Czterdzieści dni minęło od mojej ostatniej górskiej wycieczki niczym Wielki Post. To dużo, zważywszy dodatkowo, że skończyły się wakacje i wypadałoby rozpocząć nowy sezon górski, ale jakoś nie pykło. W końcu jest - jadę w góry w sobotę. Wycieczka trasą znaną, oklepaną, popularną, ale przeze mnie bardzo lubianą, czyli zielonym szlakiem na Turbacz z Nowego Targu - Kowańca. Szlak ten ma tę cechę, że jest bardzo widokowy, a dodatkowo w okresie jesienno-wiosennym są duże szanse na poranne mgły w Kotlinie Nowotarskiej i nad Zalewem Czorsztyńskim.
Jako że prognoza pogody na sobotę zapowiada owe atrakcje, planuję wyjechać z Krakowa bardzo wcześnie. Sprzyja temu również zakończona budowa S7 na odcinku Myślenice - Nowy Targ, dzięki czemu czas dojazdu z domu wcześnie rano na pustych drogach to jedynie 75 minut. Renia słysząc moje zamiary dopisuje się do wycieczki, chce też zabrać ze sobą koleżankę z pracy. Efektem ubocznym wyjścia grupowego jest stosunkowo późna godzina wyjazdu z Krakowa. Wyjeżdżamy o 5:15, gdybym jechał sam, to bym wyjechał wcześniej. To na szczęście okazał się jedyny minus tej wycieczki, choć mgiełki nie zawiodły.
Wyruszamy z parkingu pod wyciągiem Długa Polana przed siódmą. Parking z darmowego przeistoczył się w płatny 20 zł za dzień, pojawił się również trochę dalej płatny parking przy drodze do Bramy W Gorce. Jest kilka położonych miejsc darmowego parkowania, na które nie zwracałem wcześniej uwagi, bo i tak stawałem za darmo przy wyciągu, ale teraz okazują się być zbawieniem dla portfela (o ile są puste, a nie ma ich dużo).
Idziemy. Nadaję dość żwawe tempo i wyprzedzam sporo dziewczyny - sportsmenki, chcę w miarę wcześnie dojść na pierwszy punkt widokowy na Polanie Sralówki, bo ma się zrobić ciepło i czort wie, co będzie z mgiełkami.
Po drodze mijamy jeszcze nieczynną knajpkę, widać postępującą zabudowę wzdłuż szlaku, którą ułatwia brak parku narodowego w tym miejscu. O tej zabudowie będzie jeszcze później.
Na Sralówkach jest ładnie. Widoczki pierwsza klasa.
Tam Tatary i dzikie tłumy
na horyzoncie Góry Lewockie
po prawej Skoruszyna
Za Sralówkami następna polana to Bukowina Waksmundzka, większa i bardziej rozłożysta.
Na samym jej środku, przy starej chacie buduje się wyrąbisty drewniany dom. Dramat.
Idziemy dalej, gdzieniegdzie mamy widoki w stronę Zalewu Czorsztyńskiego, Pienin, Gór Lewockich.
Pieniny
Na Polanie Wisielakówka kolejna budowa tuż przy szlaku, ekipa wylewa fundamenty. Zaś budują, taka myśl mi przechodzi koło głowy, że to chyba samowolka.
Mgła nad zalewem trzyma się mocno, na Podhalu zaczyna zanikać. Dobrze że wyszliśmy wcześnie.
Docieramy do schroniska około dziewiątej rano. Jeszcze jest wcześnie, jeszcze jest pusto, jeszcze się tlą resztki mgiełek, ale już się robi ciepło.
Pijemy kawę i idziemy na Halę Długą. Hala Długa to moja słabość, bardzo lubię to miejsce. Trawy już pożółkły - Gorce są piękne jesienią.
Lubań, Beskid Sądecki, Małe Pieniny
mgiełki jeszcze się trzymają
po lewej Mogielica
Zawsze jest tu spokojnie, przemykają pojedynczy turyści i rowerzyści górscy, przy czym liczba rowerzystów przeważa nad pieszymi.
Turbacz
Czoło Turbacza
tam daleko jest kolejka na łańcuchach na Orlej Perci, 1 km w trzy godziny
Same Znane Szczyty
tu też Same Znane Szczyty
Dziewczyny idą poszukać grzybów (bezskutecznie), ja kładę się w trawie pofotografować to i owo.
cudne kolorki
trawa
Z Hali Długiej idziemy na Czoło Turbacza, gdzie jest jeszcze bardziej kolorowo, a potem na Turbacz.
na Czole Turbacza
Gorc Kamienicki
Renia się uduchawia
Szczebel
Gorc Kamienicki i Hala Długa
Hala Długa
Dziewczyny chcą zaszczytować, robię to specjalnie dla nich, bo sam wierzchołek Turbacza to nic ciekawego. Na „Turbaczu" byłem wiele razy, ale na samym szczycie tylko raz i to zimą. Zimą wiadomo - jest klimat. Idziemy wąską ścieżką z Czoła Turbacza.
czerwone korale
Na Turbaczu gęsto, choć nie tak jak na Rysach. Kolejka do zdjęcia z obeliskiem. Czmychamy stąd czym prędzej. Czy dziewczyny usatysfakcjonowane szczytowaniem? Nie wiem, nie pytam.
Jak już byliśmy pod schroniskiem i widziałem nadal pustą Halę Długą, to naszła mnie taka konstatacja, że liczba turystów na Turbaczu i na tej hali jest odwrotnie proporcjonalna do atrakcyjności tych miejsc i niech tak może zostanie.
Idziemy do schroniska na obiad. Kolejka do zamówień aż pod drzwi restauracji, ale idzie szybko i sprawnie. Potem się jeszcze wydłuża. Po obiedzie zalegamy na chwilę na trawie z tyłu schroniska i schodzimy w dół tym samym szlakiem. Można by zejść żółtym, ale on jest dłuższy i mniej ciekawy, a nie lubię robić pętli na siłę. Niemniej na prośbę Reni zaglądamy do kapliczki papieskiej.
Nie miałem w planie robienia zdjęć w drodze powrotnej, bo pogoda zrobiła się niefotograficzna, ale wyjąłem aparat raz, by w górnej części Bukowiny Waksmundzkiej zrobić zdjęcie Pienin i widocznego już (rano był pod mgłą) Zalewu Czorsztyńskiego.
Po drodze robimy drugi postój gastronomiczny w knajpce „Bacówka U Dudka" tuż za Sralówkami - tej która rano była jeszcze nieczynna i schodzimy do Kowańca.
Dziewczynom wycieczka się podobała, nikt nie zgłaszał reklamacji.
Amen.
