Do weekendowego wyjazdu podchodziłam dosyć sceptycznie, bo okazało się, że nie ma możliwości wydłużenia go o jeden dzień, więc nie miałam wiele czasu na nacieszenie się Bieszczadami. Ostatecznie zignorowałam ciągle zmieniające się prognozy pogody i dołączyłam do towarzystwa, które już przebywało w Cisnej. Po siedmiu godzinach radosnej jazdy i krótkim spacerku trafiłam pod Hon.
Tam spędziłam miły wieczór. Schronisko było prawie puste. Siekierezada była opustoszała. Pomimo że, jak się okazało, były dość przyzwoite prognozy pogody, ludzi było niewielu.
Rano rozstałam się z resztą towarzystwa, która postanowiła chodzić po jakichś krzakach i lasach (:P), a ja mimo wszystko w związku z niewielką ilością czasu, poszłam sprawdzić, co słychać na połoninach. Ze schroniska wyszłam nie najwcześniej, bo o 9:00, ale stwierdziłam, że to optymalna godzina na złapanie stopa
Najpierw oczywiście łapałam stopa w złym kierunku! Pamiętajmy, że to ja! Po chwilce już się ogarnęłam i wróciłam na właściwe tory. Zanim jednak udało mi się cokolwiek złapać, minęło trochę czasu i 3 km. Pan wprawdzie jechał tylko do Przysłupia, ale jak się zagadaliśmy, to nadłożył te 9 km w jedną stronę i dowiózł mnie pod szlak
Wprawdzie oczywiście już tędy szłam, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, zwłaszcza że początek dnia zapowiadał się całkiem przyzwoicie.
Przy budce jeszcze zostały cofnięte dwie osoby z psiakiem (dzień później były na szlaku osoby z psami )...
Przez las szło się bardzo przyjemnie chociaż pod górę ;P
Przy wiacie zrobiłam sobie pierwszą przerwę przypomniawszy sobie, że nie zaaplikowałam sobie moich leków
Od wiaty pozostało już niewiele czasu do momentu, kiedy widoki się odsłonią, ale jeszcze przez chwilę można było nacieszyć się lasem.
Przed Przełęczą Orłowicza jeszcze niewiele widać, ale skoro widać już samą przełęcz, to nie jest źle
Na przełęczy już zaczął się dosyć intensywny wiatr, więc trzeba było zrezygnować z chodzenia w krótkiej koszulce i się trochę opatulić
Skoro już się ubrałam, można było założyć z powrotem plecak, do łapki podpórki przeciwwiatrowe i w drogę
Nie było tłumów, ale parę ludzi tutaj jednak się przewinęło.
Na Smerek nie wychodziłam, gdyż wiedziałam, że reszta ekipy ma dotrzeć ok. 18.00 do Ustrzyk, więc planowałam też mniej więcej o tej porze zakończyć wycieczkę.
Chwilami słońce zasłaniało się chmurami, a wtedy połoniny trochę szarzały i wiatr był nieco mocniejszy.
Kiedy słońce oświetlało połoniny, od razu robiło się bardziej kolorowo!
Na Osadzkim Wierchu już byli jacyś śmiałkowie, ja jednak miałam jeszcze kawałek
Jednak maszerując najpierw ścieżynką, a potem schodkami, w końcu i mnie się udało
Stąd już było widać chatynkę!
A z boku tylko co jakiś czas ciemne chmury, więc zastanawiałam się, kiedy znów przyjdą i przysłonią "moje" słońce!
Czasy na tabliczkach są trochę przekłamane, bo szło się zdecydowanie szybciej A mapy też mówią zupełnie co innego.
Z Osadzkiego pomaszerowałam do Chatki, żeby tam zrobić sobie przerwę. Cały czas miałam nadzieję, że przerwę na zupę
Dotarłszy do chatki jednak porzuciłam pomysł zupy, gdyż było za dużo ludzi i niespecjalnie było gdzie usiąść. Usiadłam na tym zewnętrznym wietrzysku, wyciągnęłam suchą bułę i banana, więc zaspokoiłam swój głód. ;P
Z tego miejsca zrobiłam jeszcze kilka zdjęć Połoniny Wetlińskiej.
...i mojego kolejnego celu na dziś, czyli Caryńskiej.
Udało mi się też upolować twórcę pamiątkowego zdjęcia! Akurat wtedy, gdy zgasło słońce!
I ruszyłam w dół w kierunku Brzegów.
Po drodze jeszcze przez jakiś czas miałam piękne widoki
...a później znowu las! W którym kolorytu dodawał czosnek niedźwiedzi
Kiedy doszłam na dół, najpierw panowie wcisnęli mi, jak się okazało, kit o jakimś koncercie w Ustrzykach Górnych. Później dostałam propozycję dowozu na miejsce, ale ostatecznie stwierdziłam, że idę górami, więc odjechaaaaaaali Ja tymczasem poszłam na Połoninę Caryńską.
Po drodze zajrzałam na cmentarz, na który oczywiście wchodzę za każdym razem, gdy tutaj jestem.
Towarzyszyła mi wiewióra, ale miała zdecydowanie lepszy refleks niż ja! :O
Chwilę później ruszyłam w kierunku bardzo motywującej wiaty.
...i w końcu się doczekałam
W wiacie pusto. Tylko ja i zerwana z drzewa figurka.
Po chwili odpoczynku ruszyłam dalej, licząc na to, że zdążę przed jakimś załamaniem pogody.
Nadciągały już jednak ciemniejsze chmury.
Zanim dotarłam na górę, zaczęły już przysuwać się niebezpiecznie blisko!
I wcale mi się to nie podobało, bo oznaczało, że słońce zniknie, a ja będę szła w szarówce
Zaczęło się natomiast przejaśniać w oddali :<
A u mnie chmury coraz gęstsze, chociaż słońce nadal się przebijało!
Zgodnie z przewidywaniami, gdy dotarłam wyżej, słońca już nie było.
Mimo wszystko było bardzo ładnie.
Dopadłam nielicznych już turystów, którzy zrobili mi zdjęcie. Jednak nie mogłam na to patrzeć
Oni odeszli, a ja jeszcze chwilę z nadzieją czekałam na promienie słońca.
I na moment się doczekałam!
Usiadłam więc na ławce i odpoczywałam, pomimo trochę przeszkadzającego wiatru.
Jednak pamiętając, że towarzystwo może dotrzeć wcześniej niż ja, w końcu się podniosłam i ruszyłam dalej!
Chmur przybywało, więc słońca było coraz mniej, a wiatr coraz bardziej przerzucał mnie na boki
Po drodze spotkałam jeszcze dwie samotnie spacerujące dziewczyny Też się zataczały tak jak ja
Po drodze także rozwaliłam swój telefon, bo oczywiście nie mógł spaść gdzie indziej niż na kamień, więc mam uroczą pajęczynę na ekranie ;-))
Jeszcze tylko chwila z widokami, a później las!
W lesie znów czosnek, więc kolejny raz było zielono!
Ja jednak złapałam przyspieszenie...
I o 18.00 byłam już w Ustrzykach szukając noclegu, bo jak się okazało, Kremenaros, w którym chcieliśmy spać, niestety był w remoncie...
16/17.04. Wiatrem pisane, czyli bieszczadzkie połoniny
16/17.04. Wiatrem pisane, czyli bieszczadzkie połoniny
Ostatnio zmieniony 2016-04-18, 22:46 przez nes_ska, łącznie zmieniany 1 raz.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
laynn pisze:Nie ma co narzekać!
Ależ ja starałam się nie marudzić! A marudziłam? ;-P
Piotrek pisze:Niebo skłębione i sporo słońca, chyba najlepsza pogoda na góry...i do zdjęć .
Chyba tak. Jedynie wiatr dawał w kość, m.in. uderzając mnie dosyć mocno w głowę czołówką, którą dzień wcześniej wrzuciłam do kieszeni kurtki, przypiętej do plecaka
Iva pisze:Po raz kolejny żałuję, że jeszcze nie dotarłam w Bieszczady:( ale wiem, że jak się chce i się marzy, to w końcu marzenia się spełnią:)
Droga młodzieży )) Dotrzesz i tam! ;-)
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
CD.
Szukanie sobotniego noclegu było intensywne. W Kremenarosie powiedzieli, że nie ma szans i zasugerowali Zajazd pod Połoniną, Goprówkę, księży albo jeszcze coś innego. Zadzwoniłam do reszty ekipy, aby im przekazać tę radosną wiadomość i ruszyłam w drogę. Pod Połoniną brak miejsc, kemping był jeszcze zamknięty, w Hotelu PTTK ceny trochę kosmiczne jak na ogólny wygląd budynku (75 zł z wliczonym śniadaniem, a bez śniadania nie ma możliwości). Zadzwoniłam jeszcze raz i ruszyłam w kierunku kościoła czekać na resztę ekipy. Ostatecznie wylądowaliśmy u księży, płacąc 23 zł.
Następnego dnia jeszcze bardziej się rozproszyliśmy. Kiedy okazało się, że jednak będę miała dowóz prosto pod dom, wybrałam trasę z Ustrzyk Górnych, a dalej postanowiłam zobaczyć, jak ułoży mi się wycieczka, gdyż miałam pewne narzucone ramy czasowe
Z Ustrzyk ruszyłam po 9:00, zahaczając jeszcze o sklep.
Czekał mnie dosyć długi odcinek leśny i 50 minut w kierunku wiaty. Kiedyś już szłam tym szlakiem ale we mgle i mżawce, więc kompletnie nie pamiętałam, jak on wygląda.
A prezentował się bardzo sympatycznie.
Zupełnie inaczej niż poprzedniego razu, który pamiętam...jak przez mgłę
Znów las był jedyną osłoną od wiatru, który był mocno wyczuwalny o poranku, wpadając z szumem przez uchylone okno. Zielono i przyjemnie, ale i tak marzenia o wiacie rosły na sile
W końcu marzenie stało się rzeczywistością, więc usiadłam na chwilę, aby odpocząć.
Po krótkiej przerwie ruszyłam dalej.
W końcu pojawił się znak, że wkrótce dotrę na połoniny. Ku mej radości widać już było pierwsze polany.
Takie widoki sprawiają, że człowiek naturalnie przyspiesza, aby jak najszybciej zobaczyć jeszcze więcej!
Ze ścieżki widziałam już cel swojej wczorajszej wycieczki czyli Połoninę Caryńską.
Zerwał się też wiatr, więc musiałam szybko się ubrać. Wszystkie liście leciały w moją stronę.
Kilka kroków wyżej odsłonił się także widok na Rawki.
Ja jednak pięłam się wyżej, żeby zobaczyć jeszcze więcej.
Tutaj miałam też widok na Bukowe Berdo.
Pogoda była bardzo fajna, jednak wiatr wzmagał się coraz bardziej.
Gdybym wiedziała, że do tego stopnia, to może skorzystałabym z "ostatniej deski ratunku" i wróciła tym samym szlakiem, ale ostatecznie poszłam dalej.
Wszyscy szli "zakapturzeni", bo mimo ciepła urywało głowę
Pojawił się też widok na Tarnicę, więc cel wydawał się być blisko!
Im bliżej do najwyższego punktu Szerokiego Wierchu, tym bardziej mną miotało na boki
W pewnym momencie już mnie przewróciło, więc usiadłam sobie na chwilę na ścieżce i zastanawiałam się, w którą stronę iść Ostatecznie nie zostało wiele drogi w przód, więc zdecydowałam się kontynuować wycieczkę.
Tuż za mną byli potencjalni kandydaci na fotografów robiących upamiętniające zdjęcie
W pewnym momencie nawet mnie wyprzedzili, bo dla mnie przebicie się przez ten wiatr było ciężką sprawą. Postanowili jednak przez chwilę pobyć na szczycie, więc ich dogoniłam
...a żeby zrobić tutaj zdjęcie, trzeba było naprawdę stabilnie stanąć!
Wiatr tak w nas dmuchał, że trzeba było naprawdę uważać, żeby nie dać mu się przewrócić
Wtedy też postanowiłam, że dotrę tylko do przełęczy, a Tarnicę sobie daruję.
...choć widoki były przyzwoite, a z przełęczy na samą Tarnicę przecież nie tak daleko...
Zdecydowałam jednak, że na sto procent schodzę niebieskim szlakiem do Wołosatego, bo nie ma sensu męczyć się w takim wietrze na Haliczu.
Tarnicę miałam cały czas przed sobą.
Po chwili miałam także na oku przełęcz pod Tarnicą, więc chyba smutno byłoby kończyć wycieczkę tak wcześnie...
...a po mojej lewej pięknie prezentujący się Krzemień i mimo wszystko kuszący Halicz!
Szybko zeszłam po schodach na przełęcz.
Tam zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie.
I zdecydowałam jednak iść na Tarnicę! Nawet jeśli miałoby mnie kilka razy podrzucić lub powalić, to i tak miałam całkiem sporo czasu!
Na szczycie przez większość czasu były pustki. Ludzie pojawiali się tylko na chwilę i szybko znikali, uciekając przed wiejącym wiatrem. W porównaniu do tego, jak wiało na Szerokim Wierchu, dla mnie ten wiatr był jak zefirek, dlatego ja się szybko nie ugięłam
Z perspektywy Tarnicy pooglądałam sobie Halicz i Rozsypaniec...
...Szeroki Wierch i Tarniczkę...
Widoczność może nie była szalona, ale widać było Pikuj, Ostrą Horę i Połoninę Równą.
W końcu udało mi się też zaczepić kogoś, kto zrobił mi zdjęcie!
Jeszcze raz przeszłam wokół całego ogrodzenia, oglądając m.in. Rozsypaniec i Kińczyk.
...Szeroki Wierch, a za nim Połoninę Caryńską, Jawornik, Dwernik Kamień, Magurę Stuposiańską, itd....
...i ruszyłam z powrotem w dół!
Na Szerokim Wierchu było już widać ludzi, których rano mijałam na szlaku. Ciekawe, czy ich też tak wywiało jak mnie!
Ja jednak na szczęście już tam nie wracałam Dotarłam tylko na przełęcz pod Tarnicą, a tam spotkała mnie kolejna impreza! Znów zostałam poczęstowana flaszeczką! Okazało się, że tym razem dorwali mnie jacyś ludzie z Krynicy, a rodzina jednego z nich wywodziła się z mojej gminy
Po krótkich pogaduchach udałam się w dół niebieskim szlakiem.
Z góry widziałam już ławeczki na kolejny postój oraz nieco bardziej odległe Wołosate
Ale musiałam jeszcze zejść najpierw schodami, a później ścieżynką
Tarnicę zostawiłam już za plecami.
...i po chwilce przerwy na ławce weszłam w las.
Tam trochę się ociągałam, bo wiedziałam, że jeszcze mam trochę czasu do umówionej godziny.
Szłam więc bardzo wolno, ale choćbym nie wiem jak wolno szła, w końcu musiałam dotrzeć na dół.
Z tego miejsca zajrzałam jeszcze na cerkwisko w Wołosatem.
Po cerkwi wprawdzie nie ma już ani śladu.
Ale pozostał tutaj jeszcze cmentarz cerkiewny.
Z tego miejsca poszłam na drogę, skąd złapałam stopa do Ustrzyk Górnych. Wstąpiłam jeszcze do Kremenarosa na obiad.
Tutaj po jakimś czasie dołączyli znajomi i o 17:00 ruszyliśmy w kierunku Brzeska.
Zdjęcia:
Dzień pierwszy - Bieszczadzkie połoniny wiatrem pisane
Dzień drugi - walka z wiatrem na Tarnicy i Szerokim Wierchu
Szukanie sobotniego noclegu było intensywne. W Kremenarosie powiedzieli, że nie ma szans i zasugerowali Zajazd pod Połoniną, Goprówkę, księży albo jeszcze coś innego. Zadzwoniłam do reszty ekipy, aby im przekazać tę radosną wiadomość i ruszyłam w drogę. Pod Połoniną brak miejsc, kemping był jeszcze zamknięty, w Hotelu PTTK ceny trochę kosmiczne jak na ogólny wygląd budynku (75 zł z wliczonym śniadaniem, a bez śniadania nie ma możliwości). Zadzwoniłam jeszcze raz i ruszyłam w kierunku kościoła czekać na resztę ekipy. Ostatecznie wylądowaliśmy u księży, płacąc 23 zł.
Następnego dnia jeszcze bardziej się rozproszyliśmy. Kiedy okazało się, że jednak będę miała dowóz prosto pod dom, wybrałam trasę z Ustrzyk Górnych, a dalej postanowiłam zobaczyć, jak ułoży mi się wycieczka, gdyż miałam pewne narzucone ramy czasowe
Z Ustrzyk ruszyłam po 9:00, zahaczając jeszcze o sklep.
Czekał mnie dosyć długi odcinek leśny i 50 minut w kierunku wiaty. Kiedyś już szłam tym szlakiem ale we mgle i mżawce, więc kompletnie nie pamiętałam, jak on wygląda.
A prezentował się bardzo sympatycznie.
Zupełnie inaczej niż poprzedniego razu, który pamiętam...jak przez mgłę
Znów las był jedyną osłoną od wiatru, który był mocno wyczuwalny o poranku, wpadając z szumem przez uchylone okno. Zielono i przyjemnie, ale i tak marzenia o wiacie rosły na sile
W końcu marzenie stało się rzeczywistością, więc usiadłam na chwilę, aby odpocząć.
Po krótkiej przerwie ruszyłam dalej.
W końcu pojawił się znak, że wkrótce dotrę na połoniny. Ku mej radości widać już było pierwsze polany.
Takie widoki sprawiają, że człowiek naturalnie przyspiesza, aby jak najszybciej zobaczyć jeszcze więcej!
Ze ścieżki widziałam już cel swojej wczorajszej wycieczki czyli Połoninę Caryńską.
Zerwał się też wiatr, więc musiałam szybko się ubrać. Wszystkie liście leciały w moją stronę.
Kilka kroków wyżej odsłonił się także widok na Rawki.
Ja jednak pięłam się wyżej, żeby zobaczyć jeszcze więcej.
Tutaj miałam też widok na Bukowe Berdo.
Pogoda była bardzo fajna, jednak wiatr wzmagał się coraz bardziej.
Gdybym wiedziała, że do tego stopnia, to może skorzystałabym z "ostatniej deski ratunku" i wróciła tym samym szlakiem, ale ostatecznie poszłam dalej.
Wszyscy szli "zakapturzeni", bo mimo ciepła urywało głowę
Pojawił się też widok na Tarnicę, więc cel wydawał się być blisko!
Im bliżej do najwyższego punktu Szerokiego Wierchu, tym bardziej mną miotało na boki
W pewnym momencie już mnie przewróciło, więc usiadłam sobie na chwilę na ścieżce i zastanawiałam się, w którą stronę iść Ostatecznie nie zostało wiele drogi w przód, więc zdecydowałam się kontynuować wycieczkę.
Tuż za mną byli potencjalni kandydaci na fotografów robiących upamiętniające zdjęcie
W pewnym momencie nawet mnie wyprzedzili, bo dla mnie przebicie się przez ten wiatr było ciężką sprawą. Postanowili jednak przez chwilę pobyć na szczycie, więc ich dogoniłam
...a żeby zrobić tutaj zdjęcie, trzeba było naprawdę stabilnie stanąć!
Wiatr tak w nas dmuchał, że trzeba było naprawdę uważać, żeby nie dać mu się przewrócić
Wtedy też postanowiłam, że dotrę tylko do przełęczy, a Tarnicę sobie daruję.
...choć widoki były przyzwoite, a z przełęczy na samą Tarnicę przecież nie tak daleko...
Zdecydowałam jednak, że na sto procent schodzę niebieskim szlakiem do Wołosatego, bo nie ma sensu męczyć się w takim wietrze na Haliczu.
Tarnicę miałam cały czas przed sobą.
Po chwili miałam także na oku przełęcz pod Tarnicą, więc chyba smutno byłoby kończyć wycieczkę tak wcześnie...
...a po mojej lewej pięknie prezentujący się Krzemień i mimo wszystko kuszący Halicz!
Szybko zeszłam po schodach na przełęcz.
Tam zrobiłam sobie pamiątkowe zdjęcie.
I zdecydowałam jednak iść na Tarnicę! Nawet jeśli miałoby mnie kilka razy podrzucić lub powalić, to i tak miałam całkiem sporo czasu!
Na szczycie przez większość czasu były pustki. Ludzie pojawiali się tylko na chwilę i szybko znikali, uciekając przed wiejącym wiatrem. W porównaniu do tego, jak wiało na Szerokim Wierchu, dla mnie ten wiatr był jak zefirek, dlatego ja się szybko nie ugięłam
Z perspektywy Tarnicy pooglądałam sobie Halicz i Rozsypaniec...
...Szeroki Wierch i Tarniczkę...
Widoczność może nie była szalona, ale widać było Pikuj, Ostrą Horę i Połoninę Równą.
W końcu udało mi się też zaczepić kogoś, kto zrobił mi zdjęcie!
Jeszcze raz przeszłam wokół całego ogrodzenia, oglądając m.in. Rozsypaniec i Kińczyk.
...Szeroki Wierch, a za nim Połoninę Caryńską, Jawornik, Dwernik Kamień, Magurę Stuposiańską, itd....
...i ruszyłam z powrotem w dół!
Na Szerokim Wierchu było już widać ludzi, których rano mijałam na szlaku. Ciekawe, czy ich też tak wywiało jak mnie!
Ja jednak na szczęście już tam nie wracałam Dotarłam tylko na przełęcz pod Tarnicą, a tam spotkała mnie kolejna impreza! Znów zostałam poczęstowana flaszeczką! Okazało się, że tym razem dorwali mnie jacyś ludzie z Krynicy, a rodzina jednego z nich wywodziła się z mojej gminy
Po krótkich pogaduchach udałam się w dół niebieskim szlakiem.
Z góry widziałam już ławeczki na kolejny postój oraz nieco bardziej odległe Wołosate
Ale musiałam jeszcze zejść najpierw schodami, a później ścieżynką
Tarnicę zostawiłam już za plecami.
...i po chwilce przerwy na ławce weszłam w las.
Tam trochę się ociągałam, bo wiedziałam, że jeszcze mam trochę czasu do umówionej godziny.
Szłam więc bardzo wolno, ale choćbym nie wiem jak wolno szła, w końcu musiałam dotrzeć na dół.
Z tego miejsca zajrzałam jeszcze na cerkwisko w Wołosatem.
Po cerkwi wprawdzie nie ma już ani śladu.
Ale pozostał tutaj jeszcze cmentarz cerkiewny.
Z tego miejsca poszłam na drogę, skąd złapałam stopa do Ustrzyk Górnych. Wstąpiłam jeszcze do Kremenarosa na obiad.
Tutaj po jakimś czasie dołączyli znajomi i o 17:00 ruszyliśmy w kierunku Brzeska.
Zdjęcia:
Dzień pierwszy - Bieszczadzkie połoniny wiatrem pisane
Dzień drugi - walka z wiatrem na Tarnicy i Szerokim Wierchu
Ostatnio zmieniony 2016-04-20, 19:26 przez nes_ska, łącznie zmieniany 6 razy.
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 98 gości