Tia , a w górach zima.Ale nie to jest tematem głównym,tematem jest powtórka z Filipki.A właściwie celem jest coroczne cykliczne spotkania Wigilijkowe z innego forum na Filipce .Tyle że Chata Celników już nie jest dostepna,przez ostatnie 2 lata spotkanie nie dochodziło do skutku z wiadomych powodów.Tym razem udało się choć w mocno okrojonym składzie,połowa z deklarowanych ;ZACHOROWAŁA LUB MIAŁA AWARIĘ NA SPRZĘCIE;
Ja mogłem uczestniczyć w spotkaniu tylko jako chwilowy gość,tego dnia obchodziłem 60-te urodziny i na dłuższym spotkaniu nie mogłem być.Wisła wita mnie dość ładną pogodą.
Z dobrych wiadomości jest także to że w ciągu kilku dni remonty w Wiśle definitywnie się kończą.Mijam wiadukt (po raz który w tym roku) i pokonuję spory odcinek asfaltu nim wejdę na szklak w lesie.
Po drodze znajduję nieliczne slady butów oraz tajemnicze znaki.
Jak już mówiłem w górach zima.
Kobyla Szalas wita mnie ponownie w tym roku.
Ośniezony Stożek jest ledwo widoczny,tak jak i inne szczyty.
Przy skrzyzowaniu szlaków znajduję bacówkową tabliczkę informacyjną.
Dochodzę do kilku zabudowań ale widok kilku aut i tabliczka TEREN PRYWATNY WSTEP WZBRONIONY zniechęca mnie, dopiero wczoraj skontaktowałem się z gospodarzem z bacówki POD MAŁM STOŻKIEM i dowiedziałem się to i owo o obiekcie.Z przełęczy widoki nie powalają ale też nie jest żle.
Do Kolibisk zchodzę bezszlakowo z pod Małego Stożka,droga jest krótka po raptem ze 2 km i dochodzę do stawu z pstragami i Hajenki.
W Hajence nikogo nie ma ale dymek z komina zawiadamia że ktoś jest w pobliskiej Gospodzie u Pana Edka.
Wracamy do Hajenki na poczęstunek, miałem nadzieję na spotkanie ze Stasiem długoletnim moim znajomym z górskich szlaków lecz nic z tego nie wyszło.Trudno, może innym razem.
Wracamy do Pana Edka i spotykam sie z nieliczną ekipą wracającą z gór.
Pan Edek sprzedaje lokal niestety, cóż nie dziwię się ma swoje lata.
Ekipa Filipkowa skromna bo skromna ale dotarli ci którym nie straszna była epidemia i awarie na sprzęcie.
Są znajome twarze ,są i nowe,wizyta krótka bo raptem 2,5 godzinna szybko mija.Tyle dobrze że mam podwózkę na autobus, 3 km deptania po asfalcie to nie rozkosz.W Bystrzycy po 15 minutach wsiadam do pociągu,skoromne zakupy po czeskiej stronie i wracam do domu.Wszyscy obiecujemy kontynuować tradycję Wigilijkowych spotkań na Filipce choć z nią tylko nazwa będzie się kojarzyć.Oby do nastepnego spotkania w bardziej sprzyjającym czzsie.