Przeniosę temat, z racji tego, iż to opowiadanie/relacja do relacji.
Zaczęła się od zdjęcia:
Tak to ta sama. Były popielice. Z kominka się mocno dymiło, więc moim zdaniem coś nie do końca tam był ciąg.
Byłem w tej jedynej. To był rok bodajże 2003, miałem wtedy cały tydzień wolnego, które mi kierownik oddawał. W pierwszy wysprzątałem pokój. I już wieczorem mnie nosić zaczęło. Więc zacząłem kombinować co by ze sobą zrobić. Jako, że w kieszeni miałem 10 zł, spytałem się mamy, czy mi coś pożyczy, miała też 10 zł (to były czasu u mnie wielkiego kryzysu finansowego), babcia dołożyła kilka euro w bilonie. Do Olkusza dojechałem stopem, z Olkusza do Krk busem chyba wtedy za 3zł. Sprzedałem bilon, za połowę ceny, wyszło iż na wyprawę mam 50 zł. Chleb, kiełbasę miałem z domu. Za kolejne pieniądze, kupiłem kliszę do aparatu i 3kolejne złote na dojazd busem do Wieliczki. Zaraz za zjazdem z A4 widziałem chłopaka, który łapał stopa. Ja koło Wieliczki zacząłem łapać. Pierwszy wziął mnie ksiądz z Jeleniej G. wracający na urlop do rodziny, jechał do Jasła. Opowiadał mi o II Wojnie Św. w jego okolicy (kurcze już nie pamiętam co dokładnie). Gdzieś tam mnie wyrzucił. Kupiłem bułkę w sklepie i pomidora i idąc ulicą jadłem i łapałem stopa. Wtedy nie łapałem dłużej niż kilka minut. Pamiętam, że mnie wziął chłopak, który miał w aucie przerabianą wieżę, z której leciał Gunsesi. Najgorzej miałem przez Sanok. Wyrzucono mnie przed miastem, musiałem je przejść piechotą, na początku miasta minąłem tego chłopaka co widziałem go w Krk, łapał stopa, w połowie Sanoka, widziałem go w PKSie (autosan z drzwiami przegubowymi). Za miastem znów stop do Leska i znów wędrówka za miasto. Jest godzina 17sta, ruch zerowy, piękne barwy słońca, które zaczynało kończyć bieg dnia (to był koniec czerwca). Jadą dwa auta, trzeci transit, który staje, z niego wygląda ten mijany cały dzień chłopak, wrzucamy plecaki na pakę i jedziemy. Gościu, handlowiec jakiś książek jedzie do hotelu, który jest za kilka km, przerobiony z więzienia (nie pamiętam gdzie). Jak mnie widzą, to ten chłopak mówi, że widział mnie koło Wieliczki i w kilku miejscach, to kierowca - bierzemy go. W aucie tłumaczymy, czemu jedziemy sami, bo on też jeździł, ale albo z dziewczyną, albo z kumplami. Okazuje się, że my zaś z powodu finansów, ten chłopak chyba z Gliwic jechał, ma jeszcze mniej kasy ode mnie. Facet mówi a podwiozę was do Ustrzyk Dolnych. Pyta się gdzie jedziemy, ja nie miałem pomysłu, chciałem spać po przystankach i połazić po górach, ten chłopak, student leśnictwa jedzie do jakiejś bacówki. Opowiada o Mucznym, o hotelu, w którym kiedyś mieszkali partyjni dygnitarze, a podobno teraz jest fajny klimat. Facet w Ustrzykach stwierdza, że nas do Stuposian podrzuci, w nich chce zobaczyć ten hotel w Mucznym i pod nim nas wysadza. Ja w między czasie jakoś urabiam chłopaka by mnie na jedną noc przenocował. W Mucznym kupuje piwo i idziemy potokiem w górę. Dowiaduje się, że jest to bacówka znana leśnikom, studentom leśnictwa i jest zadbana, prosi by nie rozpowiadać o niej (czynie to dziś po raz pierwszy, bo jakiś czas temu się dowiedziałem, że spłonęła). Mówi, iż inne potrafią ludzie zdemolować, a tu jest spokój, posprzątane. Zgadzam się na te warunki, niedługo potem dochodzimy. Okazuje się, że są jeszcze dwie pary. Rozkładamy bety, rozpalamy ogień, rozmawiamy. My już prawie o zmroku doszliśmy. Wieczorem "atakują" nas popielice, ktoś wyciąga flaszkę gorzkiej, ja piwo i tak się dzieląc, siedzimy, śpiewamy (ja nic nie łapę, ale jako metalowo-grungowiec ze znajomością wtedy jeszcze Dżemu trudno się dziwić). Idziemy spać na górę, chyba tam wtedy jeszcze dwie osoby były, bo pary miały spać na pryczach a my na górze w czterech spaliśmy.
Rano szukam wody, znajduję potok, lezę z kilkaset metrów żeby się jakaś kałuża nadażyła. A potem we mgle wchodzimy na szlak miedzy Bukowym a Tarnicą i atakujemy Tarnicę. Wrzucę później kilka zdjęć.
Następnie wracamy do chaty, ja schodzę na dół po piwo, potem idę na drugą stronę szczytu i robię zdjęcia panoramie. Niestety obecna wtedy kobieta powoduje, że zamiast iść dalej na połoniny, następnego dnia rano wracam. Jakoś się w kałuży myje i złażę do Mucznego. Po godzinnym marszu, jedzie mała osobówka, wyciągam rękę, ale widzę dwie starsze Panie. Wiem, że nie mam szans złapać stopa. A tu zonk, Panie się zatrzymują. Jadą do Ustrzyk Dolnych, po rozmowie Pani mówi, że gdybym wyglądał jak jej wnuczek (łysa pała, dresy) to by nie stanęła, a tak to jeszcze mnie wyrzucają na wylocie z Ustrzyk. Tam mam jeden stop do Krosna, za Krosnem bierze mnie facet, który jedzie kupić jakąś maszynę pod Krk, gdzie mija zjazd i kapuje się dopiero za wylotem z Wieliczki, ja wysiadam przy tablicy Kraków i znów bus pod Dworzec, piechotą na busa do Olkusza, z niego jadę miejskim 633 (już nie jeździ do Olkusza) i ze Sławkowa do domu idę piechotą, kupując sobie snikersa, którego nie zdążę zjeść, bo znajomi mnie podrzucają pod dom.
W drodze na Tarnice :
widok z chatki w stronę Tarnicy/Bukowego:
Ps. Do domu dowiozłem 10 zł. W busie z Krk do Olkusza jakoś koło mnie było pusto czyżby zapaszki nie teges ?
Bieszczady stopem, dawno temu...
- Beskidniczka
- Posty: 125
- Rejestracja: 2014-09-23, 10:25
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 77 gości