Pierwsza część majówki miała być bardziej śpiewankowa niż turystyczna i faktycznie tak było! W piątek dotarłam z przesympatycznymi ludźmi z Blabla w Bieszczady. Dowieźli mnie prawie pod schronisko, gdzie już czekali pierwsi tralalowcy Ludzi przybywało o różnych dziwnych godzinach, bo i o północy, i o drugiej. Od razu zaprzyjaźniliśmy się z ekipą bacówki, a w związku z tym, że miałam plany na następny dzień, poszłam grzecznie spać o 3.00. Wczesnym rankiem, około 6.00 słyszałam kolejne osoby, ale nie miałam siły do nich wstawać
Wstałam około 9.00, bo dzień wcześniej umówiliśmy się z ekipą bacówki, że wcześniej nie zrobią nam śniadania Pogoda dopisywała.
Pora w związku z tym ruszyć w drogę. Nie nastąpiło to szybko, bo po 10.00
Tą drogą (niestety) jeszcze będę musiała parę razy obrócić w górę i w dół. Dobrze, że chociaż na początku jest cień!
W końcu doszłam do odbicia w kierunku Ustrzyk Górnych, stanęłam w cieniu w małej zatoczce i zaczęłam łapać stopa!
Udało się dosyć szybko, więc za piętnaście jedenasta byłam w Przysłupie.
Tutaj przez chwilkę miałam wątpliwości, gdzie jest szlak...
Ale udało się je dosyć szybko rozwiać i po paru minutach znalazłam się na nim. Żółtym szlakiem miałam dotrzeć na Jasło.
Tutaj na dole wiosna już jest! Było przyjemnie i zielono.
Po krótkim odcinku w lesie wyszłam na polanę.
Ta przyjemność nie trwała jednak bardzo długo. W końcu dotarłam do lasu, gdzie czekało mnie standardowe bieszczadzkie podejście ok. 500 m w górę.
I gorąco jak nie wiem! W sumie ten las był nawet sprzyjający, jeśli się wzięło pod uwagę temperaturę.
Na tym szlaku byłam pierwszy raz, więc nie do końca wiedziałam, czego od niego oczekiwać.
Ale niestety na pewno nie wiosny! O ile na dole było już zielono, to wyżej wszystkie drzewa jeszcze były łyse, a na trawach dopiero zaczynało się coś dziać!
No, trudno. Pozostało się cieszyć tym, co miałam, a miałam ładną pogodę i nie zapowiadało się, że mogłoby to ulec zmianie.
Na żółtym szlaku spotkałam tylko dwie osoby, a właściwie widziałam je w pobliżu szlaku, bo odpoczywały przy drzewku.
Tymczasem ja jeszcze się nie zatrzymywałam. Postanowiłam zrobić to dopiero na górze.
Przed sobą miałam między innymi widoki w kierunku Małego Jasła.
Szkoda, że nie było jeszcze wiosny! Niby zima się skończyła dosyć szybko, ale wiosna jeszcze nie wystrzeliła...
Wreszcie, wychodząc wyżej, miałam widok również na pobliskie połoniny.
Chodziły mi również po głowie, ale wiedziałam, że tam będą tłumy. W związku z tym Jasło było dobrym wyborem.
W końcu dotarłam!
Nie zabrakło selfie ze szczytu.
A przy czerwonym szlaku postanowiłam zrobić postój.
Po uskutecznieniu zdjęcia, zjedzeniu owoców i chwilowym wypoczynku, nadeszła pora, żeby wstać i podreptać w kierunku Małego Jasła.
No cóż... Komu w drogę...
Po drodze przeplatały się punkty widokowe z zupełnie nie zielonym lasem, ale w końcu udało się dotrzeć na miejsce.
Tutaj już nie zatrzymywałam się na dłużej. Śmignęłam wyprzedzając dwójkę ludzi, którzy szli przede mną.
W końcu na pewno do bacówki przybyło już więcej ludzi, więc było do czego wracać!
Ale po drodze jeszcze spokojnie rzucałam okiem na widoki.
Skoro było solidne wejście, to czekało mnie również strome zejście. Uhm! Kolejny raz stwierdziłam, że podjęłam dobrą decyzję, bo tędy nie chciałoby mi się wchodzić
Gdy schodziłam niżej, znów powoli wiosna wracała do lasu!
Dotarłam do Cisnej!
I pod Hon!
Zanim dołączyłam do reszty ekipy, postanowiłam się odświeżyć, co oznaczało, że nie posiedziałam już zbyt długo w słońcu. Wieczorem chłopaki z Caryny dali jak zwykle świetny koncert, po czym do rana odbywały się śpiewanki...
Znów bufet postanowił mieć godzinną obsuwę, więc wstaliśmy w niedzielę około 9.00 i.... była burza W związku z tym śniadanie przeciągnęło się do 13.00, a my w siedem osób zmobilizowaliśmy się, żeby ruszyć na spacer.
Wydrapanie się na Hon z Bacówki pod Honem to ściana płaczu! Kto to wymyślił!?
Niektórzy szli szybciej, inni wolniej. Na szczęście nie byłam na szarym końcu, co bardzo często mi się zdarza
Dotarliśmy na Hon!
Tutaj po burzliwej dyskusji postanowiliśmy iść dalej w kierunku również zalesionej Osiny. W związku z tym cała droga wyglądała mniej więcej tak...
Na Osinie zasugerowałam, żebyśmy poszli jeszcze na Berest, gdzie jest punkt widokowy. Reszta towarzystwa na to przystała, więc śmignęliśmy dalej...
Punkt dupy nie urywał, ale zawsze to miła odmiana po ciągłym chodzeniu w lesie
Tutaj zapadła decyzja, że na Wołosań nie idziemy, bo wyruszyliśmy dosyć późno i miał to być tylko delikatny spacer. Mieliśmy dwie możliwości - albo wracać tą samą drogą pod Hon, albo bezszlakowo zejść na dół do Żubraczy. Wybraliśmy tę drugą.
W pewnym momencie jednak części ekipy nie podobała się trasa, którą wybraliśmy i nie ufali, że możemy nią gdzieś dojść, więc się rozdzieliliśmy Ja z Sebem postanowiłam iść dalej, a reszta zaczęła zmierzać z powrotem w kierunku czerwonego szlaku.
Wyszliśmy na tym zdecydowanie lepiej, bo po 20 minutach byliśmy w Żubraczach, a parę minut później w Cisnej, gdyż po chwili złapałam stopa.
Gdy zadzwoniliśmy do reszty z knajpki, usłyszeliśmy milion różnych bluzgów, co tylko spotęgowało rozbawienie ... Pod Hon dotarliśmy mniej więcej w tym samym czasie, ale my już po obiedzie i zakupach. Wieczorem usiedliśmy przy ognisku, po czym znów było tralalala do rana... A przed nami poniedziałek - kolejny dzień bieszczadowania. Tym razem dla odmiany postanowiłam dotrzeć jednak na tłumną Połoninę Wetlińską.
27.04.-01.05. Tralalala czyli kwietniówka pod Honem!
27.04.-01.05. Tralalala czyli kwietniówka pod Honem!
Ostatnio zmieniony 2018-05-15, 22:20 przez nes_ska, łącznie zmieniany 2 razy.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Bacówka pod Honem - piękne miejsce które mnie urzekło
W zeszłym roku spałem tu na kilkudniowej wędrówce GSB. Miło spędzony wieczór i rozmowy do późna z ludźmi gór. A o poranku coś obudziło mnie w odpowiednim momencie na piękny niezapomniany wschód słońca Następnego dnia poszliśmy dalej na Hon, Osinę, Chryszczatą do Komańczy. Szlak trochę nudny bo ciągle w lesie, ale za to ludzi brak No i upał tego dnia był nieziemski
Muszę tam wrócić!
jakby ktoś chciał wczytać się w wędrówkę GSB przez Bieszczady to odsyłam tutaj: GSB BIESZCZADY
W zeszłym roku spałem tu na kilkudniowej wędrówce GSB. Miło spędzony wieczór i rozmowy do późna z ludźmi gór. A o poranku coś obudziło mnie w odpowiednim momencie na piękny niezapomniany wschód słońca Następnego dnia poszliśmy dalej na Hon, Osinę, Chryszczatą do Komańczy. Szlak trochę nudny bo ciągle w lesie, ale za to ludzi brak No i upał tego dnia był nieziemski
Muszę tam wrócić!
jakby ktoś chciał wczytać się w wędrówkę GSB przez Bieszczady to odsyłam tutaj: GSB BIESZCZADY
Ostatnio zmieniony 2018-05-21, 13:36 przez opawski1, łącznie zmieniany 1 raz.
MOJA STRONA O GÓRACH OPAWSKICH: http://www.goryopawskie.eu/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 98 gości