszcze się pojawiał
Ruszamy dalej, szlakiem który prowadzi na Klimczok przemykamy kawałek i odbijamy w prawo …
Po chwili docieramy na Sznurówkę, światło już padło całkiem, zachmurzyło się chyba na dobre, wchodzimy na górę polany z której jest piękny widok na Skrzyczne, wydaje się być tak blisko … Ale tym razem nie tylko Skrzyczne pięknie się prezentuje, jest też widok na Tatry !
Wyczekujemy na promienie słońca które powolutku przesuwają się na całą polanę, podświetlając wszystko po kolei, wyszło idealnie w czas
Łysa ładnie się pokazała
Trójca z Błatniej
Są i One
Przechodzimy polany i wchodzimy w las, mijamy krzyż i kłódki zakochanych, ten odcinek czerwonego szlaku jest okrutnie kamienisty i bardzo niewygodny, ciężko mają te zakochane pary które w imię miłości muszą tutaj podejść z Brennej
Na sam koniec rozsiadamy się na powalonym drzewie, jemy ciastka (jak zawsze Bonitki) pijemy ciepłą herbatę, a wokół zaczyna szaleć silny wiatr, robi się ponuro i mało przyjemnie, całe szczęście większość wycieczki było pięknie i można było podziwiać piękno tych terenów
I taka to była wycieczka.