Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Na zakończenie kalendarzowego lata, wspólnie z moimi dziewczynami pojechaliśmy na spacer w klasykę Beskidu Żywieckiego.
Na szlak trzech hal.
Choć po prawdzie, to hal na nim jest więcej niż trzy, ale stoją tam właśnie trzy schroniska stąd moja nazwa tej trasy.
Po dziesiątej ruszamy na szlak - jest ciepło, błękitne niebo bez grama chmurek więc zapowiada się cudny dzień. Ruszamy klasycznie - zielonym szlakiem.
Klasycznie dla mnie, bo gdy idę na Rysiankę, to właśnie w tę stronę - wchodzę wpierw na Rysiankę i z niej schodzę przez Lipowską na Boraczą i dalej na dół do Skałki.
Choć na Rysiankę można wejść na wiele sposobów.
Z Żabnicy:
- czarnym szlakiem przez Halę Boraczą,
- zielonym na Pawlusią (mój ulubiony szlak)
- czarnym przez Słowiankę i dalej przez/pod Romankę.
Ze Złatnej Huta:
- czarnym na Rysiankę (najszybsza opcja, choć najstromsza),
- żółtym przez Lipowską.
Ze Złatnej niebieskim przez Lipowską,
Z Sopotni na dwa sposoby:
- przez Kotarnicę i Romankę
- oraz wzdłuż potoku Sopotnia.
Ale opcji jest więcej - można podejść z Węgierskiej Górki (albo GSB przez Abrahamów lub niebieskim przez Prusów);
z Rajczy (żółtym przez Redykalną Halę, lub niebieskim przez Boraczą);
z Ujsoł, z Sopotni przez Pilsko, również przez Słowiankę jest kilka opcji...
Dla mnie jednak to wejście z Żabnicy zielonym i zejście z Boraczej to właśnie klasyka. Choć praktycznie większością szlaków wyżej wymienionych wchodziłem, to najbardziej lubię ten jeden szlak. Jednym z powodów, jest fakt, że od Rysianki mam praktycznie w dół, więc największe podejście jest na początek wędrówki.
Dziś ruszamy jednak z ostatniego przystanku w Żabnicy, gdzie parkujemy na prywatnym parkingu (15 zł/dzień), mijając wcześniejsze pełne parkingi, oraz sporo aut pozostawianych na skraju drogi.
Na początek mamy widok na Romankę. Jak zwykle robi on na mnie spore wrażenie. Czuję się tu jak w wysokich górach:
Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy w las. Szlak zaczyna mocno się wspinać nudnym lasem, bez widoków. Ale dzięki prześwitującym promieniom słonecznym dziś jest w nim pięknie:
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Korzystamy z widoków i robimy krótką przerwę. Oglądamy jedną z dawnych hal pasterskich - Halę Wieprzską, leżącą na stokach Romanki:
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Pooglądać liczne strumyki spływające po skałach.
Jest kolorowo!
Między drzewami wyglądają pierwsze widoki:
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
ok 19,5 km do Ochodzitej i 55 do Lysej Hory
Widać też schronisko na Hali Boraczej:
Wkraczamy w piękny las:
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
Tu otwierają się szersze widoki. Na Bramę Wilkowicką, szerokie na 5km obniżenie które rozdziela Beskid Śląski od Małego:
z lewej Beskid Śląski, z prawej Beskid Mały
Choć i wokół, tuż przy samym szlaku jest pięknie - przekwitnięta wierzbówka kiprzyca rośnie tu w sporych ilościach, a jej czerwone łodygi fajnie się kontrastują z białą watą:
Wchodzimy w las i szybko docieramy do pierwszego celu, do hali Pawlusiej. I nagle znika narzekanie, a pojawia się zachwyt:
Żółty kolor późnoletnich traw, kilka drzew na tle zielonej polany - czego chcieć więcej?
Robimy tu pierwszą przerwę.
Siadamy, podziwiamy, dobry humor podbijając czekoladą z orzechami. Jest ciepło - cudo!
Jest to jedna z wielu znajdujących się tu hal. Choć nie jest jest to hala w typowym znaczeniu; nie jest to jedno z pięter roślinności, które w górach znajduje się nad piętrem kosówki i występujące np w Tatrach. W niższych górach praktycznie występuje ona tylko na Babiej Górze. Hale, które dziś będziemy przechodzić to polany, dawne hale pasterskie.
Wypas bydła, owiec trwał do lat 80tych ubiegłego wieku, kiedy to przestał się opłacać i zanikł w tym rejonie. Hale, polany zaczęły zarastać, więc dziś stosuje się koszenie aby utrzymać walory widokowe. Koszenie może być mechaniczne, albo naturalne, poprzez sprowadzanie owiec.
A jest o co dbać, bo są to miejsca niezwykle widokowe. I właśnie jesteśmy w pierwszym z wielu bardzo widokowych miejsc - na Hali Pawlusiej.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:
Kotlinę Żywiecką z wspominaną Bramą Wilkowicką:
Prusów zza którego wygląda Barania Góra:
Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Pierwsze ochy już były, teraz czas na drugie - oto widok na Pilsko z Babią Górą:
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Pod schroniskiem biegają dzieci, palą się ogniska, ludzie się opalają, leżą, jedzą kiełbasy, piją piwo. Duże ilości człowieków. Znajdujemy wolny stolik i idziemy zamówić obiad.
hala Rysianka
I jak szybko weszliśmy, tak szybko wychodzimy. Kolejka do baru zawija do sali obok. Co z szybkością obsługi powoduje, że pewnie z godzinę trzeba odstać, więc postanawiamy opuścić to piękne i tłoczne miejsce na rzecz sąsiedniego:
schroniska na Hali Lipowskiej
Tu ludzi jest zdecydowanie mniej, kolejka do baru też krótsza, bo jesteśmy trzeci w niej .
Zamawiamy, zasiadamy na ławach i dumamy nad cenami. 3 dania, 2 piwa, 1 napój i magnes i 200 złotych wydane...dobrze, że choć jedzenie było dobre, ze wskazaniem na bardzo dobre, jednak ceny te są...no dobra, odpuszczam.
Po przerwie obiadowej czas się ruszyć, a tu najchętniej byśmy zalegli na jakąś drzemkę...jednak jakoś w końcu się odrywamy od ławy i ruszamy.
Mijamy trzecią halę z pięknym widokiem, Halę Lipowską:
w kierunku Tatr
na wprost Wielki Chocz
Kolejną polaną z widokami, jest Hala Bieguńska:
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne :
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
I znów czas na przejście lasu. Czas również na marudzenie. Obiecuję na jednej z ostatnich hal zrobić przerwę, więc po wyjściu na szczyt Hali Redykalnej:
rozbijamy nasz obóz.
Czas na herbatę - nie po to człowiek dźwiga wodę i maszynkę, by iść na zimnej wodzie.
Ciszę przerywa wejście grupy ojców z dziećmi. Te zrzucają plecaki i lecą do zdjęć, ojcowie zaś zrzucają jeszcze większe plecaki i robią przerwę:
zazdro! fajna grupa!
Po chwili, ruszają. Plecaki idą na plecy, a na przód idą mniejsze, plecaki pociech. Po chwili nastaje cisza...więc czas na odpalenie aparatu i pooglądanie dalszych, nieco zamglonych widoków:
Muńcuł i Wielka Rycerzowa
Wielki Rozsutec w Małej Fatrze:
Siedzi się cudnie, ale trochę do zejścia jeszcze mamy. Ruszamy więc, czarnym szlakiem w kierunku Hali Boraczej. To najnudniejsza część wędrówki. Prawie nigdy nie robię tu zdjęć, tak jest i dziś. Coś tam między gałęziami przeziera, ale...po dzisiejszej uczcie to już na nas nie robi to wrażenia;) :
Na Halę Boraczą nawet nie zerkamy, bo schodzimy ze szlaków w ścieżki. Ostro w dół przez dziki las:
by wyjść na piękną polankę:
którą, to musimy przejść, by rozpocząć zejście do auta:
W między czasie słońce mocno się już obniżyło, więc świat wokół pięknieje:
Rzut oka co zostało za nami:
Autoportret:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Z trasy nieco ponad 14sto kilometrowej wyszło nieco ponad 15cie.
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...
Na szlak trzech hal.
Choć po prawdzie, to hal na nim jest więcej niż trzy, ale stoją tam właśnie trzy schroniska stąd moja nazwa tej trasy.
Po dziesiątej ruszamy na szlak - jest ciepło, błękitne niebo bez grama chmurek więc zapowiada się cudny dzień. Ruszamy klasycznie - zielonym szlakiem.
Klasycznie dla mnie, bo gdy idę na Rysiankę, to właśnie w tę stronę - wchodzę wpierw na Rysiankę i z niej schodzę przez Lipowską na Boraczą i dalej na dół do Skałki.
Choć na Rysiankę można wejść na wiele sposobów.
Z Żabnicy:
- czarnym szlakiem przez Halę Boraczą,
- zielonym na Pawlusią (mój ulubiony szlak)
- czarnym przez Słowiankę i dalej przez/pod Romankę.
Ze Złatnej Huta:
- czarnym na Rysiankę (najszybsza opcja, choć najstromsza),
- żółtym przez Lipowską.
Ze Złatnej niebieskim przez Lipowską,
Z Sopotni na dwa sposoby:
- przez Kotarnicę i Romankę
- oraz wzdłuż potoku Sopotnia.
Ale opcji jest więcej - można podejść z Węgierskiej Górki (albo GSB przez Abrahamów lub niebieskim przez Prusów);
z Rajczy (żółtym przez Redykalną Halę, lub niebieskim przez Boraczą);
z Ujsoł, z Sopotni przez Pilsko, również przez Słowiankę jest kilka opcji...
Dla mnie jednak to wejście z Żabnicy zielonym i zejście z Boraczej to właśnie klasyka. Choć praktycznie większością szlaków wyżej wymienionych wchodziłem, to najbardziej lubię ten jeden szlak. Jednym z powodów, jest fakt, że od Rysianki mam praktycznie w dół, więc największe podejście jest na początek wędrówki.
Dziś ruszamy jednak z ostatniego przystanku w Żabnicy, gdzie parkujemy na prywatnym parkingu (15 zł/dzień), mijając wcześniejsze pełne parkingi, oraz sporo aut pozostawianych na skraju drogi.
Na początek mamy widok na Romankę. Jak zwykle robi on na mnie spore wrażenie. Czuję się tu jak w wysokich górach:
Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy w las. Szlak zaczyna mocno się wspinać nudnym lasem, bez widoków. Ale dzięki prześwitującym promieniom słonecznym dziś jest w nim pięknie:
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Korzystamy z widoków i robimy krótką przerwę. Oglądamy jedną z dawnych hal pasterskich - Halę Wieprzską, leżącą na stokach Romanki:
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Pooglądać liczne strumyki spływające po skałach.
Jest kolorowo!
Między drzewami wyglądają pierwsze widoki:
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
ok 19,5 km do Ochodzitej i 55 do Lysej Hory
Widać też schronisko na Hali Boraczej:
Wkraczamy w piękny las:
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
Tu otwierają się szersze widoki. Na Bramę Wilkowicką, szerokie na 5km obniżenie które rozdziela Beskid Śląski od Małego:
z lewej Beskid Śląski, z prawej Beskid Mały
Choć i wokół, tuż przy samym szlaku jest pięknie - przekwitnięta wierzbówka kiprzyca rośnie tu w sporych ilościach, a jej czerwone łodygi fajnie się kontrastują z białą watą:
Wchodzimy w las i szybko docieramy do pierwszego celu, do hali Pawlusiej. I nagle znika narzekanie, a pojawia się zachwyt:
Żółty kolor późnoletnich traw, kilka drzew na tle zielonej polany - czego chcieć więcej?
Robimy tu pierwszą przerwę.
Siadamy, podziwiamy, dobry humor podbijając czekoladą z orzechami. Jest ciepło - cudo!
Jest to jedna z wielu znajdujących się tu hal. Choć nie jest jest to hala w typowym znaczeniu; nie jest to jedno z pięter roślinności, które w górach znajduje się nad piętrem kosówki i występujące np w Tatrach. W niższych górach praktycznie występuje ona tylko na Babiej Górze. Hale, które dziś będziemy przechodzić to polany, dawne hale pasterskie.
Wypas bydła, owiec trwał do lat 80tych ubiegłego wieku, kiedy to przestał się opłacać i zanikł w tym rejonie. Hale, polany zaczęły zarastać, więc dziś stosuje się koszenie aby utrzymać walory widokowe. Koszenie może być mechaniczne, albo naturalne, poprzez sprowadzanie owiec.
A jest o co dbać, bo są to miejsca niezwykle widokowe. I właśnie jesteśmy w pierwszym z wielu bardzo widokowych miejsc - na Hali Pawlusiej.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:
Kotlinę Żywiecką z wspominaną Bramą Wilkowicką:
Prusów zza którego wygląda Barania Góra:
Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Pierwsze ochy już były, teraz czas na drugie - oto widok na Pilsko z Babią Górą:
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Pod schroniskiem biegają dzieci, palą się ogniska, ludzie się opalają, leżą, jedzą kiełbasy, piją piwo. Duże ilości człowieków. Znajdujemy wolny stolik i idziemy zamówić obiad.
hala Rysianka
I jak szybko weszliśmy, tak szybko wychodzimy. Kolejka do baru zawija do sali obok. Co z szybkością obsługi powoduje, że pewnie z godzinę trzeba odstać, więc postanawiamy opuścić to piękne i tłoczne miejsce na rzecz sąsiedniego:
schroniska na Hali Lipowskiej
Tu ludzi jest zdecydowanie mniej, kolejka do baru też krótsza, bo jesteśmy trzeci w niej .
Zamawiamy, zasiadamy na ławach i dumamy nad cenami. 3 dania, 2 piwa, 1 napój i magnes i 200 złotych wydane...dobrze, że choć jedzenie było dobre, ze wskazaniem na bardzo dobre, jednak ceny te są...no dobra, odpuszczam.
Po przerwie obiadowej czas się ruszyć, a tu najchętniej byśmy zalegli na jakąś drzemkę...jednak jakoś w końcu się odrywamy od ławy i ruszamy.
Mijamy trzecią halę z pięknym widokiem, Halę Lipowską:
w kierunku Tatr
na wprost Wielki Chocz
Kolejną polaną z widokami, jest Hala Bieguńska:
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne :
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
I znów czas na przejście lasu. Czas również na marudzenie. Obiecuję na jednej z ostatnich hal zrobić przerwę, więc po wyjściu na szczyt Hali Redykalnej:
rozbijamy nasz obóz.
Czas na herbatę - nie po to człowiek dźwiga wodę i maszynkę, by iść na zimnej wodzie.
Ciszę przerywa wejście grupy ojców z dziećmi. Te zrzucają plecaki i lecą do zdjęć, ojcowie zaś zrzucają jeszcze większe plecaki i robią przerwę:
zazdro! fajna grupa!
Po chwili, ruszają. Plecaki idą na plecy, a na przód idą mniejsze, plecaki pociech. Po chwili nastaje cisza...więc czas na odpalenie aparatu i pooglądanie dalszych, nieco zamglonych widoków:
Muńcuł i Wielka Rycerzowa
Wielki Rozsutec w Małej Fatrze:
Siedzi się cudnie, ale trochę do zejścia jeszcze mamy. Ruszamy więc, czarnym szlakiem w kierunku Hali Boraczej. To najnudniejsza część wędrówki. Prawie nigdy nie robię tu zdjęć, tak jest i dziś. Coś tam między gałęziami przeziera, ale...po dzisiejszej uczcie to już na nas nie robi to wrażenia;) :
Na Halę Boraczą nawet nie zerkamy, bo schodzimy ze szlaków w ścieżki. Ostro w dół przez dziki las:
by wyjść na piękną polankę:
którą, to musimy przejść, by rozpocząć zejście do auta:
W między czasie słońce mocno się już obniżyło, więc świat wokół pięknieje:
Rzut oka co zostało za nami:
Autoportret:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Z trasy nieco ponad 14sto kilometrowej wyszło nieco ponad 15cie.
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...
Ostatnio zmieniony 2024-09-24, 22:00 przez _laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
- Tępy dyszel
- Posty: 2934
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Dwie wieże. Osobita oraz Lysa Hora:
Ha, typuję wątek rosyjski z tą Osobitą
Piękna klasyczna wycieczka najpiękniejszymi halami Beskidu Żywieckiego, tego najlepszego odcinka akurat nie przechodziłem przy dobrej pogodzie.
Owszem, las odżył ale jednak jesień stricte na halach coraz bardziej widoczna.
Podejrzewam, że wejście na Halę Pawlusią dało w "kość"
Z Boraczej ponoć zejście szlakiem konnym jest ciekawsze od czarnego klasyka, choć tu raczej czarnego nie stosowaliście...
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Szedłem tą trasą dwa razy i za każdym razem w odwrotną stronę. Zielony szlak na Halę Pawlusią z Żabnicy zawsze mi bardziej pasował do schodzenia niż wychodzenia. Ceny na Lipowskiej zabójcze, a tymczasem na Słowacji w nowym schronisku pod Velką Luką duża porcja pysznego gulaszu z chlebem to jedynie 6,60 Euro. Na Boraczą dwa razy wchodziłem drogą przez Milówki - widokowe podejście.
A poza tym jesienna wycieczka szlakiem trzech hal to był mój debiut na tym forum pod koniec 2017 roku. To już prawie siedem lat i to tłustych.
A poza tym jesienna wycieczka szlakiem trzech hal to był mój debiut na tym forum pod koniec 2017 roku. To już prawie siedem lat i to tłustych.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Tępy dyszel pisze:Dwie wieże. Osobita oraz Lysa Hora:
Ha, typuję wątek rosyjski z tą Osobitą
Nie - zwykłe zamyślenie
Tępy dyszel pisze:Piękna klasyczna wycieczka najpiękniejszymi halami Beskidu Żywieckiego, tego najlepszego odcinka akurat nie przechodziłem przy dobrej pogodzie.
Owszem, las odżył ale jednak jesień stricte na halach coraz bardziej widoczna.
Nie? No to wypatruj i ruszaj przy dobrej pogodzie. Do zimy jeszcze sporo czasu, choć zimą (u Sprocketa widziałem, bo ja miałem mgły) też jest tam pięknie - może się zdecydujesz?
Na halach jesień i owszem, choć trawa zielona też była.
Tępy dyszel pisze:Podejrzewam, że wejście na Halę Pawlusią dało w "kość"
Z Boraczej ponoć zejście szlakiem konnym jest ciekawsze od czarnego klasyka, choć tu raczej czarnego nie stosowaliście...
Najgorszy kawałek jest na początku podejścia - jest dość stromo. Końcówka już jest ok - bardziej podejście z Pawlusiej na Rysiankę mi daje zawsze w kość.
Czarny zastosowany od Redykalnej, potem w dół, a potem, o ile czerwone kółko na białym tle to szlak konny, to trochę nim szliśmy by zejść ścieżynami nawet na mapie nie zaznaczonymi
Sebastian pisze:Szedłem tą trasą dwa razy i za każdym razem w odwrotną stronę. Zielony szlak na Halę Pawlusią z Żabnicy zawsze mi bardziej pasował do schodzenia niż wychodzenia. Ceny na Lipowskiej zabójcze, a tymczasem na Słowacji w nowym schronisku pod Velką Luką duża porcja pysznego gulaszu z chlebem to jedynie 6,60 Euro. Na Boraczą dwa razy wchodziłem drogą przez Milówki - widokowe podejście.
A poza tym jesienna wycieczka szlakiem trzech hal to był mój debiut na tym forum pod koniec 2017 roku. To już prawie siedem lat i to tłustych.
7 lat...kupa czasu!
Ceny w Polsce w knajpach oszalały. Ja zamierzam w porze około letniej przejść na swój grill w górach. Piwo w puszcze też wniosę.
Ja wolę wejść i mieć widoki z Pawlusiej, potem kwadrans i jestem na Rysiance. Widokowo od razu bajka.
Na Boraczej widokowo ciut gorzej, do tego do Lipowskiej ciągle się podchodzi, do Rysianki już po płaskim, ale jednak to 4h na nogach plus 680m w górę, zielonym szlakiem o godzinę krócej się idzie. Ale to kwestia przyzwyczajenia. Np z Węgierskiej przez Prusów, Boraczą szedłem na swój kawalerski, zrozumiałe, że go mniej lubię
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Widać już jesienne klimaty, super że udało Wam się razem wyruszyć na szlak i warunki dopisały świetne
Lubię te tereny, raz nawet zerwałem się z pracy, biorąc urlop na rządanie i pojechałem na pętelke
Lubię te tereny, raz nawet zerwałem się z pracy, biorąc urlop na rządanie i pojechałem na pętelke
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Jesień puka do drzwi
To fajowo
To fajowo
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Straszne czasy nastały, trzeba zabulić za obiad.
Ciekawe, czy jak sam prowadziłbyś schronisko, to dawałbyś ceny atrakcyjniejsze?
Niestety, taka jest ekomonia rynku, wszystko jest cholernie drogie, takie schronisko musi się z czegoś utrzymać. Druga rzecz to - i tak ludzie kupią, więc co sie maja szczypać.
Trzecia rzecz - co to jest w dzisiejszych czasach 200 złotych. Niestety, niewiele.
A pamiętaj, w tygodniu mało kto do schroniska zaglądnie. Za chwile przyjdzie gorsza pogoda, trzeba pracownikom zapłacić, ogrzać, połatać dach, wyprać.
Nie wiem, skąd się bierze narzekanie na ceny - jak kogoś nie stać, albo uważa, że ceny są po prostu przesadzone, to bierze bułki z domu, albo kiełbache i piecze na ognisku. A wniesione w plecaku piwko za 4 złote też smakuje dobrze.
Jakby tu był Ceper, to z pewnością dodałby coś od siebie w kwestii ekonomii.
A wycieczka, jak to wycieczka, chociaż widzę, że faktycznie podglądasz, co robią Elity Forum. Nawet wprowadziłeś chaszczowanie rodzinne. Czekam więc na dalsze części zmian
Ciekawe, czy jak sam prowadziłbyś schronisko, to dawałbyś ceny atrakcyjniejsze?
Niestety, taka jest ekomonia rynku, wszystko jest cholernie drogie, takie schronisko musi się z czegoś utrzymać. Druga rzecz to - i tak ludzie kupią, więc co sie maja szczypać.
Trzecia rzecz - co to jest w dzisiejszych czasach 200 złotych. Niestety, niewiele.
A pamiętaj, w tygodniu mało kto do schroniska zaglądnie. Za chwile przyjdzie gorsza pogoda, trzeba pracownikom zapłacić, ogrzać, połatać dach, wyprać.
Nie wiem, skąd się bierze narzekanie na ceny - jak kogoś nie stać, albo uważa, że ceny są po prostu przesadzone, to bierze bułki z domu, albo kiełbache i piecze na ognisku. A wniesione w plecaku piwko za 4 złote też smakuje dobrze.
Jakby tu był Ceper, to z pewnością dodałby coś od siebie w kwestii ekonomii.
A wycieczka, jak to wycieczka, chociaż widzę, że faktycznie podglądasz, co robią Elity Forum. Nawet wprowadziłeś chaszczowanie rodzinne. Czekam więc na dalsze części zmian
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Jakby tu był Ceper, to z pewnością dodałby coś od siebie w kwestii ekonomii.
Ty to strasznie tęsknisz za tym Ceprem ?
Napisz do niego, On też Cię jeszcze na pewno kocha
. A wniesione w plecaku piwko za 4 złote też smakuje dobrze.
Na pewno nie, bo będzie ciepłe i z puszki.
Na coś trzeba narzekać, jak pogoda była super, towarzystwo też, to pozostały tylko ceny
A wycieczka, jak to wycieczka, chociaż widzę, że faktycznie podglądasz, co robią Elity Forum
Kto to są "elity forum" ?
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Jestem klientem, więc rozmyślam od strony klienta. Średnio mnie obchodzi, kto ma jakie koszta.
Do tego - ostatnio miałem sporo okazji do próbowania w różnych miejscach posiłków.
Powiedz mi kiedy ostatnio jadłeś coś w schronisku albo w restauracji? Ja ostatnio trochę pieniędzy wydałem i za 200 zł jadłem w ciekawszych miejscach.
Moje (według Ciebie narzekanie) to porównanie cen, jakie ostatnio płaciłem - na Markowych Szczawinach schabowy 32zł piwo 12 zł.
Tu piwo 20 i schabowy 50zł. Dziwne, może Markowe ma promocje od PTTKa i płaci niższe pensje swoim pracownikom.
Ostatnio jadłem (na Rysiance, pod Śnieżnikiem, na prz. Salmopolskiej - no dobra to nie schronisko, na Łabowskiej) i rozrzut jest spory. I ja za to płaciłem, nawet się przyznam, że ja tylko podstawiłem swojego srajfona, a o cenę zwróciła uwagę żona - to apropos cepra.
Dlatego następnym razem (pisałem w relacji), piwo wezmę w plecaku a obiad zrobię sobie sam
A zwróć uwagę na wpis Sebastiana.
I ostatnia uwaga. Owszem koszty poszły do góry, ale po covidzie to nieco za bardzo poszły w górę. Z początku każdemu było żal schronisk, też było takie tłumaczenie, że muszą się odbić po 2 czy 3 miesiącach zamknięcia. I ceny już nie spadły...
Do tego - ostatnio miałem sporo okazji do próbowania w różnych miejscach posiłków.
Powiedz mi kiedy ostatnio jadłeś coś w schronisku albo w restauracji? Ja ostatnio trochę pieniędzy wydałem i za 200 zł jadłem w ciekawszych miejscach.
Moje (według Ciebie narzekanie) to porównanie cen, jakie ostatnio płaciłem - na Markowych Szczawinach schabowy 32zł piwo 12 zł.
Tu piwo 20 i schabowy 50zł. Dziwne, może Markowe ma promocje od PTTKa i płaci niższe pensje swoim pracownikom.
Ostatnio jadłem (na Rysiance, pod Śnieżnikiem, na prz. Salmopolskiej - no dobra to nie schronisko, na Łabowskiej) i rozrzut jest spory. I ja za to płaciłem, nawet się przyznam, że ja tylko podstawiłem swojego srajfona, a o cenę zwróciła uwagę żona - to apropos cepra.
Dlatego następnym razem (pisałem w relacji), piwo wezmę w plecaku a obiad zrobię sobie sam
A zwróć uwagę na wpis Sebastiana.
I ostatnia uwaga. Owszem koszty poszły do góry, ale po covidzie to nieco za bardzo poszły w górę. Z początku każdemu było żal schronisk, też było takie tłumaczenie, że muszą się odbić po 2 czy 3 miesiącach zamknięcia. I ceny już nie spadły...
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Laynn, ale ja sie odniosłem nie tyle do Twojego wpisu, co ogólnie do komentarzy odnośnie cen.
Sam także zauważyłem, że ceny sa po prostu kosmiczne. I to - tak, jak wspomniał Seba - nie tylko "na górze", ale także "na dole".
Oczywiście nie piszę tego bez sprawdzenia, choćby na wakacjach rok, czy dwa lata temu. Zauwazyłem tez, ze np. w Istebnej ceny jak rosną, to wszędzie po tyle samo, a nie tak, że np jedna knajpa dźwiga ceny, a druga trzyma stare. To też chyba jakaś jest umówiona akcja, tak myśle.
Co do schronisk, zdziwisz się może, ale bywałem, nawet całkiem niedawno, nawet jadłem raz bigos.
Nie wiem, każdy pewnie podchodzi do tematu inaczej. Jedni idą w góry dla wejścia do schroniska, bo jest to pewnie ich rytuałem. I kupują sobie obiad. Od czasu do czasu kupienie takiego obiadu raczej nikogo nie zrujnuje.
Co innego, jak jesteś głodny, a dostajesz to, co opisywałeś na Łabowskiej. To jest wtedy jakiś dramat.
Ale wiesz, byliśmy razem kilkanaście razy w górach i wiemy oboje, że mamy zupełnie inne podejście. Ty zawsze, odkąd pamietam, żarłeś w schronisku obiad, a ja, zawsze, od kiedy pamiętam, bazuję na tym, co mam w plecaku.
I nie miało to żadnego związku z tym, kto ile miał akurat pieniędzy.
Sam także zauważyłem, że ceny sa po prostu kosmiczne. I to - tak, jak wspomniał Seba - nie tylko "na górze", ale także "na dole".
Oczywiście nie piszę tego bez sprawdzenia, choćby na wakacjach rok, czy dwa lata temu. Zauwazyłem tez, ze np. w Istebnej ceny jak rosną, to wszędzie po tyle samo, a nie tak, że np jedna knajpa dźwiga ceny, a druga trzyma stare. To też chyba jakaś jest umówiona akcja, tak myśle.
Co do schronisk, zdziwisz się może, ale bywałem, nawet całkiem niedawno, nawet jadłem raz bigos.
Nie wiem, każdy pewnie podchodzi do tematu inaczej. Jedni idą w góry dla wejścia do schroniska, bo jest to pewnie ich rytuałem. I kupują sobie obiad. Od czasu do czasu kupienie takiego obiadu raczej nikogo nie zrujnuje.
Co innego, jak jesteś głodny, a dostajesz to, co opisywałeś na Łabowskiej. To jest wtedy jakiś dramat.
Ale wiesz, byliśmy razem kilkanaście razy w górach i wiemy oboje, że mamy zupełnie inne podejście. Ty zawsze, odkąd pamietam, żarłeś w schronisku obiad, a ja, zawsze, od kiedy pamiętam, bazuję na tym, co mam w plecaku.
I nie miało to żadnego związku z tym, kto ile miał akurat pieniędzy.
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Jak już podjałes temat cen żarła w schroniskach to można podciągnąc to dalej i sprawdzić ceny a jakość noclegów!
To dopiero jest kosmos.
To dopiero jest kosmos.
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Owszem, lubię zjeść coś na górze ciepłego i pożywnego, wiesz z jakiego powodu min - ale ostatnio tak jak i noclegi ze schroniska zamieniłem na namiot/wiatę to i zaczynam zmieniać podejście do kupowania w schronisku.
Ale z rodziną, szczególnie z młodą trzeba coś zjeść ciepłego. Czymś trzeba dzieciaka przekupić by się męczył
Odnośnie cen za nocleg w schronisku - ja rozumiem, że to zupełnie coś innego niż nocleg w hotelu, ale kiedyś porównałem ceny w Turbaczu - kontra Beskidzki Raj w Stryszawie - 360 schronisko vs hotel 540 - z tym, że w hotelu cena ze śniadaniem i basenem. Do tego mojej córki nie jestem w stanie przekonać do schroniska (po Soszowie ma uraz).
Zresztą, śpisz na starym materacu kontra wygodne łóżko...stary materac wolę na namiot zamienić i jak tak ostatnio jeżdżę
Ale z rodziną, szczególnie z młodą trzeba coś zjeść ciepłego. Czymś trzeba dzieciaka przekupić by się męczył
Odnośnie cen za nocleg w schronisku - ja rozumiem, że to zupełnie coś innego niż nocleg w hotelu, ale kiedyś porównałem ceny w Turbaczu - kontra Beskidzki Raj w Stryszawie - 360 schronisko vs hotel 540 - z tym, że w hotelu cena ze śniadaniem i basenem. Do tego mojej córki nie jestem w stanie przekonać do schroniska (po Soszowie ma uraz).
Zresztą, śpisz na starym materacu kontra wygodne łóżko...stary materac wolę na namiot zamienić i jak tak ostatnio jeżdżę
- Tępy dyszel
- Posty: 2934
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Proste prawo popytu i podaży. Skoro ludzie tyle płacą i nawet po podwyżce też zapłacą, to oznacza, że ludzie takie ceny akceptują. Popyt jest więc ceny nie spadną.
Ja ceny w górskich stroniskach uważam za horrendalne. Dlatego z reguły biorę buły w góry tak jak pisał sokół.
Ale z drugiej strony, jeśli jako właściciel sprzedawałbym coś za 100 ale wiedział że ludzie za to samo zapłacą też 150 to oczywiście cenę bym podniósł.
I podejrzewam, że w tych przypadkach czy wynik finansowy będzie +100 zł czy +100 tys. to pracownicy i tak zarobią...dokładnie tyle samo.
Nie kupujcie, to ceny same spadną.
P.s. Składam samokrytykę. Z pewnością tyrada ekonomiczna cepra, byłaby lepsza.
Ja ceny w górskich stroniskach uważam za horrendalne. Dlatego z reguły biorę buły w góry tak jak pisał sokół.
Ale z drugiej strony, jeśli jako właściciel sprzedawałbym coś za 100 ale wiedział że ludzie za to samo zapłacą też 150 to oczywiście cenę bym podniósł.
I podejrzewam, że w tych przypadkach czy wynik finansowy będzie +100 zł czy +100 tys. to pracownicy i tak zarobią...dokładnie tyle samo.
Nie kupujcie, to ceny same spadną.
P.s. Składam samokrytykę. Z pewnością tyrada ekonomiczna cepra, byłaby lepsza.
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
sokół pisze:Trzecia rzecz - co to jest w dzisiejszych czasach 200 złotych. Niestety, niewiele.
Warto o tym pamiętać przy przyszłorocznej składce na serwer
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Re: Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Tępy dyszel pisze:Proste prawo popytu i podaży. Skoro ludzie tyle płacą i nawet po podwyżce też zapłacą, to oznacza, że ludzie takie ceny akceptują. Popyt jest więc ceny nie spadną.
Ja ceny w górskich stroniskach uważam za horrendalne.
Oczywiście, że skoro płacą - to nikt cen nie zmniejszy.
Tępy dyszel pisze:Ale z drugiej strony, jeśli jako właściciel sprzedawałbym coś za 100 ale wiedział że ludzie za to samo zapłacą też 150 to oczywiście cenę bym podniósł.
I podejrzewam, że w tych przypadkach czy wynik finansowy będzie +100 zł czy +100 tys. to pracownicy i tak zarobią...dokładnie tyle samo.
Nie kupujcie, to ceny same spadną.
Dlatego zamierzam od następnego razu (poza zimą) spróbować zrobić sobie coś ciepłego samemu - ewentualnie zostanie opcja ognisko+kiełbasa
Odnośnie pierwszej części - oczywiście, że niezależnie od obrotu, pracownik zarobi to samo.
Niemniej mi chodziło, o to, że w schroniskach potrafią się bardzo różnić ceny.
Poniżej wklejam link do menu Markowych Szczawin:
https://markoweszczawiny.pttk.pl/oferta ... i-kuchnia/
Lipowska - schabowy 50
Markowe 35 (zapewne).
Ale Lipowska już od jakiegoś czasu słynie z cen. Za coś trzeba spłacić kredyt za ocieplenie
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości